Rozdział 15
Następnego dnia obudziłem się w tej samej łazience leżąc na dywanie. Wstałem powoli i przeciągnąłem się. Byłem pewny nieobecności Errora więc odetchnąłem z ulgą i wyszedłem z pomieszczenia.
Posprzątałem pokój i wyszedłem zostawiając klucz w zamku. Musiałem zmienić miejsce pobytu. Być może mnie już nie znajdzie.
- Ten plan był naprawdę najgorszym z wszystkich moich wymysłów - westchnąłem.
Rozejrzałem się i zdecydowałem pójść do Anty-Voidu. Może go tam nie będzie... Zamiast niego spotkałem kogoś kogo szukałem najbardziej. Maleńka iskierka nadziei na odbudowanie naszych relacji mignęła. Postanowiłem rozpalić ognisko.
- Fresh! - krzyknąłem przerywając ciszę.
Odwrócił się na pięcie i wyszczerzył zęby w ogromnym uśmiechu.
- Siemanko, brahu-u... - mój głos rozjechał się, gdy chłopak teleportował się. Stał przede mną, minimalnie wyższy. Wzdrygnąłem się.
- Hej... Czemu się mnie boisz? Czy nie powinno być na odwrót? - jego głos był oschły, wręcz lodowaty, przepełniony drwiną i obrzydzeniem. Po chwili jednak zaśmiał się. - Jak wczorajszy wieczór z Errorem?
- To ty?! - spytałem przerażony. - Przecież... Myślałem, że to Nightmare...
- Bo to był Nightmare.. Ale sam by tego nie zrobił, prawda kochanie? - spojrzał na mnie znacząco.
Opuściłem wzrok.
- Do niczego nie doszło...
- Szkoda.. - mruknął.
- Jestem w stanie go opanować. Nic ci nie da opętanie go! - wykrzyczałem mu prosto w twarz.
- Nie byłbym taki pewny... Error jest po uszy zakochany... Wręcz zaślepiony tobą i rzekomym podrywem z twojej strony... Jeśli go zranisz - szarpnął mój pas i przyciągnął mnie bliżej siebie. - Dopilnuję byś zginął w męczarniach. Z moich rąk - ostatnie zdanie wypowiedział powoli i wyraźnie. - Rozumiemy się?
Kiwnąłem głową i opadłem na ziemię. Chłopak zniknął z uśmiechem na ustach. Uspokoiłem oddech i otarłem łzy. Czy mam po tej maskaradzie jakichkolwiek przyjaciół?
- Kiki?
Nie. Tylko nie on. Tylko nie ON!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro