Insygnia
(rozdział zawiera fragment książki J.K Rowling ,,Harry Potter i insygnia śmierci")
Gdy Jule z Remusem siedzieli pod starym bukiem, rozmawiając i czytając książli już dobrych parę godzin, Huncwoci nadal spali twardo jak kamienie w swoim dormitorium. I pewnie spali by tak i spali jeszcze długi czas, ale. No właśnie. Zawsze jest jakieś ALE. W tym przypadku spowodowało je burczenie w brzuch jednego z Gryffonów. Tak. Petera Pettigrew obudził głód- jego najgorszy wróg- a żołądek, który usilnie domagał się pokarmu, postawił na nogi również pozostałą dwójkę.
- Rogacz- westchnął ciężko Syriusz- która godzina?- zapytał zasłaniając się kądrą tak, że wystawały już z pod niej tylko końcówki krukoczarnych włosów. Okukarnik przewrócił się na drugi bok, ziewając przy tym, po czym usiadł i rozejrzał się po pokoju.
- Czy ja wiem?- podrapał się ręką po karku.- Na moje oko to gdzieś koło ósmej. Blady świt dopiero- odparł po chwili.
- A gdzie Remus?- pisnął Peter.- I. dlaczego nas nie obudził?
- No właśnie- westchnął Black.- Coś ty jest nie tak.
- Szybki jesteś- prychnął Potter.- Założę się, że razem z Jule siedzą teraz gdzieś i zakładają się o której wstaniemy.
- Wredne, nędzne, plugawe...
- Łapo a czy ty przypadkiem nie miałeś mówić samych komplementów?- przypomniał Peter.
Nie pozwoliłeś mi dokończyć- uśmiechnął się głupkowato.- Baranki.
- Baranki?- zaśmiał się James.
- Baranki. Masz coś do baranków?
- Niee! Baranki są spoko.
- I do tego są samczne!- rozmarzył się blondyn.- A zwłaszcza Pieczona baranina z cebulą i czosnkiem. Mmm. Mówię wam! Moja mama dodaje dwie łyżeczki cząbru. Taki wyrazisty smak.
- A Peter znowu w swoim żywiole- prychnęli razem Gryffoni.
***
- Ej Remus?!- powiedziała podekscytowana Jule krzyżując nogi.
- Tak?- odparł chłopak nie odkrywając wzroku od podręcznika.
- Pamiętasz, może naszą ostatnią wyprawę do działu ksiąg zakazanych? No więc, znalazłam tak wtedy książkę. Wzięłam ją stamtą. Spójrz na ten znak- położyła mu księgę przed nosem i wskazała palcem na symbol. Lupin zamknął swoją lekturę i nachylił się nad stroną.
- Nigdy wcześniej nie widziałem czegoś takiego- przyznał po chwili zastanowienia.
- No właśnie. Też nie wiedziałam. Postanowiłam więc trochę poszperać i poszłam...
- Do biblioteki.
-...do biblioteki. Słyszałeś może opowieść o trzech braciach? W Baśniach Barda Beedla.
- Czytałem to ale strasznie dawno.
- Przeczytam Ci akurat mam je przy sobie.
Było raz trzech braci, którzy wędrowali opustoszałą, krętą drogą o zmierzchu. Doszli w końcu do rzeki zbyt głębokiej, by przez nią przejść, i zbyt groźnej, by przez nią przepłynąć. Bracia znali się jednak na czarach, więc po prostu machnęli różdżkami i wyczarowali most nad zdradziecką tonią. Byli już w połowie mostu, gdy drogę zagrodziła im zakapturzona postać. I Śmierć przemówiła do nich. Była zła, że tym trzem nowym ofiarom udało się ją przechytrzyć, bo zwykle wędrowcy tonęli w rzece. Nie dała jednak za wygraną. Postanowiła udawać, że podziwia czarodziejskie uzdolnienia trzech braci, i oznajmiła im, że każdemu należy się nagroda za przechytrzenie Śmierci. I tak najstarszy brat, który miał wojownicze usposobienie, poprosił o różdżkę,, której magiczna moc przewyższałaby moc każdej z istniejących różdżek, za pomocą której zwyciężyłby w każdym pojedynku, różdżkę godną czarodzieja, który pokonał Śmierć! I Śmierć podeszła do najstarszego drzewa rosnącego nad brzegiem rzeki, wycięła z jego gałęzi różdżkę i dała najstarszemu bratu, mówiąc: „To różdżka z czarnego bzu, zwana Czarną Różdżką. Mając ją w ręku, zwyciężysz każdego". Drugi w kolejności starszeństwa brat, który miał złośliwe usposobienie, postanowił jeszcze bardziej upokorzyć Śmierć i poprosił o moc wzywania umarłych spoza grobu. I Śmierć podniosła gładki kamień z brzegu rzeki, dała mu go i powiedziała, że ów kamień ma moc sprowadzenia umarłego zza grobu. Potem Śmierć zapytała najmłodszego brata, co by chciał od niej dostać. A był on z nich trzech najskromniejszy, a także najmądrzejszy, więc nie ufał Śmierci. Poprosił o coś, co pozwoliłoby mu odejść z tego miejsca, nie będąc ściganym przez Śmierć. I Śmierć, bardzo niechętnie, wręczyła mu swoją Pelerynę-Niewidkę. Wówczas Śmierć odstąpiła na bok i pozwoliła trzem braciom przejść przez rzekę i powędrować dalej, co też uczynili, rozprawiając o przygodzie, która im się przytrafiła, i podziwiając dary Śmierci. I zdarzyło się, że trzej bracia się rozstali, każdy poszedł własną drogą. Pierwszy brat wędrował przez tydzień lub dwa, aż doszedł do pewnej dalekiej wioski i odszukał czarodzieja, z którym się kiedyś pokłócił. Mając Czarną Różdżkę w ręku, nie mógł przegrać pojedynku, który nastąpił. Zostawił ciało martwego przeciwnika na podłodze, a sam udał się do gospody, gdzie przechwalał się głośno mocą swej różdżki, którą wydarł samej Śmierci i dzięki której stał się niezwyciężony. Tej samej nocy do najstarszego brata, który leżał w łóżku odurzony winem, podkradł się inny czarodziej. Zabrał mu różdżkę i na wszelki wypadek poderżnął mu gardło. I tak Śmierć zabrała pierwszego brata. Tymczasem drugi brat powędrował do własnego domu, w którym mieszkał samotnie. Zamknął się w izbie, wyjął Kamień, który miał moc sprowadzania zmarłych zza grobu, i obrócił go trzykrotnie w dłoni. Ku jego zdumieniu i radości, natychmiast pojawiła się przed nim postać dziewczyny, z którą kiedyś miał nadzieję się ożenić, zanim spotkała ją przedwczesna śmierć. Była jednak smutna i zimna, oddzielona od niego jakby woalem. Choć wróciła zza grobu, nie należała prawdziwie do świata śmiertelników i bardzo cierpiała. W końcu ów drugi brat, doprowadzony do szaleństwa beznadziejną tęsknotą, zabił się, by naprawdę się z nią połączyć. I tak Śmierć zabrała drugiego brata. Choć Śmierć szukała trzeciego brata przez wiele lat, nigdzie nie mogła go znaleźć. Dopiero kiedy był w bardzo podeszłym wieku, zdjął z siebie Pelerynę-Niewidkę i dał ją swojemu synowi. A wówczas pozdrowił Śmierć jak starego przyjaciela i poszedł za nią z ochota, i razem, jako równi sobie, odeszli z tego świata.
- No dobra, mów dalej.
- Czarna rożdżka, kamień wskszeszenia, peleryna niewidka, to wszystko to insygnie śmierci. Popatrz- przyciągnęła kartkę i narysowała kreskę- Czarna różdżka- koło- kamień wskszeszenia- otoczyła to wszystko trójkątem- peleryna niewidka. Wszystkie insygnie przekazywane są z pradziada na dziada z ojca na syna.
- Czyli...
- Peleryna niewidka Jamesa...
- ... Jest insygnią!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro