Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Lepiej uciekajcie bo nie ręczę za siebie!

* Następnego dnia *

Z samego rana wparowałam do pokoju Huncwotów. Wszyscy spali. Usiadłam w fotelu i zastanawiałam się co mogę im zrobić. Starałam się zachowywać cicho aby ich nie zbudzić w normalny sposób.

Nagle obudził się Łapa.

- Eee co Ty....

- Ciii!- przerwałam.- Trzeba zapewnić im odpowiedzią pobudkę.

Uśmiechnął się po Huncwocku.

- Wiem. Wymalujmy ich i oblejmy perfumami.

- Jasne Ty ich wymaluj A ja obleję.


* Kilka minut później *

- Trzy cztery!- litry francuskich perfum wylały się na trójkę Huncwotów.

- Aaaa!- syknęli naraz.

- Lepiej uciekajcie bo nie ręczę za siebie!- dodał Rogacz. Posłuchaliśmy go.

- Łapa! Choć do pokoju życzeń! Nie widać go na mapie!

- Dobra. Tylko szybko.

* W pokoju życzeń*

- Uff mam nadzieję, że nas nie znajdą.- westchnęłam.

- Ja też. Rogaś strasznie się wściekł i jego zemsta byłaby straszna.

- Zgadzam się. Ale czekaj! Czy Remus czasami nie jest mądry i nie pomyśli, że jeśli nie ma nas na mapie to jesteśmy tu ?!- zorientowałam się.

* W tym samym czasie *

* James *

- No nie. Mają przechlapane! Jak tak mogli?! Ten zapach nie chcę się zmyć!- mówiłem zirytowany. - Remus! Podaj mi mapę! No gdzie oni są?! Przecież muszą gdzieś tu być!

- Rogacz a może są w pokoju życzeń? W końcu nie widać go tutaj. - przerwał mu Lunatyk.

- A no tak! Zemsta!- powiedziałem że złowieszczym uśmiechem. - Idziemy!- rozkazałem.

* Syriusz *

Chwyciłem różdżkę w końcu musimy się jakoś obronić przed zemstą chłopaków.

- Obawiam się, że zaraz tu będą.- stwierdziła Jule.

- Ja też tak sądzę. Ale pokonamy ich. Przecież to takie fajtłapy...

- Na pewno Łapo!- krzyknął Rogaś. Wciąż miał na twarzy makijaż. Wybuchnęliśmy z Jule strasznym śmiechem.

- Hahaha! Co się stało Rogaś? Czyżby napadł Cię krąg kosmetyczek?

- Już po was!- powiedzieli Chórem Rogacz Lunatyk i Glizdogon. Zaczęli miotać w nas różnymi zaklęciami.

- Bąblogłowy!- moja głowa zaczęła puchnąć. Upadłem na podłogę. Przeszedłem do pozycji siedzącej. Jule wciąż walczyła z Resztką Huncwotów. I wcale nie przegrywała.

- Expeliallmus! - krzyknęła A różdżki chłopaków wypadły im z rąk. - I co! Mhhh. Wygrałam o tak.- rzuciła we mnie zaklęciem i moja głowa znów była normalna.

- I co wam tak miny zrzedły? Łapcie!- rzuciła w nich śnieżkami. Nawet nie zauważyłem kiedy w pokoju pojawił się śnieg.

- Wojna!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro