Śledztwo
*Alastor*
Nie miałem pojęcia o co chodzi, ale moje niezawodne przeczucie mówi mi, że ten potwór, o którym rozmawiali ma coś wspólnego z osłabnięciem Sary. Nie rozumiałem jeszcze wszystkiego, ale musiałem się dowiedzieć. Jednak to później. Teraz muszę zabrać tą dziewczynę do pani Pomfrey i to jak najszybciej.
Biegłem przez Błona do szkoły przeklinając fakt, że nie można się tu teleportować. Wpadłem do szkoły robiąc wielki hałas i wręcz taranowałem ludzi po drodze. W końcu dotarłem. Nie umiałem wyjaśnić pielęgniarce co się z nią działo. Kobieta pobiegła do gabinetu po eliksiry. W tym momencie Sara przez chwilę otworzyła oczy. Jej źrenice się powiększyły, co było ledwo dostrzegalne ze względu na czarne jak węgiel oczy.
- Co tu się dzieje? Musisz powiedzieć jak ci pomóc - zwróciłem się do niej
- Dorcas... - szepnęła jedynie i chciała powiedzieć coś jeszcze ale z ust nie wydobył się już żaden dźwięk
Gdy ponownie wpadła pani Pomfrey musiałem wyjść. Miałem tylko imię i informacje od osób z Zakazanego Lasu. Nagle pod drzwi przybiegła czarnowłosa dziewczyna z niebieskimi pasemkami takimi jak Sara. Chciała wbiec, ale ją zatrzymałem
- Pani Pomfrey się nią zajmuje. Na razie nie można wchodzić - wyjaśniłem
- Ale nic jej nie będzie, prawda? - spytała przejęta i patrzyła na mnie swoimi wielkimi niebieskimi oczami
Nie odpowiedziałem. Po policzkach dziewczyny pociekły łzy. Oparła się o ścianę obok drzwi i schowała twarz w dłoniach.
- Jesteś Dorcas? - spytałem po chwili
Dziewczyna spojrzała na mnie zdziwiona, po czym przytaknęła.
- Musisz mi pomóc - odparłem
Dorcas patrzyła na mnie niezdecydowana. Westchnąłem.
- Opowiem ci o wszystkim co wiem, może uda nam się pomóc Sarze, ale nie tutaj - westchnąłem
Niebieskooka słysząc to przytaknęła, a ja podałem jej rękę. Przyjęła ją i wstała. Miała mniejsze dłonie niż mi się wydawało.
- Musimy znaleźć ustronne miejsce - stwierdziłem
- Znam takie - uśmiechnęła się delikatnie i pociągnęła mnie w stronę schodów
Szliśmy w ciszy. Dorcas ciągnęła mnie przez cały czas za rękę, abym przyspieszył kroku. W końcu stanęliśmy pod pustą ścianą. Spojrzałem na nią pytająco
- Pokój Życzeń - wyjaśniła i spojrzała na mnie zachęcająco
Przeszedłem się w tą i z powrotem trzy razy myśląc o dużej bibliotece, w której będziemy mogli znaleźć potrzebne informacje. Zaraz po tym pojawiły się drzwi. Otworzyłem je i przepuściłem Dorcas przodem, po czym sam wszedłem. Drzwi za nami same się zamknęły. W środku była wielka biblioteka. Usiedliśmy na podwójnej kanapie.
- No więc teraz możesz mi wyjaśnić - stwierdziła
Westchnąłem i zastanowiłem się czy rzeczywiście mogę jej zaufać. Co jeśli właśnie siedzę z powodem tego wszystkiego. Szybko odgoniłem tą myśl. Nie miała ona poparcia w informacjach, które posiadam. Poza tym Dorcas ma coś w sobie co nie pozwala myśleć o niej w zły sposób. Opowiedziałem jej o tym, że pobiegłem za Sarą do Zakazanego lasu, o naszej rozmowie, rozmowie dwójki zwolenników Tego-Którego-Imienia-Nie-Można-Wymawiać i jej imieniu, które mi podała gdy była tak osłabiona
- Skoro powiedziała akurat twoje imię to pewnie stwierdziła, że coś wiesz - odparłem
Dorcas jedynie przytaknęła i zamyśliła się.
- Nie wiem co mogłaby... - urwała, a w jej oczach zatańczyły iskierki - Pewnie chodzi o księgę, którą zamówiła
- Zmówiła? - spojrzałem zdziwiony
- Nikomu o tym nie mówiła, bo księga nie do końca jest dozwolona, a raczej po prostu nie obejmuje zakresu wiedzy, który jest nam potrzebny. Znalazłam jej list z prośbą o tę księgę przed jej wysłaniem. Wyjaśniła mi bardzo niechętnie. Mówiła coś o wymarłych gatunkach magicznych stworzeń, a może niesamowicie niebezpiecznych i wybitych
- Domyślała się, że zabiera jej coś energię i chciała się tego dowiedzieć - pomyślałem na głos - Musisz pójść po tą księgę - zwróciłem się do dziewczyny
- Problem w tym, że jeszcze nie przyszła - westchnęła zrezygnowana - Prawdopodobnie będzie dopiero za dwa dni
- Wątpię, że mamy tyle czasu. Może tu gdzieś jest. Po prostu przypomnij sobie tytuł
- To było coś jak.... - zaczęła masując sobie skroń - "Magiczne stworzenia, które mogły zniszczyć ród czarodziejski" - odparła
- To tytuł? - spojrzałem na nią powątpiewając - Nie uważasz, że za długi?
- Nazwa serii ksiąg to "Magiczne stworzenia, które", a nazwa części "mogły zniszczyć ród czarodziejski" wyjaśniła. Chciałabym, aby pojawiła się na tym stoliku - stwierdziła pokazując blat przed nami
Naglę ze świstem przyleciała jakaś księga i opadła prosto na stół. Oboje spojrzeliśmy na siebie zdziwieni. Sięgnąłem po nią i przeczytałem tytuł
- "Magiczne stworzenia, które mogły zniszczyć ród czarodziejski" - pokazałem księgę dziewczynie - W końcu Pokój Życzeń - stwierdziłem i otworzyłem księgę na spisie treści
Dziewczyna przysunęła się do mnie, a ja położyłem książkę, tak, aby i ona miała dostęp. Kartkowaliśmy ją w ciszy przeglądając kolejne strony. Wszystkie stworzenia były straszne, ale żadna nie pasowała do naszych informacji. Byliśmy bardzo blisko siebie. Gdzieś w połowie Dor westchnęła
- Pić mi się chcę. Chciałabym napić się soku pomarańczowego, albo raczej Piwa Kremowego - rozmarzyła się, a ja w myślach przyznałem jej racje
Nagle na stoliku pojawiły się dwa kufle Piwa Kremowego.
- Coraz bardziej lubię ten pokój - stwierdziłem i wziąłem jeden do rąk, po czym napiłem się
Dor przytaknęła i postąpiła podobnie. Z uśmiechem kartkowaliśmy księgę dalej.
- Zagranik Tyrony - przeczytała kolejną nazwę - To chyba to
Spojrzałem na stronę którą pokazywała
- Stworzenie to jest najcięższe do wytropienia. Przybiera ono postać kogoś bliskiego dla otoczenia i właśnie z niego wybiera ofiary. Zwykle mija tydzień od jego pojawienia się, a pierwszy czarodziej traci całkowitą moc i ginie. Oszuka każdego, kto nie wie kim jest naprawdę. Potrafi przemieszczać się w czasie. Łatwo go rozpoznać po fakcie, że osobie, w której jest zmienia się kolor włosów, lub oczu. Na szczęście zabić go można o wiele prościej. Wystarczy wypowiedzieć odpowiednie zaklęcie i wycelować w niego różdżką - przeczytała i spojrzała na mnie z uśmiechem tryumfu
Spojrzałem na nią i również się uśmiechnąłem. Spojrzałem na zaklęcie
- Immunda Sibique Adhaerent - przeczytałem - Ktoś z bliskich Sary zmieniał ostatnio kolor włosów, lub oczu? - spytałem
- Nie, ale jest pewna osoba, która pojawiła się dokładnie tydzień temu - odparła
- Harry Time - przytaknąłem
Spojrzeliśmy na siebie. Już było wiadomo co robić
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro