Prolog 00
Kroniki autorskie 00:
zapraszam serdecznie na moją perełkę. zawsze chciałam stworzyć tego typu opowiadanie.
mam nadzieję, że wam się spodoba i będzie się mile czytało.
zapraszam was kochani do lektury!
(Francja, Paryż rok 1789)
Prolog:
-To będzie dzień najpiękniejszych urodzin mojej kruszynki.
Mówił Pierce August, ojciec pięcioletniej wówczas Elizabeth. Ojciec wysoki, postawny. Pracował jako lekarz we dworze królewskim. Wraz z cudowną żoną, angielką Mirabell wiedli szczęśliwe życie. Mirabell poznał przez przypadek. Uratował ją od skrajnej rozpaczy, uwiódł oraz pokochał. Wspólnie spłodzili cudowną, ciemnowłosą dziewczynkę. Była bardzo podobna do ojca. A dzisiaj obchodziła piąte urodziny. Wszystko miało być zapięte na ostatni guzik. Zaprosili przyjaciół. Co prawda mówiono o niebezpiecznej sytuacji, to jednak nikt nie sądził iż rzeczywistość okaże się być aż tak brutalna. Cała rodzina mieszkała w pięknym domu, umieszczonym w najbogatszej części Paryża. Mirabell została damą dworu młodej księżniczki Charlotte, a jej mąż był osobistym lekarzem księcia. Mieli dość sporo pieniędzy, nie szczędzili wydatków. Po za tym byli szlachetni. Elizabeth często bawiła się z dziećmi służących. Najlepszym przyjacielem dziewczyny był Camden. Syn wspólnika taty. Miał być na jej urodzinach, ale coś się spóźniał. – Idź teraz do swego pokoju. Niech Nanna pomoże ci zmienić sukienkę. Musisz dziś pięknie wyglądać.
- Dobrze, tatusiu ... - powiedziała kręcąc czarnymi lokami. Była śliczną dziewczynką. Wyróżniała się na tle wszystkich dziewczynek we Francji. Prawdziwa angielska dama. Wkrótce dorośnie i będzie cieszyć się pełnią życia. Dzisiaj będzie kończyć pięć lat. Nie mogła się już doczekać. Zawsze pełna życia, ciekawska oraz inteligentna. Miała sporo przyjaciół. Nie kryła zaskoczenia, gdy po wejściu do pokoiku nie zastała swojej ulubionej niani. Nanna pracowała dla nich odkąd pamiętała. To skromna i delikatna dziewczyna. Jednak od jakiegoś czasu, chodziła jakaś zamyślona. Wczoraj nawet ją przeprosiła. Dziwne zachowanie, ale nie wspominała o tym rodzicom. Nagle usłyszała krzyk dobiegający z dołu. Należał do ojca. Nie wahając się ani chwili dłużej zbiegła do Sali balowej. To, co zobaczyła przeraziło ją do głębi. Grupka dziwnych ludzi weszła do domu z bronią. Widziała kilka martwych osób. Ojca klęczącego na podłodze i matkę otoczoną przez nieznajomych. Krzyczała i broniła się.
- Mirabell! – wykrzyknął mężczyzna wypowiadając imię ukochanej kobiety. Ostatkiem sił dobył broni i strzelił. Wtedy krzyknęła. Zauważyli ją, ale ktoś chwycił dziewczynkę za rękę. Chciała uciec, ale zobaczyła znajomą twarz. Camdem.
- Cam ... - wyszlochała, ale posłusznie podążyła za nim. Znał sekretne przejścia w domu. Powinno ją to zaskoczyć, lecz w tym momencie nie zadawali żadnych pytań. Wybiegli z dworku.
- Swoim rodzicom już nie pomożesz, ale ty możesz żyć ... - obiecał jej szczerze. Próbowała za nim nadążyć, ale wciąż była od niego dużo młodsza i miała mniej sił. Cam liczył sobie jakieś dziesięć lat. Był starszy oraz silniejszy. Ufała mu, chociaż prowadził ją ciemnymi uliczkami Paryża. Nigdy wcześniej tu nie była. W pewnym momencie ktoś uderzył Cama. zapanował lekki chaos. Kazał jej biec więc nie odwracała się. W pewnym momencie potknęła się o wystające kamyki. Upadła i przewróciła się na ziemię. Piękna niegdyś sukienka całkowicie się potarła i pobrudziła. Niczym nie przypominała dawnej dziewczynki. Wołała imię Cama, ale nie odpowiadał. Gdzieś zniknął w zakamarkach ciemnej ulicy.
- Camdem .... – krzyczała rozpaczliwie, wołając przyjaciela. Przed oczami miała przerażającą wizje swoich rodziców. Ojca zabijającego matkę. Gdy uciekała słyszała drugi strzał. Wiedziała, co oznacza. Świat, który znała przestał istnieć. Wypadła na ulicę. Widziała mnóstwo krwi, krzyczących ludzi. Gdzieś w tle zauważyła księżniczkę Charlotte. Chciała do niej podbiec, ale nie pozwolono jej.
- Uciekaj stąd, dziecko! – ktoś krzyknął i ją popchnął. Upadła na podłogę. W ostatnich wspomnieniach dobiegły ją strzały oraz krzyki. Jęknęła czując jak ból dosłownie rozsadza całe ciało dziewczyny. Chciała zawołać kogoś, ale nie zdołała. Wszystko dookoła zaczęło się rozpływać. Odruchowo chwyciła za medalik. Była na nim miniaturka jej rodziców. Jedyna pamiątka jaka po nich została.
- Mamo! Tato! – zdołała tylko wyszeptać i wszystko pochłonęła ciemność....
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro