A Ty co się cieszysz jak głupi do budyniu?
* Syriusz *
Minęło piętnaście minut zanim przestałem się śmiać. Jak oni dostali się do mojego domu? A mina mojej matki? Bezcenna. Myślałem że ta żyła na czole zaraz jej pęknie. I zrobiła się czerwona jak burak. Wróciłem do pokoju. Wyjrzałem przez okno i co zobaczyłem? Napis: Pozdro Łapciu! Czekamy w DG NA boisku do Q.
Rogaś i Li
No widzę, że zaszaleli. Włamali się na tak zwaną fortecę antywłamaniową Griwmund Place 12 i jeszcze do tego jakieś łamigłówki mi zostawiają. A wiem! GD czyli Dolina Godryka, a Q to Quiddich. Jej jaki ja mądry. Zeszłem na dół i już miałem wychodzić gdy moja matka wpadła na korytarz wściekła. Wyglądała jak diabęł. Dosłownie. Miała rogi, ogon, czerwoną skórę i takie widły zamiast różdżki. Nie wytrzymałem i padłem na podłogę trzymając się za brzuch.
- SYRIUSZU CO TO MA ZNACZYĆ!- awanturowała się. Ale mnie już nie było. Teleporotwałem się do pewnego miasta. Nie powiem wam jakiego bo tylko głupi się nie do myśli. Nadal nie mogłem przestać się szczerzyć. Wreszcie doszedłem na boisko. Moja dziewczyna i mój przyjaciel siedzieli na ławce żywo rozmawiając. Ruszyłem w ich stronę nadal się uśmiechając.
- A Ty co się cieszysz jak głupi do budyniu?- zapytała moja Jule. Nic nie odpowiedziałem tylko po prostu ją przytuliłem. Chyba się tego nie spodziewała. Myślałem że się zarumieni czy coś. Ale nic. Nigdy nie widziałem żeby to robiła. Nie wiem jak ona to robi. Nigdy nie płaczę, nie rumieni się i zawsze ma rozwiązane na każdy problem. Dlatego jest MOJĄ dziewczyną. A no i oczywiście dlatego że ją kocham. Zacząłem się jak głupi patrzrć na jej usta. Chciałem je musnąć moimi wargami i już nigdy nie odrywać.
- To nie jest pora na takie rzeczy.- powiedziała jakby czytając mi w myślach. Zrobiłem minę zbitego psa.
- No dobrze.- jęknąłem.- A teraz powiedzcie jak dostaliścię się do mojego domu?
- To nie było takie trunde!- stwierdził Rogaś. - Wystarczyło kilka zaklęć...
- Które oczywiście ja rzuciłam.- przerwałam mu Jule.
- Zaklęć...- kontynuował.- i weszliśmy dalej bez problemu pod peleryną. Potem napisaliśmy śluzem tym co go zrobiliśmy w trzeciej klasie.
- No co ty? Przecież zdejmuję się go eliksirem żywej śmierci! Jej kocham was!
- Wiemy.
Nim się obejrzałem musiałem już wracać do domu. Pożegnałem się z Rogaczem. Jeszcze moja Jule. Przytuliła mnie i tak po prostu chciała odejść. Nie ze mną te numery kotku. Złapałem ją za nadgarstek. Posłała mi pytające spojrzenie. Wskazałem palcem na policzek. Uśmiechnęła się. Jej usta zaczęły zbliżać się do mojego polika. I co wtedy zrobiłem odwróciłem się tak że trafił w moje usta. Hehe. Próbowała się oderwać ale ją przytszymałem. W końcu po jakiejś minucie przestaliśmy. Obróciłem się na pięcie i ruszyłem.
- Ale z Ciebie dupek!- krzyknęła za mną. Odwróciłem się i uśmiechnąłem szarmancko.
- Ale twój dupek.
I teleportowałem się.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro