Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Wycieczka

- Tato, gdzie ty mnie ciągniesz ? - Zapytała dziewczyna o długich, ciemnych włosach i jasnych oczach, które odziedziczyła po matce. Pytanie skierowała do czterdziestoletniego wodza Berk, który szedł przed nią szybk krokiem.
- Tak bardzo się niecierpliwisz? - Rzucił jeździec Nocnej Furii, odwracając się do córki. Dziewczyna przystanęła koło dębu, łapiąc oddech.
Czkawka zabrał Elis na całodniową wycieczkę, ale nie wyjawił dokąd.
Piętnastolatka marudziła non stop, mówiąc, że po to mają smoki, ale wódz śmiał się tylko.
Na plecach sam dźwigał kilka kilogramów, które stanowił prowiant, woda, noże, papier, pióra oraz koce.
- Łazimy w tym lesie od rana, a ty mi się dziwisz? - Rzuciła, poprawiając pas, przy którym spoczywał ulubiony miecz młodej wojowniczki.
Elis, była mieszanką rodziców. Po Czkawce otrzymała piękne, rdzawo- brązowe włosy i piegi, które według jej znajomych były urocze. Jej kontury twarzy były ostrzejsze niż u matki, co również każdemu przypominało o jej sławnym ojcu. Po Astrid odziedziczyla niebieskie oczy, uparty i nierzadko ostry charakter (choć Czkawka również był uparty). Wiele chłopców oglądało się za nią ze względu na jej idealną figurę. Wcięcie w talii miała jak u osy, umięśnione ramiona i brzuch wyrzezbiła przez lata ćwiczeń. Elis  posiadała również nieprzecietną umiejętność władania każdą bronią i prawdę mówiąc, powalała nie jednego chłopa.
Wódz Berk nie był zadowolony, że kilkoro adoratorów gania za jego jedyną córką, ale Elis nie w głowie miała chłopców, no przynajmniej na razie. Dziewczyna spędzała całe dnie ze smokami, w Akademii oraz w szkółce, którą prowadziła Lauren, ucząc podstawy medycyny.
- Kiedy byłem w twoim wieku, łażenie po lesie to jedyne, co mogłem robić - odparł na to szatyn, stając na skale i popijając wodę.
- Mogłeś szybciej wytresować Szczerbatka - droczyła się z ojcem jasnooka.
- Oczywiście, że mogłem - burknął, uśmiechając się pod nosem i śmiejąc z uszczypliwości Elis.
- Dobra, a tak na prawdę, to gdzie zmierzamy? - Rozglądała się nastolatka, ale nic prócz gęstych krzewów, drzew i skał nie widziała niczego więcej.
- Przekonasz się za jakieś dwie godziny - puścił do niej oczko i znów ruszył, pokonując stary głaz.
Podczas długiego spaceru, Elis zdążyła poznać kilka nowych kwiatów, a nawet spotkała straszliwca - albinosa. Dziewczyna była nim absolutnie zachwycona, zresztą, jak zawsze. Przyszła przywódczyni Wandali całym sercem kochała każdego smoka, nawet tego, który był niebezpieczny i jednym ruchem mógłby ją zabić.
- Tato, podaj mi jakiś węgielek - poprosiła szatynka, kucając przy korzeniach starego dębu, gdzie skrywały się żółto - czerwone kwiatki. Elis szybko je przerysowała, gdy dostała od wodza węgielek. Kolejny talent, który otrzymała od Czkawki.
- Podejdź tu - zawołał szatyn przez ramię, a jego córka podbiegła na wzgórze, gdzie stał starszy jeździec.
Przed nimi roztaczała się ogromna polana, na środku której znajdował się dość duży staw wodny. Oczy nastolatki rozszerzyły się, zawychwycając się pięknem natury. Po prawej stronie nadal stał ogromu las, pośrodku błyszczał właśnie staw, a po lewej leżały głazy. Elis zauważyła, że jeszcze nie widziała tak dużych skał.
- Myślę, że nawet w Berk nie ma tak cudownego miejsca - rzekła, wdychając świeże powietrze, które dobiegało z bujnego lasu.
- Kiedy przeprowadziłem tu twoją mamę, powiedziała to samo - uśmiechnął się Czkawka, kierując spojrzenie zielonych oczu na swą córkę, którą następnie objął ramieniem.
- Powiedz jeszcze, że tu się jej oświadczyłeś - rzuciła, nadal podziwiając widoki. Wódz zaśmiał się głośno.
- Jeśli mam być szczery, to tak - powiedział poważnie, na co dziewczyna pokręciła głową, wykrzywiając usta w szerokim uśmiechu.

Niecałą godzinę później Czkawka i Elis siedzieli przy ognisku, gdzie dołączył do nich Szczerbatek, który na początku podróży podurzcił jeźdźców na tę wysepkę.
- Czasem się zastanawiam, jakim cudem ty i mama się zeszliście - powiedziała w pewnej chwili nastolatka, siedząc naprzeciw taty.
- Oho, widać, że we mnie wierzysz - odbił piłeczkę wódz, głaszcząc dużą głowę Nocnej Furii. Szczerbatek przez te następne dwadzieścia lat znacznie urósł, przez co szatyn musiał wiele razy robić poprawki.
- Wiesz o co mi chodzi, tato - mruknęła, wpatrując się w swoje ukochane ostrze, które zrobił dla niej Czkawka na piętnaste urodziny. - Ty jesteś spokojny, opanowany, a mama? Jak się wkurzy, to lepiej nie stać na jej drodze - wyjaśniła, przywołując wspomnienia, kiedy Astrid nie raz prawiła jej ostre kazanie. Zazwyczaj z powodu zbyt późnego wracania do domu. Wtedy Czkawka uspokajał swoją żonę, argumentując, że byli tacy sami. O dziwo, zawsze działało.
- Cóż, przeciwieństwa się przyciągają - zażartował mężczyzna. Szatyn opatulił się szczelniej futrem, opierając głowę na brzuchu Szczerbatka.
- A tak na poważnie, jak się czułeś, kiedy mama była twoją dziewczyną? W końcu miała mnóstwo adoratotow - Elis nie omieszkala w słowach. Od zawsze rozmawiała z rodzicami na różne tematy, zupełnie jak z rówieśnikami. Nie miała przed nimi tajemnic, chętnie opowiadała, co robiła danego dnia, a nawet z przyjemnością spędzała wieczory przy domowym ognisku.
- Aleś ty ciekawska - rzucił Czkawka, dając do ogniska kolejną porcję chrustu. Poprawił grubym butem palenisko i wrócił z powrotem do Szczerbatka. - Wydawało mi się, że już więcej nie mogę dostać. Miałem Szczerbatka, przyjaciół, a obok tak wspaniałą kobietę. Twoja mama ciągle mi pomagała i nie tylko w rządzeniu osadą. Kiedy byliśmy młodsi chętnie mnie słuchała, rozumiała moje szalone pomysły, wspierała je... No i była najpiękniejszą  dziewczyną w Berk - rozmarzył się na moment wódz, przywołując w pamięci widok swej ukochanej. - Zresztą, nadal jest piękna - dodał z uśmiechem.
Elis skinęła głową, zastanawiając się nad słowami taty. Szczerze mówiąc, zazdrościła im takiej miłości. Przez dwadzieścia lat byli razem, w tym siedemnaście  małżeństwem. Astrid może i była dość wybuchowa, ale dla swych najbliższych nie było rzeczy, której nie byłaby w stanie zrobić.
Zaśmiała się na wspomnienie, kiedy była wraz z mamą na targu i poszedł do nich jakiś mężczyzna, zauroczony urodą Astrid. Zapytał uprzejmie, czy kobieta ma chęć się z nim umówić.
- Jeśli mój mąż nie będzie miał nic przeciwko...- Podjęła chytrze rozmowę, żartując z naiwności rozmówcy.
- Eeee...twój mąż? - Zapytał z lekkim w oczach. - To może innym razem? Oj, wybacz, muszę lecieć. Na razie !
Elis zastanawiało to, dlaczego mama jednak wybrała jej ojca. Spójrzmy prawdzie w oczy, Czkawka posturą nie przypominał Wikinga, był inny. Nieśmiało zapytała o to starszego jeźdźca.
- O to powinnaś się zapytać mamy, skarbie - odpowiedział, szukając czegoś w głębokiej torbie. W końcu wyjął dwa zawiniątka, które okazały się być zapiekanym chlebem z serem. Ułożył jedzenie nad ogniem i czekał, aż się podgrzeje.
- Wiesz, cieszę się, że tu jestem - przerwała chwilową ciszę i podeszła do szatyna, kładąc się obok niego. - Dziękuję, tato.
- Nie ma za co - odparł, choć poruszony był nieco słowami córki. Nachylił się po jedzenie z ogniska i podając jeden chleb Elis, ucałował ją w czoło.

Czkawka jako rodzic :3 Kto by pomyślał 😂😂

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro