Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ale Luniu!

- Na serio?!- wykrzyknęli Potter, Lupin i Pettigrew, po opowiedzieniu przez Jule i Syriusza całej histori.
- No raczej, nie inaczej- westchnęła Rots rzucając się na łóżko Blacka.- Myślałam, że jesteścię bardziej rozumni. Z kim ja żyję?
- Nie o to chodzi!- zaprzeczył od razu Remus.- Po prostu się zdziwiliśmy. W końcu nie codziennie, niepełnoletni czarodzieje zostają zwolnieni z prawa używania czarów poza Hogwartem!
- No co ty?- powiedziała ironicznie.- Myślałam, że na co dzień spotykamy się z takimi przypadkami.
- Oj, już nie bądź taka sarkastyczna- prychnął Łapa. Dziewczyna usiadła.
- Sarkazm mym ojcem, ironia mą matką. Z mym charakterem nie ma tak łatwo- zaśmiała się.
- To dziwne- stwierdził Syriusz.
- Co jest dziwne?- zapytali chórem.
- Rogacz powiedział, kiedyś dokładnie to samo- wyjaśnił z szerokim uśmiechem.
- No widzisz. My z Jamesem to mamy gadane. Nie to co Ty i ta banda nudziarzy.
- Ej!- oburzył się Lunatyk.- Ja tu jestem i wszystko słyszę.
- Ja też i się nie chwale- Jule popatrzyła na Lunatyka rozbawionym wzrokiem.
- Li?!- krzyknął Potter Syriuszowi do ucha.
- Co?!- odwrzasnęła dziewczy również w taki sposób.
- Możecie mi się nie drzeć do ucha?!- zdenerwował się Black. Rots wymieniła z Jamesem znaczące spojrzenia, po czym naczyli się po obu stronach głowy przyjaciela.
- NIE!- wydarli się na cały głos.
- Znowu zachowujecie się jak dzieci- przypomniał Lunatyk.
- A Ty znowu przynudzasz, Luniaczku- upomniała go szatynka i dostała poduszką w głowę.
- James, skarbie?- powiedziała przesłodzonym głosem.- Chcesz mieć sińca też pod drugim okiem?- wskazała palcem najpierw na stare limo zrobione w dzień SUMów oraz na drugą stronę, gdzie znajdowała się gładka skóra.
- Nieee?- odrzekł pytającym tonem.
- No właśnie- uśmiechnęła się.
- No dobra koniec tych bezsensownych przekomarzanek. Trzeba iść spać!- zarządził Lupin.
- Ale Luniu!- westchnęli Rots, Potter i Black.
- Nie ma żadnego Ale Luniu! Idziemy spać i koniec kropka!
- Założymy się?- zaproponował James.
- Czy Ty nie rozumiesz znaczenia słowa nie? Do łóżek i to już!
Wszyscy wstali ze swoich miejsc i mrucząc: ,, Coś jakiś drętwy dzisiaj", ,,O co mu chodzi?", ,,Co my z nim mamy?" chłopacy zajęli swoje miejsca, natomiast Jule wyszła z pokoju.

***

- O jesteś wreszcie!- ucieszyła się Lili widząc swoją przyjaciółkę wchodzącą do środka przez drzwi.
- No. Jestem. I co w tym takiego dziwnego?- zapytał śmiejąc się.
- Oj, dobrze wiesz, że nic ale chciałam z tobą porozmawiać.
- W skali Od jeden do sześć jak bardzo potrzebujesz przeprowadzenia ze mną konwersacji?
- Dziesięć!
- No to chodź.
Jule pociągnęła przyjaciółkę za rękę na swoje łóżko.
- Poczekaj!- powiedziała widząc, że Evans już otwiera usta.- Muffliato.
Dobra mów.
- Co to było za zaklęcie?
- A takie jedno... Ale nie o to chodzi. Teraz gadaj jak na lekcji Eliksirów.
- Od czego by tu zacząć?
- Najlepiej od końca.
- A nie od początku?
- No to skoro wiesz skąd masz zacząć to mów.
- Dobra. No więc...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro