IDIOTO?!
- POTTER!- po całych błoniach rozległy się mrożące krew w żyłach krzyki.- Co zrobiłeś Lili IDIOTO?!
Trójka Huncwotów wymieniła porozumiewawcze spojrzenia.
- Jule...- zaczął nie pewnie Lupin trząsąc rękami.
- Nie Remus!- przerwała mu Gryffonka łypiąc groźnie na okularnika.- Gadaj, co zrobiłeś POTTER?!
- Ja?!- zapytał James.- Skąd pomysł, że to moja wina, co?
- Może dlatego, że trzymasz w prawej ręce różdżkę, koło nas lewituję Snape a Lilka krzyknęła: to wszystko wina Pottera?!- zasugerowała.
- Uspokój się, dziewczyno! To nie moja wina, że Evans ma jaką nerwicę czy coć! Zachowuje się jak przewrażliwiony kundel!- mówił kpiącym tonem.
Jule dostała tiku nerwowego w oku. Jej wzrok zrobił się jeszcze groźniejszy, a pięści zacisnęły jeszcze mocniej. ,, Przesadził" stwierdził ktoś z tłumu gapiów.
- Nie wykonujcie gwałtownych ruchów- szepnął z przejęciem Syriusz.
Wszyscy na raz zamarli. Dziewczyna podeszła krok do Gryffona tak, że dzielił ich jakiś metr. Stali twarzą w twarz kilka sekund. W końcu Rots zamacznęła się i z całej siły zdieliła go w twarz.
- Nie waż się obrażać, w żaden sposób Lili Evans w mojej obecności! Zmieniłeś się przez jedną głupią kłótnie! Nie poznaj Cię James! Byłeś dla mnie jak brat! Rozumiesz?! Jak rodzina której nigdy nie miałam! I co?! Zmarnowałeś to wszystko przez jedną głupią wpatkę! Dla mnie już nie istniejesz, słyszysz?! Stałeś się inny! -wykrzyczała.- A ty!?- zwróciła się do Severusa Snape pokazując palcem.- Co jej powiedziałeś?!
- Jule, Skarbie. Uspokój się.- poprosił Syriusz.
- Co ON jej powiedział?!
- Nazwał ją...
- Nazwał ją?!
- Brudną szlamą! Nazwał ją brudną szlamą!
Dziewczyna uderzyła Ślizgona Tak samo mocno jak byłego przyjaciela.
- Wiesz co, POTTER? Myliła się co do Ciebie. Jesteście siebie warci.- rzuciła i pędem popędziła w stronę zamku. Grupa obserwatorów powoli się rozeszła. Black wymienił spojrzenie z Lupinem.
- Wiesz James... Jule ma rację. Jeszcze rano byłeś normalny. Kocham Cię Stary. Jesteś dla mnie jak brat, ale przesadziłeś.
- Byliśmy Huncwotami. Jesteśmy z tobą ale... musisz wrócić. To nie jesteś Ty!
***
Gryffonka wbiegła szybko do zamku I popedziła w stronę Wieży Gryffindoru.
- Lili! Lili!- wołała gdy wpadła do Pokoju Wspólnego. Niestety nie dostała odpowiedzi. Gorączkowo zaczęła rozglądać się po pokoju. Po chwili doszła do wniosku, że dziewczyna może być w dormitorium. Niestety drzwi były zamknięte.
- Lili! Lili otwórz!- poprosiła pukając w nie. Usłyszała tylko cichy szloch przyjaciółki.- Alohomora- powiedziała przekładając różdżkę do zamka, który natychmiast się otworzył. Zastała swoją przyjaciółkę w opłakanym stanie. Leżała zwinięta w kłębek na łóżku z oczami spuchniętymi od łez.- Och Lili!- zawołała i przytuliła mocno rudą.
- Jjjjule..bbbo oon- jąkała się.
- Cciiii. Spokojnie- pogłaskała ją po głowie.
Evans otarła policzki i usiadła.
- Nie chcę go widzieć! Snape ani Pottera też!
- Dobrze. Jeśli tego nie chcesz to porozmawiam z nim.
- Od to zrobił specjalnie! Chciał sprawić mi przykrość przez to, że się pokłóciliśmy!
- Spokojnie Liliś. Powoli. Wiem, że Potter jest arogancki, narcystyczny, głupi, nie kultularny, idiotyczny, uprzedzony do czarnej magi, wybuchowy, nierozważny, nie sprawiedliwy...
- Przejdźmy dalej.
- Okej. Co z tego, że ma wiele negatywnych cech, przecież pozytywne też i jest ich o wiele więcej. Jest miły, przyjacielski, lojalny, śmieszny. To on mnie przygarnął gdy uciekłam z domu. Mimo że leży teraz na błoniach z pobijaną twarzą wiem, że na pewno żałuję. Nie wolno skreślać pięciu lat przyjaźni przez jedną głupią kłótnie. Potter to dobry chłopak. I Bardzo Cię Kocha. Ja też nie jestem idealna. Przecież gdy się wkurza to uciekaj gdzie pieprz rośnie. Ale rzecz w tym, że trzeba nauczyć się wybaczać. Wiem, że to będzie trudne ale uwierz. Czas leczy rany. Nawet jeśli to największy Idiota świata.- zaśmiała się.
- Nawet jeśli to największy idiota świata.- powtórzyła ognistowłosa.- A dlaczego Potter ma pokiereszowaną twarz?
- Przyłożyłam mu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro