Gdzie jest Łapa?
Po chwili do Pokoju weszli uszykowani już Huncwoci.
- No to dobra. Pamiętajcie! Nie pijcię za dużo alkoholu. Bo nawet jeśli będziecię chcieli to ja i tak się dowiem.- zagroziłam.
- Będziemy się pilnować, Pani Generał!- odrzekli chórem.
- Mam taką nadzieję. No dobra zmykajcie dzieciaki bo impreza się skończy. Pa Liluś!- powiedziałam i poszłam do dormitorium machając im po drodze.
I jakby nigdy nic wyszli. Phi. Niech się chwilę pobawią. Potem może sprawdzę czy nie są za bardzo pijani.
Ach te dzieci. Gdy drzwi zatrzasnęły się, za nimi wróciłam się i usiadłam na kanapie. Nie minęła minuta a dołączyła do mnie Moly.
- Cześć Moly!- wyszczerzyłam się.
- Hej Jule!- obdarzyła mnie ciepłym uśmiechem.
- Nie idziesz na imprezę do Revwnclawu?- zapytałam unosząc jedną brew. Dziewczyna podniosła wyrzej kąciki ust.
- Mogłabym Ciebie zapytać oto samo.
- Wiesz jakoś nie miałam ochoty.
- Ja też. Wreszcie piątek i chcę trochę odpocząć od nauki.
- Myślisz że Owutemy będą trudne?
- Nie wiem. Ale wiem na pewno że bardzo dobrze sobie poradzisz na SUMAch.
- Oj nie przesadazaj. A zresztą czy to nie jest trochę dziwne, że na początku weekendu rozmawiamy o Nauce?
Potem zmieniłyśmy temat na ataki Śmierciożerców na Mugoli. W końcu zegar wybił dwunastą.
- O! Zobacz jak późno się zrobiło.- zauważyłam.- Bardzo dobrze mi się z tobą rozmawia. Aż mi się przykro robi gdy myślę że już Cię tu nie będzie za rok.
- Zawsze można pisać.
- No Tak. Wiesz co, muszę iść sprawdzić jak sprawują się chłopaki na imprezie.
- Dobra ić. Dobranoc.
- Branoc.
Przytuliłam Moly na pożegnanie i wyszłam. Ubrałam pelerynę niewidkę, którą przed tem wzięłam z kufra Jamesa. Po dziesięciu minutach dotarłam na miejsce. Aż dziwne że żaden nauczyciel nie przyszedł aby ich ucieszyć. Muzyka grała tak głośno, że słychać było ją na całym korytarzu. Rozwiązałam zagadkę i weszłam do środka. No. Typowa impreza. W okół puste butelki po ognistej, a odór alkoholu wisi w powietrzu. Wszędzie tańczą pijani ludzie a muzyka leci z głośników puszczona na fulla. Myślałam, że Krukoni są mądrzejsi i zachowają jakiś umiar. Niestety tak się nie stało. Przepychając się przez tłumy tańczących nastolatków, o mało co nie potknęłam się o prefekta naczelnego. Luka Cornera. Leżał kompletnie pijany na środku pokoju wspólnego. Czy imprezy u nas też Tak wyglądają? Chyba nie. Na pewno NIE! Jeszcze nigdy nie zdarzyło się, żeby nawalony uczeń, wylegiwał się obok tancerzy, którzy w każdej chwili mogą to zdeptać. Oczywiście ja tego wszystkiego pilnuje i o odpowiedniej porze( czytaj. Od 4 do 6 rano) wysyłam wszystkich do swoich dormitoriów. A tu? Wolę nie myśleć. Zdjęłam niewidkę. W tym samym momencie zobaczyłam siedzącą na kanapie Lili, rozmawiającą z jak to ładnie ująć, nietrzeźwymi Luniakiem i Rogaczem. Peter leżał na fotelu i spał. Normalka. Tylko gdzie Łapa? Podeszłam do przyjaciół.
- Jule!? Dobrze, że jesteś!- stwierdziła Evans.
- No właśnie widzę.- wzruszyłam ramionami.- Mam bardzo ważne pytanie. Widzę tu Rogacza, Lunatyka i Glizdka, a jeśli się nie mylę był jeszcze Łapa. Gdzie on jest?
Dziewczyna uśmiechnęła się słabo i założyła kosmyk rudych włosów za ucho.
- Wiesz...- jęknęła.- Gdzieś na pewno tu się szwenda...
- Co?!
- To nie takie proste ich dopilnować.- warknęła.
- No co ty?!- odparłam ironicznie.- Okej. Nic się nie stało. Poszukam go i zaraz razem wrócimy do siebie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro