Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Wątpliwości

  Przez następne dni przyglądałam się Harry'emu i Huncwotom. Mimo iż nie wiedzieli kim był chyba jakaś więź została. A szczególnie widać było to u Jamesa, który nagle stał się nadopiekuńczy w stosunku do młodszego czarodzieja. Zastanawiałam się dlaczego tu trafił. To bardzo żadkie, jak nie niespotykane. Nikt nie przeniósł go od tak. A co jeśli nie jest tym za kogo się podaje? Może podszył się pod takiego. Przecież to bardziej prawdopodobne. Dlaczego mu uwierzyłam?

- Sara? - usłyszałam zmartwiony głos

Spojrzałam prosto w zatroskane oczy Luniaczka. Uśmiechnęłam się niepewnie

- Co cię trapi? - spytał siadając obok mnie

- Po prostu nabrałam dużych wątpliwości i nie mogę się ich pozbyć

- Wątpliwości?

- Wrażenia, że coś tu nie gra

- W czym? - patrzył na mnie zdeterminowany, aby się dowiedzieć

Chciałam mu powiedzieć, ale wiedziałam, że nie uwierzy. To było zbyt nieprawdopodobne nawet jak na ten świat. Pokręciłam głową i wstałam. Ruszyłam szybkim krokiem przez korytarz i chociaż najpierw słyszałam jak mój ukochany mnie woła nie zatrzymałam się. Remi mnie nie gonił. Po prostu stał zdziwiony. Nie to, że mu nie ufałam, tylko... A może właśnie o to chodziło. Przestałam im wszystkim ufać. Stałam się zbyt podejrzliwa.

Ruszyłam na Błona, a później skierowałam kroki w stronę Zakazanego Lasu. Rozglądałam się, ale chyba nikt nie zwracał na mnie uwagi. Gdy tylko weszłam do środka coś mnie ścisnęło w żołądku. Chciałam zawrócić, powinnam, ale byłam zbyt zdeterminowana. Szukałam czegoś. Jakiejś wskazówki pokazującej, że się mylę, albo wręcz przeciwnie. Szłam dalej gdy nagle usłyszałam kroki za mną. Wystraszona chwyciłam różdżkę i odwróciłam się. W jednej chwili mój magiczny patyk odleciał, a ja stanęłam oko w oko z wkurzonym Gryfonem

- Al... - szepnęłam zaskoczona

- Wiecznie się gdzieś włóczysz, szukasz tylko kłopotów. Ciesz się, że nie powiedziałem profesorom - odparł zdenerwowany - Mam nadzieję, że chociaż powód jest dobry - dodał spokojniej

Patrzył na mnie zdeterminowany. Uwierzyłby mi, gdybym mu powiedziała. Sam wszędzie widział spiski. Zrozumiałby

- Chciałam się jedynie przejść - te słowa samą mnie zaskoczyły, ale wypowiedziałam je

Widziałam jak w jego oczach gaśnie szacunek, którym mnie obdarował. Jak wkrada się rezygnacja. Jeszcze mogłam to sprostować. Wyjaśnić mu. Więc czemu tego nie zrobiłam. Dlaczego codziennie od kiedy ostatni raz byłam w Zakazanym Lesie słabłam, czułam się coraz gorzej

- W takim razie nic tu po nas - warknął niezadowolony Alastor i złapał mnie mocno za nadgarstek

Podniosłam jeszcze swoją różdżkę i dałam się pociągnąć w stronę wyjścia. Chciałam już przeprosić go za to, że zawiodłam go. Ale potknęłam się i upadłam. Alastor na szczęście zdążył powstrzymać mnie od pamiętnego spotkania z ziemią.

- Wstawaj - warknął, jednak nogi już mnie nie słuchały

Jakby były za słabe, aby utrzymać moje ciało. Osunęłam się na ziemie

- Sara... - zaczął tonem którego nie rozumiałam

Spojrzałam na niego, a w oczach miałam jedynie przerażenie.

- Nie wiem co się dzieje - szepnęłam

Nagle usłyszeliśmy kroki. Al rozwjrzał się, po czym wziął mnie "na księżniczkę" i szybko pobiegł w wysokie krzaki. Za którymi się ukryliśmy. Nie widziałam kto szedł. Z każdą sekundą było mi coraz słabiej.

- Nie wierze że nam zwiał - westchnął pierwszy głos

- Nie powinien mieć tyle siły po przenoszeniu się w czasie - stwierdził drugi

- Nie miał. Ktoś musiał mu pomóc

- Ten ktoś musi być cholernie głupi. Ten potwór ich wykończy. Nie rozumiem czemu mamy go zabrać. Niech pożywi się takim Dumbledore'em

- Ten stwór zlekcewarzył Czarnego Pana. A poza tym jak pożywi się nim to zyska jego moc. A to dla nas wszystkich koniec

- Osoba która go uratowała musi być niesamowicie silna. W końcu to uczeń, który pokonał dwójkę z nas. Pewnie ją pożywi się najpierw nim

- Nawet mi żal tej istoty. Po takiej śmierci nawet spokoju nie zaznasz

- Empatyczny się zrobiłeś - zażartował

- Zamknij się i ruszajmy - warknął

  Sens tych słów nie dochodził do mnie. Byłam tak słaba, że przestałam słyszeć cokolwiek. Widok też zamazał mi się całkowicie. Została tylko czerń

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro