Biedna..
- Ale jak to?!- krzyknęli wszyscy chórem. Syriusz spojrzał tylko na swoją dziewczynę i mocniej uścisnął jej rękę.
- Norlamnie!- oburzyła się Jule.
- Aale jak?- zająkał się Peter.
- Miłość. - westchnął Black uśmiechając się przy tym nonszalancko.
- Na Godryka Gryffindora! Ale się cieszę! Wiedziałam! Remus moje pięć galeonów poproszę.- powiedziała Ruda Lili Evans. Lunatyk niechętnie włożył dłoń do kieszeni, chwycił pięć złotych monet po czym podał je dziewczynie.
- Czyli wy znowu...?- zapytał Potter z nie pewną miną.
- Tak.- odrzekili wspólnie.
- I no wiecie...?
- Tak.
- I wszystko jest...?
- Tak.
- No to gratulacje!- wyszczerzył się i poklepał przyjaciela po ramieniu. Ruda Gryffonka przyglądała się uważnie całej tej rozmowie. Zaimponowało jej to, jak trójka przyjaciół może rozumieć się bez słów.
- Trzeba to uczcić!- stwierdził James.
Jego dziewczyna popatrzyła na niego z niedowierzeniem.
- Jamsie Charlusie Potterze Ty zawsze znajdziesz okazję do picia. Może powinnam zapisać Cię na jakiś odwyk.
- Od.. co?
- Odwyk. To taki mugolski ośrodek gdzie leczy się uzależnienia.
- Aaa. Ale ja wcale nie jestem uzależniony!
- Wcale.- uśmiechnęła się Jule.
- Dzięki, że choć Ty mnie wspierasz.
- To był sarkazm!
- Wiesz co Jule? - zaczął Syriusz.- Jesteś wredna, sarkastyczna i jest z tobą dużo kłopotów. KOCHAM CIĘ!
- Weź bo jak Cię...
- No co?
- Pocałuje...
- To Ci oddam.
- Ooo! Jakie to romantyczne! Że aż naprawdę zaraz żygnę!- prychnął Rogacz.
- Powiedziałabym Coś obraźliwego o twojej matce ale bardzo ją lubię więc...
- HA! A ja za to mogę powiedzieć! Twoja stara jest tak gruba, że jak stanie na wadze widzi swój numer telefonu!
Wszyscy w pomieszczeniu wybuchli nie pochamowanym śmiechem. Pierwsza odrząsnęła się Lili.
- Dobre!- odtarła niewidzialną łzę.
- Skąd Ty bierzesz takie teksty?- zapytał Lunatyk.
- Z mózgu.- stwierdził okularnik przeczesując kolejny raz swoje włosy.
- Uważaj bo uwierzę że go masz.
- Ciesze się, że mi wierzysz.
- Czy ja naprawdę muszę tłumaczyć Ci definicję słowa sarkazm?!
- Przydałoby się.
- To idź do McGonagall albo każdego innego normalnego czarodzieja w tym zamku.
- Dobra.- odrzekli chórem Black, Potter oraz Pettigrew i wybiegli z pokoju.
- Zadam wam teraz pytanie, które od pewnego czasu mnie nurtuje.- westchnął Remus.- Czy inni oszaleli czy to ja wariuję?
Jule wymieniła z Lili porozuniewawcze spojrzenie.
- To inni oszaleli.- wypaliły.
- Niestety tylko my zostaliśmy normalni.- dodała Rots.- Wiesz w dzisiejszych czasach trudno jest nawet być głupim. Konkurencja jest po prostu zbyt duża.
- Tak. Zapamiętaj: Nie walcz z idiotami mają przewagę liczebną. - zaśmiała się Lilka.
- Jesteście naprawdę najlepszymi przyjaciółkami.
- Wiem i dlatego teraz musimy odnaleźć tych trzech błaznów zanim coś spaprają. Albo co gorsza naprawdę zaczną się pytać o sarkazm McGonagall!
- Masz rację. Biedna Profesor...
-----------©©©©©©©©©©©©'~~~~~~
Hejo! Jesteścię najlepsi! Wchodzę dzisiaj na Wattpada i co widzę?! Moje ff jest na drugim miejscu w kategori fantasty! Kocham was!
Nox
Ksenia
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro