Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prawo tyczy się każdego

                 Czkawka spędzał cały dzień w kuźni. Na prośbę Pyskacza naprawiał wykrzywioną stal. Naprawioną broń odłożył  ostrożnie na drewniany parapet, a potem usiadł blisko okna, by odpocząć. Wziął kilka łyków wody i westchnął. Z ciekawości rozejrzał się po centrum wioski. Zrobiło mu się lepiej, gdy zauważył uśmiechy wikingów. Pracowali ciężko, ale praca nie wydawała się męcząca. Co jakiś czas wybuchały krótkie śmiechy, ktoś rzucał kawałami. Było idealnie. Berk stała się ostoją spokoju, zarówno dla ludzi, jak i smoków. To uczucie doprowadzało go do wzruszenia. Kochał ten stan - dla Czkawki najpiękniejszym widokiem był widok bezpiecznych i szczęśliwych mieszkańców...

           Młody jeździec odłożył wodę na bok i już zabierał się za pracę, gdy usłyszał krótki, znienawidzony śmiech. Odwrócił się z westcheniem. Jego wzrok spotkał spojrzenie dzikich, lodowatych oczu Raegana, który trzymał w ręku miecz.
- Cześć, wykałaczko - rzucił na przywitanie młody mężczyzna i rzucając broń na kowadlo, wszedł głębiej. Czkawka odrzucił go zimnym spojrzeniem i wyprostował się.
Szatyn od zawsze nie mógł znieść widoku Raegana. Mężczyzna był wysportowany, choć nie był wysoki. Na ciele widniało mnóstwo blizn pozostałych jeszcze po smoczym szkoleniu. Nie tylko przez to Czkawka nienawidził Raegana. Mężczyzna był zrozumiały, zbyt dumny i wyniosły. Zachowywał się znacznie gorzej niż Saczysmark i jego ojciec razem wzięci.
- Czego chcesz? - Spytał łagodnie Czkawka, starając się powstrzymać nerwy i ukąśliwe uwagi.
- Naostrz mi proszę ten miecz. Potrzebny na wczoraj - Raegan uśmiechnął się szyderczo i oparł się o blat, obgryzając paznokcie.
Czeladnik wziął broń wojownika i uruchomił maszynę do ostrzenia, a kiedy się rozpędziła, przyłożył ostrze do kamienia. W tym czasie wojownik postanowił umilić czekanie rozmową.
- Jak tak twoja zabawa na tym sławnym Smoczym Skraju? - Zapytał. Szatyn przewrócił oczyma. Miał nadzieję, że uniknie jakiejkolwiek pogawędki.
- Świetnie - odparł, prychając. Przez chwilę panowała cisza, przerywana tylko przez iskry.
- Mogę cię o coś zapytać? - Rzucił Raegan, rozkręcając się. Najwyraźniej nie miał zamiaru przestać nabijać się z Haddocka. Wojownik zawsze uważał, że słabsi powinni klękać przed silniejszymi. Taka już jest natura - najsłabsi giną, tłumaczył zawzięcie Raegan.
- Jeśli musisz...- Westchnął Czkawka. Jego znajomy zbliżył się do czeladnika.
- Jak to jest czuć się gorszym? Spójrz na siebie, Czkawka, czy tak wygląda syn wodza? Gdybym miał wybrać pomiędzy tobą, a tępym Wiadrem, wybrałbym go dwa razy - zaśmiał się głośno, co Haddock przyjął z kamienną twarzą. Przez lata zdążył się do tego typu wyzwisk. Tak naprawdę Raegan mógł mówić sobie ile chciał. Czkawkę to nie ruszało...Do czasu.
- Może nie wyglądam na tępego osiłka, jak ty, ale przynajmniej potrafię myśleć w przeciwieństwie do ciebie - odgryzł się twardo i odwrócił broń w lewą stronę. Raegan prychnął. Wykałaczka pokazała pazurki - zaśmiał się w myślach.
- No tak, nasza chluba Berk - wymamrotał pod nosem. - A co z twoimi ukochanymi przyjaciółmi? Nie widziałem ich dziś w Berk - mężczyzna oparł się o blat i założył ręce na klatkę piersiową, czekając, aż Haddock pęknie. Uwielbiał podpuszczać ludzi.
- Tak się składa, że nie zawsze jesteśmy razem - odpowiedział spokojnie Czkawka. Chciał skupić się na pracy, by szybko oddać broń i mieć spokój od natręta.
- Ah, szkoda! -Zawołał teatralnie. - Wygladacie dość śmiesznie. Głupi bliźniacy, którzy nie rozróżniają lewej od prawej, grubas, który ledwo wsiada na smoka, jeszcze Sączysmark, on nawet nie potrafi trzymać miecza prosto! - Rzucił ze śmiechem. Jego głos rozniósł się po całej kuźni.
Czkawka zacisnął dłoń i starał się puścić tę uwagę mimo uszu. Już i tak niewiele brakowało, by jeździec wybuchł z niepohamowaną furią.
- Ojej! Zapomniałbym o tej blondynie! Jak jej tam? Astra?
- Ma na imię Astrid - wysyczał przez zęby Haddock. Wyłączył machinę i popatrzył na miecz.
- Niezła z niej sztuka - skomentował Raegan, obserwując minę młodszego kolegi. Czkawka był coraz bardziej rozgniewany. - Szkoda, że marnuje się akurat przy tobie. No, ale jedno wart drugiego - dodał złośliwie.
Haddock zacisnął dłoń na mieczu. Jego wzrok zrobił się nagle ciemny, dziki, zupełnie nie pasujący do Czkawki - tego łagodnego.
Jeździec zrobił krok w stronę. Raegana
- Nie waż się obrażać któregokolwiek z moich przyjaciół - warknął niskim głosem. Jego rozmówca spiął się nagle i stanął prosto, by w razie czego odeprzeć atak.
- Bo co? - Zakpił. - Poskarżysz się swojemu tatusiowi?
Czkawka nie czekał długo, by wycelować pięścią w twarz wikinga. Ten ryknął głośno, lecz nie został dłużny. Rzucił się na Czkawkę, wybijając mu miecz z rąk. Oboje tarzali się w piachu, okładając gdziekolwiek się dało. Bójka trwała już kilka minut, lecz na szczęście przerwał ją Pyskacz, wchodząc do kuźni.
- A co tu się na Thora dzieje!? - Kowal od razu pochwycił Raegana i odepchnął go od leżącego Czkawki, który najdotkliwiej poczuł smak bójki z wojownikiem.
Szatyn wstał z trudem i otarł brudną twarz. W ustach poczuł metaliczny smak krwii. Nawet z nosa kapała szkarłatna ciecz.
- O co poszło? - Zapytał już spokojniej Pyskacz, patrząc raz to na Czkawkę, raz na Raegana.
Kiedy oboje milczeli, kowal jęknął przeciągle.
- Mam sprowadzić wodza? - Cisza odpowiedziała. Młodzi wikingowie mierzyli się wzrokiem, nie racząc obdarzyć Pyskacza odpowiedzą, więc stary kowal pociągnął obydwóch za sobą. Porozmawiają sobie ze Stoickiem.

           Rudowłosy, postawny mężczyzna stał nad swoim synem i słuchał jego wyjaśnień. Czkawka nie krył nawet złości. Co chwilę padały z jego ust niecenzuralne słowa.
- Ej, uważaj na język - upomniał go Stoick, więc szatyn ucichł i utkwił wzrok w podłodze.
- Obrażał moich przyjaciół - mruknął cicho. Stoick wziął krzesło i usiadł blisko syna.
- Czyli to on cię sprowokował? - Zapytał łagodnie, co młody Haddock potwierdził skinięciem głowy.
- Naprawdę tego nie rozumiem - westchnął wódz, zdejmując hełm. Nagle stał się za ciężki. - Najpierw Sączysmark się z nim pobił, potem Szpadka miała z nim zatarg, a teraz ty? Myślałem, że jesteś ponad to - wyżalił się wojownik. Czkawka oparł się z westcheniem o krzesło i odważnie spojrzał ojcu w oczy. 
- Jakbyś zareagował, gdyby ktoś taki obrażał mamę albo kogoś z towjego bliskiego otoczenia? - Spytał cicho. W szmaragdowych oczach Czkawki błyszczały żal i smutek.
Stoick wessał powietrze i spojrzał w lewo, unikając wzroku syna, który po raz kolejny trafił z sedno. Wódz nie tylko chroni bliskich przyjaciół, czy rodzinę. Chroni całą wyspę, od najmłodszego wikinga po starego. Wyjątków nie było, nawet jeśli chodzi o kogoś takiego jak Raegan.
- Zmieniłeś się, wiesz? - Zmienił temat Stoick. Uśmiechnął się lekko do syna, który patrzył na niego z zaskoczeniem.
- Nie rozumiem...
- Coraz bardziej widzę w tobie lidera. Chronisz swoich, oto, co wódz robi - wyjaśnił wojownik, klepiąc szatyna w ramię.
Chłopak uśmiechnął się krzywo, po czym nastała cisza, która i tak nie trwała długo.
- No, ale prawo tyczy się każdego - wódz wstał i westchnął ciężko. Nie był zadowolony z tego, że musi ukarać własne dziecko. Jednak Czkawka jest dorosły i wie, że taka jest sprawiedliwość.
- Dwa tygodnie sprzątania stajen? - Jęknął młody Haddock. Stoick zaśmiał się.
- Bez przesady. Dwa dni w więzieniu ci wystarczy.
Czkawka zatrzymał się i popatrzył na ojca z niemałym szokiem.
- No co? Lepiej to niż sprzątanie smocznego łajna - wytłumaczył Stoick, wzruszając masywnymi ramionami.
- A co dostał Raegan? - Zapytał szatyn, wychodząc wraz z ojcem z twierdzy.
- Cóż, ktoś musiał sprzątać stajnie - zachichotał mężczyzna i chcąc nie chcąc, zaprowadził syna do więzienia.

                   Więzienie wcale nie było takie złe. Osadzony na uboczu budynek był drewniany, lecz w środku wyłożone gronkielowe żelazo, którego nie da się w żaden sposób przeciąć. Cel było dwanaście. Pomieszczenia były nieduże, jednak wystarczające, by zmieściło się co najmniej osiem osób. Czkawka usiadł pod zimną ścianą i chwycił książkę, którą Stoick pozwolił wziąć.
Jeździec zaczął czytać kolejny rozdział o smokach z klasy tajemniczej. Był w połowie, gdy usłyszał słodki, znajomy głos
- Proszę, proszę, ptaszek za kratami - zaśmiała się Astrid. Szatyn uśmiechnął się na widok swojej dziewczyny.
- Ciebie też dobrze widzieć - odparł Haddock, wstając i podchodząc do krat. Na szczęście były dość szerokie, by Czkawka mógł pocałować blondynkę w usta.
- Słyszałam, co się stało - zaczęła cicho, głaszcząc dłoń szatyna. - Według mnie dobrze postąpiłeś.
Haddock wzruszył ramionami i od niechęci rozejrzał się wokół. - Szkoda, że będę uziemniony do piątku - mruknął smutno. Wtem Astrid podniosła pęk kluczy i uśmiechnęła się serdecznie. Zaskoczony Czkawka otworzył szeroko usta.
- Ale...ale jak!?
- Wiesz, kobiecy flirt czyni  cuda - zamruczała. Chłopak spiął się.
- Flirtowałaś z Edem? - Zapytał nieco zły. Ed to trzydziestoletni "opiekun"więzienia. Codziennie przynosi osadzonym jedzenie, ale też ma ich na oku.
Dziewczyna ryknęła śmiechem.
- Żartowałam. Zwinęłam mu je, kiedy pił wino - zachichrała i wsunęła odpowiedni klucz do zamka.
- Astrid, przecież ja nie mogę wyjść - zająkał się młody mężczyzna.
- Kto powiedział, że chcę cię wypuścić? - Spytała i otworzyła szeroko drzwi, a następnie zagwizdała głośno. Zaraz po tym zza kąta wyszedł Szczerbatek, ciągnąc swój długi ogon.
Astrid objęła głowę nocnej furii i uśmiechnęła się szeroko do chłopaka.
- Dotrzymamy ci towarzystwa - odparła i kiedy cała trójka znalazła się w środku celi, wojowniczka zatrzasnęła drzwi i schowała klucz do małej kieszeni.
Czkawka nie mógł być bardziej wdzięczny. Mocno przytulił Astrid i z czułością ucałował jej złotą głową. Jeźdźcy usiedli pod ścianą. Szczerbatek otoczył parę ogonem, a Astrid przytuliła się do ciepłej klatki piersiowej Haddocka. Oboje długo rozmawiali, sprawiając, że czas odsiadki Czkawki zleciał w oka mgnieniu.


Chciałam, żeby było nieco lepiej, ale mózg mi wyparował 😥

Os dla Snutka, która obchodzi dziś urodziny! Jeszcze raz wszystkiego najlepszego! 🍀🌹🌻🌼

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro