Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

To dziś?

- Glizdek! Łapo! Wstawajcie!- krzyknął James Potter nachylając się przed tym nad dwoma śpiącymi na podłodze chłopakami. W odpowiedzi dostał poduszką w twarz i jakieś ciche niezrozumiałe mruknięcie.- O nie! Tak się nie będziemy bawić!- ostrzegł z szatańskim uśmiechem wynalowanym na twarzy.- Peter! W Wielkiej Sali rozdają za darmo czekoladowe żaby!- Glizdogon wstał i jak błyskawica popędził w stronę wyżej wymienionego pomieszczenia.
Hmm... Jakby tu obudzić tego pacana?- myśli.
- Syriusz!- warknął udając głos Pani Black.- Dlaczego masz w pokoju taki bałagan! Natychmiast wstawaj posprzątać!
I w mgnieniu oka krokoczarno włosy Gryffon zerwał się na równe nogi. Rozejrzał się po pokoju zdezorientowany. Gdy wreszcie zorienował się, co tak naprawdę się wydarzyło zmienił wyraz twarzy na lekko wkurzony.
- James!- syknął.- Dlaczego budzisz mnie w środku nocy ?!
Potter popatrzył na przyjaciela z politowaniem po czym przemówił ironicznym głosem:
- Tak! Dokładnie! Bo teraz jest środek nocy. I wcale nie piszemy za dziesięć minut ostatniego egzaminu z Obrony przed Czarną magią. Wcale i wogóle!
- To dziś?- Syriusz podrapał się zakłopotany prawą ręką po karku.
- Nie jutro!- uniósł zdenerwowany zachowanie chłopaka ręce do góry.
- No już nie bądź taki sartastyczny
-- Sarkazm mym ojcem. Ironia mą matką. Z mym charatkterem nie ma tak głatko!
- Wiem. W końcu znam Cię od pięciu lat.
- Dobra, a teraz idziemy. Luniek i Jule poszli już dawno a my wciąż tu tkiwimy jak te kołki.
- Jule już poszła?
- No przecież mówie!
- No to już chodźmy.
- Mogłem tak od razu powiedzieć.- westchnął do siebie i wyszedł z pokoju.

Wielka Sala była intrygującym pomieszczeniem. Chociaż Jule widziała je już wiele razy, magicznie zaczarowane niebo, codziennie ją zaskakiwało. Raz mieniło się milionami świecących, błyszczących gwiazd a na za chwilę mogło zasłaniać je burzowe chmury. Założyciele Hogwartu musieli być naprawdę wspaniałymi czarodziejami.- myślała. Jednak dzisiejszego dnia wyglądała inaczej. W pomieszczeniu nie było- jak zwykle, pięciu dużych stołów, przy których podczas posiłków i innych zabaw siedzieli uczniowie i nauczyciele. Teraz ich miejsce zajmowały małe, jednoosobowe ławki. Jule westchnęła głośno i zerknęła na zegarek.
- Gdzie oni są?- mruknęła pod nosem.- Luniek- szturchnęła przyjaciela w ramię.- Widziałeś Łapę i Rogacza?
Chłopak rozejrzał się po sali i podrapał ręką po głowie.
- Nie- rzucił krótko.- Ale na pewno zaraz przyjdą.- oznajmił niezbyt przekonująco. Li podniosła jedną brew.
- Sam nie wierzysz w to co mówisz, to jak ja mam to zrobić?- zaśmiała się.- A zresztą. Nie przyjdą to nie.
- Dobrze kochani!- rozległ się głos jednego z pracowników ministerstwa.- Proszę zająć miejsca.
Huncwotka spojrzała jeszcze przelotnie i zajęła miejsce koło Remusa.
- Dziękuję. Czy wszyscy gotowi?
Jule pewnie podniosła rękę.
- Tak Panienko...?
- Rots, proszę Pana. Chciałam zgłosić, że brakuję dwóch uczniów.
- Cóż... Najwidoczniej nasi spóźnialzcy nie napiszą...- przerwał mu dźwięk otwierania drzwi.
- Przepraszamy za spóźnienie.- powiedzieli razem James z Syriuszem I usiedli na swoje miejsca.
- Dobrze, nic się nie stało. A teraz jeśli już wszystko jest dobrze przystępujemy do egzaminu!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro