Ciekawe spotkanie
- Dobra to ja chyba pójdę, ale najpierw łapcie.- krzyknęłam I rzuciłam w James piłką.
- James Potter ma kafla , Podaje do Syriusza a Ten do Remusa, i do Jule i gol!- komentował Peter. Odwróciłam się I chciałam wyjść z pokoju. Przeczułam że Łapa chcę rzucić we mnie. Odwróciłam się i złapałam piłkę.
- Tak chcecie to dobra. Dwa na dwa. Remus jesteś ze mną.
- Potter ma piłkę. Rzuca W bramkę już prawie. Nie! Rots w odpowiednim momencie łapię ją.
Skończyliśmy pół godziny później. Oczywiście wygraliśmy. Z czym nie zgadzali się Łapa i Rogacz.
- Ja muszę iść. A wy najlepiej złóżcie apelację.
Weszłam do mojego pokoju. Lilka siedziała na łóżku i czytała książkę.
- Słyszałam, że umówiłaś się z Rogusiem. Życzę szczęścia. My ledwo z nim wytszymujemy.- rzuciłam i obie zaczęłyśmy się śmiać.
*Następnego dnia po lekcjach.*
Siedziałam sama W lesie. W jednym z zakątków gdzie nikt się na zapuszcza. Czytałam jakąś mugolską książkę od Lili. Reszta Huncwotów siedziała chyba w pokoju. Nagle usłyszałam jakiś dziwny szelest w krzakach. Wyłoniły się z nich trzy osoby. Lucjusz Malfoy, Bellatrix i Severus Snape. Chwyciłam różdżkę. Wiedziałam, że sama nie dam sobie rady.
- Kogo my tu mamy?-zapytał Malfoy.- Czy to nie Panna Rots. A gdzie twoie błazny?
- Witaj Malfoy! O a co zakochałeś się, bo wiesz Rogacz jest już zajęty, Łapa jest umówiony z Dorcas...
-Mniejsza z tym. Czarny Pan chciałby Cię mieć po swojej stronie. Dajemy Ci wybór. Albo się do nas przyłączysz albo zginiesz.
* W tym samym czasie.*
- To świetny pomysł! Musimy powiadomić Jule.-powiedział James.- Podaj mi mapę.
,,
Uroczyście przysięgam, że knuję coś nie dobrego."
Na pergaminie zaczęła pojawiać się mapa Hogwartu.
- Gdzie ona jest?
- O tutaj!- krzyknął Remus.- Nie dobrze. Patrzcie!
Obok kropli z napisem Julietta Rots były jeszcze trzy. Bellatrix, Lucjusz Malfoy i Severus Snape.
- Lepiej tam chodźmy!- stwierdził Syriusz.
* Julietta*
- Chyba śnisz! Wolę zginąć niż służyć Voldemortowi! Nie jestem takim tchórzem jak wy!- wykrzyczałam im w twarz.
- Szkoda. Zabić ją!- rozkazał Malfoy. Uniosłam różdżkę. Nagle obok mnie pojawili się przyjaciele.
- Nareszcie! Myślałam że będę czekać wiecznie!
- Dobra nie teraz. - stwierdził Remus.- Na trzy. Raz, dwa, trzy. Drętwota!- krzyknęiśmy wszyscy, Złapaliśmy się za ręce i znaleźliśmy się w pokoju.
- To było przeżycie.
- Tak. Możemy z łatwością stwierdzić, że taka sytuacja była interesująca.- powiedział z kamienną twarzą Remus ale minutę później i tak zanosił się śmiechem.
Minął miesiąc od tego zdarzenia. Chłopcy starali się jakby mnie więcej pilnować. Nie przeszkadzało mi to ale, kurczę Huncwoci bawią się w niańki. Raz udało mi się zostać samemu. Gdy Wszyscy poszli na spotkania z dziewczynami. Ale to było tydzień temu.
Postanowiliśmy zemścić się na Ślizgonach. Wrzóciliśmy im do soków dyniowych fasolki wywołujące objawy trądu na 48 godzin. Zanośiliśmy się strasznym śmiechem Kiedy przyszli na lekcję cali w bomblach.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro