Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Pełnia

- Ała!- potknęłam się o coś w pokoju Huncwotów. Okazało się, że była to sterta ubrań Łapy. - Co Ty robisz debilu!

- Nasz Łapa idzie na randkę.- oznajmił Lunatyk.

- Z kim?

- Z jakąś krukonką.

- A Dorcas?

- Zerwaliśmy wczoraj.- odezwał się Syriusz.

- Acha. To realizujemy plan 143?- spytałam znudzona.

- Nie!

- Jeju jaki nerwowy stał się masz casanowa. Idę do Lili.

Wyszłam. Łał. Co mu się stało. Zaraz. Wróciłam znowu.

- Dzisiaj jest pełnia!- krzyknęłam. Chłopaki walnęli się rękami w czoło.

- Zapomniałem.- Syriusz zaskamlał smutnie.

- Spokojnie poradzimy sobie bez Ciebie.

Wyszłam do swojego pokoju.

- Hej Lili!

- Hej Jule. JULE! Co Ty tutaj robisz?

- Wiesz jeśli się nie mylę to mieszkam.

- No tak. Możesz na chwilę wyjść? Wszystko Ci później wytłumaczę.

- Oookej- powiedziałam zażenowana. O Co jej chodzi? Co dzisiaj wszyscy mają taki dziwny humor. Położyłam się na kanapie w Pokoju Wspólnym i zaczęłam czytać Fantastyczne zwierzęta i jak je odnaleźć, po chwili odpłynęłam w krainę Morfeusza.

Strumień wody.

- Syriusz! James! Remus! Peter! Zabije was!

- Uspokój się. Idziemy już.- szeptał Rogacz. Wstałam i ruszyłam za nimi.

- Nie mogliście mnie obudzić normalnie.

- Nie.


* W wrzeszczącej chacie*

Zaprowadziliśmy Remusa do pokoju a sami przeszliśmy obok. Przemieniliśmy się w zwierzęta. Słyszeliśmy przerażające krzyki Remusa. Biedny Lunatyk.


* Następnego dnia *

* James *

Obudziliśmy się o 5 we wrzeszczącej chacie. Byliśmy strasznie zmęczeni. Nie wyspaliśmy się.

- Jule!?

- Hhhm?

- Żyjesz?

- Ledwo Ale chyba tak. A Ty?

- Też. A Ty Peter?

- Śpię!

- Dobra, dobra.

Razem z Jule podnieśliśmy się do pozycji siedzącej.

- Ciekawe co z Remusem?- zapytała. Wstałem i podałem jej rękę.- Dzięki.

Poszliśmy sprawdzić co u Lunatyka.

Spał jeszcze. Miał kilka nowych zadrapań na twarzy.

- Zanieśmy go do Skrzydła Szpitalnego.

Tak zrobiliśmy. Na szczęście nikogo po drodze nie spotkaliśmy.

- Dzień dobry.

- Dobry.

- Przynieśliśmy Pani Lunatyka.

- Dobrze połóżcie go tam.

- My już pójdziemy.

* Julietta

*

Byłam strasznie zmęczona wczorajszą nocą. Myślałam nawet o urwaniu się z lekcji Ale przecież ktoś musi dać Luniowi notatki. Razem z Jamesem poszliśmy na śniadanie. Wyglądaliśmy jakby zaatakowali nas śmierciożercy. Na szczęście w sali prawie nikogo nie było. Zaczęłliśmy jeść jednak żadne z nas nie miało apetytu. Grzebałam więc tylko widelcem w mojej jajecznicy. Pół godziny później do pomieszczenia wszedł Syriusz. Był wesoły. Wprost podskakiwał. Usiadł obok mnie.

- Czesio!- uśmiechnął się.

- Hej.- odpowiedzieliśmy z Rogasiem. Ziewnęłam a po mnie on.

- Co wy tacy zmęczeni?

Rzuciłam mu wtedy spojrzenie ,, Ty tak na serio?!". - A no tak. Pełnia. Zapomniałem.

- Jak było na randce?- zapytał od niechcenia Potter.

- Super. Eli bo chyba tak się nazywa jest świetna.

- Acha.- Ziewnęłam.- Cieszę się.

- A co z Remusem?

- Przeżyję. A gdzie Peter?

Wtedy przejrzałam na oczy.

- PETER!- krzyknęliśmy chórem z Rogaczem.- Został w chacie!

- Uspokójcię się, to duży chłopiec poradzi sobie. - uspokajał nas Łapa.

- Niech Ci będzie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro