Szczęście w nieszczęściu
Kontynuacja "na zawsze razem"
Obudziła się wczesnym rankiem. Wredne słońce przedzierało się przez szare zasłony w pokoju Astrid. Dziewczyna wstała niechętnie. Ciepły koc zsunął się z jej zgrabnego ciała, pokazując nagie ramię i dekolt. Blondynka szybciutko nałożyła szlafrok i zeszła na dół, skąd dochodził zapach smażonych jajek i bekonu.
- Dzień dobry - przywitała się Astrid, siadajac ostrożnie przy stole.
- W końcu wstałaś - zaśmiala się serdecznie Helia, kładąc na talerz córki dwa jajka sadzone i trzy plastry bekonu. Dołożyła jeszcze kawałek świeżego chleba, a potem sama usiadła przy stole.
- Dziś wielki dzień - zaczęła starsza kobieta, upijając łyk rumianku, którego zaparzyła dziesięć minut wcześniej.
Astrid uśmiechnęła się szeroko i musnęła dłonią pierścionek zaręczynowy. Nie rozstawała się z nim nawet na chwilę. Biżuteria przypominała jej o pięknych słowach Czkawki, kiedy klęknął przed nią, zadając jedno z najważniejszych pytań. Dziewczyna z biegiem czasu pogodziła się z tym, że nie widzi. Cieszyła się każdym dniem, wychodziła z domu. Starała się nawet pracować jak normalny wiking, choć nie były to ciężkie prace. Zazwyczaj trenowała smoki i pomagała w stajniach. Jednak Astrid zdała sobie sprawę z tego, że nigdy nie będzie w stanie funkcjonować jak normalny człowiek, ale akceptowała to. Tak naprawdę wystarczyło jej to, że i Czkawka bez problemu akceptował jej kalectwo. Często jej powtarzał, że jest silna, a to pomagało. Docierało do skruszonego serca i duszy, powodując, że wojowniczka każdego dnia widziała promień radości.
- Tak - westchnęła rozmarzona. - Nie mogę doczekać - dodała ze śmiechem i wzięła ciepłe jajko do ust.
Helia pogładziła ją po ręce. Zdziwiona Astrid odwróciła głowę w lewo.
- Masz wielkie szczęście. Czkawka to wspaniały mężczyzna i zadba o ciebie. Ja to wiem - rzekła pewnie Helia, czując w oczach łzy. Jedna z nich wylądowała na fartuchu kobiety.
- Tego jestem absolutnie pewna - powiedziała, kładąc drugą dłoń na dłoń matki. Helia wstała od stołu i mocno przytuliła swoją jedyną córkę, która wieczorną porą zostanie żoną wodza Berk.
Późnym popołudniem Astrid brała długą kąpiel. Leżała w balii, relaksując się i uspokajając nerwy. Z jednej strony nie mogła się doczekać, kiedy stanie na ślubnym kobiercu i powie magiczne "tak". Jeszcze trzy miesiące temu była w totalnym dołku. Smutne myśli były jej codziennością, wyobraźnia o świecie stały się czymś, bez czego młoda wojowniczka nie mogła przeżyć dnia. Choć czasami pojawiły się czarne chmury w postaci ponurych myśli. Wtedy Astrid znów rozmyśłała, że byłoby lepiej, gdyby odwołali ślub. Jednak spotkania z Czkawką sprawiały, że przyszła panna młoda natychmiast zapomniała o tym głupstwie.
- To będzie dobry dzień - uśmiechnęła się do siebie i zanurzyła niemal po czubek nosa.
- Astrid, wychodz już, bo inaczej spóźnisz się na własny ślub! - Usłyszała stłumiony głos mamy. Jęknęła cicho, pragnąc moczyć się jeszcze dobrą godzinę. Wyskoczyła jednak z wanny i szybko owinęła się ręcznikiem. Macajac szafki, dosięgnęła szufladki, gdzie trzymała nawilżający krem, który otrzymała kiedyś od mamy Czkawki. Wtarła szybko żółtą papkę w mokrą skórę, a potem zawinęła z łatwością długie włosy.
- Astrid! - Poganiała ją mama.
- Już idę! - Odpowiedziała głośno i szybko założyła wygodne ubrania.
Twierdza jeszcze nigdy wcześniej nie wyglądała tak pięknie. Wiosenne kwiaty ozdabiały stare mury, które pamiętały niejeden ślub. Duże brzozy opijały grube filary wielkiej sali. Pod dachem rozwieszone zostały sznury, a na nich wisały wianki zrobione przez dzieci. W środku twierdzy unosił się piękny zapach lawendy i żywicy sosny. Czkawka wciągnął powietrze, czując lekkie drapanie w gardle.
- Wszystko gotowe? - Zapytał stojącego obok Pyskacza, który przyjął rolę opiekuna strojenia.
- W najmniejszym detalu - odpowiedział Gbur, machając kikutem. Wódz zrobił unik na wszelki wypadek gdyby dostał w głowę. - Idź lepiej się przygotować - dodał po chwili, lustrując młodszego przyjaciela wzrokiem. Czkawka skinął głową i wsiadł na grzbiet Szczerbatka, który do tej pory wylegiwał się w cieniu.
Astrid stała w swoim pokoju. Gładziła długą do ziemi sukienkę w kolorze beżowym. Uśmiechnęła się delikatnie, czując koraliki, które błyszczały w słońcu. Helia postarała się o takie detale, aby Astrid mogła bardziej wyobrazić sobie najważniejszą suknię w życiu. Włosy panny młodej były rozpuszczone. Złote pasma układały się w delikatne fale, które pasowały do urody dziewczyny. Na głowie miała wianek z polnych kwiatów. Wyglądała prosto, ale pięknie. Jak bogini.
- Astrid - usłyszała głos swojego ojca, który zjawił się w progu jej pokoju. Poczłapał do niej wolno i przypatrzył się jej. Łzy szybko napłynęły do oczu wojownika. Bjørn czuł się słabo. Jego oczko w głowie, ukochana córka wychodziła za mąż. Była dorosła i musiał pozwolić, aby wyfrunęła z gniazda.
- Moja księżniczka - wyszeptał, biorąc ją w ciasny uścisk. Astrid zachichotała, ale wtuliła się mocno w koszule taty. - Nie mogę uwierzyć - dodał wzruszony. Oderwał się od córki i pogladził z czułością jej rumiany policzek. Jeźdźczyni uśmiechnęła się lekko.
- Kolej rzeczy, tato - odparła na to.
Bjørn skinął głową, niechętnie przyznając jej rację. Pobłogosławił ją, rysują kciukiem niewidzialną runę na jej czole, a potem pocałował ją w czoło.
- Niech cię Freja ma w opiece - rzekł miękkim głosem, który zdecydowanie nie pasował do rosłego wojownika. Jednak serce Bjørna było kruche z miłości do córki, która już niedługo będzie pod opieką innego mężczyzny.
- A teraz chodźmy - dodał i ułożył jej ramię pod swoje, by powolnym krokiem doprowadzić do twierdzy.
Czkawka co chwilę odwracał się w poszukiwaniu narzeczonej. Jednak Astrid jeszcze się nie pojawiała. Westchnął głośno, zamykając oczy. Dlaczego tak bardzo się denerwował? Przecież jest pewien tego, że resztę życia chce spędzić z Astrid. Nie wyobrażał sobie innej opcji.
- Nie denerwuj się - powiedziała Valka, kładąc chudą dłoń na ramię szatyna. Wódz wzdrygnął się, jakby poczuł uścisk ducha.
- Nie denerwuję się - odparł cicho. Kiedy Valka miała otwierać usta, wielkie drzwi otworzyły się szeroko. Stanęła w nich Astrid, trzymając w jednej ręce bukiet kwiatów. Uśmiechnęła się szeroko, wyobrażając sobie widok twierdzy, ludzi i Czkawki. Na pewno ma długie futro - pomyślała natychmiast. Wzięła głęboki wdech i ruszyła, a wraz z nią rozbrzmiała cicha muzyka. Ostrożnie stanęła na podeście i wyciągnęła dłoń ku Czkawce, który chwycił ją od razu. Poczuła jego pot, więc szepnęła cicho:
- Możesz jeszcze się wycofać.
Wódz zamrugał gwałtownie.
- Chyba żartujesz - prychnął. - Nie przepuszczę takiej okazji.
Blondynka zaśmiała się serdecznie.
Kiedy obydwoje byli gotowi, koło nich pojawił się Pyskacz. Gbur uśmiechnął się do młodych, a potem wyciągnął zza odświętnego futra stary pergamin. Chrząknął znacząco i zaczął czytać na głos modlitwę do Odyna i Freji. Wznosząc modły, Valka położyła na połączone dłonie przyszłych małżonków płachtę, która symbolizowała przywiązanie.
- Czkawko Haddocku, czy jako świadomy swoich obowiązków męża i pana domu, podejmujesz Astrid Hofferson za żonę? - Spytał donośnie Pyskacz. Czkawka skrzywił się, czując jak w uchu dudni głos Gbura.
- Tak - wódz odparł krótko, lecz pewnie. Popatrzył na Astrid z niewyobrażalną miłością. Tak bardzo czuł się szczęśliwy.
- Astrid Hofferson, czy jako świadoma swoich obowiązków żony i pani domu podejmujesz Czkawkę Haddocka za męża? - Padło równie głośne pytanie. Dziewczyna odwróciła głowę do ukochanego. Wzięła głęboki wdech, pozbawiając wątpliwości wszystkich gości.
- Tak - powiedziała głośno i z szerokim uśmiechem rzuciła się na szyję wodza.
- Ogłaszam was mężem i żoną - dopowiedział ciszej Pyskacz i śmiejąc się, zszedł z podestu. Cała sala wybuchła gromkimi brawami, ciesząc się, że ich wódz zyskał życiową partnerkę.
- Tak bardzo się cieszę - wyznał Czkawka, wciąż trzymając w objęciach ukochaną.
- Ja też - wyznała i nie czekając ani chwili dłużej, złączyła ich usta w długim pocałunku. Na początku niemal trafiła w nos, ale Czkawka szybko poprawił pocałunek.
- A teraz impreeeeza! - Zawył Mieczyk, wznosząc do góry rękę. Szpada zawtórowała mu, wznosząc okrzyk.
Zabrzmiała głośna muzyka. Wiele par od razu poderwało się na parkiet i już po chwili wirowali w rytm skocznej muzyki.
- A wy co? Na parkiet zasuwać! - Smark popchnął Czkawkę, który pociągnął za sobą Astrid.
Wódz przyciągnął swoją wybrankę bliżej i pocałował krótko.
- Najszczęśliwszy dzień w moim życiu - powiedział, stykając się z nią czołem. Astrid uśmiechnęła się i przejchala opuszkami palców jego piegowaty policzek.
- Jesteś teraz moim mężem. To śmiesznie brzmi - zaśmiała się serdecznie, a wraz z nią Czkawka.
- Przywykniesz - rzekł i cmoknął ją w czoło. Następnie położył dłonie na jej talii i zaczął prowadzić w rytm muzyki.
Śmiali się do siebie bardziej niż kiedykolwiek. Czkawka nie mógł uwierzyć, że miłość jego życia jest jego żoną. Już do końca życia. Kroki taneczne może i nie były idealne, ale nie zwracali uwagi na to. Chcieli tylko dobrze się bawić i zapamiętać ten dzień do końca życia...
Czkawka odpoczywał, rozmawiając z mamą. Valka wspominała czas, kiedy to ona i Stoick brali ślub. Było to niemal trzydzieści lat temu, a mimo to wciąż doskonale pamiętała ten dzień. Astrid w tym czasie wirowała wraz z Saczysmarkiem. Wódz Berk od czasu do czasu widział jej złotą głowę. Czkawka nie mógł przestać się uśmiechać. Był przeszczęśliwy... do czasu. Nagle na sali rozbrzmiał głośny huk, a potem krzyk wikingów. Jeździec nocnej furii poderwał się natychmiast, kierując do miejsca zamieszania. To co ujrzał sprawiło, że poczuł nagły ból w piersi. Astrid leżała na połamanym stole. Wokół niej leżały zepsute dania i owoce, a z dzbana saczyło się wino, brudzac suknię dziewczyny.
- Astrid - wyszeptał jej imię i pobiegł do żony. Ujął delikatnie jej twarz i pogladził policzek. Młoda panna nie odpowiadała. Miała zamknięte oczy, a usta lekko rozchylone.
Do wodza podeszła Valka, natychmiast sprawdzając oddech synowej. Na szczęście był stabilny.
- Co się stało? - Zapytał przerażony Czkawka, patrząc na Sączysmarka.
- Po - potknęła się - wyjąkał. Wódz odwrócił się do swojej matki, czekając na jakiekolwiek rozpoznanie.
- Zabierzmy ją do Gothi - powiedziała nerwowo. Czkawka wziął drżącymi rękoma jej chude ciało i tuląc do siebie, szybko wyniósł z twierdzy.
Nie wiedziała, co się dzieje wokół. Słyszała stłumione rozmowy, ale gdy próbowała się przysłuchać, ból głowy narastał. Starała się więc nie słuchać. Odetchnęła głośno i zamruczała.
- Astrid? - Usłyszała głos Czkawki, który żwawo do niej podszedł i chwycił za rękę.
- Co się stało? - Wymruczała, oddychając ciężko.
- Wywróciłaś się na stół i straciłaś przytomność - wytłumaczył, całując jej dłoń. - Boli cię coś?
- Głowa - odpowiedziała cicho.
Uchyliła następnie oczy.
- Odynie! - Krzyknęła natychmiast głośno, wzbudzając uwagę męża, Valki i Gothi. Cała trójka znalazła się przy jej łóżku.
- Co jest? - Przeraził się wódz, chwytając okrągłą twarz żony. Astrid rozglądała się wokół, jakby pierwszy raz oglądała świat. I w sumie tak było. Jej źrenice były normalnej wielkości, zupełnie inne niż wcześniej. Wszystkie kolory wróciły. Widziała pomarszczoną twarz Gothi, zielone oczy kobiety, którą od razu uznała za matkę Czkawki. W końcu spojrzała w prawo. Zobaczyła najpiękniejszy widok na świecie - swojego męża. Młody mężczyzna z początku zdawał się nie rozumieć, o co chodzi. Wpatrywał się w żonę niczym w ósmy cud świata.
- Ty...ty widzisz? - Wyjąkał.
Dziewczyna uśmiechnęła się lekko. Z jej pięknych oczu popłynęły łzy. Czkawka poczuł przerażające szczęście. Mocno przytulił żonę, dziękując gorąco bogom za tak wielkie błogosławieństwo, którym ich obdarzyli.
- To jeszcze piękniejsza chwila w moim życiu - wyszeptał, płacząc razem z nią.
Astrid oderwała się w końcu od ramienia męża, który wytarł kciukami jej słone łzy.
- Jesteś przystojniejszy niż sobie wyobrażałam - zaśmiała się cicho, oglądając z podziwem jego zielone oczy. Pogładziła delikatnie jego policzki, a potem włosy. Wyglądał idealnie.
- Mogłam wcześniej uderzyć się w głowę - dodała ze śmiechem, a reszta zawtórowała jej śmiechem.
- Może zechciałabyś poznać moją mamę? - Powiedział Czkawka, odwracając głowę do Valki. Kobieta uśmiechnęła się wzruszona i podeszła do synowej.
- Jak dobrze jest cię zobaczyć - rzekła Astrid. Valka przytuliła ją mocno, pozwalając, aby samotna łza szczęścia stoczyła się po jej policzku.
Blond wojowniczka w końcu odetchnęła ze spokojem. Jej największe marzenie w końcu się spełniło. W końcu mogła zobaczyć tych, których kocha.
Zamiast się uczyć, Smile pisze dla Was one shota 😂
Ktoś ma ochotę pouczyć się za mnie? :')
Miłego tygodnia, kochani! 😄
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro