Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Niech sami się ockną

-... No i taka jest sytuacja- zakończyła Lili, wykręcając swoje palce czekając na reakcję przyjaciołki. - Nie jesteś na mnie zła?
- Zła?- zdziwiła się Jule.- Za co? To bardzo dobra decyzja... Szczerze mówiąc ostatnimy czasy... Ja... Nie będę obijać w bawełnę. Ja też podjęłam taką decyzję. I to już na początku roku. Lili...cieszę się, że będziemy w tym razem- przytuliła do siebie ognistowłosą.
- Dobra, koniec tych wyznań na dziś. Trzeba iść spać. Która to już godzina?- Evans spojrzała na zegarek.- Po pierwszej. No to dobranoc Juls!
- Dobranoc- szpenęła szatynka i przystawiła głowę do poduszki zamykając oczy.

Następnego dnia dwie Gryffonki zostały brutalnie obudzone przez Dorcas Meadows, która wylała na nie wiadro lodowatej wody.
- Pogrzało Cię?!- wrzasnęła Lili susząc ociekającą piżamę. Rots wybuchmęła głośnym śmiechem.- No co?- warknęła ruda lustrując ją wzrokiem.
- No bo... Ta woda jest zimna. I nam od niej jest zimno... A Ty pytasz... Czy Dorcas pogrzało!- odpowiedziała co chwilę przerywając swoją wypowiedź śmiechem. Po chwili przyłączyła się do niej Meadows. Evans spojrzała z politowaniem na dwie turlające się po podłodze dziewczyny, po czym chwyciła suche ubrania i wbiegła do łazienki. W końcu Rots ogarnęła się, przebrała i wyszła z pokoju. Weszła do Pokoju Wspólnego. Na kanapie siedzieli Moly z Arturem wesoło I czymś gawędząc. Li podeszła co nich po cichu.
- Buu!- wrzasnęła gdy tylko znalazła się przy ich narządach słuchowych.
- Jule!- krzyknęła Moly łapiąc się za serce.- Czy Ty chcesz żebyśmy zeszli na zawał?!
- Jakby się tak zastanowić...- zaczęła Rots.
- No wiesz Ty co?!- zaśmiał się Artur.
- No przecieć żartuję.- usiadła obok nich.- Jak tam Owutemy?
- Chyba dobrze- stwierdziła Prewett.- A twoje SUMy?
- Wyśmienicie- westchnęła. Spojrzała na rękę rudowłosej.- MOLY! Co to jest?! - wskazała palcem na pierścionek. Dziewczyna zarumieniła się.
- No wiesz... Artur mi się wczoraj oświadczył!
- Co?! I dowiaduję się dopiero teraz!?
- Jeśli Cię to ucieszy jesteś pierwszą osobą, Która się o tym dowiaduje.
- No dobra. To trochę łagodzi sytuację. Kiedy macie zamiar się pobrać?
- Od razu po szkole- odrzekł chłopak.
- Okej. Ja muszę już iść, ale nie myślcie że unikniecie moich dalszych pytań. To żegnaj Atrurze, Pa Moly. Hmm. A może powinnam nazywać Cię już Panią Weasley? Tak. To dobrze brzmi- zaśmiała się Jule.
- To do zobaczeni.
- Pa.
Jule ruszyła na schody prowadzące do skrzydła chłopięcego i popędziła do pokoju Huncwotów. Lekko zapukała i weszła do środka. Tradycyjnie tylko Lunatyk jeszcze nie spał i czytał jakąś książkę.
- Witam Luniaczku!- pomachała do niego.
- Cześć Jule!- odparł blondyn nie odrywając wzroku od powieści.
- Co znowu nie chcą wstać?
- Nie. Ale terzeba ich obudzić.
- Nom. A może...
- Znam ten uśmiech. Dajesz.
- Nie budźmy ich. Niech sami się ockną.
- Ta. O ósmej wieczorem.
- No widzisz. Zobaczymy co by bez nas zrobili.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro