Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Nadzieja zawsze umiera ostatnia

Kilka dni później
- No Lili no!- mówił Rogacz i chodził za ognistowłosą po całym pokoju wspólnym.
- Powtarzam Ci to po raz ostatnie. Nie!- krzyknęła dziewczyna i wściekła ruszyła do skrzydła dziewczęcego. Zrezygnowany okularnik opadł ciężko na kanapę. Przyglądałam się całej tej sytuacji ze znudzeniem.
- Kobiety...- westchnął chłopak.- Nie zrozumiesz.
- No...- stwierdziłam po chwili.- Ale zawsze możesz próbować.
- ,,Nadzieja zawsze umiera ostatnia."- zacytował Luniek.
- Jule jesteś dziewczyną?!- wrzasnął nagle Potter.
- Spostrzegawczy jesteś!- warknęłam.
- Możesz mi powiedzieć o co chodzi Lili?
- Ale z Ciebie idiota. Nie martw się wiem, że to nie twoja wina. Umysł chłopaka dojrzewa z dziesięcioletnim opóźnieniem. Z czego wyjątkiem jest Luniek.
- Mogłabyś przejść do rzeczy?!
- No już się nie denerwuj, bo Ci się włosy napuszą. Lilka jest zła, że sam nie potrafisz zrobić zadania. Twierdzi, że ją wykorzystujesz. I tak jakby co. Jestem dobrą przyjaciółką. Więc ciesz się, że sama się domyśliłam. Inaczej oboje mielibyśmy przerombane!
- Moja Lilcia twierdzi, że ją wykorzystuje?- powiedział łamiącym się głosem.- LILI! TO NIE PRAWDA!
I już go nie było.
- Rogacz...- westchnął Łapa.- nie zrozumiesz.
Znowu się roześmialiśmy.
- No, niestety.- dodał Lunatyk.
- Mam dość na dziś tej kłótni małżeńskiej.
Podniosłam się i wyjęłam z torby podręcznik do numerologi. Przewróciłam kolejną stronę gdy usłyszałam jak Syriusz mówi:
- Nuuudzi mi się!
Zamknęłam głośno książkę i spojrzałam na Blacka.
- No to trzeba coś zrobić.- zasugerowałam.
- Masz coś konkretnego na myśli?
- Mam.
- Czy to kawał?
- Może... No jasne że tak!
- Luniek robimy burzę mózgów!
- Hmmm... O wiem! Dawno nie urzywaliśmy swędzącego proszku.- uśmiechnął się Remus.
- Czyli swędzący proszek...
- ...krzesła
- i ludzie.
- Ale Z nas geniusze!
- Ej a wiecie gdzie jest Peter?
- A to co nie ma?
- Jakbyś nie zauważył.
- Peter poszedł do kuchni.
- Acha. To co zaczynamy?
- Wiecie że za piętnaście minut jest wróżbiarstwo?
- To może choćmy już do sali.
- Ale mi się nie chce! Ta facetka jest jakaś dziwna. I śmierdzi od niej litrami zepsutych perfum.- prychnęłam. - No ale co? Mus, to mus.
Wstaliśmy i podnosząc torby ruszyliśmy do sali na wieży płónocnej. Ciekawe czy James na zamiar przyjść? Po kilku minutach weszliśmy po drabinie do pomieszczenia. Uczę się tego głupiego wróżbiarstwo już od dwóch lat i wciąż nie mogę znieść tego zapachu. Co ta kobieta tutaj robi? Śmierdzi tu gorzej niż od niej. Jakby pomieszać dwadzieścia litrów francuskich perfóm z zapachem eliksiru wielosokowego. A uwieżcie mi na słowo. Eliksir wielosokowy pachnie tak samo źle jak smakuje. Chwilę później weszła nauczycielka. Preted. Ta kobieta wkurza mnie jeszcze bardziej niż Syriusz.
- Dzień dobry wszystkim!- przywitała się. W odpowiedzi dostała ciche mruknięcie kilku uczniów. - Dzisiaj będziemy wróżyć z kryształowych kul. Spójrzcie w nie i powiedzcie co widzicie.
Posłusznie przeniosłam w zrok na kulę. I zobaczyłam go...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro