Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Walnąć Cię?

* Czerwiec *
Dzisiejszego dnia w Szkole Magi i Czarodziejstwa w Hogwarcie było bardzo cicho. Każdy uczeń piątego roku siedział w jakimś kącie i powtarzał zawzięcie materiał z poprzednich miesięcy. Ale dlaczego było tak cicho? Otóż to bardzo proste. Każdy piątoroczniak czyli Huncwoci również. Ale jak to? Najwięksi rozrabiacy szkoły, teraz nie planują największego przekrętu roku, tylko uczą się? Lekko mówiąc zostali zmuszeni. Tak do dobre słowo. Chłopcy oprócz Remusa Lupina zostali zmuszeni przez dwie bardzo niebezpieczne gryffonki. Tak. Miały bardzo dużo argumentów. Duuużo!
Jedna brązowowłosa dziewczyna ruszyła pewnym krokiem do dormitorium chłopaków. Nacisnęła klamkę i weszła do Pokoju.
- No i jak wam idzie?- zapytała uśmiechając się. Nie czekając na jaką kolwiek odpowiedź zaczęła świdrować wzrokiem cały pokój. Syriusz leżał na podłodze z nogami na kolanach Pottera z książką na twarzy i zamkniętymi oczami. James miał taką samą pozę tylko nogi trzymał na łóżku Petera. Glizdogon spał w fotelu. Tylko Remus siedział na swoim łóżku z podręcznikiem do Obrony przed Czarną Magią przesuwając palcem po kolejnych linijkach. Jule westchnęła głośno i opadła na jedno z łóżek.
- Nie wytrzymam z nimi- powiedziała chowając twarz w ręce. Lunatyk zamknął książkę i położył ją na stoliku nocnym.
- No widzisz, nie jesteś jedyna- uśmiechnął się.
- Dobrze, że dzisiaj piszemy już ostatni egzamin. Przynajmniej nie doprowadzą mnie do białej gorączki- stwierdziła z krzywym grymasem na twarzy.
- Za pół godziny będzie Obrona. Trzeba by ich obudzić.
- Trzeba, oj trzeba.- zamrugała dwa razy.- Jak patrzę na przyszłych aurorów to zaczynam bać się o naszą przyszłość.
- Nie przesadzajmy Jule. W końcu Ty też wybierasz się na aurora. Jakby co mogę liczyć na Ciebie, co?- zapytał z kretyńskim uśmieszkiem.
- Może...
- No wiesz co?!
- Żartowałam.
- Zapytam jeszcze raz. Czy mogę na Ciebie liczyć?
- Zawsze- zaśmiała się.
- Na pewno?
- Wątpisz we mnie?
- Może...
- Walnąć Cię?
- Nie...
- To uważaj na słowa.
- Dobra, dobra.
- Remus a kim ty właściwie chcesz być po Hogwarcie? Jakoś nigdy nie chciałeś nam powiedzieć.
- Wiesz Li uważam, że przez mój ,,futerkowy problem" nigdzie mnie nie przyjmął...
- Och ogarnij się Luniaczku! Jesteś wspaniałym człowiekiem i czarodziejem! Wiele ludzi rzuciłoby się na siebie z pięściami abyś i nich pracował! A to że masz mały problem wcale nie utrudnia Ci normalnego życia! Założę się, że będziesz pracował wszędzie gdzie sobie zechcesz, rozumiesz?!
- Serio Tak myślisz?
- Ja tak nie myślę, Ja to wiem!
- Jesteś normalnie najlepszą przyjaciółką na świecie.
- Dzięki. No więc odpowiedz na moje pytanie!
- Chyba... Chyba chciałbym... Chciałbym być nauczycielem w Hogwarcie. Opowiadać dzieciakom o przygodach jakie mogą je czekać jeśli tylko tego zechcą. Uczyć je jak obronić się przed czarną magią. Zaklęć, uroków, sposobów, które przydadzą im się w przyszłości. Pomagać zrozumieć definicję i zagadania, których nie rozumieją. To pięknie uczucie. Kiedy, kiedy wszyscy są skupieni na tym co mówisz, podziwiają Cię oraz szanują.
- Łał. To było wzruszające. Normalnie już masz moje poparcie. Wiesz kiedyś będę bardzo wpływowym człowiekiem i zrobiem wszystko co w mojej mocy abyć uczył w tej szkole.
- Dziękuję. Ale skąd wiesz, że będziesz mogła mi pomóc?
- Dumbledor mi powiedział. A do tego staruszka mam zaufanie takie jak do Ciebie, Jamesa, Lili czy Syriusza. Uważam, że jest niezwykłym i wielkim czarodziejem.
- Tak... Zgadzam się z tobą.
- Jak...
- Dobra wiem. Ta twoja skromność.
- Nom. Choć tu.
Rozłożyła ręce. Lunatyk popatrzył na nią przyjaźnie i rzucił się w ramiona dziewczyny.
- Przyjaciele na zawsze?- zapytał.
- Na zawsze. Do końca świata i jeszcze dzień dłużej.
- Ooo!- rozległ się głos za ich plecami.- Jakie to wzruszające.
Oderwali się od siebie i popatrzyli w kierunku z którego dobiegał dźwięk.
W takiej samej pozie jak przed chwilą leżał James Potter. Jednak miał otwarte oczy i głupi Huncwocki uśmieszek na twarzy.
- Od kiedy słuchasz?- powiedziała zażenowania Gryffonka.
- Od ,, Nie wytrzymam z nimi!". Ale normalnie! Muszę o tym napisać książkę. Taka piękna przyjaźń. - otarł niewidzialnął łzę.
- Wiem, że chcesz.- Li wzruszyła ramionami.- No chodź. Tulimy!
Teraz już całą trójką trwali w uścisku.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro