Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Najpierw musisz mnie złapać!

W odpowiedniej chwili zdążyłam się ukryć. Miałabym chyba kłopoty gdyby to był jakiś nauczyciel. Nie rozumiem ich toku rozumowania. Dumbleodr pozwala mi tu przdsiadywać tylko Wszyscy inni nie. Co za...???!! W drzwiach pojawił się Black. Nie. Nie Syriusz Łapa Orion Black tylko we własnej osobie Regulus Black. To mnie zatkało. Ten dzieciak. Kąt twierdzi mój przyjaciel syneczek mamusi jest u Hagrida. Czego on tu chce? Śmierciojad cholerny! O matko! Za dużo czasu spędzam z Łapą i Rogaczem. To tylko małe dziecko. Jednak pierwszy raz zauważyłam żeby zapuścił się w jak to mówi Bellatrix ,, Śmierdzące odchłanie gnojowego". Raz za takie gadanie dostała ode mnie drętwotą. I jestem z tego dumna. Hagrid to dobry i sympatyczny czarodziej. Ta Bella nie dość że jest śmierciożercą to jeszcze musi mi zawsze marnować czas. Bo przecież za każdą głupią odzywkę muszę ją wynagrodzić. Może jednak mam coś po mojej rodzinie? A no tak. Nigdy jeszcze nie mówiłam o swojej rodzinie. Pochodzę z bogatej, aroganckiej, czystokrwistej rodziny. Mniej więcej takiej jak Syriusza. Jestem uważana za zdrajczynie krwi ale wszyscy nadal mają nadzieję że się ,,nawrócę". He! Dobre sobie. Mi tam nie przeszkadza jeżeli ktoś jest mugolakiem. W odróżnieniu od innych. Pewnie kiedyś będą kazali mi zostać śmierciożercą. Skończy się na tym, że zostaną sparaliżowani a ją wyjdę na spacer. Bo jak stwierdził kiedyś Dumbleodr: ,, Jestem silniejsza od swoich rodziców". A mi nie wypada się z nim nie zgodzić. Jestem na czwartym roku a materiał mam opanowany do końca nauczania. Czyli gdzieś za siódmą klasę. He, he. Wracając do sytuacji i Hagrida. Regulus powiedział coś do olbrzyma i odszedł. Ja też wyszłam tylnymi drzwiami i oczywiście na kogoś wpadłam. Kto mógł podsłuchiwać? Obejżałam się i kogo zobaczyłam? To chyba oczywiste, że:
- Syriusza Durnia Blacka
- Jamesa Kretyna Pottera
- Petera Gremlina Petigrewa
- Lili Rudą furię Evans
Za to Lunatyk siedział pod drzewem Huncwotów z książką. Muszę coś z tym zrobić?! Nie może całego życia przesiedzieć w pergaminach. Ale najpierw...
- Proszę, proszę, proszę. Kogo my tu mamy?- założyłam ręce na piersi. I zaczyna się.- KTO NA MERLINA POZWOLIŁ WAM PODSŁUCHWAĆ! NIE! NIE MA ŻADNEGO ALE! MOGLIBYŚCIE PRZYNAJMNIEJ NIE DAĆ SIĘ ZŁAPAĆ!
Wszyscy wyglądali jakby dostali cruciatusem. Uśmiechnęłam się.- Wybaczam wam. Ale moja cierpliwość kiedyś się skończy a wtedy... Nawet nie chcę myśleć co wtedy.
Podeszłam do Lunatyka.- Co czytasz?
- Książę.
- Bardzo śmiesznę.- wyrwałam mu lekturę z rąk.
- Oddaj to!- rozkazał tonem pięcioletniego dziecka.
- Najpierw musisz mnie złapać!
Zaczęłam uciekać a Remus mnie gonił. Obiegłam chatkę hagrida chyba z pięć razy a potem popędziłam W stronę roześmiaych Huncwotów i Lili. Złapałam Syriusza za ramię i zasłoniłam się nim jak żywą tarczą.
- Ej! Dlaczego ja?!- zaprotestował.
- Jakoś tak byłeś pod ręką.
- Też mi wytłumaczenie!- prychnął.
Zrobiła unik przed ręką Remusa ale o ułamek sekundy za późno. Chłopak złapał mnie, przerzucił prze ramię i ruszył w stronę jeziora. Zaczęłam poszczeć na przemian ze śmiechem. W końcu dotarł do wody a zanim podążała reszta. Oczywiście nikt nie ruszył swoich czterech liter aby mi pomóc i Luniek wrzucił mnie do jeziora. Wtedy w mojej głowie zrodził się szatański pomyśł. Będę udawać, że tonę I wpłynę do jednej z jaskiń pod wodą. Wiem o niej tylko ja, ponieważ odkryłam ją stosunkowo nie dawno. Wcieliłam mój plan w życie. Wpłynęłam do jaskini. Posiedze tu z dziesięć minut. Usłyszałam krzyk Lilki.
- Dlaczego ona nie wypływa?
- Na pewno to jakiś głupi żart i zaraz wypłynie.- uspokajał ją Rogaś nie pewnym tonem. Żebyścię widzieli ich miny. O mało co a wybuchłabym śmiechem. W końcu Syriusz i Remus wskoczyli do wody. Wypłynęli po chwilce poszukiwań.
- Nigdzie jej nie ma!- powiedział Łapa. Wtedy pomyślałam sobie co dalej. Teleportuję się i stanę za nimi. To będzie prze. Zrobiłam więc to co postanowiłam.
- Bu!- krzyknęłam a wszyscy pisnęli.
- Jule!- Lili przytuliła mnie.- Jak się tu znalazłaś! Myślałam, że utonęłaś!- syknęła wściekle.
- Bum! Magia!- zrobiłam rękami gest oznaczający wybuch.

Po tym całym incydencie udaliśmy sie na lekcję opieki nad magicznymi stworzeniami. Masakra. Ze ślizgonami. Najgorsze co można sobie wyobrazić. Slytherin. Dom do którego miałam trafić. Do dziś dźwięk tego słowa powoduje u mnie odruch wymiotny. Wszyscy to aroganckie świnie i śmierciożercy. Niektórzy mają tłuste włosy( rzuciłam w stronę wycierusa gardzące spojrzenie), następni to obrzydliwe podróby księżniczek ( tu spojrzałam na Malfoya) a inni są po prostu brzydcy i głupi (oplotłam wzrokiem pozostałą część tego domu). Tylko my jesteśmy idealni! (Ach ta moja skromność!) Na lekcji omawialiśmy dzisiaj smoki.
- Kto opowie mi trochę i tych stworzeniach?- zapytała profesor. Moja ręka, ręka Lili oraz Remusa automatycznie wystrzeliły w górę.- Proszę Panno Rots.
-Smok to ogromny skrzydlaty gad ziejący ogniem. Powszechnie uważany za przerażające i budzące podziw, można je znaleźć na całym świecie, często można znaleźć do nich odniesienia w Azji i średniowiecznym folklorze europejskim.
Smoki potrafią latać i ziać ogniem przez ich nozdrza, są jednymi z najbardziej niebezpiecznych i najtrudniejszych do ukrycia stworzeń w świecie czarodziejów. Ministerstwo Magii klasyfikuje je jako XXXXX, znany morderca czarodziejów/nie nadaje się do udomowienia ani tresury. Mimo ze są niebezpieczne, są ludzie przeszkoleni do pracy z nimi, tzw. smokolodzy. Handlowanie i sprzedawanie smoczych jaj jest nielegalne.
- Tak! Świetnie piętnaście punktów dla Gryffindoru. - uśmiechnęła się nauczycielka. Pokazałam język Lili i Remusowi na co oni odpowiedzieli tym samym.
- Kujon.- szpną mi do ucha Syriusz.
- Chyba ty!- dostał ode mnie kuksańca w żebra. Jako, że staliśmy na środku jakiejś łąki w lutym rzuciłam w niego śnieżką. Chciał mi oddać ale zrobiłam unik i trafił w Rogasia. Ten łoś rzucił w Petera, Peter w Lunatyka, a Lunio w Lilkę. I rozpoczęła się wojna. Trwała do końca lekcji. Oczywiście że Pani profesor próbowała nas uspokokoić ale dostała tylko śnieżką w twarz i sama zaczęła rzucać. Widzicie? Jakie są morały?
Julietta Li Rots zawsze wpadam na genialnie pomysły oraz Nigdy nie zabieraj hunców na śnieg.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Podoba się rozdział? Mam nadzieję, że tak. Chciałam zaznaczyć, że nie miał on obrazić żadnych mieszkańców domu Salazara. No bo przecież to nie moja wina, że Julietta tak uważa! Zachęcam do komentowania i gwiazdkowania. Uwielbiam Was. Nox.
AkseniaPotter

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro