What?
- Wstawaj!- obudziły mnie krzyki Dorcas.
-Co pali się!?- powiedziałam zdenerwowana.
- Nie ale trzeba wstać.
- Która godzina?
- Za dwadzieścia szósta.
- CO! ZA DWADZIEŚCIA SZÓSTA! Normalna jesteś?!
- Tak. Po prostu nie chciałam być sama.
- Niech Ci będzie. Ide wziąść prysznic.
Wstałam, chwyciłam ubranię i kosmetyczkę i ruszyłam do łazienki.
Szybko się ogarnęłam i ubrałam w czarne dżinsy oraz białą bluzkę z krótkim rękawem z napisem ,, What?". Włosy zostawiłam rozpuszczone.
Postanowiłam że Za dziesięć minut obudzę Huncwotów. Ten czas który mi został przrznaczyłam na czytanie podręcznika do transmutacji. Ten przedmiot jest strasznie prosty. Zwłaszcza jak jest się animagiem. Jednak z Huncwotów tylko ja i Lunatyk dobrze to umiemy. Kiedy wybiła ubragniona szósta wyszłam z pokoju do dormitorium chłopaków. Weszłam do środka cicho na palcach.Remus jak zwykle nie spał. Nie był jeszcze gotowy. Miała na sobie piżamę a jego włosy były w tak zwanym Potterowskim nie ładzie. Podeszłam do łóżek Łapy i Rogacza.
- CHŁOPAKI WSTAWAJCIE!- krzyknęłam. Nic. Nawet nie drgnęli. Lunatyk ledwo powstrzymywał się od śmiechu.
Popatrzyłam na niego z żalem w oczach.
- Remus. Gadaj o co chodzi!? Jestem aż taka przewidywalna? Silence prawda?
- Taaak!- krztusił się śmiechem.
- I co rżysz?! Jeszcze ich obudzę!!!
- Na pewno. Nawet nie wiesz ile zaklęć ochronnych rzucili. Tylko ja i oni wiem jak je zdjąć.
- Założymy się? 10 galeonów.
- Zgoda. Powodzenia!- wrócił do czytania. Pomyślałam chwilę. Co Ci debile mogli wymyśleć? Usiadłam na podłodzę. Skupiłam całą swoją moc na mojej różdzce. W tym momencie do głowy przyszło mi zaklęcie. Znałam je bardzo dobrze. Sama wymyśliłam je i kilka innych.
- Diffriko.- szepnęłam. No i podziałało. Nachyliłam się nad łóżkiem Łapy.- SYRIUSZ WSTAWAJ!
Chłopak momentalnie spadł z łóżka. Syknął z bólu.
- ROGACZ TY TEŻ!
Wszyscy byli zdszorientowani.
- Ale jak ty to?- zapytał.
-Magia Rogaś, magia. No Remus moje 10 galeonów proszę!
Lunatyk z niechęcią wyciągnął z kieszeni dziesięć złotych monet i podał mi je. - Zdradzę wam sekret. Następny raz nie używajcię zaklęcia, które wymyśliłam.
-A no tak. Zapomnieliśmy.- Łapa podrapał się ręką po karku.
- Macie dwie minuty. Czas start!
Syriusz od razu pobiegł do łazienki.
Rogaś stanął przed lustrem i próbował ogarnąć swoją fryzurę. Niestety nic z tego nie wyszło. W końcu to Potter. Jego włosów nie da się ujarzmić. Nagle spostrzegłam, że kogoś brakuje.
-
Remus gdzie jest Peter?- zaczęłam sprawdzać pokój.
- Nie wiem. Może jest już na śniadaniu.
- Nie sądzę.- stwierdziłam.- Coś mi tu nie pasuję. Peter jakoś dziwnie się ostatnio zachowuję. Nie zauważyliście?
Wzięłam do ręki pergamin. Przyłożyłam różdżkę.- Uroczyście przysięgam, że knuję coś nie dobrego.
Na kartce zaczęły pojawiać się kropki A pod nimi imiona i nazwiska
- Nie ma Glidzy.- powiedział Lunio.Pokiwałam twierdząco głową. Naszego przyjaciela nie ma na mapie. Dziwne. Może jest w pokoju życzeń? Nie wiem.
- Dobra idziemy na śniadanie!- krzyknęłam.- Black wyłaź z tego kibla!
Waliłam ręką w drzwi. Nie usłyszałam odpowiedzi.- Nie nie mogę! Gożej niż Dorcas! Idę po Lili. Jak ten narcyz będzie gotowy to przyjdźcie na śniadanie!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro