Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Niezręczna sytuacja

 Państwo Potter i pan Lupin wyszli dopiero o późnej porze, gdy wszystkie dzieci zasnęły. Ja sama długo później leżałam nie mogąc zasnąć. Leżałam tak długo, gdy coś do mnie dotarło. Właśnie przeżyłam pierwsze spotkanie z ojcem Remusa. Otworzyłam szeroko oczy i walnęłam się w czoło. Jak mogłam wcześniej tego nie zauważyć? Choć może lepiej, że tak późno dowiedziałam się o tym. Jeszcze zrobiłabym z siebie kretynkę. Zamiast tego zrobiłam z siebie ofiarę losu, która nie może sobie poradzić z przemocą rodzinną. Super... Westchnęłam i zamknęłam oczy.

- Idiotka - szepnęłam i zasnęłam 

 W tym momencie usłyszałam płacz. Otworzyłam oczy i zobaczyłam nad sobą zielone oczy Remusa. 

- Remi? Jak ty się tu dostałeś? - spytałam, ale kolejny wybuch płaczu zmusił mnie do ruszenia po płaczącego braciszka

 - No już chodź mały - odparłam biorąc go na ręce i spojrzałam na małego Lupina - Chcecie ze mną spać? - spytałam na co oboje pokiwali głowami

 Westchnęłam i położyłam się, a po moich obu stronach to samo zrobiły maluchy. Oboje położyli swoje główki na moim brzuchu i natychmiast zasnęli, a ja zaraz po nich. Tej nocy już ponownie nie wstałam. 

 Z samego rana obudziły mnie promienie słońca. Chciałam wstać, ale czułam się przez coś przygnieciona. Otworzyłam delikatnie oczy i zobaczyłam biały sufit. Spojrzałam po bokach, a na moich policzkach pojawił się nie róż, a soczysta czerwień. Po lewej stronie leżał przytulony do mnie brat, a po drugiej stronie jeszcze mocniej trzymający mnie Remus. Oboje byli już w swoim normalnym wieku i... nadzy. Cieszyłam się, że byliśmy przykryci kołdrą. Czułam dłoń mojego chłopaka pod za dużą na mnie bluzką. Ch*lera! Jestem bez stanika! Choć to nic w porównaniu z tym, że nie mogę się uwolnić. Bałam się spojrzeć na resztę chłopaków, a gdy tylko to zrobiłam natychmiast pożałowałam. Co ja mam teraz robić?

 Nagle usłyszałam kroki i zobaczyłam panią Pomfrey. Spojrzałam na nią błagalnym wzrokiem. Widziałam jej zaskoczoną minę. Poczułam jak zostaje jeszcze bardziej przyciągana w stronę Remusa. Teraz wręcz leżałam na nim. Mój brat tylko się do mnie przysuną przytulony do moich pleców. Z jednej strony chciałam się jak najszybciej wydostać, z drugiej strony chciałam tak zostać na zawsze. Delikatnie zarysowane mięśnie na klatce piersiowej mojego chłopaka były "ozdobione" wieloma bliznami, a jego spokojna twarz powodowała szybkie bicie mojego serca. 

- Pójdę po ich ubrania - usłyszałam szept pani Pomfrey

 Poczułam jak Remi porusza się delikatnie i zobaczyłam jak pomału otwiera oczy. Jego wzrok był zamglony i chyba nie do końca jeszcze rozumiał w jakiej sytuacji się znajdujemy. Z drugiej strony czułam, że mój brat również zaczyna się budzić. 

- Sara - szepną mój chłopak lekko ochrypłym głosem, który przyprawił mnie o ciarki i już po chwili zobaczyłam jego rumieniec

 Spojrzał w dół i szybko wrócił wzrokiem do moich oczu. Ja nie miałam zamiaru tam zaglądać. Chłopak nie puszczając mnie rozejrzał się z coraz większym zdziwieniem na twarzy. Gdy ponownie skończył na nas puścił mnie a ja poczułam, że zostaje uwolniona także z uścisku brata. 

- Co się dzieje? - spytał mój brat, a gdy otworzył oczy również oblał się rumieńcem

 Nie wiem czy był bardziej zdezorientowany, zły, czy zawstydzony. W tym momencie przyszła pani Pomfrey. 

- Całe szczęście, że już wstaliście - spojrzała na chłopaków i podała im ich ubrania 

 Zamknęłam oczy, gdy oboje wstali i szybko się przebrali. Mój brat w trybie natychmiastowym wyszedł ze skrzydła. Remi natomiast spojrzał na mnie zmieszany. Ubrany był w zwykłe dżinsy i ciepły sweter. Ja również wstałam i weszłam za kolejny parawan, aby się przebrać. Wybrałam to co wczoraj, gdyż było na wierzchu. 

- Lepiej im o tym nie mówić - odparłam pokazując na nakrytą już resztę Huncwotów

- Lepiej o tym nikomu nie mówić - przytakną Remi - Co się właściwie stało? 

- To długa historia - odparłam i opowiedziałam mniej więcej co się działo 

 W tym czasie chłopaki również się pobudzili. Ja wyszłam z kąta zakrytego parawanem dając czas przebrać się chłopakom i wyjaśnieniom złożonym dla przyjaciół przez Remi'ego. W końcu pielęgniarka wszystko zebrała, a ja posprzątałam swoje rzeczy. Wszyscy wyszliśmy ze szkolnego szpitala.

- Czyli zajmowałaś się nami przez ten cały czas - zauważył Jim, a ja przytaknęłam 

- Zaraz, czyli zmieniałaś nam pieluchy, przebierałaś i kąpałaś? - spytał Syri, a ja ponownie przytaknęłam 

- To... niezręczne - odparł Peter, a ja zaśmiałam się cicho

- Niezręczne to było zobaczenie was wszystkich bez ubrań po powrocie do tego wieku - westchnęłam 

- No co? Nie podobało ci się? - spytał Syriusz z jednoznacznym uśmiechem, a ja zaczerwieniłam się 

 Na szczęście od odpowiedzi uwolniła mnie Dor, która wybiegła z drzwi do naszego pokoju wspólnego

- Sara! Nareszcie wróciłaś! - krzyknęła szczęśliwa 

- Tak, nareszcie może się wyśpię - westchnęłam przytulając dziewczynę

- Hej chłopaki - przywitała się z nimi - W sumie to żałuje, że wciąż nie jesteście dziećmi - westchnęła

- Widziałaś nas jako małe dzieci? - spytał zdziwiony Jim

- Oczywiście, wraz z dziewczynami często wpadałyśmy - odpowiedziała 

- Dziewczynami? - spytał Pet

- Oczywiście. Była jeszcze Dina - Peter się zarumienił - Lily - teraz James zrobił się różowy - i jakaś dziewczyna o imieniu Three - skończyła i już po chwili cała trójka zrobiła się czerwona

 Zaśmiałam się z ich reakcji.

- Do tego Ruda zrobiła genialne zdjęcia - dodała, a ja wybuchłam śmiechem

- Ty lepiej się tak nie śmiej, bo była również dziś z rana w skrzydle - odparła a ja i Remus pokryliśmy się gigantycznym rumieńcem - Wraz z aparatem - dodała, a ja myślałam, że ją uduszę 

 Brunetka wybuchła niepohamowanym śmiechem. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro