Tęsknota
Czkawka wszedł do domu jak zwykle o tej samej porze. Za nim włóczył się Szczerbatek, ledwo powstrzymując się od zamknięcia oczu i udania się na zasłużony spoczynek. Wódz rzucił ciężko papiery na stół i poszedł po kosz ryb, zaciągając go od razu w stronę Nocnej Furii.
Smok wolno przeżuwał kolację, podczas gdy jego przyjaciel zajął się przeglądaniem listów i innych dokumentów.
- Czkawka, - usłyszał cichy głos dobiegajacy zza pleców młodego wodza z niemal czteroletnim doświadczeniem - kiedy ty w końcu odpoczniesz? - Zapytała Valka, stając nad synem i kładąc rękę na ramię.
- Zaraz idę - mruknął tylko, a jego zielone oczy wciąż czujnie przeglądały papierzyska. W końcu starsza jeźdźczyni straciła resztki cierpliwości i wyrwała z rąk wodza żółty pergamin.
- Mamo! - Oburzył się, patrząc zdziwiony na rodzicielke. Valka szybko pozbierała resztę dokumentów i przełożyła je do koszyka, gdzie było specjalne miejsce na takie rzeczy.
- Mój drogi - zaczęła ostro, podpierając się rękoma o wąskie biodra, a rozpuszczone włosy zafalowały wraz z jej ruchami - pracujesz zbyt ciężko. Berk jest bezpieczne, nie musisz siebie tak poświęcać - rzekła poważnie, niemal piorunując wzrokiem swego syna.
Chłopak westchnął i oparł się o grube deski krzesła. Jego wzrok powędrował na Szczerbatka, a potem do kominka, gdzie nadal tańczył żywo ogień.
- Myślisz, że dzięki temu zapomnisz? - Zapytała cicho, siadając spokojnie blisko niego.
Nastała cisza, przerywana tylko przez chrapiacego Szczerbatka, który ułożył się obok ogniska. Szatyn nie odpowiedział przez moment, a potem westchnął, zaciskając oczy, aby nie dać ponieść się łzom.
- Tylko to mi zostało - wyznał, czując jak jego dusza znów rozdziela się na kawałki, a każdy z nich rani jego i tak krwawiące z tęsknoty serce.
- Nieprawda - zarzekała się kobieta, mówiąc spokojnym, delikatnym jak jedwab głosem. Jej oczy zaszły przez chwilę mgłą, a potem jej twarz zmieniła się z twardej na współczującą. - Masz Szczerbatka, mnie, przyjaciół, Berk.. Czkawka, słyszysz? - Mówiła przyjętym głosem, a wódz wyczuł, że Valka jest bliska płaczu. Jednak nie zrobił żadnego ruchu. Sam cierpiał i to o wiele gorzej niż wszyscy na Berk razem wzięci.
- Słyszę - wyszeptał, zaciskając prawą dłoń w pięść. Jego szmaragdowe oczy błysnęły w bólu, który zdawał się nie mieć końca. - Idę do pokoju. Dobranoc - powiedział po dłuższej ciszy.
Wódz szedł po schodach, ukradkiem widząc jak Valka podpiera głowę o ręce, jakby ją bolała. Jednak prawda była taka, że serce kobiety znów pękało...
W pokoju było cicho i spokojnie. Porządek jak zawsze panował w pomieszczeniu, a nawet najmniejsza rzecz miała swoje prawowite miejsce. Od kiedy jestem takim pedantem? Rzucił do siebie w myślach szatyn, a potem wszedł głębiej, docierając do starego łóżka.
Usiadł na nim ciężko i oparł się lokciami o kolana, pogrążając w zadumę. Owszem, Valka miała rację: wódz Berk miał przy sobie ludzi, którzy go wspierali... A jednak to nie wystarczało.
Bo bez niej życie już nie miało sensu. Jedne z najlepszych chwil jego życia poszły w zapomnienie przez jeden głupi wypadek.
Czkawka chwycił portret Astrid leżący w pierwszej szufladzie jego szafki nocnej i dokładnie się mu przyjrzał. Robił to już tysiące razy, a mimo to nadal nie mógł się nim nasycić. Dziewczyna uśmiechała się szczerze do autora pięknego rysunku, którym był Czkawka. Chłopak przejechał opuszkami palców dzieło, uśmiechając się przez łzy do ślicznej dziewczyny. Jego ukochanej, jego miłości, jego anioła.
Odynie, dlaczego mi ją zabrałeś?! Krzyczała jego krucha dusza. Przecież byli razem tacy szczęśliwi, darzyli się miłością o jakiej nawet sama Frigg nie miała pojęcia.
Łzy po piegowatym policzku spływały jedna po drugiej. Wolno. Jakby słona ciecz powolutku wbijała sztylet prosto w serce jeźdźca.
- Mało w moim życiu narobiłeś, Odynie? - Zapytała z żałością w głosie. Tak głęboką, że serce się krajało.
Czkawka nie mógł pozbierać się po odejściu Astrid. Przecież nic nie zapowiadało się na tragedię. Nic! A jednak...
Chłopak padł na poduszki, biorąc jedną i przykładając ją do swej piersi. W lewej dłoni wciąż trzymał portret ukcochanej.
- Tak bardzo za tobą tęsknię...- Płakał szatyn. Co mogło opisać jego ból? Jakich słów użyć, by wykrzyczeć to, co dzieje się w jego sercu?
To był głupi wypadek.
Wciąż rozpamietywal ten dzień. Koniec tygodnia, zachód słońca, Wybrzeże Berk. Czkawka pokazywał Astrid nowe sztuczki wraz ze Szczerbatkiem, czym blondynka była zachwycona. Chcąc spróbować tego samego, popędziła Wichurę, wzlatując w powietrze. Później wszystko działo się zbyt szybko.
Pasek od siodła smoczycy oderwał wię, powodując, że Astrid wypadła i zaczęła lecieć w dół.
Wichura rzuciła się od razu na ratunek. Złapała jeźdźczynię w szpony, ale nie zdążyła wyhamować i huknęła o twardy piach plaży. Jak się okazalo pod smoczyca był głaz.
Astrid uderzyła w niego głową. Nawet nie zdążyła się pożegnać, nie powiedziała swojemu jeźdźcowi tych cudownych dwóch słów. I nie powie już niczego.
To był głupi wypadek.
Serce Czkawki nagle pękło na miliony kawałków, a pustkę, którą blondynka pozostawiła w sercu wodza, NIKT nie jest w stanie zastąpić. Szatyn trzymał ten fragment tylko dla niej od wielu lat...
Drzwi nagle otworzyły się i wszedł przez nie Szczerbatek, mrucząc pytająco. Oczy chłopaka, zalane łzami, szukały pocieszenia w wielkich ślepiach Nocnej Furii. Smok położył swą głowę na kolanach jeźdźca, pokazując, że jemu też jej brakuje.
- Ja tak bardzo za nią tęsknię, mordko...- Wódz chwycił łeb gada w swoje ręce i przyłożył głowę do jego czoła. - Nie mogę żyć bez niej...
Gorzkie łzy spływały po twarzy jeźdźca, nie ustępując nawet na chwilę. Tęsknota to za mało, by powiedzieć, że jej mu brakuje. Tylko z nią mógł poważnie porozmawiać, sięgnąć rady, a ona zawsze go wspierała, nie śmiała się z jego pomysłów, słuchała to, co mówi, nawet jeśli temat był nudny... oboje nauczyli się kochać, poświęcać dla siebie nawzajem, aby teraz umierać, bo nie mogą być razem.
- Gdybym mógł ją zobaczyć jeszcze raz - mówił, wtulając się jeszcze bardziej w ciepłą szyję smoka, który nie mógł patrzeć na cierpienia najbliższego przyjaciela.
Kiedy kilka dni po jej pogrzebie, Czkawka próbował znaleźć zapomnienie w mocnych trunakch, marząc aby porzucić Berk i wylecieć ze Szczerbatkiem poza krawędź świata. Wyspa za bardzo mu przypominała o stracie. Jednak jego przyjaciele mówili, że Astrid na pewno by nie chciała, aby się poddał. Ona zawsze w niego wierzyła. I obiecał sobie, że będzie jeszcze lepszym wodzem. Dla niej.
A kiedy przyjdzie na niego czas, odejdzie wraz z córami Odyna, które zaprowadzą go do utraconej miłości, aby znów złączyć się jako jedność.
Wtedy weźmie ją w ramiona, pocałuje najczulej jak może i już nigdy nie pozwoli jej odejść...
-----------------------------------------------------
Mam nadzieję, że się spodobało :3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro