Huncwoci w innym świecie#2
Punktualnie o godzinie 12:30 Kika, Remus, James i Syriusz wylądowali na lotnisku w Nowym Jorku.
-Mam zaszczyt moi drodzy panowie powitać was w jakże cudownym miejscu- Nowym Jorku! Ah, te spaliny, ta bujna roślinność i oczywiście przemili ludzie! A teraz macie dwie możliwości, albo idziemy na pieszo i przy okazji zwiedzamy chyba, że wolicie jechać taxi.
-Na pieszo!- odpowiedzieli równocześnie.
(TIME SKIP)
-Kika! To był zły pomysł iść na pieszo!- Syriusz biadolił już od dziesięciu minut.
-oj nie gadaj tyle bo już pomału zaczynam dostawać szału!- skarciła go Kika, na co James i Remus parsknęli śmiechem.
-Remi? Pamiętasz jak byliśmy tu ostatnim razem?
-oj, pamiętam, pamiętam... Kiedy to było? Dwa lata temu?
-no chyba tak, ale muszę powiedzieć, że się zmieniłeś... Wyprzystojniałeś.- stwierdziła dziewczyna.
Remus lekko się zarumienił i odpowiedział:
-ja się zmieniłem? A ty? Pamiętasz jak te dwa lata temu chodziłaś w krutko ściętych włosach i uwielbiałaś sukienki?
-Kika w sukience? O kurdę, jakoś nie mogę sobie tego wyobrazić!- zaśmiał się Syriusz.
-Ej! To było całe wieki temu! O patrzcie jesteśmy! Watter Street 12... To chyba tu.
-Co ty w domu rodzinnym nie byłaś?- zapytał James.
-No jasne, że byłam, ale teraz się przeprowadzili...
Stanęli na podwórku przed wielkim domem który wyglądał tak jakby żywcem wyciągnięto go z epoki wiktoriańskiej.
-W-wow... To na pewno tu?- Remus nie wierzył w to co widział.
-No tak... Watter Street 12...- Kika patrzyła to na adres z kartki to na ogromny budynek.
-Nie zła chata trzeba przyznać.- odezwał się Syriusz ze znaną mu nonszalancją.
James nic nie mówił tylko patrzył z otwartą buzią na imponujący dom.
Kika weszła na werandę i zapukała do ogromnych dębowych drzwi.
Otworzyła średniego wzrostu blondynka o dużych zielonych oczach.
-Cześć Natalie.- powiedziała Kika
Dziewczyna pisnęła z radości i rzuciła się jej na szyję.
-O Boże, o Boże, o Boże! Kikuś!
-Nati... D-dusisz!- szepnęła Kika ledwo łapiąc dech.
Dziewczyna szybko wypuściła ją z uścisku. Spojrzała na stojących za nimi chłopaków i zapytała:
-A to kto?
-No to tak, ten okularnik to James, ten w czarnych kudłach...
-Kudły?! Wypraszam sobie!- powiedział obrażony Black gładząc czarne jak smoła włosy.
-Właśnie ten to Syriusz.- dokończyła spokojnie Kika.-A ten niebiesko-oki to Remi.
-Miło poznać! A teraz chodzcie. Mama strasznie się stęskniła.- przeszli przez długi hol. Na bordowych ścianach wisiały przerużne obrazy.
-To podrubki, prawda?- zapytała Kika siostrę. Dziewczyna spojrzała na nią ze zdziwieniem.
-Tak... Skąd wiesz? Przecierz są nawet podrobione podpisy malarzy....
-Ok, ale tu wisi słynny obraz Da Vinci'ego- Mona Lisa. Orginał zapewne jest wart miliony...
Tak gawędzili sobie. James i Syriusz opowiadali żarty. Po chwili znaleźli się w przestronnym salonie. Na białej, skórzanej kanapie siedziała przeraźliwie chuda dziewczynka. Ubrana była w czarną koszulkę i białą plisowaną spudniczkę.
Gdy zobaczyła Kikę w błyskawicznym tempie zerwała się z kanapy i zamknęła ją w uścisku.
-Cześć Rose!- przywitała się Kika delikatnie czochrając jej brązowe włosy.
-Siostra! O Boże!
-Spokojnie, wystarczy Kika!- dziewczyna zaśmiała się.
******************************
LUMOS!
UROCZYŚCIE PRZYSIĘGAM, ŻE KNUJĘ COŚ NIEDOBREGO!
Przepraszam strasznie, za to, że rozdziały są krutkie i nudne. W następnej części (którą zaczęłam właśnie pisać) zacznie się akcja. Muszę przyznać, że mnie też znudził wstęp. Więc to trzeciego rozdziału! Dziękuję wszystkim którzy to czytają! Do następnego! KONIEC PSOT!
NOX!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro