Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XI

Autorka: Witam, z kolejnym rozdziałem:) Mam małe ogłoszenie. Kończę powoli pisać całą historię. Zostały mi jakieś 2-3 rozdział. Pomyślałam, że mogłabym zacząć dodawać teraz nowości dwa razy w tygodniu. Co wy na to? Czy może wolicie, abym skończyła całość i dopiero wtedy zaczęła częściej publikować? Dajcie znać:) 

*****

Character ask 

Harry:

Kiedy w końcu zrozumiesz, ze kochasz Louisa?

Eh...gdy faktycznie się w nim zakocham? O ile w ogóle to kiedykolwiek nastąpi?

Tak czysto teoretycznie gdy tak w przyszłości chciałbyś założyć stały związek z jakaś omegą, to co byś zrobił z Louisem i dzieckiem? Dałbyś im nowy dom czy zamieszkalibyście razem? Bo wiesz, mając pod dachem dwie omegi gdzie jedna ma twoje dziecko a druga jest z tobą, to kiepsko by to wyglądało.

Już nie raz mówiłem, że nie chcę omegi. Ale dobrze, zakładając, że doszłoby do takiej sytuacji i dalej mieszkałbym z Louisem, to podejrzewam, że zostawiłbym mu dom. Ewentualnie pomógł mu coś znaleźć, gdyby wolał coś mniejszego.

Tak więc co jeśli Louis zrobiłby tak jak ty. Wyszedł z domu i nie wracał do późna nic nikomu nie mówiąc. A kiedy wraca pachnie innym alfa. Hmm ciekawe jakbyś ty się poczuł.

Na pewno niepokoiłbym się o niego i byłbym zły, za to, że mnie nie poinformował. Mimo to, nie miałbym pretensji, że był z innym alfą. Jest wolnym omegą, więc ma prawo umawiać się z innymi.

Louis:

Jak się poczułeś kiedy H powiedział, że był z inną omegą? Byłeś zazdrosny o niego?

Um...nie? Po prostu byłem zdenerwowany, bo nie wiedziałem gdzie jest. Nie odpowiadał na moje telefony i bałem się, że coś mu się stało. Nie miałbym nic przeciwko temu, aby spotkał się z jakąś omegą, pod warunkiem, że dałby mi znać, kiedy wróci.

Co zrobisz, jeśli Harry będzie chciał to dziecko tylko dla siebie ?

Nie sądzę, aby tak miało być. Harry obiecał mi, że będę miał kontakt z córką i ufam mu. Jednak, gdyby miał zmienić zdanie i chciał mi odebrać nasz szczenię, nie pozwoliłbym mu. Walczyłbym o moje dziecko.

Kochanie wiesz jak bardzo cię kocham i dlatego właśnie musze w niektórej części poprzeć twoja matkę. Gdy urodzisz dziecko na pewno będzie ci trudno znaleźć alfę, jednak gdy ci się to uda, to mogą być jeszcze większe kłopot. Bo wiesz, twój alfa i do tego nadopiekuńczy Harry, który swoja droga jest nadzwyczaj czuły w stosunku do ciebie, to naprawdę kiepskie połączenie. Wiec skarbie ty moje, czy dałbyś rade ograniczyć twoje spotkania, nie dziecka tylko twoje, do minimum z Harrym dla nowego partnera?

Wiem, że tak może być, ale nic już nie poradzę. Jestem w ciąży i Harry, jako ojciec ma prawo być w pobliżu. Zresztą uważam, że po urodzeniu dziecka, Harry się uspokoi i już nie będzie tak nadopiekuńczy w stosunku do mnie. Myślę, że również zrozumiałby i odpuścił, gdybym zaczął się z kimś umawiać. Dodatkowo w takiej sytuacji wyprowadziłbym się, więc myślę, że nie byłoby tak źle.

Nie przeszkadza ci to jak zachował się Harry? On ledwo pozwala Ci wychodzić z domu, a sam poszedł do łóżka z inną osobą. Moim zdaniem to nie fear , bo wątpliwe jest aby inny alfa chciałby się z tobą przespać jak jesteś w ciąży z innym. A jakie jest twoje zdanie?

Nie mogę mu niczego zabronić. Harry jest nadopiekuńczy i dlatego woli, abym sam nie wychodził. Mimo to, nie zamknie mnie w pokoju, abym nie mógł opuścić domu. Mogę to robić, mogę sam wychodzić, jednak wtedy muszę się co chwilę meldować, aby Harry wiedział, że wszystko jest w porządku. Mam nadzieję, że po porodzie uspokoi się.

**************************************

 Zaczęło się od swetra Harry'ego. Louis robił pranie, kiedy wyjął liliowy sweter z kosza na brudy, poczuł mocny, odurzający zapach alfy. Czuł silną potrzebę zachowania tego. Tej nocy sweter znalazł się w łóżku szatyna, który zasypiał otulony zapachem Harry'ego. Z czasem coraz więcej ubrań Stylesa znikało z kosza, niekiedy także z pokoju alfy, aby znaleźć swoje miejsce w łóżku szatyna, gdzie omega tworzył gniazdo.

Harry zauważył zniknięcie jego ubrań tydzień później. Przeszukał dokładnie swoją szafę, chcąc odnaleźć szary, wełniany sweter. Wtedy również dostrzegł brak kilku innych części garderoby. W ciągu kilku następnych dni, zaobserwował znikniecie kolejnych ubrań. Jedyne co wiedział, to to, że wszystkie trafiły do kosza na pranie, a po tym zniknęły - jakby w środku była jakaś czarna dziura pochłaniająca wszystko co się tam znajduje.

Ostatecznie postanowił zapytać o to Louisa, w końcu to on głównie robił pranie. Może wiedział, gdzie podziała się jego biała koszula od YSL. Chciał ją założyć następnego dnia, ale nigdzie jej nie mógł znaleźć. Zapukał w drzwi, prowadzące do pokoju omegi. Miał nadzieję, że chłopak jeszcze nie spał.

- Chwila! – usłyszał stłumiony głos, dochodzący z pokoju. Przez chwilę dochodziły do niego dźwięki szamotaniny, aż drzwi się otwarły, a wejściu pojawił się Louis. Był w spodniach od piżamy i rozciągniętej koszulce, włosy miał roztrzepane, a okulary na nosie były przekrzywione – Tak?

- Lou, brakuje części moich ubrań. Ostatnio widziałem je, jak dawałem do prania.

- Oh...um...nie widziałem – odpowiedział, chociaż był mało przekonujący. Dodatkowo zauważył, jak szatyn stał się lekko nerwowy i zerka w kierunku łóżka. Nie wiedział jednak, czy chodzi o to, że kłamie, czy o coś innego.

- Na pewno? – zmarszczył brwi, uważnie przyglądając się omedze.

- T-tak.

- W porządku – zerknął do pokoju, ponad ramieniem szatyna. Chciał odejść, kiedy dostrzegł fragment materiału, który wyglądał, jak jego liliowy sweter. Szukał go kilka dni temu – Lou – zmarszczył brwi, wchodząc do sypialni omegi. Podszedł do łóżka, kucając na podłodze i zaglądając pod mebel. Okazało się, że było tam więcej jego ubrań – Louis, co je... - przerwał, odrzucając kołdrę i odkrywając na łóżku więcej swojej odzieży – Co moje ubrania tutaj robią? – spojrzał na omegę, który ciągle stał przy drzwiach, z zarumienionymi policzkami, wpatrując się w swoje bose stopy.

- Um...pachną jak ty – powiedział nieśmiało – Zabierałem je, bo mają twój zapach. T-to moje gniazdo – niepewnie spojrzał na alfę, bojąc się, czy nie jest zły – Moje i naszej malutkiej – położył dłoń na zaokrąglonym brzuchu – P-przepraszam.

- Skarbie, nic się nie stało – poderwał się z podłogi, podchodząc do Louis, w którego oczach pojawiły się łzy – Nie jestem zły – objął szatyna, przyciągając do siebie – Po prostu szukałem ostatnio moich ubrań i byłem ciekawy, po co ci one – poprowadził go do łóżka, gdzie wspólnie usiedli – Nie gniewam się, ale wystarczyło poprosić. Dałbym ci.

- Przykro mi – pociągnął cicho nosem – Wstydziłem się – wymamrotał.

- Oh, Lou? – przeczesał włosy szatyna - Ale dlaczego część moich ubrań, jest pod łóżkiem?

- Ciągle jest na nich wyczuwalny twój zapach, ale nie jest już tak silny. Nie chciałem ich oddawać, dopóki zupełnie nie zniknie – wyjaśnił.

- Rozumiem – skinął głową – jednak potrzebuję ubrań. Nie mogę chodzić nago – zaśmiał się – Zróbmy tak. Będę ci dawał wieczorem moje ubrania, w których spędziłem dzień. W zamian ty, będziesz oddawać do prania rzeczy, które znalazłyby się pod łóżkiem. W porządku?

Louis siedział chwilę, wtulony w alfę, milcząc. Zastanawiał się nad propozycją Harry'ego. Chciał mieć jak najwięcej rzeczy, które pachniałyby alfą, jednak Styles też miał rację. Potrzebował odzieży.

- Zgoda – skinął głową.

*****

Ostatnio z Harrym było coś nie tak. Louis miał wrażenie, że od kilku dni alfa jest zestresowany, łatwo się denerwował (raz czy dwa zdarzyło mu się krzyknąć na szatyna), dodatkowo stał się dziwnie zaborczy. Do tej pory nie miał problemu, kiedy Louis sam wychodził, spotykał innych, a teraz, łaził za szatynem krok w krok i warczał na każdego, kto zbliżał się do Tomlinsona.

Próbował podpytać Harry'ego o co chodzi, jednak ten za każdym razem odpowiadał, że wszystko jest w porządku. Louis mu nie wierzył, ale nie chciał naciskać, aby go ponownie nie zdenerwować. Na szczęście sprawa dość szybko się wyjaśniła.

Louis otworzył drzwi, wpuszczając najpierw do środka Biszkopta, z którym był na spacerze, i wszedł zaraz za nim. Pies od razu pobiegł do salonu, gdzie znajdowało się jego legowisko, jak i koszyk z zabawkami.

- Louis? – Harry pojawił się w drzwiach do holu – Gdzie byłeś? – wpatrywał się w omegę, marszcząc brwi.

- Na spacerze z Biszkoptem – odparł, ściągając swoją kurtkę.

- Prosiłem cię, abyś nigdzie nie wychodził beze mnie – skarcił szatyna.

- Harry – westchnął, kręcąc głowa. Minął alfę, wchodząc do salonu – Co się z tobą ostatnio dzieje?

- Nic – burknął, podążając za omegą, z rękami założonymi na piersi.

- Wcale nie – usiadł na kanapie, skupiając swój wzrok na Stylesie – Wcześniej tak się nie zachowywałeś. Wiem, że możesz się martwić, ale ostatnimi czasy przesadzasz.

- Przepraszam – westchnął, opadając obok Tomlinsona – To przez moją zbliżającą się ruję – wyjaśnił.

- Oh – o tym Louis w ogóle nie pomyślał.

- W sumie, muszę w tej sprawie z tobą porozmawiać – słysząc te słowa zrobił się lekko nerwowy i czuł, jak jego serce przyspiesza. Czy Harry chciał go prosić o pomoc?

- Oh?

- Jutro przenoszę się do hotelu i zostanę tam do końca rui.

- Będziesz miał omegę? – wyleciało z jego usta, nim zdążył zarejestrować te słowa – Przepraszam, nie moja sprawa – spuścił głowę zażenowany, czując jak jego policzki robią się ciepłe. Sam nie wiedział skąd takie pytanie wzięło się u niego. Przecież nie są parą.

- Nie – Styles nie wydawał się przejmować tym pytaniem – Chociaż to nieprzyjemne, wolę spędzać ruję sam. Boję się, że wilk przejmie nade mną pełną kontrolę i przypadkiem się połączę z kimś.

- Um...okej – odparł, wciąż zawstydzony – Ale – zmarszczył brwi, powoli unosząc wzrok na mężczyznę – Dlaczego jutro już się tam przenosisz? Mówiłeś, że za kilka dni twoja ruja się zacznie.

- Zacznie się za 3 dni – uściślił – Po prostu, chcę mieć pewność, że nie będzie cię w pobliżu gdyby jednak zaczęła się wcześniej. Tak było ostatnio i wiesz, jak to się skończyło.

- No tak – przytaknął.

- Poprosiłem Grace, żeby miała cię na oku. Erica również powinna tutaj zaglądać, a jakby coś się działo to od razu dzwoń do Liama.

- Harry – przewrócił oczami, mimo to nie był zaskoczony tym co usłyszał – Przesadzasz. Nic mi nie będzie, przez te kilka dni. Nie musisz wszystkich niepokoić, tylko dlatego, że jesteś nadopiekuńczy.

- Chcę być spokojny o ciebie i naszą dziewczynkę – położył dłoń na brzuchu omegi.

- Jak zwykle – zaśmiał się.

- Co poradzić – wzruszył ramionami.

*****

- Pamiętaj Lou, dbaj o siebie i jakby coś się działo, to dzwoń do Liama – Harry zakładał płaszcz i buty, podczas gdy Louis stał w przejściu do holu, opierając się o framugę.

- Pamiętam – przewrócił oczami, podczas gdy dłonie leżały na brzuchu.

- Louis, ja się po prostu martwię – podszedł do chłopaka.

- Czyli robisz to co zawsze – odparł, przekręcając lekko głowę i unosząc, aby móc spojrzeć na alfę.

- Ok, rozumiem – westchnął – Do zobaczenia, kochanie – kucnął, unosząc lekko koszulkę szatyna, aby odsłonić jego brzuch – Bądź grzeczna i nie męcz za bardzo mamusi. Będę tęsknić – pocałował ciepłą skórę brzucha. W tym samym momencie poczuł lekkie kopnięcie.

- Ona też – zachichotał Louis, z czułością wpatrując się na rozgrywaną przed nim scenę.

- Kocha swojego tatę – uśmiechnął się do omegi, wstając z klęczek – Za tobą też będę tęsknił – nachylił się, wyciskając pocałunek na czole Tomlinsona – Do zobaczenie Lou, widzimy się za kilka dni.

Odsunął się od chłopaka i sięgnął po niewielką torbę podróżną, nim wyszedł z domu.

*****

Harry'ego nie było przez cztery dni. Grace dotrzymywała towarzystwa Louisowi i dwa razy była u niego Erica. Podobnie jak szatyn uważały, że Harry trochę przesadza i śmiały się z tego, jednak pomimo tego sądziły, że to urocze. Na szczęście nie poruszyły tematu „Dlaczego Louis i Harry nie są razem". Ludzie, poznający ich i dowiadujący się, że nie są razem, często dopytywali o to, przez co Tomlinson czuł się niekomfortowo.

Przez te dni coś jednak zmieniło się u Louisa. Miał problemy ze snem w nocy i nie rozumiał dlaczego. Mała była spokojna, nie wierciła się, więc to nie to. Skórcze nóg, jak i bóle pleców, również mu zbytnio nie przeszkadzały. Miał również swoje gniazdo, dzięki czemu otaczał go silny zapach alfy. Więc o co chodzi?

Zrozumiał, kiedy wrócił Harry. Nie było jeszcze południa, a Louis leżał na kanapie, sennym wzrokiem wpatrując się w ekran telewizora, gdzie leciał właśnie jakiś program kabaretowy. Nawet nie zauważył, kiedy Styles wrócił. Zwierzaki pogrążone we śnie, też nie dały znać o czyimś przybyciu. Były dość leniwe i wolały wylegiwać się na kanapie lub przed kominkiem.

- Lou? – kędzierzawy usiadł obok chłopaka, spoglądając na niego z uśmiechem.

- Mhm? – wymruczał, przenosząc spojrzenie na alfę – Harry – senny uśmiech pojawił się na jego twarzy.

- Senny? – przysunął się bliżej omegi, kładąc się i obejmując go.

- Źle spałem ostatnio – wymruczał, układając wygodnie głowę na piersi mężczyzny. Harry był przyjemnie ciepły, a jego zapach odurzał szatyna.

- Oh, biedne kochanie – pocałował omegę w czubek głowy. To było ostatnie co Louis zarejestrował nim odpłynął.

Obudził się trzy godziny później. Ciągle znajdował się w salonie na kanapie, jednak Harry'ego już z nim nie było. Był zaskoczony tym, że udało mu się usnąć, jednak nie miał nic przeciwko. W końcu czuł się trochę wypoczęty. Wystarczyło tylko, aby Styles go przytulił i chwilę później był w innym świecie. Teraz zaczęło do niego docierać, że to co potrzebował to nie tylko ubrania alfy, jego zapach. Potrzebował alfę w swoim gnieździe, aby mógł spokojnie spać. To jednak nie rozwiązywało jego problemu. Bo co powie na to Harry? Co prawda spali już w jednym łóżku – gdy rodzina Harry'ego przyjechała na święta i raz gdy Harry poszedł do hotelu z obcą omegą. Jednak to były zupełnie inne sytuacje. Teraz miałby prosić go o to, aby spał z nim w jednym łóżku, prawdopodobnie do końca ciąży. Nie chciał, aby alfa to źle odebrał, aby pomyślał, że szatyn coś do niego poczuł. Jednak czy miał wybór? Nieprzespane noce, a wiedział, że w swoim stanie musi dużo wypoczywać.

Bijąc się z myślami, co powinien zrobić, skierował się do kuchni, skąd dochodziły dźwięki. Harry stał przy blacie, krojąc warzywa. Gdy wyczuł omegę, odwrócił głowę, posyłając mu uśmiech.

- Wyspałeś się?

- W miarę – wzruszył ramionami, kierując się do lodówki, skąd wyciągnął sok.

- Louis – widząc jak alfa marszczy brwi, domyślił się co zaraz może usłyszeć – Może powinniśmy zadzwonić do doktor Sail?

- Nie ma takiej potrzeby – próbował go zbyć, chociaż wiedział, że to i tak się nie uda.

- Louis, musisz spać. Brak snu nie jest dobry, ani dla ciebie, ani dla naszego szczeniaka.

- Wiem – usiadł przy kuchennej wyspie, na której położył butelkę z sokiem i szklankę, i oparł głowę na dłoni.

- Więc... - Harry wpatrywał się w niego wyczekująco.

- To nic nie da – jęknął – Co ona może poradzić. Po za tym wiem, dlaczego nie mogłem spać – ściszył głos, czując jak się rumieni.

- To znaczy? – próbował w końcu wyciągnąć prawdę z Louisa.

- Um...to n-nic takiego...

- Myślę co innego – odłożył nóż, który do tej pory trzymał w dłoni i podszedł do omegi – Lou, czemu nie chcesz mi powiedzieć?

- Bo... - zastanawiał się, czy powinien mu powiedzieć – bo to ty.

- Co ja? – nie rozumiał.

- Samo gniazdo z twoich rzeczy już mi nie wystarcza, potrzebuję, abyś spał ze mną – miał wrażenie, że jego twarz przypomina teraz dojrzałego pomidora – Oczywiście nie musisz tego robić – zaczął pospiesznie tłumaczyć, unosząc wzrok na alfę.

- Lou – ujął twarz chłopaka w swoje dłonie – Spokojnie. Nie mam o to pretensji, ani nie przeszkadza mi to. Jeśli to pomoże ci spać w nocy, będę nocował u ciebie.

- Naprawdę? – cóż poczuł ulgę, słysząc te słowa.

- Oczywiście – przytaknął – Ty i April musicie dobrze wypoczywać – teraz jego dłonie były rozłożone na brzuchu Tomlinsona.

- April? – przekręcił lekko głowę, z zaciekawieniem przyglądając się alfie.

- Um...tak – zarumienił się lekko, speszony – Myślałem ostatnio nad imionami i to mi się spodobało. Oczywiście nie musimy jej tak nazywać, to tylko moja propozycja – przygryzł lekko wargę.

- Podoba mi się – spojrzał na swój brzuch, kładąc dłonie obok tych kędzierzawego – April Mary Styles, co myślisz malutka?

- Chyba jej się podoba – zachichotał Harry, czując lekkie kopanie pod ręką.

- Tak – zgodził się – Jeszcze trochę i będziemy mieć April z nami.

Tej nocy Louis zasnął szybko, przyciśnięty do ciepłego ciała alfy. W końcu mógł odpocząć. 

*********************************

Autorka: Jakieś pytania do bohaterów?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro