Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 15

Remus leżał na swoim łóżku i zastanawiał się co będzie dalej.

Stracili już tak wiele osób. Nie mieli szans przeciwko Voldemortowi. Zawsze wydawało się jakby był o krok przed nimi.

Lupin obrócił się na drugi bok. To był moment, w którym usłyszał ciche wołanie.

- Lunatyk - zawołał znajomy głos. Remus podniósł się i chwycił za małe lusterko. Orzechowe oczy Jamesa błysnęły zza okrągłych okularów. - Lunatyk. Muszę ci coś powiedzieć.

                                        ><

James, Peter i Remus siedzieli w kuchni Potterów.

- Na prawdę to zrobiliście? - zapytał Pettigrew lekko drżącym głosem.

- Tak - odpowiedział James, odchrząkując.

- Dlaczego nam nie powiedziałeś? - Remus wyglądał na poruszonego wyznaniem Pottera. Nie wiedział czy to co zrobili było dobre.

-  Bałem się nawet wypowiedzieć to na głos.

- On by nam tego nie wybaczył.

- Mi Remusie. Nie wam. Wy przecież nic nie wiedzieliście.

- Przyjaźnimy się James, dlatego jesteśmy w tym razem.

- Dziękuje Lunatyku. - Na chwilę zapadła głucha cisza. - Nie możemy już o niej wspominać.

- Wiemy - odezwał się Peter. - Jak on się... czuje?

- Nie pamięta jej w ogóle. Myśli, że Lily była w dormitorium tylko z Mary i Alicją. Już się tego dowiedzieliśmy.

- Ale co ze zdjęciami? - zapytał Remus, wyginając ze stresu palce.

- Zniknęła ze wszystkich, a przynajmniej dla niego. - W głosie Jamesa dało się wyczuć niewyobrażalny smutek. Lupin poczuł jak do oczu napływają mu łzy.

- Nie wiem czy dobrze zrobiłeś.

Wtedy do kuchni wszedł Syriusz Black we własnej osobie. Jego czarne jak smoła włosy lśniły, a worki pod oczami zniknęły. Oparł się o framugę drzwi i posłał im swój stary, łobuzerski uśmiech.

- Co to za spotkanie beze mnie chłopaki? Już nie lubicie starego dobrego Łapy?

Po czym wybuchnął śmiechem.

Remus spojrzał na Jamesa i skinął głową. Teraz już był pewny, że Potter dobrze zrobił.

                                         ><

Remus, James, Peter i Syriusz wieczorem poszli do najsławniejszego baru w Dolinie Godryka. W końcu czuli się jakby znowu byli w Hogwarcie. Syriusz żył pełnią życia i miał mnóstwo energii.

W barze od razu zaczęli od ognistej whiskey. Po pięciu kolejkach nie mogli przestać się śmiać i żartować.

Syriusz kątem oka zauważył piękną brunetkę, która wpatrywała się w niego, przygryzając lekko wargę.

- Na prawdę brakuje mi tego jej spojrzenia - zaśmiał się James i jednym haustem wypił zawartość swojej szklanki.

- Nie sądziłem, że aż tak bardzo będzie ci brakować naszej kochanej pani profesor Rogaczu - rzekł Syriusz i na chwile spuścił wzrok z brunetki.

- To nie ja ją całowałem pod koniec roku! - powiedział Potter w swojej obronie, unosząc ręce.

Syriusz wybuchnął głośnym śmiechem.

- Normalnie nigdy nie całowałem lepszej dziewczyny.

Remus przełknął głośno ślinę. James zacisnął lekko pięści. Jednak postanowił grać jakby nic się nie stało.

- No zazdroszczę ci stary - powiedział i zaśmiał się.

- Co do dziewczyn - rzekł Syriusz i nachylił się w ich stronę. - Nie będziecie mieli problemu jeśli pójdę się przywitać z tamtą brunetką przy barze?

Peter otworzył usta, ale nic nie powiedział.

- Nie - odpowiedział Remus z pustym spojrzeniem. - Leć.

Sam nie wiedział czemu te słowa wyszły z jego ust. Black uśmiechnął się i wypił resztkę swojego trunku.

- Panowie, Huncwoci wrócili.

Podniósł się i podszedł do brunetki. Chwilę z nią rozmawiał po czym lekko odsunął jej włosy z twarzy. Zachichotała i oparła rękę na jego ramieniu. Wyglądała na lekko pijaną. Syriusz musnął ręką jej szyję i nachylił się. Po chwili oboje odlecieli w namiętnym pocałunku.
James chwycił za szklankę i wypił wszystko jednym haustem. Poczuł jak robi mu się niedobrze. Jednak wiedział, że Rose nie jest zła.

><

Lily siedziała i wpatrywała się w ciemny grób. Obok niej stały Alicja i Mary.

- Nie wierzę, że tak to się skończyło - szepnęła Longbottom.

- Słyszałyście co on zrobił wczoraj? - zatrzęsła się Mary.

- Dobrze wiesz, że to nie jego wina - powiedziała cicho Lily. Gdy James wrócił, jego żona siedziała ze swoimi przyjaciółkami w salonie. Wszystko im opowiedział. Syriusz wyszedł z baru z piękną brunetką, po drodze rzucając chłopakom jeszcze pieniądze za drinki i huncwockie spojrzenie.

- Wiem - odparła MacDonald i opadła na ławkę koło Lily. - Tylko trudno mi się z tym pogodzić. Moralnie.

- Wiem, mi też - powiedziała Potter i położyła blondynce głowę na ramieniu.

Wpatrywała się w wygrawerowane litery na czarnym marmurze i nie mogła się opędzić od myśli, że niedługo każdy z nich tak skończy.

- Kocham was dziewczyny - powiedziała Alicja ze łzami w oczach. - Rose też kochałam, a nawet nie zdążyłam jej tego powiedzieć. To wszystko stało się tak... szybko.

- Nikt nie zdążył jej tego powiedzieć i każdy przez to cierpi, ale ona to wiedziała - szepnęła Lily i otarła łzę spływającą jej po policzku.

><

- Voldemort znów zaatakował - powiedział Benio, rzucając gazetę na stół. W domu Potterów na chwilę zapanowała cisza.

- Musimy zebrać więcej ludzi - zaproponował Syriusz. Optymizm mu dopisywał, pomimo tak ciężkiej sytuacji.

- Nie można ich zebrać od tak - rzekł spokojnie Remus, pstrykając palcami.

- Niedługo kończy się rok szkolny. Wielu Gryfonów chce do nas dołączyć. Podobne zainteresowanie wykazują też Puchoni i Krukoni - odezwał się Frank.

- Tylko czy to dobry pomysł, żeby wciągać w to dzieci?

- Oni są tylko o rok młodsi Lily, a z resztą podczas wojny nikt nie jest dzieckiem - powiedział twardo Syriusz.

- Przecież ty nawet nie chciałeś, żeby... - ruda urwała w połowie zdania i spuściła głowę. Black spojrzał na nią marszcząc brwi. W zachowaniu jego przyjaciół było coś dziwnego. Wszyscy byli czymś poruszeni i bardzo smutni.

- Czego..?

- Przydadzą się wszyscy. Niestety, ale nie mamy innego wyjścia - rzekł Benio, ignorując pytanie Syriusza. Mary pogładziła go po ramieniu.

- Jesteśmy na to za młodzi - stwierdził Remus i opadł na kanapę, pocierając czoło. - Dziewiętnaście lat. Tylko.

- Dwadzieścia trzy to też nie dużo - powiedział Fenwick z kwaśnym uśmiechem. - Każdego dnia, któreś z nas może zniknąć bez wiadomości. Możemy dostać zaklęciem z zaskoczenia zanim zdążymy wyjąć różdżkę. Nic nie jest pewne.

- Traktujmy każdą chwilę jakby była tą ostatnią - stwierdził James i pocałował Lily w czoło. - W końcu wygramy.

- Mamy tak dobrego szukającego w drużynie to na pewno wygramy - zawołał Syriusz. Wszyscy zachichotali. - Przecież Voldemort chyba nie jest dobry w lataniu na miotle.

Teraz wszyscy wybuchli głośnym śmiechem.

- Szkoda, że życie to nie quiddich - załkał Potter.

- Dobrze, że nie - zaprotestowała Lily. - Inaczej byłabym w nim beznadziejna.

- Byłabyś w mojej drużynie Lily i tak byśmy wygrali.

- Ooooo - zawołał Black. - Jak uroczo!

- Zamknij się Łapa ja tu próbuje być romantyczny!

- Rogacz, nie dość, że mnie zdradzasz to jeszcze nie pozwalasz mi się odzywać? - zapytał urażony i złożył ręce na piersi. - Teraz to szukaj sobie innego najlepszego przyjaciela.

- Oj nie no wiesz, że chętnie słucham twojego uroczego głosiku.

- Możecie przestać sobie słodzić, jak my tu próbujemy mieć spotkanie? - zapytał Benio ze śmiechem. - Bo zaraz od ilości tej miłości w powietrzu zacznę się dusić.

- A może po prostu zazdrosny jesteś co? - zapytał Black.

- A patrzyłeś ty kiedyś w lustro?

- Tak, ale przestałem, bo zbyt się podniecałem.
Przyjaciele parsknęli śmiechem. Nawet Peter, który do tej pory siedział cicho.

- No co? - spytał zdziwiony Syriusz. - Spójrzcie na te włosy.

Mówiąc to zarzucił nimi i zatrzepotał rzęsami.

- Zwykłe - prychnął Remus. Black udał urażonego.

- To co może przefarbuję je na mój ulubiony kolor?

- Czyli jaki? - zapytała Lily. Syriusz uniósł brwi i spojrzał na Jamesa oczekująco. Potter beznamiętnie powiedział:

- Niebieski.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro