Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 16

Syriusz, James, Remus i Peter byli w trakcie planowania kawału, gdy podszedł do nich Dumbledore.

- Dzień dobry panowie - przywitał się a oni spojrzeli na niego zbici z tropu, ponieważ na kartce, którą trzymał Syriusz widniała dość obraźliwa karykatura Filcha. James jako pierwszy się otrząsnął.

- Dzień dobry profesorze, co pana sprowadza do biblioteki?

- Tak się składa, że szukam właśnie pana. - James zmarszczył brwi.

- Mnie?

- Tak, ciebie James. Bo widzisz wasz prefekt został zabrany do domu przez rodziców i Lily nie ma pomocnika.

- I co to ma wspólnego z Jamesem? - spytał Syriusz głupio.

- Otóż chciałbym, żeby od dzisiaj James został drugim prefektem Gryffindoru. - Syriusz, Peter i James wybuchli śmiechem, a Remus pokręcił głową pobłażliwie, patrząc na przyjaciół.

- Dobry żart profesorze - mruknął Syriusz i otarł łzę z policzka.

- Ach tak panie Black? W takim razie od dzisiaj James możesz nosić tą fałszywą odznakę prefekta i na żarty odejmować uczniom punkty. Miłego dnia - powiedział z uśmiechem dyrektor i dał Potterowi małą paczuszkę. James uniósł jedną brew i odwinął papier. Na jego rękę wypadła najprawdziwsza odznaka prefekta. Otworzył szeroko oczy ze zdziwienia.

- Wiec on nie żartował? - spytał zszokowany. Remus westchnął.

- Czasami naprawdę przypominasz jelenia - mruknął Lupin. Syriusz zarechotał.

- Módl się, żeby jeszcze rogaczem nie został – powiedział Black, a Potter zdzielił go książką w tył głowy.
                 ><

Lily szła korytarzem, powtarzając wiadomości na Numerologię, gdy nagle zobaczyła biegnącego w jej stronę Jamesa.

- Lily! Lily! - krzyczał. Uśmiechnęła się na jego widok i przyspieszyła. Po chwili rzuciła się mu w ramiona.

- Cześć - szepnęła i odsunęła się od niego.

- Mam ci coś ważnego do powiedzenia! - prawie krzyknął i wyciągnął w jej stronę przypinkę prefekta naczelnego. Dziewczyna przewróciła oczami.

- Komu to zabrałeś? - zapytała.

- Ja? - zdziwił się. - Jak możesz mnie posądzać o coś takiego? - Ruda złożyła ręce na piersi.

- Pamiętasz jak w piątej klasie zabrałeś mi ją, a później...

- No dobrze, to był jeden raz - przerwał jej. - Ale tu chodzi o to, że Dumbledore mianował mnie prefektem! Rozumiesz Lily?

- Nie, właśnie nie do końca - powiedziała cicho, zszokowana.

- Jestem prefektem! - krzyknął chłopak i okręcił dziewczynę dookoła siebie. Bawiło ją to jak bardzo jest podekscytowany.

- Dumbledore chyba oszalał - zachichotała.

- On po prostu widzi we mnie coś więcej - mruknął i spojrzał jej głęboko w oczy. - Kocham cię Lily Evans.

- Ja ciebie też, Jamesie Potterze.
><

Lily weszła do Wielkiej Sali, ziewając. Razem z Alicją grała do późna w szachy i była mocno nie wyspana. Przy stole nie zobaczyła żadnego ze swoich przyjaciół wiec przysiadła się do Angeli, z którą chodziła na starożytne runy. Razem jadły śniadanie i rozmawiały na różne tematy. Nagle do sali wszedł James i rozejrzał się. Gdy ją zobaczył uśmiechnął się i ruszył w jej stronę z rękami w kieszeniach. Po drodze witał się ze znajomymi. Ze wszystkim tak naprawdę.

Zanim przebył ten krótki odcinek poprawił włosy ze dwa razy, co było dla niego jak najbardziej naturalne. Jego przybycie zdecydowanie różniło się od jej. Ona weszła bokiem, przeciskając się między ludźmi. Szła ziewając, a nikt jej nie zaczepiał. Nikt nie chciał porozmawiać, czy chociaż się przywitać. Dziewczyny posyłały jej wrogie spojrzenia, a chłopcy nawet na nią nie patrzyli. Przez moment zdała sobie sprawę jak bardzo się różnią.

Wtedy jednak zamiast smutku odczuwała radość. Cieszyła się, że osoby z tak różnych światów się odnalazły. Bo, że łączyła ich prawdziwa miłość raczej nikt nie miał wątpliwości.

James podszedł w końcu do niej i pocałował ją delikatnie. Po czym wdał się w krótką pogawędkę z Angelą. Lily nagle poczuła się bardzo dziwnie. Patrząc na Jamesa zobaczyła zielone światło i nagle znalazła się w zabłoconej uliczce. Do jej uszu docierał rozdzierający krzyk. Nagle obraz zmienił się i znalazła się na jakimś gruzowisku. Zobaczyła rękę wychyloną spod kamieni, usłyszała płacz dziecka. Zaraz później znalazła się w jakimś szpitalu i usłyszała jęki ludzi. Poczuła szarpnięcie i znalazła się w ministerstwie. Słyszała, śmiech, trzaski, wrzaski i płacz. Obraz znów się zmienił i zobaczyła zielony płomień uderzający w jakąś kolorowowłosą kobietę i krzyk mężczyzny.
Nabrała głęboko powietrza, a jej ciało przeszedł dreszcz. James i dziewczyny patrzyli na nią z niepokojem.

- Wszystko w porządku? - spytała Angela, dotykając delikatnie jej ramienia. Lily spojrzała na nią otumaniona. Nagle błysnęło, a zamiast twarzy jej koleżanki była blada i przerażającą twarz z czerwonymi oczami. Evansówna odsunęła się gwałtownie.

- Co się dzieje? - szepnęła.

- Idę po ciebie - szepnął Voldemort. Ruda zamarła. James i wszyscy w wielkiej sali leżeli martwi.
                  ><

- Nie! - krzyknęła Rose i obudziła się. Widziała wszystko z perspektywy przyjaciółki. Widziała jakim potworem jest jej kuzyn. Załkała cicho. Wszystko do niej wracało.
              ><

Sen Blue nie mijał się tak bardzo z prawdą, rzeczywiście najpierw do Wielkiej Sali chyłkiem weszła Lily i dosiadła się do koleżanki, a zaraz później środkiem wkroczył James. Jednak żadna wizja nie miała miejsca, a wszyscy w spokoju konsumowali tosty. No, może nie tak w spokoju. Po jakiś pięciu minutach od wejścia Pottera wszystkie półmiski z fasolką eksplodowały. Uczniowie zamarli cali pokryci swoim śniadaniem, a twarz McGonagall spurpurowiała. Spojrzała na Jamesa z ogniem w oczach, ale chłopak tak samo zaskoczony jak ona wzruszył ramionami. Wtedy do środka weszła reszta huncwotów z parasolami.

- Dzień dobry, dzień dobry - mruknął Syriusz. Spokojnie przemierzył odległość między wejściem, a swoimi przyjaciółmi. - Lily, chyba masz tu coś - mruknął pokazując na jej rude włosy. Jej twarz szybko przybrała ich kolor.

- Ach tak? - spytała. Wzięła w rękę swój puchar z sokiem i chlusnęła nim w Blacka. - A ty masz coś, o tutaj. - Syriusz zaniemówił. Wtedy ktoś z końca sali krzyknął.

- Bitwa na jedzenie. - To rozpętało istne piekło. Wszystkie dziewczyny piszczały. No może prawie wszystkie. Lily i Angela świetnie się bawiły i rzucały w każdego co popadnie, a po każdym trafieniu przybijały sobie piątki. Nagle ktoś złapał Lily od tyłu i przyciągnął do siebie. To był James, który wtarł jej w twarz masło orzechowe. Natomiast jego dziewczyna rozbiła jajko na jego pięknej głowie.

- Osz ty! - krzyknął i zaczął nacierać jej bluzkę dżemem.

- James, przestań - krzyczała dziewczyna, śmiejąc się. - Mam łaskotki!

- Wiem przecież - rechotał. Nagle jedzenie znikło, a wszyscy uczniowie umilkli i spojrzeli prosto na rozwścieczoną McGonagall.

- Black, Lupin, Pettegrew i Evans do dyrektora! - krzyknęła. Wszyscy spojrzeli po sobie zszokowani. Pierwszy raz nazwisko Potter nie zostało wywołane.

- Auć - mruknął James, a wszyscy zachichotali.

- A wy na lekcje, ale już! - krzyknęła nauczycielka. Uczniowie wyszli z sali, aż w końcu prawie całkowicie opustoszała. Została w niej tylko Minerwa i Albus, umiejętnie skrywający za plecami gofra, którego w czasie bitwy miał właśnie rzucić.
><

- Naprawdę niesamowity pomysł - powiedział Dumbledore, składając ręce. Huncwoci uśmiechnęli się, a Lily zmarszczyła brwi. Nigdy nie była u dyrektora więc była naprawdę zaskoczona jego zachowaniem. - Tak naprawdę to nie miałem zamiaru wyciągać z tego konsekwencji. Natomiast mam inną sprawę do omówienia.

- Co takiego profesorze? - zapytał Remus grzecznie.

- Chodzi mi o pewną misję.

- Jaką? - zdziwił się Syriusz, siadając prosto.

- Dostaliśmy wiadomość o prawdopodobnym napadzie śmierciożerców i brakuje nam dwóch osób do pomocy.

- Ja mogę - powiedziała Lily i Syriusz w tym samym czasie. Black spojrzał na Evansównę.

- Nie ma takiej opcji - rzekł kategorycznie.

- Nie będziesz mi rozkazywał!

- Ale właśnie to robie, nie pozwolę ci.

- Syriusz nie zachowuj się jak dziecko, jestem w tym zakonie tak samo jak ty.

- Mam wrażenie, że panna Evans ma w pewien sposób racje. Jesteście już dorośli, wszyscy. Każdy decyduje za siebie. Po za tym dam wam do pomocy Benio Fenwicka. Powinniście dać radę - rzekł Dumbledore poprawiając okulary połówki.

- Profesorze nie mogę pozwolić, żeby coś jej się stało.

- A myślisz, że ja mogę pozwolić, żeby coś stało się tobie? - zapytała Evansówna z oburzeniem.

- James by ci nie pozwolił - mruknął.

- Tobie też - powiedziała i złożyła ręce na piersi.

- Uważam, że oboje przesadzacie - powiedział Remus. - Syriusz, Lily tak samo jak my wszyscy walczyła już kilka razy.

- Tak samo jak Rose? Zobacz co ją spotkało! Ona też myślała, że da rade. - Black wyglądał jakby uszła z niego cała siła. Peter położył mu rękę na ramieniu.

- Przecież dała. Jest żywa i zdrowa, a była sama. My jesteśmy pewni, że Lily nic się nie stanie, bo będziesz tam ty. - Syriusz spojrzał na przyjaciela z wdzięcznością i uścisnął jego rękę.

- Dzięki Peter.
             ><

Syriusz, Benio i Lily szli ulicą w jakimś małym miasteczku i rozglądali się dokładnie na boki.

- Wydaje mi się, że dzisiaj już nic się nie wydarzy - mruknął Fenwick, patrząc na zegarek.

- Jeszcze mają godzinę zmroku. Lepiej poczekajmy - szepnęła Lily.

- Racja - przytaknął mężczyzna. - Jak tam w szkole? - Zagadnął Syriusza.

- Wiesz jak zwykle. McGonagall się wścieka, a Severus biega z tłustą głową. - Lily prychnęła i posłała mu znudzone spojrzenie.

- Naprawdę mógłbyś go zostawić w spokoju.

- Nazwał cię szlamą. Tego mu nigdy nie zapomnę - mruknął. Benio prychnął.

- Ślizgoni - wycedził. - Jak te wielkie zadufane w sobie rodziny mogą nie dostrzegać ile zła wywołuje te ich „ żelazne " wychowanie. - Mówiąc nakreślił w powietrzu cudzysłów.

- Uwielbiam cię stary - powiedział Syriusz i poklepał go po plecach. Benio ukłonił się.

- Ach dziękuję. Wiedziałem, że moje zdolności oratorskie są na wysokim poziomie, ale żeby jedynym zdaniem zdobyć uwielbienie Syriusza Blacka to już się nie spodziewałem. - Lily zachichotała.

- Wiesz, tak naprawdę mam gołębie serce - powiedział chłopak, trzepocząc rzęsami.

- A tobie Lily jak się układa z Jamesem? - spytał mężczyzna. Dziewczyna zmarszczyła brwi.

- Co masz na myśli?

- Chodzi mi, o to, czy już się z nim umówiłaś?

- Och wiele razy - mruknął Black, a Ruda się zaczerwieniła. - W sumie ostatnio umówiła się z nim, że za niego wyjdzie.

- Wow! To serio mam zaległości w plotkach z Hogwartu.

- No najwidoczniej. Jak w ogóle dołączyłeś do Zakonu?

- Echh, moja żona postanowiła wziąć rozwód.

- Diana? - spytał Syriusz co chwilę bacznie się rozglądając.

- Tak.

- Przykro mi - powiedziała Lily.

- E, tam. - Machnął ręką. - Była gorsza niż wielka kałamarnica. - Gryfoni zachichotali.

- Ale za to była niezła - mruknął Syriusz, gdy już się trochę uspokoił.

- No, żebyś wiedział - zamyślił się Benio. - No, ale w każdym razie skoro nie mogłem się spełniać w rodzinie to postanowiłem się spełniać społecznie i tak oto jestem.

- Dobrze, że jesteś - powiedziała Lily.

- Ooo dziękuję Evans - rzekł Fenwick i objął ją ramieniem. Dziewczyna zmieszała się lekko.

- Radzę uważać, bo James może cię za to zasztyletować - mruknął Syriusz rozbawiony reakcją przyjaciółki.

- No dobrze - powiedział mężczyzna i puścił Gryfonkę. Chwilę milczeli, aż w końcu Benio przyjrzał się dokładnie Lily. – Przyjaźnisz się z Mary McDonald, prawda Evans?

- Tak – odpowiedziała ruda, lekko się uśmiechając. Natomiast Syriusz uniósł brwi. Fenwick najwidoczniej chciał o coś zapytał, ale nie potrafił. – Wszystko u niej w porządku, jeśli to chciałeś wiedzieć.

- Dzięki – odparł, a Syriusz również się uśmiechnął.

- Czyżbyś jednak planował spełniać się też w rodzinie?

- Nie, po prostu poznaliśmy się na sylwestrze i zastanawiałem się co u niej. – Oboje Syriusz i Lily posłali sobie szerokie uśmiechy.
Patrolowali tak jeszcze przez godzinę po czym deportowali się do szkoły. Gdy stanęli w wejściu do zamku była już szósta rano. Lily co chwile ziewała i prawie zwaliła się z nóg. Black podszedł do niej i wziął ją delikatnie na ręce.

- Co robisz? – spytała, co chwile przymykając oczy.

- Mam zamiar cię odłożyć do łóżka, żebyś nie spadła ze schodów. James, by mnie zabił.

- Ja dam radę - szepnęła, przyciskając twarz do jego klatki piersiowej.

- Właśnie widzę - mruknął i zaczął wchodzić po schodach. W trakcie drogi uświadomił sobie, że on też jest padnięty. Resztką sił rzucił zaklęcie na schody do dormitorium dziewczyn i wszedł po nich bez przeszkód. Otworzył drzwi pokoju dziewczyn z siódmego roku i ułożył Lily na łóżku. Od razu przysunęła się do ściany, a jej oddech stał się głęboki i równy.

- Tylko na chwilę - mruknął i położył się obok Lily. - Sekundkę. - Po chwili już spał. Obudził go czyjś śmiech. Zmarszczył brwi.

- James idź wepchnij głowę w tyłek trytona, a nie rechoczesz jak hipogryf - mruknął cały czas z zamkniętymi oczami.

- Przekażę mu to - powiedział na pewno nie James. Syriusz otworzył oczy i gwałtownie usiadł na łóżku. Nad nim stała śliczna blondynka z szóstego roku. Marlena Smith.

- Gdzie ja jestem? - spytał głupio, rozglądając się dookoła.

- Wydaje mi się, że w moim łóżku.

- Ale jak? Co się stało? - zastanawiał się, przeczesując włosy. Marlena podeszła do niego i z jego czoła odkleiła małą karteczkę.

- Może to ma coś z tym wspólnego - mruknęła i podała mu ją. Wystarczyło, że tylko na nią spojrzał.

- Potter! - krzyknął, a za drzwiami dało się słyszeć rechot jego przyjaciela. - Przepraszam, za to.

- Nie ma sprawy. Która dziewczyna nie chciałaby wrócić z łazienki i zobaczyć w swoim łóżku Syriusza Blacka? - zaśmiała się cicho. Miała piękny śmiech. Uniósł lekko kąciki ust do góry.

- Wystarczy poprosić – powiedział, poruszając sugestywnie brwiami. Dziewczyna poczochrała mu włosy.

- Mam wrażenie, że już jesteś od dawna zajęty i życzę jej, żeby niedługo mogła zobaczyć się rano tak jak ja dzisiaj. - Black wstał i pocałował dziewczynę delikatnie w policzek.

- Dziękuję - szepnął. W tym czasie do pokoju weszła jej współlokatora.

- Oj, przepraszam - mruknęła i uśmiechnęła się krzywo. Syriusz posłał jej wymuszony uśmiech i jeszcze raz spojrzał na Marlenę.

- Jakbyś chciała czasami pogadać to możesz zawsze do nas wpaść - szepnął i wyszedł, zamykając za sobą drzwi. - Nie znoszę cię - powiedział do Pottera, który stał za drzwiami.

- No co? Przecież jest miła. - Syriusz przechodząc walnął go w głowę. - Auć - jęknął chłopak. - Za co to niby?
><

- Ja kocham tylko ciebie. - Jej źrenice rozszerzyły się gwałtownie. Black nie mógł już dłużej się z nią kłócić. Wziął jej twarz w dłonie i złożył na jej delikatnych różanych ustach namiętny pocałunek.

Najbardziej po lewej siedział lekko zakłopotany Remus z rozchichotanymi Alicją i Mary na kolanach. Obok zwijał się ze śmiechu Syriusz, który trzymał za ręce Rose, leżącą na ziemi. Obok Blacka siedział James z Lily na kolanach. Wyglądali na bardzo zakochanych. Gdzieś z boku na podłodze siedział Peter i zajadał czekoladowe żaby.

- Od kiedy zależy ci na lekcjach?

- Od kiedy jestem z jedną z najmądrzejszych uczennic Hogwartu.

- Więc zrobiłeś to dla mnie? - Była wzruszona. Największy buntownik w szkole postanowił zmienić się... dla niej.

- Ty też jesteś dla mnie jak brat... - zaczęła. Chłopak przytulił ją mocno do siebie. Nagle usłyszeli jakieś kroki na schodach, ale nie przejęli się tym. - ...tak bardzo Cię kocham.


Rose obudziła się i usiadła na łóżku. W kącie siedział Szalonooki Moody.

- Zły sen? - zapytał.

- Nie, właśnie dobry. Bardzo dobry.

- Wspomnienia?

- Tak - szepnęła i spojrzała mu prosto w oczy. - Mogłabym zobaczyć się z przyjaciółką?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro