Rozdział 15
Remus leżał na swoim łóżku i zastanawiał się co będzie dalej.
Stracili już tak wiele osób. Nie mieli szans przeciwko Voldemortowi. Zawsze wydawało się jakby był o krok przed nimi.
Lupin obrócił się na drugi bok. To był moment, w którym usłyszał ciche wołanie.
- Lunatyk - zawołał znajomy głos. Remus podniósł się i chwycił za małe lusterko. Orzechowe oczy Jamesa błysnęły zza okrągłych okularów. - Lunatyk. Muszę ci coś powiedzieć.
><
James, Peter i Remus siedzieli w kuchni Potterów.
- Na prawdę to zrobiliście? - zapytał Pettigrew lekko drżącym głosem.
- Tak - odpowiedział James, odchrząkując.
- Dlaczego nam nie powiedziałeś? - Remus wyglądał na poruszonego wyznaniem Pottera. Nie wiedział czy to co zrobili było dobre.
- Bałem się nawet wypowiedzieć to na głos.
- On by nam tego nie wybaczył.
- Mi Remusie. Nie wam. Wy przecież nic nie wiedzieliście.
- Przyjaźnimy się James, dlatego jesteśmy w tym razem.
- Dziękuje Lunatyku. - Na chwilę zapadła głucha cisza. - Nie możemy już o niej wspominać.
- Wiemy - odezwał się Peter. - Jak on się... czuje?
- Nie pamięta jej w ogóle. Myśli, że Lily była w dormitorium tylko z Mary i Alicją. Już się tego dowiedzieliśmy.
- Ale co ze zdjęciami? - zapytał Remus, wyginając ze stresu palce.
- Zniknęła ze wszystkich, a przynajmniej dla niego. - W głosie Jamesa dało się wyczuć niewyobrażalny smutek. Lupin poczuł jak do oczu napływają mu łzy.
- Nie wiem czy dobrze zrobiłeś.
Wtedy do kuchni wszedł Syriusz Black we własnej osobie. Jego czarne jak smoła włosy lśniły, a worki pod oczami zniknęły. Oparł się o framugę drzwi i posłał im swój stary, łobuzerski uśmiech.
- Co to za spotkanie beze mnie chłopaki? Już nie lubicie starego dobrego Łapy?
Po czym wybuchnął śmiechem.
Remus spojrzał na Jamesa i skinął głową. Teraz już był pewny, że Potter dobrze zrobił.
><
Remus, James, Peter i Syriusz wieczorem poszli do najsławniejszego baru w Dolinie Godryka. W końcu czuli się jakby znowu byli w Hogwarcie. Syriusz żył pełnią życia i miał mnóstwo energii.
W barze od razu zaczęli od ognistej whiskey. Po pięciu kolejkach nie mogli przestać się śmiać i żartować.
Syriusz kątem oka zauważył piękną brunetkę, która wpatrywała się w niego, przygryzając lekko wargę.
- Na prawdę brakuje mi tego jej spojrzenia - zaśmiał się James i jednym haustem wypił zawartość swojej szklanki.
- Nie sądziłem, że aż tak bardzo będzie ci brakować naszej kochanej pani profesor Rogaczu - rzekł Syriusz i na chwile spuścił wzrok z brunetki.
- To nie ja ją całowałem pod koniec roku! - powiedział Potter w swojej obronie, unosząc ręce.
Syriusz wybuchnął głośnym śmiechem.
- Normalnie nigdy nie całowałem lepszej dziewczyny.
Remus przełknął głośno ślinę. James zacisnął lekko pięści. Jednak postanowił grać jakby nic się nie stało.
- No zazdroszczę ci stary - powiedział i zaśmiał się.
- Co do dziewczyn - rzekł Syriusz i nachylił się w ich stronę. - Nie będziecie mieli problemu jeśli pójdę się przywitać z tamtą brunetką przy barze?
Peter otworzył usta, ale nic nie powiedział.
- Nie - odpowiedział Remus z pustym spojrzeniem. - Leć.
Sam nie wiedział czemu te słowa wyszły z jego ust. Black uśmiechnął się i wypił resztkę swojego trunku.
- Panowie, Huncwoci wrócili.
Podniósł się i podszedł do brunetki. Chwilę z nią rozmawiał po czym lekko odsunął jej włosy z twarzy. Zachichotała i oparła rękę na jego ramieniu. Wyglądała na lekko pijaną. Syriusz musnął ręką jej szyję i nachylił się. Po chwili oboje odlecieli w namiętnym pocałunku.
James chwycił za szklankę i wypił wszystko jednym haustem. Poczuł jak robi mu się niedobrze. Jednak wiedział, że Rose nie jest zła.
><
Lily siedziała i wpatrywała się w ciemny grób. Obok niej stały Alicja i Mary.
- Nie wierzę, że tak to się skończyło - szepnęła Longbottom.
- Słyszałyście co on zrobił wczoraj? - zatrzęsła się Mary.
- Dobrze wiesz, że to nie jego wina - powiedziała cicho Lily. Gdy James wrócił, jego żona siedziała ze swoimi przyjaciółkami w salonie. Wszystko im opowiedział. Syriusz wyszedł z baru z piękną brunetką, po drodze rzucając chłopakom jeszcze pieniądze za drinki i huncwockie spojrzenie.
- Wiem - odparła MacDonald i opadła na ławkę koło Lily. - Tylko trudno mi się z tym pogodzić. Moralnie.
- Wiem, mi też - powiedziała Potter i położyła blondynce głowę na ramieniu.
Wpatrywała się w wygrawerowane litery na czarnym marmurze i nie mogła się opędzić od myśli, że niedługo każdy z nich tak skończy.
- Kocham was dziewczyny - powiedziała Alicja ze łzami w oczach. - Rose też kochałam, a nawet nie zdążyłam jej tego powiedzieć. To wszystko stało się tak... szybko.
- Nikt nie zdążył jej tego powiedzieć i każdy przez to cierpi, ale ona to wiedziała - szepnęła Lily i otarła łzę spływającą jej po policzku.
><
- Voldemort znów zaatakował - powiedział Benio, rzucając gazetę na stół. W domu Potterów na chwilę zapanowała cisza.
- Musimy zebrać więcej ludzi - zaproponował Syriusz. Optymizm mu dopisywał, pomimo tak ciężkiej sytuacji.
- Nie można ich zebrać od tak - rzekł spokojnie Remus, pstrykając palcami.
- Niedługo kończy się rok szkolny. Wielu Gryfonów chce do nas dołączyć. Podobne zainteresowanie wykazują też Puchoni i Krukoni - odezwał się Frank.
- Tylko czy to dobry pomysł, żeby wciągać w to dzieci?
- Oni są tylko o rok młodsi Lily, a z resztą podczas wojny nikt nie jest dzieckiem - powiedział twardo Syriusz.
- Przecież ty nawet nie chciałeś, żeby... - ruda urwała w połowie zdania i spuściła głowę. Black spojrzał na nią marszcząc brwi. W zachowaniu jego przyjaciół było coś dziwnego. Wszyscy byli czymś poruszeni i bardzo smutni.
- Czego..?
- Przydadzą się wszyscy. Niestety, ale nie mamy innego wyjścia - rzekł Benio, ignorując pytanie Syriusza. Mary pogładziła go po ramieniu.
- Jesteśmy na to za młodzi - stwierdził Remus i opadł na kanapę, pocierając czoło. - Dziewiętnaście lat. Tylko.
- Dwadzieścia trzy to też nie dużo - powiedział Fenwick z kwaśnym uśmiechem. - Każdego dnia, któreś z nas może zniknąć bez wiadomości. Możemy dostać zaklęciem z zaskoczenia zanim zdążymy wyjąć różdżkę. Nic nie jest pewne.
- Traktujmy każdą chwilę jakby była tą ostatnią - stwierdził James i pocałował Lily w czoło. - W końcu wygramy.
- Mamy tak dobrego szukającego w drużynie to na pewno wygramy - zawołał Syriusz. Wszyscy zachichotali. - Przecież Voldemort chyba nie jest dobry w lataniu na miotle.
Teraz wszyscy wybuchli głośnym śmiechem.
- Szkoda, że życie to nie quiddich - załkał Potter.
- Dobrze, że nie - zaprotestowała Lily. - Inaczej byłabym w nim beznadziejna.
- Byłabyś w mojej drużynie Lily i tak byśmy wygrali.
- Ooooo - zawołał Black. - Jak uroczo!
- Zamknij się Łapa ja tu próbuje być romantyczny!
- Rogacz, nie dość, że mnie zdradzasz to jeszcze nie pozwalasz mi się odzywać? - zapytał urażony i złożył ręce na piersi. - Teraz to szukaj sobie innego najlepszego przyjaciela.
- Oj nie no wiesz, że chętnie słucham twojego uroczego głosiku.
- Możecie przestać sobie słodzić, jak my tu próbujemy mieć spotkanie? - zapytał Benio ze śmiechem. - Bo zaraz od ilości tej miłości w powietrzu zacznę się dusić.
- A może po prostu zazdrosny jesteś co? - zapytał Black.
- A patrzyłeś ty kiedyś w lustro?
- Tak, ale przestałem, bo zbyt się podniecałem.
Przyjaciele parsknęli śmiechem. Nawet Peter, który do tej pory siedział cicho.
- No co? - spytał zdziwiony Syriusz. - Spójrzcie na te włosy.
Mówiąc to zarzucił nimi i zatrzepotał rzęsami.
- Zwykłe - prychnął Remus. Black udał urażonego.
- To co może przefarbuję je na mój ulubiony kolor?
- Czyli jaki? - zapytała Lily. Syriusz uniósł brwi i spojrzał na Jamesa oczekująco. Potter beznamiętnie powiedział:
- Niebieski.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro