XVI
Kołysali się spokojnie w takt wolnej piosenki. Louis był wtulony w ciepłe ciało alfy, zaciągając się jego cudownym zapachem. Aiden był naprawdę niesamowity, to co do niego czuł, nigdy dotąd nie czuł się tak przy swoich poprzednich chłopakach. To przy nim odczuwał przyjemne trzepotanie w brzuchu, jego serce przyspieszało, a ciało wypełniało przyjemne ciepło.
Spojrzał w bok, dostrzegając gwiazdy dzisiejszego dnia – Nialla i Amy. W końcu nastał ten dzień i mogli wypowiedzieć te szczególne słowa, w obecności bliskich. Teraz wszyscy bawili się na weselu. Amy wyglądała olśniewająco w swojej sukni, a Niall chyba jeszcze nigdy nie wyglądał tak przystojnie jak tego dnia. Cieszył się, że jego obaj przyjaciele odnaleźli miłość i byli szczęśliwi. Może wkrótce i on dołączy do ich grona – szczęśliwych małżonków. Uniósł twarz, spoglądając w brązowe oczy, które błyszczały. Chociaż dopiero od trzech miesięcy się znali i jeszcze nie rozmawiali o przyszłości, to miał nadzieję, że Aiden okaże się jego drugą połówką.
Po chwili wrócił do rozglądania się po sali, dostrzegając Harry'ego, który trzymał w ramionach April i kierował się w ich stronę. Odsunął się lekko do alfy, odwracając się w kierunku kędzierzawego.
- Myślę, że czas odwieźć April do domu. Jest trochę marudna – wyjaśnił.
- Zawieźć ją? – chciał odebrać od alfy córkę, jednak ten się odsunął.
- Ja to zrobię.
- Ostatnio też ją odwoziłeś. Większość czasu się nią zajmujesz, podczas gdy ja się bawię – chociaż Harry, sam proponował, że będzie uważał na April, Louis czuł się odrobinę winny. W końcu to też jego córka.
- I tak nie miałem nic lepszego do roboty – wzruszył ramionami.
- Ale...
- Aiden zabierz go i tańczcie – nakazał Grimshaw'owi, który tylko się zaśmiał i kiwnął głową. Objął Louisa i poprowadził na środek parkietu.
Harry musiał przyznać, że polubił alfę w ciągu tego miesiąca. Był wesołym, pogodnym i dobrym mężczyzną. Miał również świetny kontakt z April i nie próbował odgrywać roli jej ojca, czym tylko zyskał większą sympatię Stylesa.
Po kilku kolejnych piosenkach, Louis i Aiden postanowili zejść z parkietu, aby chwilę odpocząć i się czegoś napić. Przy ich stole siedział Zayn, popijając sok pomarańczowy. Uśmiechnął się, widząc dosiadającą się parę, nie był już sam.
- Gdzie masz Liama? – Louis oparł się o Grimshawa, gdy tylko przysunął się bliżej omegi.
- Babcia Nialla porwała go na parkiet – wskazał w kierunku parkietu, gdzie Payne tańczył ze starsza kobietą.
- Kobieta chyba nie wiedziała, na co się porywa – szatyn zachichotał. Oboje z Zaynem wiedzieli, że Liam nie należy do najlepszych tancerzy.
- Nie idzie mu źle, a ona go jeszcze nie pogoniła – zauważył alfa – Może nie jest tak źle.
- Albo nie ma serca powiedzieć mu prawdy, zwłaszcza, że to ona go poprosiła o taniec – przyjaciele ponownie się zaśmiali.
- Kto wie – wzruszył ramionami – Idę po drinka. Louis? – spojrzał na Tomlinsona.
- Wiesz co lubię – uśmiechnął się do alfy.
- Jasne – nachylił się cmokając wąskie wargi - Zayn? – spojrzał pytająco na mulata.
- Sok mi wystarczy – uniósł swoją szklankę, pokazując, że jeszcze jest w połowie pełna.
Aiden skinął jedynie głową i podniósł się, kierując w stronę baru.
- Dobrze wam razem – Zayn podpierał głowę na zgiętej ręce, której łokieć leżał na blacie stołu. Obserwował, jak jego przyjaciel podąża wzorkiem za Grimshawem.
- Tak – przygryzł lekko wargę, czując, jak na policzki wkrada się rumieniec – Aiden, jest wspaniały. Przy żadnym innym alfie tak się nie czułem – w końcu spojrzał na przyjaciela, gdy jego chłopak zniknął mu z pola widzenia.
- Oprócz Harry'ego – Zayn wiedział o wszystkim, to oczywiste. Był najlepszym przyjacielem Louisa, więc szatyn powiedział mu prawdę o tym co tak naprawdę czuł do Stylesa.
- Harry...Harry to zamknięty temat. Wyraził się jasno, a ja mam Aidena, z którym jestem szczęśliwy – miał nadzieję, że brunet zrozumie i nie będzie ciągnął tego tematu.
- Rozumiem.
- Coś ty dzisiaj nie pijący? – zagadnął, chcąc zapomnieć o wcześniejszym temacie.
- Tak jakoś – wzruszył ramionami, chociaż Louis mógł zauważyć, jak jego przyjaciel zmieszał się na to pytanie.
- Zaynie, co ukrywasz? – zmrużył oczy, podejrzliwie przyglądając się przyjacielowi.
- N-nic takiego – odwrócił głowę, chcąc uniknąć spojrzenia szatyna, jednak ciągle czuł je na sobie.
- Uważam inaczej. Znam cię i widzę, że jest coś o czym mi nie mówisz.
- No dobra – ponownie spojrzał na szatyna, przygryzając wargę, aby ukryć uśmiech cisnący się na jego wargi – Ale obiecaj, że na razie zachowasz to dla siebie.
- Zayn, martwisz mnie – czyżby miał mu do przekazanie, jakieś złe wiadomości?
- Nie masz czym, no chyba, że zostanie chrzestnym budzi w tobie obawę.
- Co?
- Jestem w ciąży – od razu jak wypowiedział te słowa, poczuł ramiona Tomlinsona, które go oplatały i przyciągały do uścisku.
- To wspaniale Zi – krzyknął.
- Ale cisza Lou – przypomniał omedze – To dzień Nialla i Amy, dlatego nic nie mówimy.
- W porządku – wrócił na swoje miejsce, kiwając głową.
Naprawdę cieszył się ciążą mulata. Wiedział, jak oboje z Liamem pragną dziecka. Zaczęli się starać po ślubie, jednak ciągle nic z tego nie było. Nawet jeśli nie minął rok od ich ślubu, to Louis wiedział, że Zayn się zamartwiał. Brunet bał się, że coś z nim nie tak i okaże się złym omegą dla Liama. Na szczęście się udało.
*****
- Skarbie, jesteśmy – Aiden mruknął w usta omegi, kiedy taksówka zatrzymała się pod odpowiednim domem.
- Wspaniale – wymruczał, odsunął się lekko od mężczyzny – Zostaniesz u mnie?
- Co?
- April jest u babci – położył dłoń na udzie alfy, powoli przesuwając ją ku górze – Będziemy sami.
- Louis, jesteś pewny? – do tej pory Tomlinson nie był gotowy, co szanował. Teraz również chciał mieć pewność, że jego chłopak tego chce.
- Chcę tego, bardzo – widział poważne spojrzenie szatyna i to go przekonało.
Zapłacił taksówkarzowi, nim opuścili pojazd i ruszyli w kierunku dom. W holu pozbyli się płaszczy oraz butów i ledwo przekroczyli próg salonu, jak dłonie alfy wylądowały na biodrach omegi, przyciskając go do swojego ciała.
- Boże Lou, tyle na to czekałem – przyssał się do szyi szatyna.
- Chodźmy do sypialni – sapnął, czując podnieceni narastające w jego podbrzuszu.
Aiden kiwnął głową, łącząc ich usta. Obijając się o ściany i meble, przy okazji powoli gubiąc części garderoby dotarli do odpowiedniego pokoju. Grimshaw trzymał Louis, podtrzymując go za pośladki, a nogi omegi, były owinięte dookoła bioder partnera. Rzucił drobne ciało na miękki materac, po czym nad nim zawisnął.
- Jesteś pewny? – spojrzał w błękitne oczy, odrywając się na chwilę od ust Louis. Musiał się jeszcze raz upewnić.
- Tak – owinął nogi dookoła bioder Aidena, sprawiając, że ich krocza się o siebie otarły – Kocham cię.
- Ja ciebie też Lou – sapnął, łącząc ich usta – Jesteś moim pięknym omegą.
*****
Związek Louis i Aidena kwitł. Układało się pomiędzy nimi bardzo dobrze, chociaż nie obyło się bez sprzeczek. Tomlinson wątpił, że uda mu się zakochać w kimś innym, po tym, jak został odrzucony przez Harry'ego, ale później pojawił się Aiden i czuł, że to jest właśnie to. Ten alfa go uszczęśliwiał. Także jego przyjaciele, jak i rodzina pokochali Grimshawa, nawet Harry, który do tej pory podchodził dość chłodno i z dystansem do wcześniejszych partnerów omegi. Jednak wkrótce to miało ulec zmianie.
Początek lipca. Piękna, słoneczna pogoda, wysoka temperatura, ale bez przesady i delikatny wietrzyk. Dzień idealny na przyjęcie w ogrodzie, z okazji drugich urodzin April. Oczywiście nie mogło zabraknąć gości z zeszłego roku, jednak tym razem pojawiła się również Jay z rodzeństwem Louisa i Danem oraz Aiden. Harry ponownie upiekł tort dla swojej córki, którym wszyscy się zachwycali. Cóż, wszystko co najlepsze dla jego księżniczki.
Styles opuścił łazienkę i skierował się w stronę wyjścia do ogrodu. Będąc w salonie spotkał Aidena, który najwyraźniej na niego czekał, ponieważ poderwał się z kanapy, gdy tylko zobaczył kędzierzawego.
- Aiden?
- Harry, mam sprawę. A dokładniej dwie – zbliżył się do alfy, zatrzymując się naprzeciwko.
- To znaczy? – był ciekawy co ma mu do powiedzenia Grimshaw.
- W piątek zabieram Louisa na tydzień do Maroka. Wiem, że chciał tam pojechać. On póki co nic o tym nie wie, to ma być niespodzianka.
- W porządku, ale co ja mam z tym wspólnego?
- Chodzi o to, że jedziemy bez April – trochę bał się, jak zareaguje kędzierzawy. Czy będzie niezadowolony, a może mu to obojętne? Mimo to Aiden pospieszył z wyjaśnieniami, widząc zmarszczone brwi Stylesa – Tylko nie myśl, że nie lubię April. Uwielbiam ją! Po prostu chcę, aby to był czas tylko dla mnie i dla Lou, zwłaszcza, że pod koniec wyjazdu planuję mu się oświadczyć.
- Oh? – dlaczego jego serce mocniej zabiło, dlaczego w dole żołądka poczuł nieprzyjemny uścisk?
- Tak – Grimshaw, jakby nie zauważył reakcji Harry'ego – Z tym wiąże się druga sprawa – sięgnął do kieszeni, wyjmując granatowe, aksamitne pudełeczko – Myślisz, że mu się spodoba?
Oczom kędzierzawego ukazał się platynowy pierścionek z niewielkim rubinem, osadzonym na środku.
- Tak – posłał mu krzywy uśmiech – Na pewno mu się spodoba – Harry był tego pewny. Wiedział, że Louis uwielbiał biżuterię z platyny, a rubin był jego ulubionym kamieniem.
- Dzięki, dobrze wiedzieć, że dokonałem odpowiedniego wyboru – poklepał Harry'ego po plecach – Myślę, że czas wracać nim, zaczną nas szukać – skierował się do wyjścia na taras, nie zauważając, że drugi alfa ciągle stał w tym samym miejscu.
*****
Minęło kilka dni, dzień wyjazdu Louisa i Aiden był coraz bliżej, a Harry'ego ciągle zadręczała rozmowa z Grimshawem. Nie rozumiał dlaczego, tak go to męcz. Przecież odrzucił szatyna, kiedy ten wyznał mu miłość. Nie kochał go, a więc o co chodziło? O April? O bezpieczeństwo jej i Tomlinsona? Nie miał tu o co się martwić. Poznał Aidena na tyle, aby wiedzieć, że dobrze zajmie się to dwójką. Zadba o nich i nie pozwoli skrzywdzić.
Dopiero teraz również zauważył, że z aktualnym chłopakiem Louisa, nie było jak z poprzednimi. Nie zniknął po kilku randkach, nie. Ich związek trwał już ponad pół roku. A to musiało coś znaczyć – Aiden był odpowiedni dla szatyna. Tylko dlaczego tak go to denerwowało? Przecież ustalił, że to nie miłość a troska o bliskich.
Zakrył twarz poduszką, jęcząc w nią głośno. Nie mógł spać, po raz kolejny nie mógł zasnąć, co nie było dla niego dobre, bo później przysypiał w pracy. Poderwał się do siadu, sięgając po telefon i sprawdzając godzinę – 23:57. Może to nie była dobra pora na odwiedziny, ale musiał z kimś porozmawiać. Miał nadzieję, że to pomoże mu się uspokoić i zrozumieć, że nie ma się czym przejmować.
Założył dresy i sprany podkoszulek, zgarnął kluczyki, telefon i portfel i opuścił mieszkanie. Wiedział, że było późno, a jego przyjaciele za pewne śpią i nie będą zadowoleni z nocnej wizyty, jednak musiał w tym momencie z kimś porozmawiać. Nie było mowy, aby czekał do rana.
Wsiadł do samochodu, odpalając go i wyjechał z parkingu podziemnego. Na ulicach był dość spory ruch, jednak na szczęście nie było korków. Tym sposobem, po niecałych 30 minutach zatrzymał się pod odpowiednim domem. Zaczął naciskać na dzwonek, nie przejmując się tym, że gospodarze będą zapewne chcieli go zabić.
- Kurwa, co jest? – usłyszał grupy, zachrypnięty od snu głos, za drzwiami – Harry? – Liam z gniewem, ale i zaskoczeniem wpatrywał się w kuzyna – Wiesz, która jest godzina?
- Wiem i przepraszam, ale musze z kimś porozmawiać. Inaczej oszaleję – przepchnął się obok Payne'a, wchodząc od środka i od razu udał się do salonu opadając na kanapę.
- Co się stało? – stał w wejściu z założonymi rękoma na piersi i zmarszczonymi brwiami.
- Louis – wykrztusił.
- Co z nim? – był zmęczony i naprawdę nie chciał bawić się w zgadywanki. Dlaczego Harry nie mówił od razu o co chodzi?
- Li, kto to? – usłyszeli Zayna, który stał na szczycie schodów. Chwilę później pojawił się w salonie, był zaspany, jedną ręką podtrzymywał plecy, podczas gdy drugą głaskała jego spory brzuch – Harry? – był zaskoczony widokiem kędzierzawego – Co się stało?
- Właśnie tego próbuję się dowiedzieć – położył dłoń w dole pleców omegi i poprowadził do wolnej kanapy, na której usiedli – Harry? Jest późno i chcielibyśmy iść spać, powiesz o co chodzi? – alfa był zniecierpliwiony milczeniem kuzynka. Naprawdę chciał wrócić do snu.
- Aiden chce się oświadczyć Louisowi – w końcu te słowa przeszły mu przez gardło.
- Skąd takie informacje? – Zayn czuł mieszane uczucia co do tej informacji. Z jednej strony się cieszył, że jego przyjaciel znalazł niesamowitego alfę, jednak z drugiej strony miał wrażenie, że szatyn wciąż kocha Harry'ego, no i skłamałby, gdyby powiedział, że nie kibicował po cichu Lou i Hazzie.
- Sam mi powiedział. Jutro wylatują do Maroka i pod koniec wyjazdu chce się oświadczyć.
- I co w związku z tym? – był zirytowany, że z taką głupotą, jego kuzyn przyjechał do niego w środku nocy - Nie rozumiem, czemu to jest dla ciebie takim problemem. Lubisz Aidena, a Lou jest z nim szczęśliwy.
- Nie widzisz tego – brunet szturchnął męża łokciem – Harry kocha Louisa.
- Co? Nie – dlaczego słowa Zayna, sprawiły, że serce mocniej zabiło o przez ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz.
- W takim razie, czemu to cię tak denerwuje? – dopytywał, chcąc zmusić alfę do zastanowienie. Kiedy jednak Harry nic nie powiedział, postanowił kontynuować – Polubiłeś Aidena, wiesz, że jest dobry zarówno dla Louisa, jak i April, dodatkowo rozumie swoje miejsce w tym wszystkim i nie stara się przejąć rolę ojca twojej córki. Przypomnij sobie, jak się czułeś przy wcześniejszych związkach Louisa. Równie nie byłeś zadowolony, chociaż te alfy wcale nie były takie złe. Tak Harry, widzieliśmy to, a przynajmniej ja dostrzegałem – uzupełnił, widząc zaskoczenie na twarzy Stylesa – Nie jestem ślepy, jak ty czy Louis. W każdym razie, przywykłeś do tego, że Lou z nikim dłużej nie zostaje, aż pojawił się Aiden. Nie przejąłeś się tym, bo byłeś pewny, że wkrótce się rozstaną. Tak się jednak nie stało, a ty polubiłeś go i nawet nie zauważyłeś, że to prawie osiem miesięcy, jak są razem. Nagle Aiden wyskoczył z zaręczynami, a ty uświadomiłeś sobie, że to poważne i to bardzo. Kochasz Louisa i chcesz go dla siebie, ale twój strach przed cierpieniem z miłości, wmawia ci, że to tylko troska o przyjaciela i matkę, twojego dziecka.
- Łał – chwilową ciszę, która zapanowała po wypowiedzi Zayna, przerwały słowa jego małżonka – Powinieneś być psychologiem – zażartował.
- Musicie wiedzieć, że zacząłem studia na tym kierunku, ale przerwałem – wzruszył ramionami, wyjaśniając – To nie było to.
- Może to i lepiej – zaśmiał się – Skoro już teraz potrafiłeś tak rozszyfrować Harry'ego, to co by było, gdybyś je ukończył – pocałował policzek omegi. Spojrzeli w kierunku kędzierzawego, który siedział naprzeciwko nich i wydawał się zamyślony. Prawdopodobnie rozmyślał nad słowami mulata, oboje mieli nadzieję, że w końcu zrozumie swoje uczucia.
Harry z kolei musiał sobie wszystko po kolei poukładać. A im dalej brnął, tym coraz więcej rozumiał. Jego serce mocno biło w jego piersi, a żołądek co chwilę się ściskał. Boże, czy Zayn może mieć rację i kocha Louisa? Mógł tak długo wypierać się tego uczucia, ale ono nigdy nie zniknęło? Musiał przede wszystkim odpowiedzieć sobie na jedno pytanie. Czy nie chciał, aby Louis był z Aidenem, bo uważał, ze jest nieodpowiedni dla szatyna? Nie! Czy nie chciał tego bo był zazdrosny? Chyba tak? Tak, był zazdrosny. Czy chciał Tomlinsona dla siebie? Chciał być jego alfą, chronić go, dbać o niego, kochać go i wspólnie wychowywać April? Jak najbardziej!
- Boże! – jęknął, ukrywając twarz dłoniach. Dlaczego był tak głupi i zagłuszał swoje uczucia, usprawiedliwiając się jakimiś beznadziejnymi wymówkami – Kocham Lou!
- No brawo – brunet przewrócił oczami, podczas gdy jego mąż zaczął się śmiać – Odkryłeś Amerykę.
- Tylko, co ja mam teraz zrobić? – z zagubieniem i desperacją w oczach spojrzał na przyjaciół – Louis jest z Aidenem, kocha go. Nie mogę tego zniszczyć.
- Nim podejmiesz decyzję, powiem ci coś – Zayn naprawdę chciał by jego przyjaciele byli razem. Uwielbiał Aidena, mimo to uważał, że jeśli tylko jest taka możliwość, Lou powinien być ze Stylesem – Louis wciąż cię kocha.
- Jak to? – nie bardzo rozumiał o czym bredzi mulat – Przecież kocha Aidena.
- Tak kocha go – musiał to dokładniej wytłumaczyć – Jednak ciebie również. Wiem, że nie widać tego po nim, ale znam go. I to bardzo dobrze. Wcześniej był w związkach, ale nigdy nie zaangażował się uczuciowo aż tak bardzo. Louis wciąż cię kocha. Byłeś jego pierwszą, prawdziwą miłością.
- Czyli co, mam mu powiedzieć co czuję? Co jeśli wybierze Aidena?
- To ty musisz podjąć decyzję. Możesz mu powiedzieć co czujesz, ryzykując, że cię odrzuci. Lub milczeć i patrzeć, jak jest szczęśliwy z innym alfą. My za ciebie nie wybierzemy.
- Dlaczego to jest takie skomplikowane? – miał dość. Był zmęczony, a natłok myśli nie pomagał. Czuł, jak zaczyna go boleć głowa.
- Myślę, że najlepiej będzie jak wszyscy pójdziemy spać – po raz pierwszy, od dłuższej chwili głos zabrał Liam – Rano, z czystym umysłem, wszystko jeszcze raz przemyślisz i podejmiesz decyzję – zwrócił się do kuzyna – Chodź zaprowadzę cię do pokoju dla gości.
- Nie trzeba, wrócę do siebie – pokręcił głową, podnosząc się z kanapy.
- Daj spokój Haz – Zayn z pomocą Liama, stanął na nogach – Jest po drugiej. Trochę minie nim wrócisz do domu. Zostań.
- Dzięki – uśmiechnął się z wdzięcznością. Faktycznie nie miał siły wracać teraz do siebie. Niecałe dwie minuty później leżał na wygodnym łóżku. Tym razem sen przyszedł szybko, dając mu chwilę odpoczynku.
*****
Następnego dnia Harry był dość cichy, jak zauważyli Liam i Zayn. Podczas śniadanie, które zjadł z państwem Payne, praktycznie się nie odzywał. Siedział pogrążony we własnych myślach, nawet nie patrząc się co tak właściwie je. Po posiłku cicho się pożegnał, dziękując za gościnę i przepraszając za bardzo późne najście, po czym wrócił do siebie.
To dzisiaj był dzień, gdy Louis i Aiden lecieli na wczasy. Szatyn umówił się z Harrym, że w drodze na lotnisko przywiezie April. Kędzierzawy cały czas zastanawiał się, co powinien zrobić. Czy wyznać swoje uczucia omedze i zaryzykować, czy milczeć? Był tak zagubiony i chciało mu się płakać. Jeśli Louis go odrzuci stanie się to, czego pragnął uniknąć. Będzie miał złamane serce. Jednak jeśli nic nie powie, będzie tak samo. Oczywiście były szanse, że Tomlinson zostawi Grimshawa i zwiąże się z nim, ale pewności nie miał.
Co miał zrobić?
Jego rozmyślania przerwał dzwonek przy drzwiach. Poczuł, jak żołądek wiąże się mu w supeł. Było mu nie dobrze.
Powoli podszedł do drzwi, drżącymi dłońmi odblokowując je. Tak jak się spodziewał, na korytarzu stał Louis z April.
- Cześć Harry – wszedł do środka, puszczając rączkę córki i dokładając jej robę na podłogę. Panna Styles od razu pobiegła do salonu, gdzie znalazła Potem, który jeszcze nie wiedział, że jego sen zaraz zostanie przerwany w brutalny sposób.
- Hej Lou – uśmiechnął się do niego, mając nadzieję, że szatyn nie zauważy jego dziwnego zachowania.
- Dzięki, że zajmiesz się April. Aiden tak nagle wystrzelił z tymi wczasami i uparł się, abyśmy pojechali tylko we dwoje – tłumaczył, nie wiedząc, że kędzierzawy wie więcej niż on.
- To żaden problem. Wiesz, że uwielbiam spędzać z nią czas.
- No tak – skinął głową – Wyskoczyła jej jakaś wysypka na brzuszku.
- Wszystko z nią w porządku – od razu pojawiło się u niego zmartwienie.
- Tak, lekarz powiedział, że to nic poważnego. W bocznej kieszonce torby jest maść, smaruj jej to po kąpieli.
- W porządku – lekko odetchnął, chociaż wciąż się martwił o córkę.
- To tyle – wzruszył ramionami – Będę się zbierał – zbliżył się do alfy, przytulając go na pożegnanie. Harry uświadomił sobie, że nie ma czasie. Po tym, jak Louis wyjdzie zobaczą się po jego powrocie, gdy będzie już zaręczony z Aidenem. Mimo to nie potrafił nic zrobić, stał sztywno patrząc jak omega odsuwa się od niego i opuszcza mieszkanie.
Nagle się ocknął i nie myśląc o tym, że jego córka jest w salonie i powinien ją pilnować, wybiegł na korytarz. To była jego szansa. Teraz albo nigdy. Na szczęście Louis wciąż był na korytarzu, czekał na windę.
- Louis!
- Harry? – był zaskoczony nagłym pojawieniem się alfy.
- Nie jedź – powiedział pierwsze co siedziało w jego głowie.
- Co? Dlaczego? – co nagle mu odbiło? Czemu chce by został?
- Proszę, zostać ze mną – chwycił dłoń Tomlinsona, nie chcąc jej puścić.
- Harry, co się dzieje – zachowanie Stylesa odrobinę go przerażało. Czuł jak ogrania go niepokój.
- Kochasz mnie jeszcze?
Takiego pytania się nie spodziewał. Coraz bardziej ta rozmowa mu się nie podobała. Dlaczego o to pytał?
- Nie chcę o tym mówić – próbował wyrwać swoją dłoń, po tym jak pojawiła się winda, ale Harry był silniejszy.
- Jakbyś się czuł, gdybym powiedział, że cię kocham?
- Co? – mężczyzna naprawdę coraz bardziej go zaskakiwał. Spojrzał w zielone oczy widząc desperację.
- Kocham cię Lou. Wiem, że późno to sobie uświadomiłem, ale kocham cię. Zostań ze mną, nie jedź – dwa serca mocno waliły. Jedno w strachu, oczekiwaniu i nadziei, drugie z zagubieniu.
*******************
Autorka: Jestem baaaardzo ciekawa Waszego zdania!:)
Przypominam o możliwości zadawania pytań WSZYTSKIM bohaterom;)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro