Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Sen?

Jule siedziała na krześle w jakimś pokoju. Obok niej byli Syriusz, Remus, James, Lili, Peter, Moly, Artur, Finnegan, Thomas, Lovgood, Diggory i kilka innych Puchonów, Gryffonów oraz Krukonów. Na samym środku pomieszczenia stał Albus Dumbledor. Dyrektor Hogwartu.
- Zapewne się zastanawiacje po co was tu zebrałem.- przemówił po chwili mężczyzna.- Otóż jest to bardzo ważna sprawa. Codziennie ginie wiele niewinnych ludzi. Nie możemy stać z założonymi rękami. Już za długo Voldemort panoszy się po świecie czarodzieji. W tym roku 1980 postamówiłem utworzyć Zakon Feniksa. Jest to tajna organizacja zrzeszająca czarodziejów sprzeciwiających się działalności Lorda Voldemorta i jego popleczników. Ramię w ramię będziemy walczyć ze śmierciożercami i bronić Mugoli przed nimi.
Po całej sali rozległy soę szmery I ciche szepty. ,,Nie pisze się do tego!", ,,To niebezpieczne!", ,, Voldemort wszystkich nas pozabija
- Słuchajcie!- krzyknęłam.- Voldemort rośnie w siły. - wszyscy wzdrygnęli się na dźwięk tego imienia.- Razem jesteśmy dla niego większym zagrożeniem.

Obudziłam się. Łał. To był przedziwny sen. Wogóle o co w nim chodziło? Zakon Feniksa? 1980? Przecież jest 1975! O co tu chodzi? Może powinnam i tym powiedzieć Dumbledorowi? Nie. Nie będę zawracać mu tym głowy. To tylko głupi sen, głupi sen. Ubrałam się, chwyciłam eliksir na kaca i wyszłam. W pokoju Huncwotów panował jeszcze większy harmider niż zwykle. Nie dość, że ubrania były wszędzie porozżucane to jeszcze chłopcy spali na środku przytuleni do siebie. Aż zastanawiałam się czy nie zrobić im zdjęcia. I zdecydowałam że tak. Wzięłam, pierwszą lepszą książkę i przetransmutowałam ją w aparat. Szybko zrobiłam fotografię i odłożyłam maszynę na szafkę. Zdjęcie wyszło przekomicznie. Rogacz przytulał się do Łapy, Luniek do Glizdgona. I co chwilę któryś z nich mruczał coś pod nosem albo kręcił się na wszystkie strony. Podziwiałam zdjęcię przez kilka minut a następnie zabrałam się do budzenia nastolatków na kacu.
- Chłopaki wstawajcie.- powiedziałam unosząc głos. Oni tylko mruknęli coś pod nosem. - Wstawać!
- Odejdź nie dobra kobieto!- syknął Potter nie otwierając oczów. Wstał tylko Remus. Podeszłam do Rogasia i walnęłam go w głowę poduszką. To samo zrobiłam Łapie i Glizdogonowi.
- No nareszcie! Ile można czekać!? Macie tu eliksir.- rzuciłam im mała fioletową fiolkę z żółtą cieczą w środku. - Macie minutę czas start!
60, 59, 58, 57, 56, 55...
Napili się ,,soczku" i od razu wzięli się do ubierania. A ja cały czas liczyłam.
- 10, 9, 8, 7, 6, 5, 4, 3, 2, 1, 0!
Gdy krzyczałam ostatnią liczbę wszyscy szybko usiedli w kółku koło mnie.
- Zebranie Huncwotów numer 692 rozpoczęte.- zaczął-jak to miał w zwyczaju- Lunatyk.
- Dobra chłopaki! Sądzę, że to odpowiedni dzień na rozpoczęcia pierwszego etapu zemsty.
- Jestem za!
- Ja też!
- Czyli zaczynamy...
- Tak się składa, że tak jakby już tak ciupinkę, odrobinkę zaczęłam.
- CO?! Jak to?! Co zrobiłaś?
- Dolałam już tego eliksiru do jego szklanki.
- No to teraz choćmy na śniadanie oglądać efekt.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro