Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozwiązanie problemu

*Dorcas*

 Alastor był niesamowicie inteligentny i miło się z nim rozwiązywało tą sprawę. Miał w sobie coś czego, żaden z chłopaków, których poznałam nie miał. Ale wracając do sprawy nie cierpiącej zwłoki. Musimy znaleźć tego Harry'ego. Alastor wypowie zaklęcie i pozbędzie się go, a Sara wróci do zdrowia. Ruszyliśmy do Skrzydła Szpitalnego. 

- Prawdopodobnie jest z Huncwotami, a oni na pewno są u Sary - stwierdziłam po drodze 

- Musisz go stamtąd jakoś wyprosić. Ja będę czekać za drzwiami. Tylko tak, żeby nie było to podejrzane - odparł, a ja przytaknęłam

 Na pewno będą przy niej Huncwoci, on i Lily, co daje sześć osób, czyli maksimum jakie toleruje pani Pomfrey. Jeśli ja również będę chciała przy niej zostać, ktoś będzie musiał wyjść. A Harry zna ją najmniej, więc to logiczne, że go poproszę o wyjście. 

 Wbiegłam do Skrzydła Szpitalnego i podbiegłam do zbiorowiska przy nieprzytomnej Sarze. Oddychała już bardzo ciężko. Byli tam wszyscy, o których wiedziałam, że przyjdą. Mimo iż nie spodziewałam się tu Severusa, to zrobiło mi się przykro, że nie przyszedł. I tak jak myślałam, gdy podbiegłam do przyjaciółki podeszła do mnie pielęgniarka. 

- Przykro mi, ale maksymalnie sześć osób - odparła surowo

- Ale... - spojrzałam na nią z łzami w koniuszkach oczu

- Harry mógłbyś poczekać na zewnątrz. Bez urazy, ale... - zaczął w jego stronę James

- Rozumiem. Nie ma problemu. Ty jesteś dla niej ważniejsza - uśmiechnął się do mnie

 Wyglądało to tak szczerze, że zaczęłam mieć wątpliwości, że to on jest tym stworem. Jak nie jest to zaklęcie nic mu nie zrobi

- Dajcie znać jak dojdzie do siebie - poprosił i ruszył do wyjścia 

 Lily odstąpiła mi krzesło, na którym siedziała. Po drugiej stronie siedział Remus, który trzymał ją za rękę i nie miał zamiaru puścić. Zdawał się być nieobecny. Posłałam jej wdzięczny uśmiech i usiadłam, po czym spojrzałam na dziewczynę. 

- Już niedługo poczujesz się lepiej. Obiecuje - szepnęłam 

 Spojrzałam ukradkiem na niedomknięte drzwi do Skrzydła Szpitalnego. Błysnęło w nich fioletowe światło, którego nikt poza mną nie zauważył. Mały wręcz niewidoczny płomyczek przyleciał stamtąd i ułożył się na nosie Sary. Tam również zniknął. W tym momencie odetchnęłam z ulgą. Poczułam jak nierówny płytki oddech zmienia się w spokojny i głęboki. Pogłaskałam przyjaciółkę po włosach. W tym momencie otworzyła niepewnie oczy i spojrzała na mnie.

- Już po problemie - szepnęłam

 Uśmiechnęła się w moją stronę, po czym spojrzała na swojego chłopaka. Remi mocno ją do siebie przytulił, a łzy ulgi spłynęły po jego policzkach. Mi również taka spłynęła. Spojrzałam w stronę drzwi wejściowych, w których stał Alastor i właśnie chował różdżkę. Uśmiechnęłam się do niego dając znać, że się udało. 

 Następne dni minęły dla Sary w Skrzydle Szpitalnym na regenerowaniu do końca energii. Co najdziwniejsze nikt nie pamiętał Harry'ego Tima. Nikt poza mną, Alastorem i Sarą, której wszystko opowiedzieliśmy. W sumie wszystko wróciło do normy. Sara jak tylko wyszła poszła do brata. Nie wiem o czym rozmawiali i wątpię, czy ktokolwiek wie

 Siedziałam właśnie z Sarą na Błonach i rozmawiałyśmy o głupotach. Opowiadała jak układa jej się z Huncwotami, a szczególnie Remusem, oraz dziękowała za pomoc w nadrobieniu zaległości, czyli durne pierdoły. W końcu musiała mnie zostawić, gdyż umówiła się z Remusem. Odprowadziłam ją wzrokiem i w ciszy obserwowałam jezioro. Zaczęłam się zastanawiać, czy już nie wracać, gdy podszedł do mnie Alastor. Muszę niechętnie przyznać, że nie rozmawiałam z nim zbytnio od czasu ostatniego śledztwa. 

- Hej 

- Cześć - uśmiechnęłam się 

- Mogę się dosiąść? - spytał

- Pewnie - uśmiechnęłam się

 Przez jakiś czas siedzieliśmy w ciszy patrząc w dal

- Całkiem niezła z nas ekipa - stwierdziłam spoglądając na niego i przerywając ciszę

- Ciężko się nie zgodzić - przytaknął 

- Jednak coś mi w tym wszystkim nie pasuję. W księdze pisało, że stworzenie przybiera postać bliskiej osoby. Przecież nikt nie znał Harry'ego kiedy przybył. Szybko zbliżył się do Sary i Huncwotów, ale nie powinien przybrać postać jednego z nich? - spojrzałam na niego

- Też nad tym myślałem - przytaknął - Mimo, że wszystko całkiem dobrze się skończyło, mam przez to wątpliwości

- Może za dużo myślimy? Powinniśmy się odstresować - dodałam - Jutro jest wypad do Hogsmeade. Może wybierzemy się razem? 

- Jestem po prostu czujny, ale z chęcią gdzieś wyjdę

Zgodził się!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro