Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

JESZCZE RAZ ZOBACZĘ TAKĄ SYTUACJĘ A NIE OBUDZICIĘ SIĘ WCALE! ZROZUMIANO?!

Tydzień później wyszliśmy z skrzdła szpitalnego cali i zdrowi. No ale Hogwart przez ten czas na pewno o nas nie zapomniał. Mieliśmy tyle wolnego czasu, że codziennie robiliśmy po kilka kawałów. Wczoraj na przykład wysadziliśmy pokój wspólny Slytherinu. A na dodatek nikt nie może nas ukarać, ponieważ ponieważ ,,byliśmy chorzy, lerzeliśmy w szpitalu pod czujnym okiem Pani Pomfrey." Ach. Jak ten czas szybko mija. Teraz razem z Remusem siedzimy w bibliotece i odpisujemy notatki od Lili. Oczywiście reszta tych debili woli szwendać się po Hogwarcie bez celu. Pewnie będą dręczyć Smarkerusa. Ale cóż? Razczej bez nas nie zrobią żadnego kawału. Przecież to my używamy mózgów i nie wpadliby na nic sensownego. No więc siedzieliśmy tak, do póki kroś nie wbiegł do biblioteki. Obejrzałam się i zobaczyłam Petera. Chyba był czymś przejęty. Jego wzrok zaczął świdrować po każdym calu pomieszczenia aż w końcu zatrzymał się na nas. Szybko ruszył w naszą stronę. Walnęłam Lunatyka w kark i wskazałam chłopaka. Wstaliśmy. Glizdogon wreszcie do nas dobiegł. Dostał zadyszki.
- Jule....hehe.....Remus.....- sapał.
- Wysłów się!- popędzał go Luniek.
- No bo... No bo... Opowiem wam wszystko od początku.
~ Magia czasu. Wspomnienie~
Trójka roześmianych Gryffonów podążała spokojnym krokiem po twardej, marmurowej podłodze. Rozmawiali beztrosko, nie przeczuwając jaką nieprzyjemną sytuację przeżyją za chwilę. Nagle ktoś na nich wpadł. Podnieśli wzrok i zobaczyli dwójkę ślizgonów.
- O Wycierus i Roszpunka co tam u was? Dawno się nie widzieliśmy co?- zaśmiał się Syriusz.
- Wiesz Black ale nie będziemy tracić czasu na rozmowy z osobami na twoim poziomie!- syknął Blondyn. Przyjaciele spojrzeli po sobie.
- Ach! Wciąż nie byłeś w Świętym Mungu żeby wyleczyli Ci mózg.- westchnął Rogaś.
- To nie my zadajemy się z tą rudą szlamą i ze zdrajcami krwi. Zwłaszcza z tą Rots. Przecież ona jest taka durna, że przegrałaby że mną w trzy sekundy!
- Tak?! A kto pokonał was wszystkich wtedy w bibliotece?!- krzyknął widocznie zdenerwowany Black.
- To było dawno! Teraz znam o wiele więcej zakleć i na pewno ją pokonam. Zresztą jak każdego z Was wy ohydni zdrajcy krwi!
Potter i Black nie wytrzymali. Rzucili się z pięściami na ślizgonów. Okładali się nawzajem pięściami i kopali. Wokół nich zebrał się spory tłum, który zaczął kibicować Huncwotom. W końcu przebiegła profesor McGonagall i Album Dumbledor. Jednak nawet oni nie zdołali rozdzielić walczących.
- Pettigrew!- nauczycielka zwróciła się do pulchnego chłopca stojącego obok przyjaciół.- Biegnij po Panne Rots!- rozkazała. Każyd bowiem wiedział, że Huncwoci czasami boją się przyjaciółki i na pewno jej posłuchają.

~ Teraźniejszość~
- No to szybkom!- krzyknęła Jule.- Biegiem!
Wszyscy pośmiesznie udali się na korytarz w północnym skrzydle. Gdy byli już mniej więcej pięćdziesiąt metrów od bijących się usłyszeli krzyki:
- James! Syriusz! James! Syriusz!
Tłum kibicował chłopakom. Jule wyminęła chłopaków i przepchała się przez okrążających ich uczniów.
- ŁAPA! ROGAŚ! NATYCHMIAST PRZESTAĆ! NIE! NIE MA ŻADNEGO ALE!
POWIEDZIAŁAM NATYCHMJAST TO NATYCHMIAST! CZY NIE ZNACIE DEFINICJI TEGO SŁOWA!- echo krzyków ciągnęło się po korytarzach. Nawet zgromadzeni tam nauczyciel byli pod wrażeniem. Nikt bowiem nie wiedział, że dziewczyna ma takie głośne i przerażające krzyki. Na ogół była przrcież miłą i sympatyczną pilną uczennicą. Malfoy i Snape uśmiechnęli się tak jakby wygrali bitwę.- A WY CO SIĘ TAK CIESZYCIE! JESZCZE RAZ ZOBACZĘ TAKĄ SYTUACJĘ A NIE OBUDZICIĘ SIĘ WCALE! ZROZUMIANO?!
- Ta..tak.- odpowiedzieli i z prędkością błyskawicy wystrzelili w stronę lochów. Jule podeszła do swoich lekko przestraszonych przyjaciół i zrobiła coś nieoczekiwanego. Przytuliła ich. Wszyscy zareagowali na to wielki ,, Ooooooooo!". Dziewczyna popatrzyła na twarze Huncwotów. Łapa miał podbite oko i siniak na policzku a Rogacz rozciętą wargę i brew. Dziewczyna położyła rękę na policzku z limo Syriusza.
- Co wy byście beze mnie zrobili.- szpenęła wyciągnęła różdżkę i rzuciła trzy jakieś zaklęcia a twarze chłopaków znowu stały się normalne.
- Wiecie co?- powiedział ściszonym głosem okularnik.- Lepiej już choćmy bo Ci ludzie zaraz zaczną rzygać tęczą!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro