Rozdział 4
Siedziałem na tym samym klifie, który namalowałem. Starałem się liczyć gwiazdy, lecz moje myśli krążyły wokół mojego nikczemnego planu. Zastanawiałem się jaki będzie kolejny krok i co zrobię gdy osiągnę cel.
- Co t-to miało być?! - czyjaś ręka szarpnęła mnie za szal i po chwili wisiałem do góry nogami owinięty linkami wroga.
- Error! - udawałem zdziwionego i wymusiłem na sobie tęczowy rumieniec. - C-co ty tu robisz? - Wow. Udało mi się nawet zająknąć.
- Co próbujesz osiągnąć? - Szkielet zacinał się i powoli wpadał w furię.
- A-ale... Nic! - uśmiechnąłem się lekko. Dopilnowałem także, by szalik i koszuli opadły mi delikatnie na twarz odkrywając kawałek żeber. Widziałem jak jego twarz staje się łagodniejsza, ale zawstydzona. Odkaszlnął i wzdrygnął się. Rzucił mną o ziemię, ale nie tak by zaatakować. Zniknął, gdy upewnił się, że nic mi się nie stało, a ja tylko zachichotałem cicho. Plan działał.
...
Grałem w łapki ze skałą, gdy podszedł do mnie niski szkielet w okularach. Odwrócił czapkę tak, by daszek był z przodu. Wiedział, że nienawidzę, gdy nosi ją krzywo lub tyłem. Na okularach widniał napis: I N K ?. Zapiął kurtkę po samą szyję i odchrząknął. Zignorowałem go i grałem dalej. Zaczął szurać butem. Odwróciłem głowę.
- Więc... Słyszałem co zrobiłeś... - podrapał się po karku.
- F-fresh... - wstałem z ziemi i podszedłem do niego. - J-ja...
- To było urocze z twojej strony - wyszczerzył się. - Przynajmniej Error tak myśli..
- Naprawdę? - gwiazdka w moim oku zabłysnęła na chwileczkę. Podskoczyłem z radości. Pierwszy krok udał się znakomicie!
- Tak! Nie rozumiem tylko jednego - westchnął i wziął głęboki oddech. - Dlaczego kochasz osobę, która nie szanuje cię? Traktuje cie jak śmiecia... I niszczy twoje marzenia!
- Fresh, proszę... Nie oczerniajmy go - próbowałem złapać go za rękę.
- Nie oczerniam go! - wydarł się. - Znasz go! Wiesz jaki jest!
Musiałem przyznać mu rację. Spojrzał na mnie z odrazą i zniknął. Usiadłem z powrotem na ziemię. Zakryłem twarz swoim szalem. Łzy wypływały z moich oczodołów. Dobrze wiedziałem, że to co powiedział Fresh było prawdą. Nie wiedziałem tylko jak dać mu znak, że wcale nie kocham Errora, a ta cała maskarada jest tylko po to, by raz na zawsze się go pozbyć... Znienawidziłby mnie... I zapewne już i tak nienawidzi...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro