Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Wyznanie

            Siedziałam w swojej chacie, rozmawiając z Heatherą na różne tematy. Było już późne popołudnie i zazwyczaj o tej porze wspólnie latałyśmy, ale wróciwszy znad oceanu, gdzie szukaliśmy zagubionego smoka bliźniaków, nic nam się nie chciało. Dziewczyna leżała na moim łóżku i wydawało mi się, że zasnęła, dopóki nie zapytała:
- Co tam u Czkawki? - Westchnęłam na te słowa. Czy teraz ona zawsze będzie się o to pytać ? Owszem, Czakwka miał coś w sobie, co niesamowicie mnie do niego ciągnęło. Był miły, nadzwyczaj wyrozumiały, troskliwy, ale gdy trzeba to i stanowczy, szalony, a nawet wojowniczy. Mimo to, wolałam spokojną naturę chłopaka, bo dzięki temu pozwalało mi się stawać lepszą. Sama wiedziałam, że przyjaźń z Haddockiem mnie zmieniła. Na lepsze, rzecz jasna.
- Eee...dobrze - odparłam,  udając, że nie wiem o co jej chodzi. - Przecież spędził z nami pół dnia - dodałam, zmuszając się, aby mój głos brzmiał naturalnie, choć Heathera wiedziała o moich uczuciach do jeźdźca.
Czarnowłosa obróciła się do mnie, tym razem kładąc się na brzuchu. Podparła rękami swój spiczasty podbródek i patrzyła na mnie wzrokiem, jakby chciała mnie skarcić.
- Może mu powiesz? Wydaje mi się, że już najwyższy czas - powiedziała poważnie, a jej szmaragdowy wzrok przeszył  mnie na wylot. Od razu pomyślałam o Czkawkce - on też ma zielone oczy.
- Weź daj spokój - mruknęłam, zamykając oczy i opierając się o brzuch Wichury, która pogrążona była we śnie.
Moja przyjaciółka jednak nie zamierzała przestać. Wręcz odwrotnie: chrzaknęła i przygotowała się do prawienia mi kazania na temat marnowania czasu.
- Astrid, w życiu nie znajdziesz kogoś lepszego niż Czkawka - mówiła dalej, patrząc na mnie i nie bojąc się żadnych z moich srogich spojrzeń. - To naprawdę dobry chłopak i zadba o ciebie znacznie lepiej niż największy osiłek - powiedziała wprost.
Przez chwilę panowała cisza. Zastanawiałam się nad słowami bliskiej przyjaciółki. Miała rację, a ja dobrze o tym wiedziałam. Tylko dlaczego nie chciałam powiedzieć Czkawce o tym, co mnie dręczy? Dlaczego wciąż się nie przyznałam, że czuję coś więcej niż przyjaźń.
Nie jeden raz układałam w myślach naszą rozmowę, podczas której wszystko powiedziałam Czkawce. Tylko było to dość dziwne, bo nie mogłam wyobrazić sobie reakcji mojego przyjaciela, pomimo tego, że znaliśmy się na wylot.
- Co jeśli on nie czuje tego samego? - Zapytałam smętnie, podnosząc wzrok na Heatherę, która właśnie usiadła na krawędzi łóżka. Przez chwilę wydawało mi się, że dziewczyna posyła mi współczujące spojrzenie, jakby moje pytanie okazało się faktem.
- Nie przekonasz się, póki nie spróbujesz - powiedziała poważnie.
W jej głosie nie słyszałam już złośliwości, ale troskę. Może Heathera naprawdę widziała, że zatraciłam się w tym wszystkim i nie wiedziałam, jak z tego wybrnąć, chociaż znałam sposób: powiedzieć mu i dowiedzieć się, czy mamy szansę, czy usłyszeć "nie", pozbawiając się tym samym zbędnych złudzeń. Jeśli tego nie zrobię, prawdopodobnie dręczące myśli nigdy mnie nie opuszczą.
- Co jeśli to zniszczy naszą przyjaźń ? - Zapytałam jeszcze raz, ale wstałam wolno, by iść wykonać to, co chciałam zrobić od miesięcy.
- Czkawka popełnił by błąd, gdyby zerwał przyjaźń z tobą - rzuciła na to, patrząc mi głęboko w oczy. Chciała być przekonywująca, co się jej zresztą udało.

             Nie odpowiedziałam już. Biorąc głęboki wdech, wyszłam z pokoju, udając się prosto do chaty Czkawki.
             Szłam wolno, aby odkładać to, co chciałam zrobić, chociaż było to dość tchórzliwe. Bałam się, to oczywiste, bo jeśli Czkawka powie, że traktuje mnie tylko jako przyjaciółkę, ja prawdopodobnie się załamię.
Było w tym nieco ironii, gdyż ja praktycznie nie bałam się niczego, ale tym razem było inaczej. Nie czułam strachu przed bitwą, wrogiem, czy nawet zbliżającą się śmiercią, którą cudem unikałam. Bałam się tego, że stracę Czkawkę i jego przyjaźń, która była dla mnie naprawdę cenna, a jednak postanowiłam postawić wszystko na jedną kartę.
             Zapukałam do drzwi Czkawki, a po chwili ujrzałam jego uśmiech, który od razu odwzajemniłam.
- Hej, Astrid - przywitał się miło. - Co cię sprowadza ?
Uśmiech zszedł z mojej twarzy tak szybko jak się pojawił.
Westchnęłam ciężko i podeszłam do Szczerbatka, aby go podrapać. Smok zamruczał zadowolony i polizawszy mnie w rękę, uśmiechnął się w swój sposób.
- Chciałam porozmawiać - wyjaśniłam, lekko się czerwieniąc. Zauważyłam, że Czkawka zmartwił się, a jego usta wykrzywiły się w grymasie. Chłopak przypatrywał mi się uważnie, jakby chciał odczytać z mojej twarzy sekret, który przed nim ukrywam. Mimo jego pozwalającego wzroku, odwróciłam głowę i zaproponowałam spacer, na który jeździec zgodził się bez wahania.

                Szliśmy wzdłuż brzegu oceany, którego fale delikatnie obmywały sterczące w piachu skały. Piasek był nadal ciepły, więc nie myśląc dłużej, zdjęłam buty. Sztywne ziarna piasku na początku niemal wżynały mi się w stopy, ale chwilę później czułam ukojenie. Patrząc na ptaki, które z trudem pokonywały wiatr czułam w środku rozgrzewające ciepło. Zaczęłam się zastanawiać, czy kiedykolwiek zatrzymalam się na moment, by po prostu obserwować naturę i czerpać z niej spokój. To uczucie naprawdę było niesamowite i nic innego nie mogło tego przebić. No, może z wyjątkiem lotu ze smokami, ale to inna bajka.

                 Dyskretnie spojrzałam na Czkawkę, którego głowa była skierowana na słońce, które nadal wisiało nad grubą linią horyzontu, choć powoli opuszczało się w jego stronę.
Niezręcznie mi było przerywać tę ciszę, a tym bardziej wiedząc, z czym muszę się zmierzyć.
- Powiesz coś? - Zapytał chłopak, zanim zdążyłam zacząć rozmowę. Odwrócił głowę i posłał mi ten uroczy i niepewny uśmiech, który tak bardzo uwielbiałam. Chyba wpatrywałam się w jego oczy o ciut za długo, ponieważ jeździec spalił buraka i skierował spojrzenie przed siebie.
- Nie wiem, jak zacząć - mruknęłam niepocieszona. Objęłam się rękoma, czując jak dreszcze przeszywają me ciało.
- Najlepiej od początku - zaśmiał się szatyn, ale ja nie mogłam się zmusić nawet do uśmiechu. Nagle poczułam, że chcę uciec, byle by tylko nie mówić o uczuciu, które żywię do Czkawki.
- To nie jest łatwa sprawa - szepnęłam pełna obawy. Czkawka zatrzymał się, od razu łapiac mnie za ramię, abym nie szła dalej, choć wolałbym to robić.
- Astrid, coś się stało? - Zapytał poważnie, kładąc swe ręce ma moje ramiona. Serce zaczęło mi bić szybciej, choć z całych sił próbowałam je uspokoić, ale za żadne skarby nie wiedziałam jak. Chciało mi się wymiotować od nerwów.
- Nie - odparłam beztrosko. Czkawka zmarszczyl czoło, prawdopodobnie nie rozumiejąc, o co mi chodzi.
- Więc o czym chciałaś pogadać ? - Dopytał z uśmiechem, który miał mnie zachęcić do wyznania.
Odynie. To zaraz się stanie. Zaraz mu powiem !
- Czkawka, jesteśmy przyjaciółmi, prawda? - Zapytałam, chcąc się upewnić. Przełknęłm głośno ślinę, kiedy zaskoczony pytaniem chłopak spojrzał w bok, jakby tam szukał odpowiedzi.
- Oczywiście, że tak - powiedział pewnym, twardym głosem, który lubiłam słyszeć, ale tylko w jego wydaniu. Tak samo miałam z kolorem zielonym - uwielbiałam go, ale tylko dlatego, że kojarzył mi się z Czkawką. -  Czemu pytasz ?
- Bo w - widzisz... - Zająkałam się, czując się w tamtej chwili jak idiotka. Lepiej by było, gdybym zapadła się pod ziemię. Albo w cale się nie zakochiwała, to byłoby najlepsze rozwiązanie.
- Ja nie czuję tego samego - wydukałam pospiesznie, patrząc na swoje nagie stopy, które zapadały się w miękki piach.
Nie widziałam relacji Czkawki, ale mogłam się domyślić. Niedowierzanie, smutek, może nawet i złość.
- Nie rozumiem - wyjąkał szatyn. Usłyszałam, że jego głos drży, więc pokonując strach uniosłam oczy, by móc spojrzeć w jego własne.
- Nie chodzi mi o to, że cię nie traktuję jako przyjaciela - tłumaczyłam cicho. - Jesteś dla mnie naprawdę ważny, a twoja przyjaźń i wsparcie są dla mnie niezastąpione - dodałam z lekkim uśmiechem, a widząc, że napięcie Czkawki się zmniejsza poczułam ulgę.
- Więc, co masz na myśli, mówiąc, że nie czujesz tego samego? - Zapytał zmartwiony.
To jest ta chwila. Dasz radę, Astrid. Weź głęboki wdech i w końcu powiedz, ile dla ciebie znaczy ! -  Mówiłam gorączkowo w myślach.
- To, że ja czuję coś znacznie więcej niż przyjaźń.
Stało się. Powiedziałam mu prosto w twarz, patrząc głęboko w oczy.
              Na początku Czkawka wydawał się zmieszany, zaskoczony, aż potem wypuścił powietrze trzymane zapewne z nerwów.
Zrobił krok w tył, aż jego nogi znalazły się w oceanie, ale chłopak nie zwrócił na to uwagi. Podrapał się po głowie, a ja czekałam aż w końcu coś odpowie. Byłam oczywiście przygotowana na to, że mi odmówi, na co wskazywała jego reakcja.
- Czyli ty się we mnie... - Zapytał, a jego głos brzmiał tak poważnie, że aż się wzdrygnęłam.
Skinęłam jednak nieśmiało głową, czujnie obserwując przyjaciela.
- Na Thora - rzekł. Tak, Czkawka totalnie się tego nie spodziewał. Prędzej pomyślałby, że znajdzie drugą nocną furie, niż Astrid Hofferson pokaże swoje uczucia.
- Czkawka, posłuchaj - przerwałam mu, czując do czego to zmierza. - Zrozumiem, jeśli nie czujesz tego samego, ale nie chciałabym stracić takiego przyjaciela - powiedziałam powoli. Był we mnie taki niepokój, że Czkawka nie będzie chciał mnie znać, bo się w nim zakochałam...
Chwilę później w moich oczach zaczęły zbierać się łzy, a samo serce kawałek po kawałku pekalo na coraz to mniejsze części.
- I nie stracisz - zapewnił, a na jego ustach pojawił się w końcu uśmiech, co odebrałam za dobry znak. - Sęk w tym, że i ja czuję coś głębszego od przyjaźni.
Zamarłam, patrząc na niego jakbym zobaczyła ducha. Czkawka też nie wiedział, co powiedzieć, więc chwilę nie mówiliśmy nic, próbując tylko oswoić się z tym wyznaniem.
- Myślisz, że my... - zaczerpnął powietrza - mamy jakąś szansę? - Dokończył, robiąc dwa kroki w przód. Był teraz na wyciągnięcie dłoni, ale ja stałam jak wrośnięta w ziemię.
- Chciałabym - wyszeptałam, uśmiechając się przez łzy szczęścia albo ulgi, sama nie mogłam stwierdzić.
- Spróbujemy ? - Zapytał z nadzieją, patrząc na mnie iskąrzcymi się oczami, z których biła niesamowita zieleń. Nie wiedziałam, jak opisać tamtą chwilę. Czkawka zapytał, czy zostaniemy parą !
- O niczym innym nie marzę - powiedziałam, wycierając opuszkami palców mokre policzki.
             Wtedy stało się to, o czym marzyłam przez te wszystkie miesiące. Jeździec podszedł z uśmiechem na twarzy i delikatnie chwytajac moją twarz w dłonie, pocałował czule.
Jedyne co chciałam zapamiętać, to smak i dotyk jego ust. Przysunęłam się więc bliżej, zaplatając dłonie na jego piegowaty kark, a szatyn drżące ręce położył na mojej talii.
Ten pocałunek był...zupełnie inny od poprzednich. Spokojny, ale i niezwykłe czuły. Powoli zaczęło mi się kręcić w głowie od naporu emocji, więc wolno przerwałam pocałunek. Położyłam za to dłonie na policzki chłopaka i nie mówiąc nic, patrzeliśmy sobie w oczy, chcąc wyciągnąć z tej chwili jak najwięcej.

             Na plaży siedzielismy do późna, rozmawiając o przeszłości. Czkawka wyznał mi, że podobałam mu się odkąd ukończył czternaście lat. Usmiechnęłam się do myśli, gdy przypomniałam sobie maślane  oczy Czkawki, kiedy ten przyszedł do Areny, aby popatrzeć na trening.
- Cieszę się, że mi powiedziałaś - odezwał się szatyn, odwracajac głowę od błyszczącego księżyca. - Ja nie byłbym w stanie...
Zaśmiałam się delikatnie i położyłam głowę na ramieniu chłopaka.
- Teraz to już nieważne - mruknęłam zamykając oczy. Czkawka otoczył mnie ramieniem i pocałował l w czoło, przez co zrobiło mi się cieplej na sercu.
              Czułam zapach jeźdźca, nawet wtedy, gdy powoli zasypiałam. Czkawka pachniał solą morską, smokiem i jakby czymś przypalonym. Pewnie znowu próbował podrasować swoją broń.
Widziałam, że jeśli ma nam się udać, musimy postarać się dbać o naszą relację. Głęboko wierzyłam, że to uczucie "ponad przyjaźń" będzie się przeradzać w prawdziwą miłość, o której każdy marzy. Póki co, cieszyłam się obecnością Czkawki przy moim boku i rozkoszowałam magiczną chwilą, która zarezerwowana była tylko i wyłącznie dla nas.

Tak szczerze, to myślałam, że będzie lepiej 😐 Ale ocenę pozostawiam Wam. ☺

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro