A my się znamy?
* James *
Źle czuje się z tym, że tak wczoraj nakrzyczaliśmy z Syriuszem. Gdy wróciła z tej ,, randki" wydawała się taka szczęśliwa. Ale jak zobaczyła mnie zdenerwowała się i popatrzyła na mnie tak dziwnie. Chyba ją przeproszę. W końcu to nic złego się zakochać.
Zapukałem do drzwi jej pokoju. Otworzyła mi Lili.
- Cześć Liluś. Jest Jule?- zapytałem a ona odwróciła głowę. Usłyszałem cichy szept. " Nie ma mnie".
- Nie ma jej!- zatrzasnęła mi drzwi przed nosem. No nie. Zacząłem walić w drzwi.
- Lili wpuść mnie! Nie tak nie będzie. Alohomora! - drzwi otworzyły się z hukiem. Wpadłm do środka. Jule leżała na swoim łóżku.
- Jule musimy porozmawiać!- zwróciłem się do dziewczyny. Ona wstała chwyciła różdżkę i już jej Nie było. Teleportowała się. No nie.
* Julietta *
Głupi Rogacz. Teleportowałam się do miejsca które omija szerokim łukiem. Zaczęłam szukać książki o eliksirach. Ku mojemu zdziwieniu był też tak Snape.
- Cześć.- powiedziałam. Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
- Cześć?- zapytał.
- No tak.
- Nie zrobisz mi kawału ani nic?
- Słuchaj Snape. Ja nic do Ciebie nie mam. Nie moja wina, że ta bandą idiotów Ci dokucza a no i Sorry za nich.
Wyglądał na zdziwionego.
- Dzięki. Czego szukasz?
- Czegoś o Felicx Felicis.
- Masz. Tu coś jest.
- Dzięki!- Uśmiechnęłam się.
Nagle ktoś wparował do biblioteki tak głośno, że można sie domyślić kto to był.
- O nie! Mnie tu nie ma!- schowałam się za regałami książek. W tym samym miejscu gdzie stałam pojawił się Black.
- Jule! Tu jesteś!- zwrócił się do mnie.
- A my się znamy?- zapytałam.
- Przestań. Przepraszam!
- A Ty to ?- dalej udawałam.
- KOBIETO PRZESTAŃ!
- Nie wiem o co Ci chodzi Black!
- Aha czyli teraz już mnie znasz?!
- Nie.
Wyparował z biblioteki jak błyskawica.
Zaśmiałam się cicho. Podszedł do mnie Snape.
- O co chodzi?- zapytał.
- O nic ważnego.
- Skoro tak mówisz.
- DOSYĆ TEGO OBOJE WYNOCHA Z BIBLIOTEKI!- krzyknęła bibliotekarka.
Wyszliśmy. Zaczęłam się śmiać. Snape zrobił to samo.
Ciszę się, że jest sobota i nie ma lekcji. I tak bym na nie nie poszła. Nie umiałabym się skupić. Udałam się na kolację do Wielkiej Sali. Na szczęście nie było żadnego z Huncwotów. Spokojnie zjadłam jedzenie. Gdy prawie skończyłam jeść do Sali weszli oni. No ja nie mogę! Dlaczego??? Wstałam i pośpiesznym krokiem ruszyłam w stronę wyjścia.
- Jule!- krzyknął James. Nawet się nie obejrzałam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro