Amor y muerte
* Juliett *
- Ale twój dupek!- odpowiedział i teleportował się. Ręce mi opadają. Czasami naprawdę zastanawiam się nad zmianą orientacji. Faceci to bezmózgie stworzenia stworzone aby mogło powstawać potomstwo. Pff. Wróciłam do mojego tymczasowego domu. Robi się późno. Gdzieś koło północy. Rogaś leżał rozwalony na kanapie i czytał jakieś denne pisemko. Nie zwracając na niego większej uwagi postanowiłam udać się odświeżyć.
- Gdzie idziesz?- zapytał okularnik wstając ze swego legowiska.
- Przed siebie.- westchnęłam i weszłam do łazienki. Nalałam do wanny wody i kilka moich żelów oraz olejków i zaczęłam się myć. Wykonując moją czynność zaczęłam się zastanawiać nad dzisiejszym dniem. Tak wiele się wydarzyło. Ucieczka z domu, wprowadzenie się do Potterów, kawały, włamanie się do rezydencji Blacków, zostawienie niespodzianki, spotkanie z Syriuszem, i pożegnanie. Teraz jak tak i tym myślę to przyszło mi do głowy jedno pytanie. Gdzie to jasnej cholery są rodzice Rogasia? Nie wiem. Nie będę się nad tym zastanawiać bo W mojej głowie pojawią się dziwne scenariusze. Po prostu zapytam tego idioty później.
Wyszłam z wanny, wytałam się i ubrałam w moje piżamy. W salonie na kanapie W takiej samej pozycji jak pół godziny wcześniej zastałam Jamesa który teraz oglądał to mugolskie pudło. Na mugoloznastwie dowiedziałam się że to telewizor i ogląda się w nim filmy. Uff. Dobrze że moi rodzice nie wiedzą że chodzę na te zajęcia. Zostałabym chyba zabita. I to raczej dosłownie. Jak to się mówi ,, Raczej nie inaczej" co nie? Tak czy siak ja się na tym nie znam. Usiadłam koło niego zrzucając mu przy tym nogi. Spojrzałam na to co ogląda. Jakieś głupie hiszpańskie tele nowele.
- Nie Tris! On cię nie kocha! Chcę tylko dostać spadek po twoim ojcu!- krzyknął nagle. Popatrzyłam na niego jak na wariata. No bo w sumie jak inaczej można patrzeć się na chorego psychicznie czarodzieja. Odwrócił głowę w moją strone.- No co?!- zapytał z irytacją.
- Nic, nic. Tylko patrzę jak giną resztki twojego rozumu.
- No bo Ty nic nie rozumiesz! Edward jest milionerem i biznesmenem którego firma doskonale się rozwija. Ma córkę Tris która na studiach poznała Jacka. Jack pochodzi z bogatej rodziny ale wciąż jest biedniejszy od Edwarda. Postanawia uwieść Tris a potem zabić jej ojca zyskając spadek.
Zamurowało mnie.
- Łał Rogaś. Widzę, że na prawdę interesuje Cię te... Jak to się nazywa?
- Amor y muerte. I poglądaj ze mną kilka odcinków i zobaczysz jakie to ciekawe!
- Tsa. Przyjmuję wyzwanie.
* Pięć odcinków później *
Ja pierdziele! Rogacz miał rację to naprawdę wciągające. Ale przecież to GŁUPIE! Dlaczego nie mogę przestać tego oglądać?!
- Nie Edward nie idź do tej piwnicy!- krzyknęłam.
- Debilu! Tam czeka Jack z pistoletem już nigdy z tamtąd nie wyjdziesz!
Czy my jesteśmy normalni? Zadaję sobie to pytanie codziennie od ostatnich pięciu lat. Otóż odpowiedź brzmi: NIE! Czy normalne osoby potrafią włamać się do każdego pomieszczenia w każdym budnyku? Czy normalne osoby chodzą po szkole robiąc wszystkim dookołam kawały? Czy normalne osoby są nielegalnymi animagami? I czy normalne osoby oglądają głupie tele nowele o trzecie rano? Nie możemy być normalni. Jesteśmy wyjątkowymi czarodziejami. Tia. I do tego jesteśmy bardzo skromnymi wyjątkowymi czarodziejami. Co ja bym zrobiła gdyby cztery lata temu fiata przydzieliłaby mnie do Slytherynu? Czy stałaby się taka jak moja ,,kochana" rodzinka? Nie będę o tym myśleć bo żygnę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro