Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Oko za oko

            Obserwował ją, jak podchodzi do niewysokiego, młodego mężczyzny, a następnie kładzie dłoń na jego rozlożystym ramieniu i uśmiecha się do niego.
Czkawka skrzywił się. Poczuł ogarniającą go złość. Tak bardzo chciał podejść tam i zabrać Astrid, ale wiedział, że nie może. Dziewczyna miała partnera i Czkawka, chcąc nie chcąc, musiał to zaakceptować. Lecz nie potrafił. Dobrze wiedział, że jego najlepsza przyjaciółka wdała się w niezdrowy związek. I choć pragnął jej szczęścia z całego serca, błagał los, aby ich relacja rozpadła się. Jeździec nocnej furii wiedział jakiego pokroju jest Teo, chłopak Astrid. Mężczyzna uwielbiał imprezować, pić na umór i nie pogardził towarzystwem pięknych kobiet. Teo może i był szarmancki i miły dla Astrid, ale Czkawka wyczuwał, że wojownik traktuje blondynkę jako dodatek. Jeźdźczyni była śliczna, poruszała się z gracją i była świetną wojowniczką, więc nic dziwnego, że ciągnęło go do niej. Zapewne Teo chciał mieć kogoś, z kim mógłby udać się na imprezę, no i oczywiście musiał chwalić się tak piękną dziewczyną. W końcu Hofferson była obiektem westchnień wielu młodzieńców.

W przypływie gniewu Czkawka uderzył młotkiem za mocno w miecz, w którym powstało wgłębienie. Chłopak zaklnął pod nosem i wrzucił broń do kosza. Później się zajmie naprawą. Teraz jego myśli niebezpiecznie krążyły wokół Astrid. Szatyn tak bardzo ją pragnął. Chciał mieć ją tylko dla siebie, by tulić i całować czule. Chciał, żeby wiedziała o jego uczuciach do jej osoby, pragnął z całego serca, aby dziewczyna czuła to samo...
Dziewiętnastolatek wziął głęboki wdech i zdjął koszulę. Nagle zrobiło mu się za gorąco. Był upał, w dodatku praca fizyczna w kuźni bez okien przyprawiała go o ostry ból głowy.
- Radzę ci się nie zakochiwać, mordko - skomentował młodzieniec, głaszcząc duży nos Szczerbatka. Smok drzemał cicho w cieniu, pochrapując przez sen. Czkawka rzucił jeszcze raz tęskne spojrzenie w kierunku  Astrid. Dziewczyna starała się zwrócić na siebie uwagę Teo. Jednak ten był zajęty rozmową ze swoim najlepszym przyjacielem. Dziewczyna westchnela głośno i odwróciwszy się, ruszyła wolnym krokiem do kuźni. Oparła łokcie o drewniany parapet i wyjrzała, patrząc z uśmiechem na Czkawkę. Chłopak od razu odwzajemnił uśmiech. Nie mógł na to poradzić. Ilekroć ta dziewczyna była obok niego, czuł szybsze bicie serca. Jej uśmiech był taki piękny, tak porażająco szczery.
- Hej. Co robisz? - Spytała uroczo, podpierając brodę o dłoń. Szatyn chrząknął delikatnie.
- Odpoczywam od pracy - wyminął prawdę. Nie wstydził się tego, że był bez koszulki. Nie miał się jednak czym chwalić, ale też nie było tak źle. - A ty? Nie rozmawiasz z Teo? - Zapytał nieco złośliwie, ale Astrid nie spostrzegła, że szatyn nabija się z jej chłopaka.
- Ma inne zajęcie - odparła, nie patrząc nawet w stronę wojownika. Czkawka widział wymalowany smutek na jej twarzy. Natychmiast pożałował, że wspomniał o tym mężczyźnie.
- Astrid, coś nie tak? - Podchwycił delikatnie temat. Blondynka wzruszyła ramionami. Wzięła głośny wdech i wolno wypuściła powietrze. - Wiesz, że jesteśmy przyjaciółmi. Możesz mi o wszystkim powiedzieć - rzekł miękko, kładąc rozgrzaną dłoń na chude palce przyjaciółki. Ta nie cofnęła dłoni, co Czkawka wziął za dobry znak. Uśmiechnął się pokrzepiająco, zachęcając do rozmowy.
- Chodzi o Teo - westchnęła cicho, kierując wzrok w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stał wojownik. - Nie dogadujemy się - wyjaśniła i spuściła głowę. Wydawała się naprawdę przytłoczona tym faktem.
- Teo nie chce ze mną nigdzie wychodzić. Ciągle ma te swoje treningi i kumpli... Starałam się z nim o tym rozmawiać, ale mnie olewa - wyżalała się. W końcu okrążyła filar i weszła do kuźni. Usiadła blisko przyjaciela i przetarła bladą twarz dłońmi.
Czkawka zacisnął dłoń w pięść. Nienawidził, gdy mężczyzna tak traktował kobietę. Chłopak żył w przekonaniu, że prawdziwy mężczyzna potrafi sprawić, że nawet cały świat będzie przychylny kobiecie. Powinien ją szanować i wspierać. W końcu płeć męska ma takie zdanie - sprawić, aby ich partnerki czuły się bezpiecznie.
- To zwykły dupek - skomentował jeździec, wstając z krzesła. Przeszedł kilka metrów i wrócił z dwoma kubkami wody z cytryną i miętą. Jeden podał Astrid. - Dziewczynę taką jak ty powinno się na rękach nosić - dodał, nie do końca świadom tonu z jakim wypowiedział te słowa. Blondynka uśmiechnęła się nieśmiało. Jej policzki zapłonęły rumieńcem.
- Ty zawsze byłeś takim dżentelmenem? - Zaśmiała się cichutko, patrząc odważnie w oczy przyjaciela. Uwielbiała tę soczystą zieleń. Przypominała jej spokój...
- Ludzi powinno się szanować, a kobiety w szczególności - wzruszył ramionami. Astrid uniosła brew.
- Dlaczego tak sądzisz?
- Ponieważ nie mają łatwego życia... Często są oddawane za mąż za mężczyznę, którego nie znają, muszą rodzić w bólu, dbają o dom od rana do wieczora, wychowują dzieci... Według mnie stanowią ważną część każdego ludu. No, pomyśl, jakby wyglądał świat bez was, kobiet? - Wyjaśnił z lekkim śmiechem, choć wiedział, że temat jest poważny. Złotowłosa zastanowiła się chwilę.
- A ja uważam, że na szacunek trzeba sobie zasłużyć - odparła. Czkawka prychnął.
- Cała Astrid - skomentował, za co dostał lekkiego kuksańca w ramię.
- Ty też brzmiałeś jak typowy Czkawka! - Broniła się ze śmiechem. Radość błyszczała w jej niebieskich oczach niczym małe gwiazdki rozwieszone wysoko na granatowym niebie.
- Dobra, poddaje się! - Haddock podniósł do góry ręce i uśmiechnął się szeroko. Oh, jak on kochał ich przekomarzanki!
Kiedy oboje uspokoili się, Haddock ponowił temat o Teo.
- Mogę cię o coś zapytać? - Zaczął Czkawka, unikając wzroku Astrid.
- Pewnie - rzekła na luzie.
- Czy... ty go tak naprawdę kochasz? - Rzucił, ostatecznie odwracając się. Poczuł uścisk w gardle, ale musiał o to zapytać. Musiał mieć pewność.
Blondynka spięła się nieco. Jej usta utworzyły cienką linię.
- Jest za wcześnie, żeby mówić o miłości - powiedziała z przekąsem. Czkawka wyczuł, że głos jeźdźczyni drży. Miał ochotę objąć ją i mocno przytulić. - Ale nie czuję tego czegoś przy Teo... - Dodała jeszcze ciszej i westchnęła.
Szatyn rozejrzał się wokół, aż w końcu objął ramieniem przyjaciółkę.
- Jest ktoś, kogo bardzo lubię, ale nie jestem pewna, czy on czuje to samo - wyjawiła. Mówiła tak cicho, jakby zdradzała sekret świata. To zaskoczyło Czkawkę.
- Znam go? - Dopytał. Tak naprawdę nie miał ochoty o to pytać, jednak chciał pokazać Astrid, że może na niego liczyć. Przecież zawsze potrafił ją wysłuchać.
- Tak, ale nic więcej ode mnie nie wyciągniesz - zaśmiała się i zmierzwiła ciemne kosmyki Czkawki. Ten westchnął. Ta rozmowa wcale nie poprawiła mu humoru. Czy choć raz bogowie mogą mu dopomóc?
- Dobra, ja spadam na kolację. Do zobaczenia - pożegnała się Astrid, całując delikatnie policzek przyjaciela i zmyła się szybko. Haddock zacisnął dłoń w pięść. Wstał gwałtownie i wziął się za pracę, by jakoś zapomnieć o magicznych oczach blond wojowniczki...

- Teo, możemy porozmawiać? - Spytała Astrid, siadając na łóżku obok swojego chłopaka. Wojownik mruknął coś pod nosem, ale westchnął i skinął głową.
- Czy ty traktujesz mnie poważnie? - Spytała ostrożnie, patrząc w brązowe oczy szatyna. Ten zaśmiał się krótko.
- Ależ oczywiście. Dlaczego pytasz?
Dziewczyna westchnęła ciężko i oparła głowę o poduszkę.
- Bo na to nie wygląda.
Teo zdjął futro i przybliżył się do wojowniczki.
- Dramatyzujesz - odparł wprost. - Przecież spędzamy razem czas, chodzimy na imprezy - mówił, kładąc dłoń na udzie blondynki.
Astrid jednak nie wydawała się zadowolona z tej odpowiedzi.
- Poza tym, każdy mi ciebie zazdrości - mruknął uwodzicielsko i nachylił się, łącząc ich usta w niezbyt delikatnym pocałunku. Astrid mruknęła, niezdążywszy złapać oddechu. Teo jednak nie chciał się odrywać. Całował ją namiętnie, językiem otwierając jej małe usta. Dziewczyna odepchnęła go lekko, ale wojownik nie chciał ulec jej sprzeciwu. Prawą dłonią sięgnął do spódniczki, chcąc ją zdjąć, ale Astrid szybko go powstrzymała.
- Nie, Teo - zaprotestowała. Szatyn zmarszczył czoło.
- Znowu mi odmawiasz - skrzywił się. Nie był zadowolony z takiego obrotu sprawy. Zazwyczaj dostawał to, czego chciał.
- Nie jestem gotowa - rzekła spokojnie Astrid.
- To kiedy będziesz? - Zdenerwował się mężczyzna. - Chciałbym cię mieć...- Mruknął i pocałował ją jeszcze raz w usta.
- Wstrzymajmy się, dobrze? - Uspokoiła go, głaszcząc po policzku. Chłopak zsunął się z niej i usiadł na łóżku.
-  Może już pójdę - westchnął i nie mówiąc nic więcej, wyszedł. Astrid zaś odetchnęła z ulgą. Nie miała zamiaru ulec tak łatwo, nie wtedy, kiedy miała mieszane uczucia w stosunku do Teo...

Teo wracał przez małą drogę wytoczoną między domami wikingów. Był zły, że Astrid odmówiła mu po raz kolejny. Wojownik powoli zaczął tracić cierpliwość. Gorąco pragnął posiąść tę dziewczynę. Kusiła go od wielu miesięcy i kiedy miał ku temu okazję, ona przerywała. Teo kopnął niewielki kamień, który odbił się z łoskotem o drewniany domek. W końcu wpadł na pewien pomysł. A gdyby tak odwiedzieć starą znajomą? Z lekkim uśmiechem skręcił w prawo, a potem w lewo. Minął kuźnię i stanął przy niewielkim domku. Zapukał cicho i już po chwili otworzyła mu ciemnowłosa, młoda kobieta. Widząc znajomego, podniosła brew.
- Kogo moje oczy widzą - zaczęła z przekąsem. - Co cię do mnie sprowadza, drogi Teodzie?
Wojownik zrobił krok w jej stronę.
- Pomyślałem, że cię odwiedzę i powspominamy dawne czasy przy kuflu - rzekł swoim niskim, męskim głosem. Jego znajoma wydęła ponętnie usta.
- Domyślam się o jakie dawne czasy ci chodzi - mruknęła i założyła nogę wokół jego biodra. Teo wydawał się z takiego obrotu sprawy bardzo zadowolony. Przejechał dłonią po jej miękkim udzie i wprowadził do środka. Nie chciał marnować czasu na żadną rozmowę. W końcu miał lepszy pomysł na spędzenie tej nocy...
Nie przewidział jednak jednego. Całe zajście i słodki flirt widział Czkawka, który kończył pracę w kuźni. Chłopak był wściekły do granic możliwości. Teo nigdy nie był typem wiernego faceta, ale żeby ostatecznie posunął się do czegoś takiego? Szatyn już miał wejść do domku Berty i "pogadać " z Teo, ale wolał uniknąć konfrontacji. O jego zdradzie powinna wiedzieć Astrid i choć to złamie jej serce, musiał to zrobić. Dla jej dobra, bo gdyby żyła z tym kłamcą jeszcze dłużej, mogłaby wpakować się w jeszcze większy bałagan. Haddock narzucił na siebie cienkie futro i ruszył szybkim krokiem do domu Astrid. Wiedział, że będzie musiał tłumaczyć się swojemu ojcu, z którym umówił się na nocny patrol, jednak teraz najważniejsze było ratowanie jego najlepszej przyjaciółki.

Haddock zapukał do drzwi domu Hoffersonów. Jak się spodziewał, otworzyła mu Astrid. Dziewczyna była świeżo po kąpieli, bo miała na sobie szlafrok i mokre włosy zawinięte w kremowy ręcznik. Uśmiechnęła się lekko na widok jeźdźca.
- Co cię sprowadza o tak późnej porze? - Zapytała cicho i zrobiła miejsce w przejściu. Rodzice dziewczyny wyjechali na coroczne wyścigi jaków, które odbywały się na sąsiedniej wyspie.
- Muszę ci coś powiedzieć, ale... to nie będzie dla ciebie łatwe - Czkawka wypuścił powietrze i spojrzał współczująco na Astrid. Ta zmarszczyła czoło. Nagle poczuła dziwne uczucie gorąca, gdy usłyszała ton przyjaciela. Co mogło się stać?
- Mów więc - ponagliła go i gestem dłoni pokazała, aby usiadł przy stole. Jeździec zastukał w sosnowy stolik. Uciekła z niego cała pewność siebie. I choć dzięki temu mógł uwolnić Astrid od Teo, z drugiej strony nie chciał jej o tym mówić. Nie chciał złamać jej serca i zniszczyć szczęścia... Ale czy była możliwość powrotu?
Czkawka wziął głęboki wdech i spojrzał odważnie w jej oczy. Nie wiedział, jak zacząć, lecz po chwili zdobył się na odwagę. Opowiedział o tym, że widział Teo całującego się z inną kobietą. Wspomniał również, że mężczyzna wcale nie wydawał się zmieszany.
- Czkawka, nie wygaduj bzdur - powiedziała Astrid. Blondynka nie wierzyła w ani jedno słowo szatyna. Popatrzyła w jego smutne oczy i poczuła chłód - przenikliwy do szpiku kości.
- Wiem, że to brzmi niedorzecznie, ale doskonale widziałem, co oni robili - Haddock szedł w uparte. Zauważył, że dziewczyna bije się z myślami. Przez chwilę cień strachu przebiegł przez jej rumianą twarz.
- Astrid...
- Przestań, Czkawka - warknęła dziewczyna. - Wiem, że go nienawidzisz. To dlatego chcesz go obarczyć winą, prawda?
Haddock pokręcił od razu głową.
- Nie, chcę tylko, żebyś nie cierpiała przez niego... Chcę twojego szczęścia, As, ale on ci go nie da - wyjaśnił smutno, wbijając wzrok w stół. Zaś blondynka była zła. Nie sądziła, że jej najlepszy przyjaciel zechce zniszczyć jej związek. Jednak Astrid wiedziała, że ta relacja jest po prostu nieudana.
- Skąd taki wniosek, że ja nie jestem z nim szczęśliwa? - Fuknęła, marszcząc łzy. Jeździec uniósł swój wzrok i zatrzymał się na oczach  przyjaciółki. Nawet wściekła wyglądała cudownie...
- Widzę to - odparł wprost i położył rękę na dłoni wojowniczki. - Nie uśmiechasz się do niego szczerze, nie patrzysz na niego wielbiącym wzrokiem. Astrid, ja wiem, co robi człowiek, gdy prawdziwie kocha - mówił spokojnie. Blondynka przeraziła się nieco. Skąd on wiedział? Jak mógł przewidzieć ją tak po prostu?
- Nie rozumiesz, Czkawka - westchnęła, zakrywając twarz dłońmi. Chłopak wstał i otoczył ramieniem przyjaciółkę,  zmuszając delikatnie, aby oparła głowę o jego ramię. Pogładził jej włosy, mocniej  tuląc jej drżące ciało do siebie.
- Jeśli nie chcesz, nie mów nic - rzekł uspakajająco, kiedy zaszlochana dziewczyna chciała coś wyjawić. Po odpowiedzi Czkawki, wtuliła się w niego.
- Zo-zoostaniessz zee mną, prawda? - Zapytała cicho. Oczy wciąż były mokre od łez.
- Nigdzie się nie wybieram - zapewnił.

Czkawka był z Astrid całą noc. Przyjaciele długo rozmawiali, opowiadając stare czasy, kiedy oboje mieszkali jeszcze na Smoczym Skraju.
- Co chciałbyś dostać na dwudzieste urodziny? - Spytała, zmieniając temat.
- Dzień wolny od ojca - zaśmiał się cicho. Astrid zawtórowała mu tym samym, a potem ziewnęła głośno.
- Idź spać. To był ciężki dzień - rzekł Haddock. Okrył dziewczynę puchatym kocem. Blondynka nie miała nic przeciw. Ułożyła się na miękkim łóżku i w mig zasnęła. Kiedy Czkawka miał pewność, że dziewczyna głęboko śpi, wyszedł cicho z jej domku. Miał nadzieję, że choć sen przyniesie jej trochę ulgi.

* Kolejna noc, kilka dni później *

- Myślisz, że jesteś pępkiem świata!? - Krzyczała Astrid. Teo odwrócił się w jej stronę. W jego oczach błyszczał czysty gniew. Wojownik był jak wulkan, który w każdej chwili mógł wybuchnąć.
- To twoja wina. Trzeba było spełnić moją prośbę - warknął  Teo, robiąc krok w stronę Astrid. Dziewczyna nie bała się jednak. Dumnie patrzyła w oczy chłopaka.
- Czyli chciałeś tylko tego, tak? - Prychnęła. Wojownik roześmiał się.
- Myślałem, że jesteś bardziej spostrzegawcza - zauważył z kpiną. Blondynka miała ochotę go zdzielić. Powstrzymała się jednak, zaciskajac pięści.
- Jesteś idiotą, jeśli sądziłeś, że prześpię się z tobą - odparła i miała już wychodzić, gdy Teo chwycił ją za nadgarstki i przyszpilił do drewnianej ściany.
- Posłuchaj mnie uważnie - syknął niskim głosem, który wywołał u Astrid gęsią skórkę. - Ja zawsze dostaję to, czego chcę.
Mężczyzna przygwoździł ją biodrami. Zaczął całować po szyi, ustach i policzkach. W końcu jedną ręką oderwał jej sznureczki, które trzymały koszulę. Ubranie opadło na jej lewe ramię, pokazując delikatnie dekolt.
- Puszczaj mnie! - Krzyczała, motając się w jego żelaznym uścisku. Teo jednak nie słuchał. Rzucił ją mocno na ziemię, zupełnie jakby była zwykłym śmiechem, zużytą  zabawką.
Położył się na niej i uderzył w twarz, wywołując jej donośny jęk.
- Zostaw mnie w spokoju! - Zdołała się na ponownie wołanie. W myślach błagała, aby ktokolwiek ją usłyszał.
- Nie szarp się, to nie będzie bolało - warknął zły, rozpinając spodnie. W tym momencie miał sprawną tylko jedną rękę, więc Astrid wykorzystała to. Używając nóg, cofnęła się po podłodze i uderzyła kolanem klatkę piersiową napastnika. Teo jęknął z bólu i podniósł wzrok. Jego ciemne oczy wyglądały przerażająco, niemal opisywały go jako dzikie zwierzę.
- Zapłacisz mi za to - syknął i z pięści wycelował w jej policzek. Wojowniczka nie miała zamiaru się poddać. Tym bardziej nie chciała oddać się mu w tak ohydny sposób.
Dziewczyna ugryzła go w ucho i dołożyła z kolana w jego bardzo czułe miejsce. Mężczyzna krzyknął i stoczył się z niej, kładąc ręce w miejsce bólu.
- Ty suko... - Splunął na nią. Astrid już stała nad nim, ciężko oddychając.
- Trzeba było nie zadzierać - odparła szorstko i poprawiwszy bluzkę, wybiegła z domu.

Było już po północy, kiedy Czkawka zbierał się do snu. Wyszedł właśnie z łazienki, wycierając w ręcznik mokre włosy. Uśmiechnął się następnie do śpiącego Szczerbatka, a potem sam zakopał się w ciepłym łóżku. Jednak nie był mu dany spokojny sen. Ktoś zapukał głośno do wejściowych drzwi. Młody Haddock wstał niechętnie i skierował się do wejścia. Gdy tylko otworzył drzwi, poczuł przerażające zimno. Nie tylko z powodu pogody. Przed nim stała Astrid. Wzrok miała pusty, nieczuły. Jej poharatana bluzka ledwo wisiała na jej wątłym, posiniaczonym ciele.
- Na Thora, co ci się stało!? - Zapytał przerażony szatyn. Otulił przyjaciółkę ramieniem i wciągnął do chaty. Usadowił ją  przy palenisku, gdzie całą noc grzał się rumianek w garnku. Jeździec nalał pełną szklankę herbaty i podawszy ją blondynce, poszedł zbudzić ojca.

Czkawka stał nad dziewczyną, opatrując jej rany gazą i maścią. Poszkodowana w tym czasie mówiła, co się wydarzyło.
- Chciał cię...no wiesz... - Zapytał delikatnie Stoick, kucając przed wojowniczką. Astrid westchnęła, ale skinęła głową.
- Gdybym mu nie uciekła, zapewne skończyłabym gorzej - dodała, siorpiąc herbatę. Wódz spojrzał na swojego syna. Czkawka był wzburzony - drżały mu ręce, a usta ścisnął w wąską linię.
- Co teraz będzie? - Zapytała jeźdźczyni, przerywając ciszę.
Stoick wstał i poszedł po futro. Okrył nim Astrid i przykucnął ponownie.
- Złapiemy  go i ukarzemy - rzekł pewnie. Tak bardzo było mu żal tej dziewczyny. Została dotkliwie pobita, a na dodatek Teo chciał ją wykorzystać.
- Tylko tyle!? - wtrącił się Czkawka, ciskając mokrą gąbkę o podłogę. Stoick podniósł brew. - Teo zasługuje na to samo, co on zrobił Astrid.
- Wiem, że to poważna sprawa, Czkawka, spokojnie - odparł wojownik, wstając.
- Jak mam być spokojny, tato? On chciał zgwałcić Astrid! - Warknął. Młody Haddock zaczął tracić panowanie nad sobą. Chciał wziąć miecz i pozbawić życia tego łajdaka. Oko za oko. I miał gdzieś to, czy postępuje moralnie. Teo również miał gdzieś Astrid, gdy wymierzał jej policzek...
- I dlatego zostanie ukarany - powiedział Stoick. Wpatrywał się w syna, a potem w Astrid, która opierała głowę o drewniany filar i nagle pojął, dlaczego Czkawka tak zareagował.
- Pójdę po niego - rzekł wódz, kładąc rękę na ramieniu syna.
- Chcę iść z tobą - uparł się szatyn, zaciskając pięść. Drżał cały czas i nie mógł się uspokoić. Chciał dopaść Teo.
- Zostaniesz z Astrid i zajmiesz się nią - sprzeciwił się wódz i wyszedł z domu.
Jeździec drżał jeszcze przez długą chwilę.
- Przytul mnie - poprosiła blondynka. Haddock spojrzał na nią i nagle zrobiło mu się żal. Objął jedną z najważniejszych osób w jego życiu i złożył delikatny pocałunek na jej złotej głowie. Kolysał ją spokojnie, nie mówiąc nic. Dopiero kiedy wojowniczka usnęła wtulona w ciepłe futro, Czkawka podszedł po Szczerbatka.
- Przypilnuj jej mordko, ja muszę coś załatwić - poprosił szatyn i sam wyszedł z domu.

Nie męczył się, by zapukać. Wpadł do domu Teo i kiedy tylko zauważył mężczyznę, rzucił się na niego z pięściami. Okładał go na oślep po twarzy i gardle. Nie trwało to jednak  długo. Silne ręce otoczyły jego ciało i pociagnęły w tył.
- Uspokój się, Czkawka! - Nakazał Stoick. Jego syn wciąż szamotał się w uścisku.
- Powinen dostać dwa razy mocniej! - Warknął młody Haddock.
- Nie, Czkawka, nie jesteś taki jak on - uspokajał go wódz. Szatyna nosił gniew. Chciał zemścić się za zniewagę i pobicie Astrid.
- Pobił niewinną kobietę, tato. Czy tak powinien robić mężczyzna!?
- Oczywiście, że nie. Dostanie karę, obiecuję - powiedział Stoick i odsunął syna na bok.
Teo splunął krwią i uśmiechnął się szyderczo do Czkawki. Ten cofnął się, aby nie rzucić się na niego ponownie. Stoick złożył winnemu ręce do tyłu i wyprowadził z domu. Szatyn został sam. W przypływie gniewu kopnął z całej siły krzesło, które roztrzaskało się o ścianę...

Późnym rankiem Astrid brała kąpiel w domu Haddocków. Czkawka zaś nie mógł zmrużyć oka. Całą noc siedział przy dziewczynie, gładząc jej twarzyczkę i włosy. Czuł się odpowiedzialny za nią. Nie żałował nawet, że pobił Teo.
- Jak Astrid? - Spytał Stoick wychodząc ze swojej sypialni.
- Bierze kąpiel - odparł niechętnie.
Wódz usiadł ciężko przy stole.
- Rozumiem cię, Czkawka, ale dobrze wiesz, że to nie było  dobre posunięcie.
Chłopak przerwał krojenie pomidorów i spojrzał na ojca.
- Zasłużył na to. Tato, co by było, gdyby Astrid nie uciekła? - Rzucił z goryczą.
Stoick uśmiechnął się lekko.
- Ale uciekła. To wojowniczka, pokazała swoją siłę - odparł pewnie.
- Ale to kobieta taka sama jak pozostałe. Może i na zewnątrz jest twarda, ale wewnątrz to zupełnie inna osoba. Znam ją - powiedział cicho i wrócił do krojenia warzyw. Jego ojciec westchnął głośno.
- Wiem, to widać.
Jeździec podniósł brew i ponownie odwrócił się do taty.
- Po prostu zależy mi na niej. To wspaniała osoba - rzekł spokojnie, nie zdając sobie sprawy, że wszystko słyszy Astrid, która stała na schodach.
- Miło to słyszeć - powiedziała miękko i zeszła na dół. Przywitała się z wodzem i usiadła przy stole. Nadal nie wyglądała za dobrze, ale uśmiech na jej twarzy sprawiał, że promieniała.
- Chciałabym podziękować za pomoc - zaczęła nieśmiało. Spojrzała ukradkiem na Czkawkę i posłała mu jeden z najpiękniejszych uśmiechów.
Ten położył przed jej oczyma parujący omlet.
- Nie ma za co. Nie mógłbym pozwolić na to, aby cokolwiek ci się stało - odparł miło. Nie chciał mówić nic więcej przy ojcu. Usiadł więc obok Astrid i zabrał się za jedzenie, wcześniej obiecując sobie, że powie o jego uczuciach, które żywi do blondynki od bardzo dawna...


3345 słów! Rekord! 😃

Chyba razem z Astrisia i _-SuperNova-_ założymy klub znęcających się nad Astrid. 😂

Do nna, mordki! 🐉

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro