XIII
Autorka: No to teraz się zacznie;)
*****
Ale najpierw character ask:)
Harry:
Kiedy się w sobie zakochacie?
Skąd cięgle te pytania? Nie jesteśmy w sobie zakochani, a to nie jest prosta sprawa.
Jak ci idzie nie bycie zakochanym w Louisie słoneczko? <3
Nie jestem w nim zakochany!
Co macie zamiar robić dalej? W sensie za jakiś czas gdy znajdziecie sobie partnerów czy coś i niewygodnie będzie mieszkać razem, to u kogo będzie April i jak to ogólnie będziecie funkcjonować?
Ja nie planuje szukać partnera, ani się wiązać! Ile razy to jeszcze mam mówić? Z kolei, jeśli chodzi o Lou...gdyby znalazł sobie kogoś, podejrzewam, że zostawiłbym mu dom. Mnie nie potrzebny taki duży, a on chce mieć rodzinę. Co do April, jeszcze nie ustalaliśmy, ale prawdopodobnie pozwoliłbym, aby mieszkała z nim. Ja bym ją odwiedzał i co jakiś czas zabierał do siebie.
Co byś zrobił gdyby Louis pewnego dnia powiedział ci że jest w ciąży ale nie z tobą? Opiekowałbyś się nim czy wyrzucił z mieszkania?
Po pierwsze miałbym nadzieję, że ojciec dziecka wziąłby za to odpowiedzialność, jednak jeśli nie, to na mnie zawsze mógłby liczyć. Pomógłbym mu.
Czy zdecydowałbyś się na kolejne dziecko z Lou(nadal bez połączenia)
Nie wiem, hmmm...raczej nie. Jednak gdyby Louis również tego chciał i byłby pewny, nie miałbym nic przeciwko, aby mieć kolejne dziecko. Ale wątpię, aby taka sytuacja miała miejsce.
Louis:
Kiedy się w sobie zakochacie?
Nie wiadomo czy to w ogóle nastąpi, więc skąd mamy wiedzieć kiedy.
Jak ty karmisz April?
Różnie, czasami butelką, a czasami piersią.
Co byś zrobił gdyby Harry (znowu) zaciążył kolejną omegę?
Um...eee...A co mógłbym zrobić? Harry jest dorosły i umie o siebie zadbać. Po za tym, jeśli zająłby się nią tak, jak mną, to wszystko w porządku. Jednak prawdopodobnie i tak bym z nim porozmawiał, aby był ostrożniejszy, jeśli nie szuka związków.
Co macie zamiar robić dalej? W sensie za jakiś czas gdy znajdziecie sobie partnerów czy coś i niewygodnie będzie mieszkać razem, to u kogo będzie April i jak to ogólnie będziecie funkcjonować?
Jeśli chodzi o Harry'ego wątpię, aby kiedykolwiek się z kimś związał. Jednak gdyby tak się stało lub ja bym sobie kogoś znalazł, prawdopodobnie bym się wyprowadził. Co do April, chciałbym ją wziąć ze sobą, jednak tą sprawę musimy z Harrym obgadać.
Erica:
Co sądzisz o Lou i Harrym, myślisz, że w końcu przejrzą na oczy i będą razem?
Mam nadzieję. Pasują do siebie idealnie i już w tej chwili wyglądają jak młode małżeństwo z dzieckiem. Życzę im szczęści.
April:
Jak spisuje się Lou i Harry w roli ojca? XD
Kto robi lepsze mleko w butelce? Lou czy Hazz? :D
Louis: Myślę, że April jest jeszcze zbyt malutka, aby rozumieć cokolwiek i móc odpowiedzieć na te pytania.
Do Ericy, Anne, Desa, Robina, Gemmy i jej chłopaka:
Jesteście Larry Shippers? Jeśli tak to dlaczego?
Anne, w imieniu wszystkich: Myślę, że można nas tak nazwać, haha:D Widać, że ciągnie ich do siebie, tworzyliby piękną parę. Niestety mój syn jest ślepy i uparty *wzdycha zrezygnowana*, a Louis wiedząc, jaki on jest, raczej nie zrobi pierwszego kroku.
***************************
Luty w tym roku nie przypominał zimy. Zamiast śniegu spadającego na ziemię i zasypującego wszystko dookoła, padał deszcz mocząc wszystko i tworząc wielkie kałuże na ulicach. Louis już miał dość takiej pogody, która trzymała go w domu. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz był na spacerze z April, ponieważ od dłuższego czasu pogoda ku temu nie sprzyjała. Miał już dość ciągłego siedzenia w domu i nie chodziło tu tylko o spacery z córką, ale ogólnie wyrwanie się z niego na kilka godzin. Chciał znaleźć pracę. Myślał o tym już od dłuższego czasu, co prawda nie miał zbyt wiele możliwości - w końcu był bez studiów, jedynie po szkole średniej. Mimo to, chciał na siebie zarabiać i spędzić trochę czasu pośród ludzi innych niż jego córka i Harry. Zaczął się rozglądać i znalazł kilka ofert, które mu odpowiadały i mógłby mieć szanse, aby otrzymać tę pracę. Został zaproszony na niektóre rozmowy i ostatecznie udało mu się znaleźć pracę, dodatkowo w miejscu, gdzie zawsze chciał pracować – został recepcjonistą w pobliskiej przychodni weterynaryjnej. Może i nie będzie leczył zwierząt, ale będzie z nimi pracował. Dodatkowo może uda mu się podpatrzyć pracę weterynarzy, a za jakiś rok, dwa (jak April podrośnie), wróci na studia. Był tym bardzo podekscytowany i nie mógł doczekać się przyszłego tygodnia, kiedy to zacznie swój pierwszy dzień.
Została jeszcze tylko jedna rzecz, musi powiedzieć o wszystkim Harry'emu.
Postanowił to zrobić podczas wspólnej kolacji, na którą Harry zabrał go do ulubionej knajpki szatyna, jako rekompensatę za to, że większość czasu spędza sam w domu z dzieckiem (po tym, jak szatyn zrobił mu o to kolejną awanturę). April w tym czasie była pod opieką Erici, która z chęcią zgodziła się przypilnować małej.
Czekali na swoje zamówienie, kiedy Louis postanowił poruszyć temat swojej pracy. Harry właśnie skończył mówić o ty, że Anne zaprosiła ich na najbliższy weekend do siebie, więc Louis wykorzystał cieszę, która pomiędzy nimi zapadła.
- Znalazłem pracę – wypalił, niepewnie przyglądając się alfie.
- Co? – tego się nie spodziewał. W sumie w ogóle nie zakładał, że Louis postanowi znaleźć nową posadę. Myślał, że będzie w domu i skupi się na wychowaniu ich córki.
- Będę pracował w przychodni weterynaryjnej, która znajduje się kilka przecznic od nas. Zaczynam w poniedziałek – wyjaśnił.
- I dopiero teraz mi to mówisz? – rzucił z pretensją.
- Wiedziałeś, że będę chciał wrócić do pracy po porodzie. Nie powinno cię to dziwić – nie rozumiał o co alfa tak się burzy.
- Myślałem, że zmieniłeś zdanie i zostaniesz w domu z April. Po za tym co naszą córką?
- A co ma być? – zmarszczył brwi w zdezorientowaniu. Naprawdę nie rozumiał o co chodzi Stylesowi.
- Jest jeszcze mała, potrzebuje cię - argumentował.
- Hazz, April ma już siedem miesięcy. Zresztą to nie tak, że ją porzucę.
- A co zamierzasz z nią zrobić, gdy oboje będziemy w pracy?
- Rozmawiałem z Ericą i babcią, obiecały pomóc. A od września zapiszemy ją do żłobka.
- Chcesz, aby naszą córką opiekowali się obcy? – wiedział, że ten argument jest bez sensu, jednak w tym momencie nie przejmował się tym. Po prostu nie chciał, aby Louis znalazł pracę. Dlaczego? Bał się, że to początek jak omega zaczyna się usamodzielniać i w krótce odejdzie. Ta myśl mu się nie podobała. Chciał, aby Louis został przy nim jak najdłużej to możliwe. Może i było to egoistyczne, zwłaszcza, że nie planował się wiązać z nim, jednak nic nie mógł poradzić, że stawał się lekko zaborczy, gdy chodziło o Tomlinsona.
- Harry, ona w końcu pójdzie do przedszkola, więc i tak będą się nią zajmować obcy ludzie. Zresztą uważam, że im szybciej nauczy się przebywać z innymi bez nas, tym później będzie łatwiej, jak zmieni się jej otoczenie.
- Czyli co, postanowiłeś już i nic nie da się zrobić? – marszczył brwi w niezadowoleniu.
- Tak. Zaczynam od poniedziałku – przypomniał alfie.
- Świetnie – mruknął obrażony, odwracając wzrok od omegi i wbijając go w bar, za którym kelner czyścił szklanki.
- Harry – westchnął, kładąc swoją dłoń na większej alfy, która leżał na blacie stołu. Chciał w ten sposób zwrócić na siebie uwagę mężczyzny – Nie chcę wiecznie siedzieć w domu, nie chcę ciągle być od ciebie uzależniony. Chcę pracować, dodatkowo ta posada mogłaby mi wiele dać, gdy postanowię wrócić na studia. Czy to aż takie złe? – widział, jak napięta twarz Stylesa łagodnieje, a po chwili ostrożnie zerka na omegę.
- Nie – pokręcił głową. Czuł się teraz trochę winny, w ogóle nie pomyślał o tym, co czuje Louis – Przepraszam – uśmiechnął się lekko – Damy radę.
*****
Było ciężko, ale w końcu Harry pogodził się z tym, że Louis poszedł do pracy. Z kolei omega uwielbiał swoją posadę. Praca nie była ciężka (no chyba, że trafił się upierdliwy właściciel zwierzaka), a dzięki możliwości obserwowania niektórych wizyt i kilku zabiegów, dowiedział się wielu ciekawych rzeczy. Również Biszkopt i Potem skorzystali na nowej pracy Louisa, ponieważ przynajmniej raz w tygodniu przywoził im kilka smakołyków z lecznicy.
April na szczęście nie miała zbytnich problemów, aby być z dala od Tomlinsona. Oboje, z Harrym, martwili się, czy nie będzie płakać po pewnym czasie. Co innego, gdy zostawała pod opieką Edny lub Erici 2-3 godziny, a co innego, kiedy jej rodzice znikali na pół dnia. Nie było się jednak czym martwić, chociaż przez pierwszych kilka dni była trochę marudna.
Tego dnia Harry wcześniej wyszedł z pracy, dlatego postanowił odebrać April od Edny, która akurat tego dnia opiekowała się dziewczynką, i udać do pracy po Louisa, który również powinien wkrótce kończyć, po czym zabrać go i ich córkę na obiad.
Wiedział, że Louis pojechał samochodem do pracy, dlatego skorzystał, że nie było mroźno i nie padało, i po założeniu ciepłych ubrań na April i wsadził ją do wózka, wychodząc z domu. Lecznica znajdowała się około 30 minut piechotą, więc alfa uznał, że spacer to dobry pomysł.
Przez całą drogę zabawiał córkę, która odbyła już swoją popołudniową drzemkę i póki co nie planowała ponownie iść spać. Droga szybko mu zleciała i w końcu otworzył drzwi przychodni weterynaryjnej, wjeżdżając do środka wózkiem. Od razu zauważył, że poczekalnia była prawie pusta. Jedynie przy kontuarze, za którym siedział Louis, stał nieznany mu mężczyzna. Pomieszczeni nie było duże, więc z tej odległości mógł wyczuć, że to alfa i... czy on flirtował z szatynem? Nie był pewny, nie za bardzo słyszał o czym mówili, ale tak to wyglądało.
Wilk Harry'ego cicho warczał, chcąc, aby ten coś zrobił. Jednak co on mógł? Przecież nie byli razem i omega miał prawo znaleźć sobie innego partnera. Musiał uspokoić swoją bestię, aby nie rzucić się na drugiego alfę.
- Harry! – radosny głos Louis przywrócił go do rzeczywistości. Omega zmierzał w jego kierunku, a w niebieskich oczach widział wesołe iskierki – Moje słoneczko – zatrzymał się przy wózku, biorąc w ramiona April i całując ją w policzek, czym wywołał radosny pisk u dziewczynki – Co tu robicie? – spojrzał na Stylesa, ciągle trzymając w ramionach dziecko, które uczepiło się go jak małpka, wtulając w jego ciepłe ciało.
- Pomyślałem, że odbierzemy cię z pracy i pojedziemy coś zjeść – wyjaśnił zerkając w kierunku drugiego alfy, który cały czas im się przyglądał.
- W porządku, dobry pomysł – zgodził się – kończę za pięć minut – wyjaśnił, spoglądając na zegarek.
- Poczekamy – odebrał April z ramion Tomlinsona i skierował się do rzędu ustawionych krzeseł, podczas gdy omega wróciła za kontuar. Jak zauważył kędzierzawy, alfa z którym wcześniej rozmawiał Louis, toczył teraz rozmowę z weterynarzem, a dłoniach trzymał klatkę, w której był kot. Chwilę później już go nie było, a niecałe trzy minuty później i oni opuścili lecznicę.
*****
Stał przy oknie, z rozbawieniem wpatrując się w swojego przyjaciela, który po raz kolejny uważnie obserwował swoje lustrzane odbicie, aby znaleźć jakiś mankament, który mógłby poprawić. Musiał mocno zagryzać dolną wargę, aby nie zacząć się śmiać. Mimo to musiał przyznać, że brunet wyglądał wspaniale. Ciemny garnitur idealnie na nim leżał i kontrastował się ze śnieżnobiałą koszulą.
To dziś był dzień, kiedy Zayn i Liam, mieli stanąć na ślubnym kobiercu. Louis jako najlepszy przyjaciel Malika był jego świadkiem, z kolei Harry został Liama.
- Wyrzucę cię! – brunet mruknął groźnie, kątem oka spoglądając na szatyna.
- Przepraszam, ale nic nie poradzę - podszedł do przyjaciela, stając za nim – Wyglądasz idealnie, wszystko jest perfekcyjnie przygotowane. Będzie dobrze – przytulił się do bruneta.
- Po prostu – wypuścił z ust drżący oddech – Jestem w tym momencie bardzo szczęśliwy i jednocześnie przerażony. Co jeśli Liam...
- Nic – przerwał mu, zanim Zayn zacząłby gdybać, bardziej się nakręcając – Nic nie będzie. Liam cię kocha i spotkacie się przy ołtarzu.
- Wiem, wiem – kiwał głową.
- To czemu się stresujesz? – zachichotał.
- Zobaczymy, jak ty się będziesz zachowywał, kiedy będziesz na moim miejscu – burknął.
- W najbliższym czasie mnie to nie czeka – wzruszył ramionami.
- Nie martw się, Harry w końcu zauważy, że cię kocha i będzie błagał, abyś z nim został – uważnie obserwował przyjaciela, chcąc zobaczyć, jak zareaguje na jego słowa.
- O czym mówisz? – spojrzał z rozbawieniem na bruneta, jednak poczuł, jak jego serce mocniej zabiło na myśl, że on i Harry mogliby być razem.
- O tym, że jesteś zakochany w Harrym, a on prawdopodobnie to odwzajemnia – wyjaśnił.
- Nie jestem zakochany w Harrym – zaprotestował.
- Tak? To dlaczego odmawiasz każdemu alfie, który się tobą zainteresuje? – wiedział od Tomlinsona, że w ciągu tych kilku tygodni odkąd zaczął pracę, kilka alf pokazało zainteresowanie nim. Omega nie miał nic przeciwko, dopóki to był niewinny flirt. Jednak, kiedy prosili go o numer, lub chcieli zaprosić na kawę, wycofywał się.
- N-nie interesowali mnie – przekonywał drugiego omegę.
- Nie uwierzę, że ani jeden nie był w chociaż trochę w twoim typie – naciskał na przyjaciela, chcąc wyciągnąć z niego prawdę.
- Mam dziecko, chcę na razie skupić się na niej – próbował dalej.
- Ty tak to sobie tłumaczysz. Jednak dobrze wiesz, że April nie jest przeszkodą, abyś mógł chodzić na randki. Moim zdaniem odmawiasz wszystkim bo jesteś zakochany w Harry i łudzisz się, że on to odwzajemni. To dlatego zgodziłeś się, abyście przyszli razem na wesele, kiedy to zaproponował, zamiast zaprosić jednego z twoich adoratorów. Może nie jesteś jeszcze tego do końca świadom, ale tak jest.
- Bredzisz – pokręcił głową – Przez ten stres, gadasz głupoty. Dobrze, że już czas iść – poinformował, spoglądając na zegarek – przynajmniej się uspokoisz.
*****
- Nie wierzę, że to robisz – alfą kręcił głowa, przypinając czerwoną różę, do klapy marynarki swojego kuzyna.
- Cóż, nie każdy uważa, że związek i ślub to zły pomysł. Większość ludzkości jest normalna – podkreślił ostatnie słowo.
- A co ze mną nie tak? – odsunął się od Liama, spoglądając w jego brązowe oczy.
- Pozwalasz, aby Louis wciąż był samotną omegą, chociaż macie dziecko i ewidentnie was ku sobie ciągnie.
- Wychodzę – westchnął, odwracając się i kierując do drzwi. Naprawdę miał już dość tego. Każdy kto ich znał, mówił dokładnie to samo – on i Louis powinni być razem. Jego zdaniem to była bzdura. Ale czy na pewno?
*****
Siedział przy pięknie udekorowanym stole, sącząc powoli szampana. To był już jego trzeci lub czwarty drink i czuł, jak zaczyna mu przyjemnie szumieć w głowie. Mimo to dobrze się trzymał. Rozglądał się po sali, co jakiś czas jednak uciekła wzrokiem do przyjaciela i jego męża, którzy kołysali się na parkiecie w takt muzyki.
- Myślę, że czas ją odstawić do babci – głęboki głos, zwrócił uwagę Louisa. Spojrzał w bok, gdzie siedział Harry, w ramionach trzymając przysypiającą April. Jej beżowa sukienka była pomięta, a opaska na głowie przekrzywiona. Początkowo nie planowali zabierać małej na wesele, ale Zayn uparł się, aby jego chrześnica była z nim w tak ważnym dniu. Harry i Louis w końcu ulegli, umawiając się z babcią szatyna, że przywiozą ją, aby mogli się również pobawić.
- W porządku – pokiwał głową, wyciągając ramiona, aby kędzierzawy podał mu dziecko. Ten jednak wstał, kręcąc głową.
- Zostań, zawiozę ją.
- Jesteś pewny?
- Tak, baw się – nachylił się nad omegą, całując go w głowę – Szybko wrócę.
- W porządku.
*****
Niecałą godzinę później, Harry ponownie zjawił się w sali weselnej. Od razu skierował się do miejsce, gdzie siedział on i Louis, jednak jak się okazało omegi tam nie było. Zaczął rozglądać się po sali, chcąc znaleźć Tomlinsona. Nie trwało to długo, jak zauważył go przy jednym z filarów, które oddzielały parkiet od miejsca, gdzie były porozstawiane stoły. Przy nim stał mężczyzna, którego nie kojarzył, jednak zdaniem kędzierzawego, ewidentnie flirtowa z Louisem, co nie spodobało mu się za bardzo.
Nie wiele myśląc ruszył w ich stronę, przywdziewając na twarz jeden ze swoich najlepszych uśmiechów. Louis od razu go zauważył, gdy tylko zatrzymał się przy nim i jego rozmówcy.
- Harry, już jesteś – uśmiechnął się. Niebieskie oczy były lekko zaszklone, a na policzkach widniały rumieńce. Kędzierzawy zakładał, że to z powody wypitego alkoholu. Mimo wszystko wyglądał uroczo.
- Zatańczysz? – wyciągnął dłoń w kierunku szatyna.
Louis w odpowiedzi podał mu swoją dłoń, przeprosił swojego rozmówcę i razem powędrowali na parkiet, gdzie przetańczyli większą część nocy. Naprawdę wspaniale bawili się razem, zapominając na te kilka godzin, że są tylko przyjaciółmi, pozwalając sobie na większe zbliżenie. Co prawda nie doszło to zbyt daleko, ale pozwalali sobie na wtulanie się w swoje ciała, trzymanie za ręce, czułe spojrzenia połączone z uśmiechami i pocałunki w policzek.
Nad ranem, zmęczeni i upojeni alkoholem, wracali do domu. Louis drzemał z głową na ramieniu Stylesa, wtulając się w jego ciało i wdychając wspaniały zapach mężczyzny. Również do alfy dochodził słodki zapach omegi.
W końcu dojechali do domu i Harry od razu poczuł bark cudownej woni, gdy tylko Louis się od niego odsunął. Dlatego też, po zapłaceniu kierowcy, szybko dogonił Tomlinsona, obejmując go w pasie. Otworzył drzwi i po pozbyciu się butów, ruszyli, wciąż objęci, na piętro.
- Dobranoc Harry – wtulił się w alfę, gdy zatrzymali się pod drzwiami, za którymi kryła się sypialnia omegi.
- Dobranoc Lou – ukrył twarz we włosach szatyna, zaciągając się jego zapachem.
- Harry? – czuł się odrobinę dziwnie, będąc tak długo przytulonym do Stylesa, jednak póki co nie zapowiadało się, aby mężczyzna miał go puścić.
- Pięknie pachniesz – mruczał, sunąc nosem, przez włosy niższego. Następnie skroń, policzek, żuchwę, kończąc na szyi i miejscu, gdzie powinien znajdować się znak obligacji – Uwielbiam to – złożył lekki pocałunek w tym miejscu.
- H-Harry – zanurzył dłonie w miękkich lokach, lekko za nie pociągając. Przez jego ciało przechodził dziwny prąd, a w dole brzucha pojawiło się znajome ciepło.
- Chcę cię – warknął, nim połączył ich usta. Jego wilk wył szczęśliwie, kiedy trzymał w ramionach drobnego omegę, a ich usta łączyły się ze sobą.
Harry na oślep odnalazł klamkę, uchylając drzwi i pchał przed sobą omegę, dopóki nie natrafili na łóżko. Opadli na miękki materac, czując jak w pokoju od razu robi się gorąco. Ich dłonie błądziły, po ciele drugiego, próbując nawzajem pozbyć się swoich ubrań. Louis uniósł biodra, ocierając się o rosnącą erekcję alfy, wywołując tym samym u obojga głośne sapnięcie i chęć powtórzenia tej czynności, a nawet spróbowania czegoś więcej, co da im niesamowitą przyjemność.
- Moja mała, słodka omega – wymruczał, nim przyssał się do miejsca, gdzie powinno znajdować się ugryzienie alfy, robiąc na nim fioletowy ślad, który przez kolejne dni, miał im przypominać o dzisiejszej nocy.
*moment intymności* (od aut. za radą mojej imienniczki:P)
****************************
Autorka: Oczywiście zachęcam do zadawania pytań bohaterom;)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro