Przeżyje
Następnego dnia wśród przyjaciół panowała gęstą atmosfera. Wszyscy siedzieli na kanapie w pokoju wspólnym mierząc się spojrzeniami.
- No dobra!- stwierdził po chwili Potter.- Nie wytrzymam. - wstał I stanął przed resztą Huncwotów.- Wiem. Zachowałem się jak głupek! Jak idiota! Przepraszam! To przez tą kłótnie! Pokłóciliśmy się z Lili o Smarkerusa i dlatego byłem na niego taki zły! Jakoś gdy go zobaczyłem, krew się we mnie zagotowała! Nie lubię taki być! Zachowałem się gorzej niż Malfoy czy Lestrange. Wybaczcie mi?- zapytał z nadzieją. Jule wstała i położyła dłoń na ramienu okularnika.
- Wiesz, że to nie nas powinieneś przepraszać?- uśmiechnęła się Lekko.- My Ci wybaczamy, ale masz obiecać, że przeprosisz Lili i nawet Snapa, dobrze?
- Oczywiście!- ucieszył się Potter i przytulił dziewczynę.- Jesteście prawdziwymi przyjaciółmi.
- Nie nie jesteśmy- powiedziała Rots we włosy Rogacza.
- Aale jak to?- zająknął się odsuwając od dziewczyny.
- Normalnie- wzruszyła ramionami.- Podobno prawdziwi przyjaciele to Ci, którzy kupują Ci jedzenie.- zaśmiała się.
- Przykro mi James- dodał Remus.- Nie kupimy Ci jedzenia.
- Pff. No wiecie co?- oburzył się.
- Nie, musisz nam powiedzieć.
- Ale wy jesteście tempi.
- To pewnie od przebywania w twoim towarzystwie.
- Wiesz co Remus?- zapytał nagle Syriusz.- Codziennie rano zadaję sobie jedno pytanie: Dlaczego my się wciąż zadajemy z tymi półgłówkami?
- Bo jesteśmy z Rogasiem tacy fajni, że bez nas wasza trójka byłaby tylko nędzymi szumowinami.
- Ta wmawiaj to sobie Rots, wmawiaj sobie.
- Dobra. Raz w życiu mogę Cię posłuchać.
- A nie!
- A tak!
- Nie!
- Tak!
- Nie!
- Tak!
- Nie!
- Nie!
- Tak!
- Ha wygrałam! Widzisz patrz i się ucz!
- Kłócicie się jak stare dobre małżeństwo.
- Sam jesteś stare dobre małżeństwo James!
- A nie!
- A tak!
- Dobra, przestańcie zachowywać się jak dzieci.
- Sam zachowujesz się jak dziecko Luniaczku.
- Zawsze uważałem, że najwspanialszym przywilejem oraz największą ulgą i komfortem w przyjaźni jest to, że niczego nie trzeba sobie tłumaczyć a jednak teraz ja muszę wam to tłumaczyć. Ja wcale nie zachowuje się jak dziecko!
- Jesteś tego pewien?- Jule uniosła jedną brew do góry.
- Nie będę się z tobą wykłócał.- odparł Zrezygnowany Lupin.
- Bo wiesz, że wygram.
- Ta, jasne.
- Dobra. Koniec tych śmieszków. Teraz James ma iść przeprosić Lilke i Severusa.- oznajmiła Li. Potter robił pytając minę.
- Ale, że teraz?- zapytał rzucając dziewczynie pytające spojrznie.
- Nie wczoraj.- odparła ironicznie.- Biegnij. Lili powinna być teraz w bibliotece.
- W bbibliotece?
- Tak. No wiesz takie pomieszczenie gdzie są...
- Wiem co to jest biblioteka! Tylko dlaczego muszę iść akurat tam? Chcesz mojej śmierci?
- Biblioteka.
- Dobra! Ale jak umrę z nudów to będzie twoja wina.
- Jakoś z tym przeżyję.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro