No tak
4/5
Kilka godzin później w drzwiach domu pojawili się James i Lili. Dziwnie się uśmiechając. Weszli do salonu.
- A wy co się tak szczerzycie?- zaśmiała się Jule, patrząc na nich wymownie. Ci spojrzeli na siebie porozumiewawczo i chwycili się za ręcę.
- Oświadczył mi się!- pisnęła podekscytowana Evans.
- No tak- powiedział Potter przytulając do siebie narzeczoną.
- Gratulacje- krzyknęli razem Jule i Syriusz.
- Gdyby nie ty- James wskazał palcem na Blacka- zrobił bym to szybciej.
- Niby dlaczego?- oburzył się.
- Przeszkodziłeś mi w tym już osiem razy!- zaśmiał się poprawiając okulary. Syriusz wyciągnął z kieszeni dziesięć galeonów i podał je Jule.
- O co chodzi?- ognistowłosa usiadła na kanapie.
- Założyliśmy się o to- wytłumaczyła Rots.
- O co dokładnie?
- No bo Li mówiła, że przeszkodziłem Ci osiem razy, a ja mówiłem że dziewięć- odparł Black, z udawanym smutkiem.
- I wygrałam- szatynka uśmiechnęła się zwycięsko.
- Ale my też mamy wam coś do powiedzenia- dodał po chwili.
- No to gadaj- poprosił Potter opierając się o ścianę. Syriusz nic nie powiedział. Spojrzał tylko na dziewczynę siedzącą obok i chwycił ją za rękę.
- No ja nie moge- krzyknęła Lili.
- Nie było nas tylko 3 godziny- poskarżył się jej przyszły mąż.
- No i co w związku z tym?
- Co w związku z tym?!- pisnęli jednocześnie narzeczeni.
- No-westchnęła szatynka.
- Jak widać, stara miłość nie rdzewiej- zaśmiał się James, uderzając swojego przyjaciela w ramię.
- Od kiedy używasz takich ckliwych tekstów?- spytała Rots.
- Od wczoraj- uśmiechnął się w odpowiedzi.
- Głupi jesteś braciszku- zmierzwiła mu włosy.- Pamiętaj Lili, to jest mój brat i jeśli go skrzywodzisz to, masz do czynienia ze mną.
- Dobra pamiętam- rudowłosa wzniosła ręce w geście obronnym.
- Pamiętaj James, jeśli zrobisz coś Lili to...
- Tak wiem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro