Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#2 Spytacie pewnie jak pachnie szczęście ?


Sklepienie Wielkiej Sali tym razem pokrywały ciemne chmury - najwyraźniej zanosiło się na deszcz. Juliette patrzyła w sufit, nie dowierzając. Możliwe, że podobnie jak Lily, nigdy nie przyzwyczaji się do zmieniającego kolor nieba nad stołami Wielkiej Sali.

Profesor McGonagall weszła do środka niosąc w ręku stołek i wyprutą już Tiarę Przydziału. Za nią podążał  sznur pierwszoroczniaków. Wszyscy mieli wystraszone miny. Nie wyłączając, stojącej na tyłach, Juliette.

Syriusz trzymał kciuki, aby trafiła do domu lwa. Mógłby ją częściej widywać... to znaczy , gdyby oczywiście przyszła odwiedzić brata. Przynajmniej miałaby świetną współlokatorkę. Wiedziałby, że jest bezpieczna.

- Opanuj się zaczynasz mówić jak jej brat - skarcił się w myślach.

Jednak nie mógł przestać się jej przyglądać. Wystawała strasznie wśród tylu maluchów jednak starała się tym nie przejmować. Wręcz przeciwnie - sprawiała wrażenie, jakby obchodziła ją tylko trzymana w rękach profesor McGonagall tiara. Zaczęli wywoływać nazwiska, a wśród uczniów zapanował, jak co roku chaos. Przyjazne dyskusje wśród Puchonów. Dyskusja na temat przydziału małych czarodziejów rozwineła się przy stole Krukonów. Natomiast zarówno przy stole Gryfonów, jak i Ślizgonów dało się usłyszeć narzekanie na temat długiego czekania na jedzenie. Dla tych, którzy po długiej podróży byli głodni Ceremonia Przydziału była najnudniejszym i zarazem najgorszym punktem dnia. Dla Syriusza również z reguły ten czas, był tylko i wyłącznie czasem na wygłupy z Rogasiem. Jednak tym razem wszyscy Huncwoci siedzieli cicho, czekając, aż wypowiedzą to jedno nazwisko. Jednak gwar w sali ucichł już po chwili , gdy profesor McGonagall wyczytała:

- Alexis Dumbledore!

Wzrok wszystkich skierował się na kruchą blondynkę, która dumnie kroczyła przez salę.

- To jego córka?
- Siotrzenica głupki - odpowiedziała im Lily - córka jego siostry.
- On ma siostrę? - zapytał Syriusz z niedowierzaniem, a dziewczyna przytakneła ruchem głowy. To było dla niego jak na jeden dzień zdecydowanie za dużo informacji. Po chwili Gryfoni powstali z miejsc klaszcząc, gdy Tiara na głowie małej Alexis od razu wykrzyknęła:

- GRYFFINDOR!

W końcu lista zatrzymała się na literze "L".

- Sylvio Linginnder!

- Mądry, pracowity... - zastanawiała się tiara - ale jakże podstępny! Ambicje sięgające nieba! SLYTHERIN! - krzyknęła na co Ślizgoni wstali z miejsc, by powitać nowego członka.

- Juliette Lupin!

Brunetka podeszła do stołka lekko drżąc.

- Przyjacielska tak, zdecydowanie. Do tego mądra i sprytna - Tiara zastanawiała się na głos, co najwyraźniej peszyło siostrę Lunatyka - tak, tak ambitna w rzeczy samej. Pomocna , troskliwa i jakże sumienna! Cierpliwa ... - po raz pierwszy od czasów profesor McGonagall, Tiara wymieniała cechy pasujące do każdego z domów. Za jednym razem - ale jakże sprawiedliwa! Takiej odwagi pozazdrościłby sam Godrik! - Julie uśmiechnęła się lekko, podobnie jak większość nauczycieli i wszyscy, siedzący w zasięgu wzroku, Gryfoni. Syriusz był z niej dumny - GRYFFINDOR! - rykneła Tiara, a uradowana dziewczyna, wśród oklasków i wiwatów podbiegła szybko do stołu Gryfonów, chwytając Lily w objęcia. Obie piszczały, co wywołało śmiech u wszystkich Huncwotów.

- Tak się cieszę ! - uradowana decyzją Tiary przytuliła po kolei wszystkich siedzących w pobliżu, nie pomijając Syriusza, a nawet Petera. Łapa chwycił ją w objęcia, uśmiechając się pod nosem. Jej podróżny płaszcz, którego nie zdążyła jeszcze zdjąć, pachniał lawendą i szczęściem.

Spytacie pewnie jak pachnie szczęście?

Sam tego nie wiedział, ale nie było innego wyjaśnienia na to, że trzymając ją w objęciach czuł się taki szczęśliwy.

James chyba to zauważył, bo puścił do niego oczko, co zmusiło Syriusza do puszczenia dziewczyny. Po skończonej Ceremoni Przydziału i zjedzonej pospiesznie uczcie James pokazał mu gestem, że chce z nim chwile porozmawiać.

- Nie tutaj - powiedział, kierując się w korytarzem w stronę tylko im znanego pokoju - fajna nie? - spytał przerywając milczenie .
- Kto? - Syriusz udawał, że nie wie, kogo przyjaciel ma na myśli.
- Nie udawaj głupiego! A no tak nie musisz udawać - dodał po chwili za co oberwał kuksańca w żebra - czyżby Łapa się zakochał? - zapytał, ciesząc się przy tym jak dziecko, które dostało wymarzonego cukierka.
- Syriusz Black się nie zakochuje - uciął rozmowę, zatrzymując się przed czarnym gobelinem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro