I kto tu ma dar przekonywania?
Nasze przemiłe rozmowy zostały przerwane przez wtargnięcie do pomieszczenia Longbootona w dobry humorze.
- O Hej!- przywitał się.- Nie idziecie na imprezę do Krukonów?
- Wiesz...- odezwałam się.- mieliśmy iść ale...
- Nam się nie chcę.- dokończył za mnie Rogacz.
- Dokładnie.- powiedzieli razem Łapa, Luniek i Glizdek.
- A to szkoda... No weźcie. Bez Was będzie nudno!
- Frank, Frank, Frank.- westchnęłam.- Wiesz ta impreza nie będzie wyglądać tak jak reszta. Niezpowdziewany wjazd na chatę Huncwotów, wielka popijawa, potem oczywiście chłopaki zacznął tańczyć i śpiewać te swoje pijackie piosenki. I przez cały następny dzień będą mi ględzić jak to ich głowa boli oraz wypytywać z kim się całowali, tańczyli czy rozmawiali i o czym. A że ja mam urlop to oni też nie idą.
- Jule! Nie przesadzaj!- oburzył się Łapa.- Tylko raz tańczyliśmy po pijanemu.
- Tia. A na imprezie u Puchonów w tamtym roku?
- Nic takiego nie pamiętam!
- Zrobiliścię to zaraz po tym jak przelizałeś się z tamtą Ślizgonką i zrzygałeś jej się do torebki.
- Dalej nic nie pamiętam!
- Dobrze że zrobiłam zdjęcie.
- Co?! Nie! Już pamiętam!
- Mam taką nadzieję. Więc wracając do Imprezy. Nie idziemy bo, nie ma kto pilnować aby ta oto tutaj czwórka, nie schlała się w trzy dupy i przez nastepne dni próbowała sobie przypomnieć co robili.
- Jule! Proszę!- nalegał Frank.
- Nie.
- Proszę! Proszę! Proszę! Prosze!Proszę! Proszę! Proszę! Prosze!
- NIE!
- Proszę! Proszę! Proszę! Prosze!Proszę! Proszę! Proszę! Prosze!Proszę! Proszę! Proszę! Prosze!Proszę! Proszę! Proszę! Prosze!Proszę! Proszę! Proszę! Prosze!Proszę! Proszę! Proszę! Prosze!
Proszę! Proszę! Proszę! Prosze!Proszę! Proszę! Proszę! Prosze!Proszę! Proszę! Proszę! Prosze!Proszę! Proszę! Proszę! Prosze!
- NO DOBRA! Ale wynajmę im niańkę.
- Jule ale rzecież ja mogę ich popilnować!- odrzekł pewnie Lunatyk.
- Ta. Szkoda tylko, że za nim się obejrzysz będziesz wlewał w siebie piątą butelkę ognistej. LILI!
Po kilku sekundach po schodach do Pokoju Wspólnego wbiegła Ruda.
- Co się stało?- spytała przestraszona.
- Liuś czy mówiłam Ci już kiedyś jaka to mądra jesteś?
- Czego chcesz?
- Pójdziesz z chłopakami na imprezę do Krukonów?
- JA!? Po co? Nie!
- Proszę!- zrobiłam minę proszącego szczeniaczka. Jeszcze nigdy nikt się jej nie oparł.
- No dobra.- opadła zrezygnowana na krzesło.
- Ha! I widzisz Longbooton! Ja to dopiero mam dar przekonywania.
- Kłaniam się nisko!- pochylił lekko głowę za co go pacnęłam książką.
- Ty już lepiej ić. Ktoś musi nam zająć miejsca.- rozkazał James i nie czekając na odpowiedź wyochnął Gryffona za drzwi. Dobra nie wypchał. Wykopał. Ja za to wygoniłam chłopaków do ich dormitorium aby się ubrali w normalne ubrania a Lilce zaczęłam tłumaczyć co ma robić.
- No to tak. Trzymaj Łapę zdala od Ślizgonów, bo jak się nawali to jeszcze bardziej ich nienawidzi, pilnuj żeby Glizdogon nie kadł za dużo musów świntusów, straszne ma po nich mdłości, zwrwcja uwagę czy Luniek nie tańczy z kimś na stole, bo raz dostał już za to szlaban, a i jeszcze Rogacz. Jego to najlepiej trzymaj zdala od wszystkiego! Od Alkoholu, słodyczy, okien, nauczycieli a zwłaszcza Ślizgonów.
- Dlaczego mam trzyma Jamesa zdala od nauczycieli?- zapytała zdezorientowana dziewczyna.
- Oj Liluś, Liluś. Potter po dwóch butelkach ognistej zaczyna mówić. Raz powiedział Slugchornowi, że jest nudny, Stary i brzydki oraz że jest starą Panną przebraną za faceta.
Oczywiście ja musiałam to wszystko tłumaczyć Ślimakowi! Ale tak się wściekł, że wywalił go z Klubu Ślimaka. A jeszcze kiedyś była taka jedna sytuacja z Filchem. Rogaś podszedł do niego chwiejnym krokiem i zaczął wyznawać mu miłość. A ja taka dobra przyjaciółka, musiałam o tym powiedzieć reszcie.
- Okeeeej...
- Jakby co wyśli mi Patronusa.
- Dobra.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro