Niewinność
Czkawka siedział w ogromnej sali rady obrony wyspy Arnøy. Wódz Berk został poproszony o pomoc w rozstrzygnięciu sporu pomiędzy przywódcą Arnøy a Skal. Obaj mężczyźni prowadzili zażyłą dyskusję na temat łowienia ryb na nieswoich wodach. Haddock pomyślał z początku, że sprawa musi być poważna, lecz kiedy przybył na miejsce, prawda okazała się zupełnie inna. Wręcz komiczna.
Dyskusja zakończyła się dwie godziny temu. Rezultat był prosty - wyznaczenie granicy połowu obu wysp i zadośćuczynienie w postaci tysiąca sztuk moment od wodza Skal za składanie fałszywych oświadczeń Czkawce, który miał być bezstronnym sędzią.
Teraz w sali obrad trwała niewielka impreza, która składała się z kilkunastu mężczyzn, wodza Arnøyi i przepięknych kobiet, które umilały czas panom, ochoczo przed nimi tańcząc.
Jeździec siedział wraz z Ackelem, przywódcą Arnøyi, oraz jego przyjaciółmi. Czkawka czuł się trochę jak maleńka mrówka wśród tych ogromnych, silnych wikingów, którzy jednym ruchem mogliby zmieść szatyna z powierzchni ziemi. Jednak gdy dwudziestodwulatek przybył na wyspę, niemal każdy zaczął szeptać między sobą. Czkawka podsłyszał różne rzeczy na jego temat. No i oczywiście Szczerbatka, który dumnie kroczył wraz z jeźdźcem. Ludzie zaczęli pytać - zresztą jak zawsze. Haddockowie byli sławni na całym Archipelagu, więc okazję, by usłyszeć jakąkolwiek historię o jeźdźcach z Berk, trzeba było wykorzystać. Dzieci tubylców z zadziwieniem oglądali bohatera i jego nocną furię, a później, oczywiście za pozwoleniem, głaskały z uśmiechem zadowolonego gada.
- Wiesz co, Czkawka - Ackel nachylił się do młodszego przyjaciela. Szatyn poczuł obrzydliwy zapach piwa i potu wikinga, ale nie odsunął się, by nie zrazić mężczyzny. - Mógłbyś się zabawić się nieco z którąś z pań - dokończył, wybuchając zbyt głośnym śmiechem. Jeździec zaczerwienił się natychmiast, spoglądając na pierwszą tancerkę, która pokazywała zdecydowanie zbyt wiele ciała. Tak, była piękna - miała idealne kształty, duże, pełne, czerwone usta. A jej długie, ciemne włosy idealnie okalały delikatną twarz.
Czkawka odwrócił w końcu wzrok i sięgnął po kubek wina. Nie było dobre, ale chciał udawać, że nieźle się bawi tylko z alkoholem. Reszta mężczyzn zdawała się nie zwracać uwagi na młodego wodza. Szczerbatek zajadał ryby gdzieś na tyłach sali. Pilnował przy tym dzieci Ackela.
- No, młody, nie wstydź się - zawołał jeden ze znajomych przywódcy Arnøyi. - Ta ruda jest niezła. Wiem o czym mówię - mężczyzna bez jedno zęba z przodu puścił do niego oczko i zaśmiał się po raz kolejny.
- Mam narzeczoną - rzekł Czkawka. Był nieco rozjuszony postawą owych panów, ale tak żyła większą część Archipelagu. Ludzie kochali alkohol, dobrą imprezę i oczywiście odpowiednich towarzyszy do zabawy.
- Czego oczy nie zobaczą... I tak dalej - odmruczał tamten i jednym ruchem opróżnił kubek z mocnym piwem. Wytarł potem usta brudnym rękawem koszuli i chwycił za talię przechodzącą obok tancerkę. Młoda dziewczyna wyrwała się jednak, odchodząc w bezpieczne miejsce. Nie każda, najwyraźniej, lubiła takie towarzystwo.
Przez kolejne minuty Czkawka wolno sączył wino. Obserwował zepsuty obraz imprezy. Chciał już ją opuścić, ale czuł, że mógłby urazić tym samym gospodarza. Pomyślał sobie o Astrid. Jego usta automatycznie uniosły się wesoło. Nie było go zaledwie jeden dzień, a już zdążył się stęsknić za ulubioną blondynką.
- Taki przystojniak, a siedzi sam? - Usłyszał kokieteryjny, słodki głos. Natychmiast podniósł zdziwione spojrzenie, dostrzegając przed sobą ciemnowłosą kobietę. Nie zdążył pomyśleć ile ma lat, a tancerka już usiadła mu okrakiem na kolana. Zmieszany wódz odchylił się, podnosząc ręce w obronnym geście.
Tancerka uśmiechnęła się pobłażająco.
- Nie zjem cię - zachichrała i wstała tylko po to, by zacząć tańczyć tuż przed nim. Szatyn próbował uciekać wzrokiem, ale ciemnowłosa natychmiast chwytała jego podbródek, każąc patrzeć. Wyginała się tak, że Czkawka sądził, iż jej kręgosłup zaraz pęknie. Eksponowała swoje ciało bez żadnego wstydu, patrząc co jakiś czas wyzywająco na wodza Berk. Ten przełknął ślinę, nie wiedząc, co robić. Pierwszy raz znalazł się w takiej sytuacji. Chociaż, gdyby była to Astrid...
Chłopak popatrzył zdecydowanie za długo na jej odsłonięty brzuch, a potem na biust, szybko jednak się opanowując. Tancerka, widząc reakcję nieśmiałego jeźdźca, postanowiła sama przejąć inicjatywę. Ponownie usiadła mu na kolanach, tym razem zaczynając delikatnie całować szatyna po szyi.
A Czkawka coraz bardziej się irytował. Zabrał jej ręce, które znalazły się zdecydowanie tam, gdzie nie powinny.
- Przestań - nakazał ostro, strącając ją z siebie niebzyt delikatnie. - Mam już kobietę, która w zupełności mi wystarcza.
Warknął i podszedł szybko do Ackela. Pożegnał mężczyznę, mówiąc, iż musi wracać do domu, by dopilnować spraw. Przyjaciel, totalnie nieświadomy, uśmiechnął się i skinął głową, życząc udanego lotu.
Szczerbatka znalazł przy tylnych drzwiach, którymi od razu wyszedł. Chciał szybko wrócić na Berk. Czuł się jakby... Zdradził narzeczoną. I to wcale nie było miłe uczucie.
Szczerbatek zamachnął skrzydłami, ostatecznie odbijając się od wyspy, na której obaj nie chcieli być.
Czkawka wrócił krótko przed zachodem słońca. Ludzie dawno skończyli dzienną pracę, udając się potem na zasłużony odpoczynek. Wódz zszedł ze Szczerbatka i pogłaskał go czule.
- Dzięki, mordko. Myślałem, że nie wytrzymam tam - podziękował wódz. Nocna furia zamruczała nisko i zamachnęła ogonem. Czkawka spojrzał niemal od razu w kierunku, gdzie znajdował się dom Astrid.
Iść do niej...?
Jeździec wahał się przez długą chwilę. Nie wiedział, czy porozmawiać o poprzednim zajściu, czy zachować to dla siebie?
Odpowiedział za niego Szczerbatek, popychając przyjaciela w odpowiednią stronę. Szatyn ruszył więc do ukochanej, a zaraz za nim czarny smok, dodając Czkawce otuchy.
- Astrid? Jesteś tu? - Rzucił wódz, otwierając drzwi, kiedy nikt mu nie odpowiedział. W środku było czysto jak zawsze. Szatyn wszedł więc śmiało dalej i ruszył do pokoju wojowniczki. Okazało się, że dziewczyna właśnie wychodziła z łazienki. Zauważywszy narzeczonego uśmiechnęła się szeroko i szybciutko przytuliła się do jego ciała. Znów pachniał morzem i świeżym powietrzem.
- Nie tylko ja się stęskniłem - wymruczał z przyjemnością wódz, delikanie zaciśniając ręce wokół drobnego ciała blondynki. Dziewczyna oderwała się od niego i cmoknęła w usta.
- Nudno było bez ciebie - przyznała i pociągnęła narzeczonego do swego pokoju. Oboje spoczęli z przyjemnością na miękkim łóżku dziewczyny, zaczynając rozmawiać na temat krótkiej podróży szatyna. Szczerbatek położył pyszczek blisko ręki Astrid, która z przyjemnością zaczęła go głaskać. Ale i tak po chwili smok wpakował się na futra,owijając ogon wokół pary.
- Muszę ci o czymś powiedzieć...- Mina Czkawki nagle zrzedła. Astrid jednak nie przejęła się tym i cierpliwie czekała na wyznanie przyszłego męża. Szatyn opowiedział o dziwnym zajściu na wyspie Ackela. Tłumaczył tak, jak było naprawdę, nie chcąc w żaden sposób okłamać Astrid. Po chwili spojrzał w jej oczy i jedyne, co dostrzegł, to gniew.
- Nic więcej nie było? - Spytała ostrożnie. Czkawka natychmiast pokręcił głową. Znalazł dłoń ukochanej i chwycił ją. Zauważył, że jeźdźczyni jest nieco przerażona.
- Przysięgam na wszystkich bogów, As. Nie śmiałbym dotknąć innej kobiety w sposób, który przeznaczony jest tylko i wyłącznie dla ciebie - wyjaśnił pospiesznie, nachylając się ostrożnie nad jej zmartwioną twarzą.
- Gdyby coś zaszło, nie miałbym odwagi, by przyznać ci się do tego - dodał. Astrid westchnęła tylko. Było jej nieco przykro, ale wierzyła ukochanemu. Czkawka to dobry człowiek i mężczyzna. Nie potrafiłby nigdy skrzywdzić smoka, swojej rodziny, a tym bardziej swej narzeczonej, którą strasznie kochał.
- Wierzę ci - odparła w końcu i złapała go za miękką twarz. Zrobiła kilka kółek na jego policzkach. Czkawka zamruczał śmiesznie.
- Ale następnym razem lecisz ze mną - szepnął tuż przed tym, jak zbliżył się do jej ust i musnął je raz, a potem drugi i trzeci. Droczył się z nią.
- Oh, z przyjemnością, skarbie. Już ja pokażę, że zajętych facetów zostawia się w spokoju - dodała i przewróciła Czkawkę na plecy. Szczerbatek nie wydawał się zadowolony, że został tak zignorowany. Wyskoczył przez okno, by odwiedzić Wichurę w boksie. A zostawiona sama sobie para jakoś przeżyła focha nocnej furii, zatracając się tylko i wyłącznie w sobie.
Miłego wieczoru! ❤️ ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro