Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Śledztwo

*Alastor*

Nie miałem pojęcia o co chodzi, ale moje niezawodne przeczucie mówi mi, że ten potwór, o którym rozmawiali ma coś wspólnego z osłabnięciem Sary. Nie rozumiałem jeszcze wszystkiego, ale musiałem się dowiedzieć. Jednak to później. Teraz muszę zabrać tą dziewczynę do pani Pomfrey i to jak najszybciej.

Biegłem przez Błona do szkoły przeklinając fakt, że nie można się tu teleportować. Wpadłem do szkoły robiąc wielki hałas i wręcz taranowałem ludzi po drodze. W końcu dotarłem. Nie umiałem wyjaśnić pielęgniarce co się z nią działo. Kobieta pobiegła do gabinetu po eliksiry. W tym momencie Sara przez chwilę otworzyła oczy. Jej źrenice się powiększyły, co było ledwo dostrzegalne ze względu na czarne jak węgiel oczy.

- Co tu się dzieje? Musisz powiedzieć jak ci pomóc - zwróciłem się do niej

- Dorcas... - szepnęła jedynie i chciała powiedzieć coś jeszcze ale z ust nie wydobył się już żaden dźwięk

Gdy ponownie wpadła pani Pomfrey musiałem wyjść. Miałem tylko imię i informacje od osób z Zakazanego Lasu. Nagle pod drzwi przybiegła czarnowłosa dziewczyna z niebieskimi pasemkami takimi jak Sara. Chciała wbiec, ale ją zatrzymałem

- Pani Pomfrey się nią zajmuje. Na razie nie można wchodzić - wyjaśniłem

- Ale nic jej nie będzie, prawda? - spytała przejęta i patrzyła na mnie swoimi wielkimi niebieskimi oczami

Nie odpowiedziałem. Po policzkach dziewczyny pociekły łzy. Oparła się o ścianę obok drzwi i schowała twarz w dłoniach.

- Jesteś Dorcas? - spytałem po chwili

Dziewczyna spojrzała na mnie zdziwiona, po czym przytaknęła.

- Musisz mi pomóc - odparłem

Dorcas patrzyła na mnie niezdecydowana. Westchnąłem.

- Opowiem ci o wszystkim co wiem, może uda nam się pomóc Sarze, ale nie tutaj - westchnąłem

Niebieskooka słysząc to przytaknęła, a ja podałem jej rękę. Przyjęła ją i wstała. Miała mniejsze dłonie niż mi się wydawało.

- Musimy znaleźć ustronne miejsce - stwierdziłem

- Znam takie - uśmiechnęła się delikatnie i pociągnęła mnie w stronę schodów

Szliśmy w ciszy. Dorcas ciągnęła mnie przez cały czas za rękę, abym przyspieszył kroku. W końcu stanęliśmy pod pustą ścianą. Spojrzałem na nią pytająco

- Pokój Życzeń - wyjaśniła i spojrzała na mnie zachęcająco

Przeszedłem się w tą i z powrotem trzy razy myśląc o dużej bibliotece, w której będziemy mogli znaleźć potrzebne informacje. Zaraz po tym pojawiły się drzwi. Otworzyłem je i przepuściłem Dorcas przodem, po czym sam wszedłem. Drzwi za nami same się zamknęły. W środku była wielka biblioteka. Usiedliśmy na podwójnej kanapie.

- No więc teraz możesz mi wyjaśnić - stwierdziła

Westchnąłem i zastanowiłem się czy rzeczywiście mogę jej zaufać. Co jeśli właśnie siedzę z powodem tego wszystkiego. Szybko odgoniłem tą myśl. Nie miała ona poparcia w informacjach, które posiadam. Poza tym Dorcas ma coś w sobie co nie pozwala myśleć o niej w zły sposób. Opowiedziałem jej o tym, że pobiegłem za Sarą do Zakazanego lasu, o naszej rozmowie, rozmowie dwójki zwolenników Tego-Którego-Imienia-Nie-Można-Wymawiać i jej imieniu, które mi podała gdy była tak osłabiona

- Skoro powiedziała akurat twoje imię to pewnie stwierdziła, że coś wiesz  - odparłem 

 Dorcas jedynie przytaknęła i zamyśliła się. 

- Nie wiem co mogłaby... - urwała, a w jej oczach zatańczyły iskierki - Pewnie chodzi o księgę, którą zamówiła

- Zmówiła? - spojrzałem zdziwiony

- Nikomu o tym nie mówiła, bo księga nie do końca jest dozwolona, a raczej po prostu nie obejmuje zakresu wiedzy, który jest nam potrzebny. Znalazłam jej list z prośbą o tę księgę przed jej wysłaniem. Wyjaśniła mi bardzo niechętnie. Mówiła coś o wymarłych gatunkach magicznych stworzeń, a może niesamowicie niebezpiecznych i wybitych

- Domyślała się, że zabiera jej coś energię i chciała się tego dowiedzieć - pomyślałem na głos - Musisz pójść po tą księgę - zwróciłem się do dziewczyny

- Problem w tym, że jeszcze nie przyszła - westchnęła zrezygnowana - Prawdopodobnie będzie dopiero za dwa dni

- Wątpię, że mamy tyle czasu. Może tu gdzieś jest. Po prostu przypomnij sobie tytuł 

- To było coś jak.... - zaczęła masując sobie skroń - "Magiczne stworzenia, które mogły zniszczyć ród czarodziejski" - odparła

- To tytuł? - spojrzałem na nią powątpiewając - Nie uważasz, że za długi?

- Nazwa serii ksiąg to "Magiczne stworzenia, które", a nazwa części "mogły zniszczyć ród czarodziejski" wyjaśniła. Chciałabym, aby pojawiła się na tym stoliku - stwierdziła pokazując blat przed nami

 Naglę ze świstem przyleciała jakaś księga i opadła prosto na stół. Oboje spojrzeliśmy na siebie zdziwieni. Sięgnąłem po nią i przeczytałem tytuł

- "Magiczne stworzenia, które mogły zniszczyć ród czarodziejski" - pokazałem księgę dziewczynie - W końcu Pokój Życzeń - stwierdziłem i otworzyłem księgę na spisie treści

 Dziewczyna przysunęła się do mnie, a ja położyłem książkę, tak, aby i ona miała dostęp. Kartkowaliśmy ją w ciszy przeglądając kolejne strony. Wszystkie stworzenia były straszne, ale żadna nie pasowała do naszych informacji. Byliśmy bardzo blisko siebie. Gdzieś w połowie Dor westchnęła 

- Pić mi się chcę. Chciałabym napić się soku pomarańczowego, albo raczej Piwa Kremowego - rozmarzyła się, a ja w myślach przyznałem jej racje

 Nagle na stoliku pojawiły się dwa kufle Piwa Kremowego. 

- Coraz bardziej lubię ten pokój - stwierdziłem i wziąłem jeden do rąk, po czym napiłem się

 Dor przytaknęła i postąpiła podobnie. Z uśmiechem kartkowaliśmy księgę dalej. 

- Zagranik Tyrony - przeczytała kolejną nazwę - To chyba to 

 Spojrzałem na stronę którą pokazywała 

- Stworzenie to jest najcięższe do wytropienia. Przybiera ono postać kogoś bliskiego dla otoczenia i właśnie z niego wybiera ofiary. Zwykle mija tydzień od jego pojawienia się, a pierwszy czarodziej traci całkowitą moc i ginie. Oszuka każdego, kto nie wie kim jest naprawdę. Potrafi przemieszczać się w czasie. Łatwo go rozpoznać po fakcie, że osobie, w której jest zmienia się kolor włosów, lub oczu. Na szczęście zabić go można o wiele prościej. Wystarczy wypowiedzieć odpowiednie zaklęcie i wycelować w niego różdżką - przeczytała i spojrzała na mnie z uśmiechem tryumfu

 Spojrzałem na nią i również się uśmiechnąłem. Spojrzałem na zaklęcie 

- Immunda Sibique Adhaerent - przeczytałem - Ktoś z bliskich Sary zmieniał ostatnio kolor włosów, lub oczu? - spytałem

- Nie, ale jest pewna osoba, która pojawiła się dokładnie tydzień temu - odparła

- Harry Time - przytaknąłem 

 Spojrzeliśmy na siebie. Już było wiadomo co robić

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro