Lepiej uciekajcie bo nie ręczę za siebie!
* Następnego dnia *
Z samego rana wparowałam do pokoju Huncwotów. Wszyscy spali. Usiadłam w fotelu i zastanawiałam się co mogę im zrobić. Starałam się zachowywać cicho aby ich nie zbudzić w normalny sposób.
Nagle obudził się Łapa.
- Eee co Ty....
- Ciii!- przerwałam.- Trzeba zapewnić im odpowiedzią pobudkę.
Uśmiechnął się po Huncwocku.
- Wiem. Wymalujmy ich i oblejmy perfumami.
- Jasne Ty ich wymaluj A ja obleję.
* Kilka minut później *
- Trzy cztery!- litry francuskich perfum wylały się na trójkę Huncwotów.
- Aaaa!- syknęli naraz.
- Lepiej uciekajcie bo nie ręczę za siebie!- dodał Rogacz. Posłuchaliśmy go.
- Łapa! Choć do pokoju życzeń! Nie widać go na mapie!
- Dobra. Tylko szybko.
* W pokoju życzeń*
- Uff mam nadzieję, że nas nie znajdą.- westchnęłam.
- Ja też. Rogaś strasznie się wściekł i jego zemsta byłaby straszna.
- Zgadzam się. Ale czekaj! Czy Remus czasami nie jest mądry i nie pomyśli, że jeśli nie ma nas na mapie to jesteśmy tu ?!- zorientowałam się.
* W tym samym czasie *
* James *
- No nie. Mają przechlapane! Jak tak mogli?! Ten zapach nie chcę się zmyć!- mówiłem zirytowany. - Remus! Podaj mi mapę! No gdzie oni są?! Przecież muszą gdzieś tu być!
- Rogacz a może są w pokoju życzeń? W końcu nie widać go tutaj. - przerwał mu Lunatyk.
- A no tak! Zemsta!- powiedziałem że złowieszczym uśmiechem. - Idziemy!- rozkazałem.
* Syriusz *
Chwyciłem różdżkę w końcu musimy się jakoś obronić przed zemstą chłopaków.
- Obawiam się, że zaraz tu będą.- stwierdziła Jule.
- Ja też tak sądzę. Ale pokonamy ich. Przecież to takie fajtłapy...
- Na pewno Łapo!- krzyknął Rogaś. Wciąż miał na twarzy makijaż. Wybuchnęliśmy z Jule strasznym śmiechem.
- Hahaha! Co się stało Rogaś? Czyżby napadł Cię krąg kosmetyczek?
- Już po was!- powiedzieli Chórem Rogacz Lunatyk i Glizdogon. Zaczęli miotać w nas różnymi zaklęciami.
- Bąblogłowy!- moja głowa zaczęła puchnąć. Upadłem na podłogę. Przeszedłem do pozycji siedzącej. Jule wciąż walczyła z Resztką Huncwotów. I wcale nie przegrywała.
- Expeliallmus! - krzyknęła A różdżki chłopaków wypadły im z rąk. - I co! Mhhh. Wygrałam o tak.- rzuciła we mnie zaklęciem i moja głowa znów była normalna.
- I co wam tak miny zrzedły? Łapcie!- rzuciła w nich śnieżkami. Nawet nie zauważyłem kiedy w pokoju pojawił się śnieg.
- Wojna!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro