Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

A my się znamy?

* James *

Źle czuje się z tym, że tak wczoraj nakrzyczaliśmy z Syriuszem. Gdy wróciła z tej ,, randki" wydawała się taka szczęśliwa. Ale jak zobaczyła mnie zdenerwowała się i popatrzyła na mnie tak dziwnie. Chyba ją przeproszę. W końcu to nic złego się zakochać.

Zapukałem do drzwi jej pokoju. Otworzyła mi Lili.

- Cześć Liluś. Jest Jule?- zapytałem a ona odwróciła głowę. Usłyszałem cichy szept. " Nie ma mnie".

- Nie ma jej!- zatrzasnęła mi drzwi przed nosem. No nie. Zacząłem walić w drzwi.

- Lili wpuść mnie! Nie tak nie będzie. Alohomora! - drzwi otworzyły się z hukiem. Wpadłm do środka. Jule leżała na swoim łóżku.

- Jule musimy porozmawiać!- zwróciłem się do dziewczyny. Ona wstała chwyciła różdżkę i już jej Nie było. Teleportowała się. No nie.

* Julietta *

Głupi Rogacz. Teleportowałam się do miejsca które omija szerokim łukiem. Zaczęłam szukać książki o eliksirach. Ku mojemu zdziwieniu był też tak Snape.

- Cześć.- powiedziałam. Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.

- Cześć?- zapytał.

- No tak.

- Nie zrobisz mi kawału ani nic?

- Słuchaj Snape. Ja nic do Ciebie nie mam. Nie moja wina, że ta bandą idiotów Ci dokucza a no i Sorry za nich.

Wyglądał na zdziwionego.

- Dzięki. Czego szukasz?

- Czegoś o Felicx Felicis.

- Masz. Tu coś jest.

- Dzięki!- Uśmiechnęłam się.

Nagle ktoś wparował do biblioteki tak głośno, że można sie domyślić kto to był.


- O nie! Mnie tu nie ma!- schowałam się za regałami książek. W tym samym miejscu gdzie stałam pojawił się Black.

- Jule! Tu jesteś!- zwrócił się do mnie.

- A my się znamy?- zapytałam.

- Przestań. Przepraszam!

- A Ty to ?- dalej udawałam.

- KOBIETO PRZESTAŃ!

- Nie wiem o co Ci chodzi Black!

- Aha czyli teraz już mnie znasz?!

- Nie.

Wyparował z biblioteki jak błyskawica.

Zaśmiałam się cicho. Podszedł do mnie Snape.

- O co chodzi?- zapytał.

- O nic ważnego.

- Skoro tak mówisz.

- DOSYĆ TEGO OBOJE WYNOCHA Z BIBLIOTEKI!- krzyknęła bibliotekarka.

Wyszliśmy. Zaczęłam się śmiać. Snape zrobił to samo.
Ciszę się, że jest sobota i nie ma lekcji. I tak bym na nie nie poszła. Nie umiałabym się skupić. Udałam się na kolację do Wielkiej Sali. Na szczęście nie było żadnego z Huncwotów. Spokojnie zjadłam jedzenie. Gdy prawie skończyłam jeść do Sali weszli oni. No ja nie mogę! Dlaczego??? Wstałam i pośpiesznym krokiem ruszyłam w stronę wyjścia.

- Jule!- krzyknął James. Nawet się nie obejrzałam.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro