Rozdział 8
Zamiast odepchnąć mnie, na co liczyłem, opłótł ręce na wokół mojej talii i przyciągnął do siebie. Przytulił mnie, a ja przerażony zacząłem panikować. Tak bardzo chciałem, by odszedł lub po prostu nie przyszedł tutaj. Chciałem jak najszybciej zniknąć jednak byłem tak roztrzęsiony i zestresowany, że zacisnąłem pięści na jego koszulce i przyciągnąłem go bliżej siebie. Zachichotał i przytulił mnie mocniej. Chciałem by ta chwila trwała wiecznie, a jednocześnie nie chciałem go zranić. Czułem się strasznie z tym co robiłem. Jak mogłem tak pragnąć czyjegoś cierpienia? W pewnym momencie spojrzał na mnie z uśmiechem. Przestraszyłem się jeszcze bardziej.
- Boisz się mnie? - zażartował. - Czy może ja powinienem bać się ciebie?
Zamknąłem oczodoły. Nawet nie wiedział jak prawdziwa była ta sentencja. To było najgorsze...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro