Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Nie zadzieraj z kobietą

               Astrid leżała w łóżku od wczorajszego wieczora. Nie była w stanie wstać, by pójść na spacer bądź polatać z Wichurą. Z mizernym humorem oglądała niebo, którego skrawek widziała przez okno w dachu. Dziewczyna miała nadzieję, że ból brzucha szybko przejdzie i będzie mogła wyjść z domu. Bardzo chciała dotrzymać towarzystwa Czkawce, który od rana przebywał poza Berk. Blondynka łyknęła trochę wody i docisnęła do brzucha zimną poduszkę. To jest jeden z minusów bycia kobietą, a i bez tego było ich sporo.
- Umieram... - Jęknęła Astrid, bijąc głową o poduszkę. Wojowniczka przekręciła się na drugi bok i próbowała zasnąć, choć sen  przyszedł dopiero po dwudziestu minutach...

                Obudził ją głośny huk. Otworzyła szybko oczy i rozejrzała się wokół, lecz jej pokój był w takim stanie, w jakim zostawiła go wcześniej. Położyła więc głowę z powrotem na poduszkę i z ulgą spostrzegła, że ból brzucha zależał. Powoli ruszyła do łazienki i odświeżyła się, a kiedy uznała, że wygląda w miarę dobrze, by pokazać się światu, wyszła z domu.
Jej bystre oczy z czynnością obserwowały życie Berk. Astrid już po chwili zorientowała się, co było przyczyną głośnego huku. Kilkanaście metrów dalej znajdowali się bliźniaki, siedząc na zielonych szyjach  zębiroga. Blondynka zmarszczyła czoło i podeszła do rodzeństwa żwawym krokiem.
- Co wy znów wyprawiacie? - Zapytała, zakładając ręce na klatkę piersiową. Zmierzyła bliźnięta surowym wzrokiem i spojrzała w lewo. Okazało się, że szaleni jeźdźcy zniszczyli głowę  kamiennego Thora.
- No, brawo! - Zwróciła się do przyjaciół. Zwaliła rodzeństwo ze smoka i stanąwszy przed ich twarzami, wzięła głęboki wdech.
- Czy wy, do jasnej brody Odyna, macie pojęcie, co zniszczyliście!? - Wydarła się głośno. Kilkoro ludzi zwróciło na nią uwagę i przypatrywało się z ciekawością.
- Jeny, to posążek Thora. Takich jak ten jest tysiące - żachnął Mieczyk, wstając i otrzepując się z piachu.
Astrid spiorunowała go wzrokiem i przybrała złowrogą minę. Rozumiała potrzebę szaleństwa bliźniąt, ale bez przesady. Zwłaszcza, kiedy rodzeństwo niszczyło cenny posążek boga piorunów.
- Tak się składa, że ten posąg został wybudowany na cześć nowonarodzonego dziecka wodza - zaczęła blondynka. - Tym dzieckiem był Stoick, półgłówki! - Wysyczała jeźdźczyni przez zęby. Szpadka skrzywiła się i ze skruchą zerknęła na brata, który wyglądał podobnie.
- Skąd mielibyśmy wiedzieć? - Spytała bliźniaczka. Astrid przewróciła oczyma. Jeszcze trochę a poszczuje ich Wichurą i żarty się skończą. Wojowniczka podeszła żwawym krokiem do rozwalonego posągu i  odwróciła kawałek kamienia, na którym były wyryte słowa.
- Na cześć jedenastego przywódcy Berk, Stoicka Ważkiego - przeczytał na głos Mieczyk.
- To może być podróbka! - Wyrwała się natychmiast Szpadka, chcąc w jakiś sposób pomóc bratu.
- Jaka znów podróbka!? - Wściekła się Astrid. - Macie pecha, że Czkawka wyjechał. Sama się zajmę waszą karą.
- Ale...Ale to da się skleić! - Machał rękami jeździec, próbując uśmiechać się dobrodusznie do wojowniczki. Ta jednak przywołała już Wichurę, która stanęła blisko swej pani.
- Macie trzy sekundy, aby uciec - powiedziała chłodno Astrid i zaczęła odliczać. Rodzeństwo spojrzało na siebie w przerażeniu i zaczęło biec w stronę stajni. Chwilę po tym ruszyła za nimi Wichura, skrzecząc wesoło.
Astrid odprowadziła ich wzrokiem i jakoś nie było jej przykro, myśląc o karze, którą wymierzyła jej smoczyca.
Wojowniczka obróciła się na pięcie i z jeszcze gorszczym humorem ruszyła do kuźni. Po drodze wpadł na nią jakiś ciemnowłosy nastolatek. Dziewczyna mruknęła pod nosem "patrz, gdzie chodzisz" i szła dalej.
Weszła do kuźni i przywitała się z pracującym tam kowalem.
- Cześć, Pyskacz - powiedziała. Wiking zdjął maskę i uśmiechnął się na widok wojowniczki.
- Dzień dobry! - Odparł wesoło. Astrid westchnęła i usiadła na taborecie, blisko okna. Smutnym wzrokiem oglądała ludzi.
- Wcale nie taki dobry - rzekła cicho. Usłyszała jak Pyskacz wzdycha i bierze kolejną broń do wykuwania. Kowal zdołał już wyczuć zły humor Astrid, więc zapytał:
- Co się stało?
Dziewczyna odwróciła się do niego i opowiedziała o wyczynie bliźniaków i o tym, że cały czas ktoś ją denerwuje. Wiking słuchał uważnie żaleń Astrid, czasami śmiejąc się cicho.
- Na dodatek Czkawka znów gdzieś sobie poleciał - dodała znużona. Gdyby miała siłę, wzięłaby topór i poszła do lasu, ale niestety nie była w stanie. - Od miesiąca nie spędzaliśmy razem czasu - dodała ciszej.
- Jest wodzem, ma mnóstwo obowiązków, a zwłaszcza, kiedy zaczynają się żniwa - wyjaśnił delikatnie Pyskacz.
- No dobrze, ale jednak nie pracuje dzień i noc! Nie ma nawet pięciu minut, by porozmawiać? - Żaliła się dwudziestolatka. Pyskacz zaśmiał się.
- To nie jest śmieszne! - Zdenerowala się blondynka, klepiąc pięścią swoje prawe udo. Oh, dlaczego każdy musi ją tak denerwować? Czy choć raz Astrid może mieć spokój? Dziewczyna wzięła głęboki wdech i bez pożegnania wyszła z kuźni. Stary wiking zaśmiał się do siebie po raz kolejny.
- Kobiety...- Skomentował i wrócił do pracy.

              Astrid błądziła po wiosce, nie wiedząc za bardzo dokąd zmierza. Dziewczyna uznała, że dzisiejszy dzień należy do jednego z najgorszych. Musiała wytrzymać krzyki bliźniaków, ciągłe gadanie ludzi, zabawy smoków, które narobiły niezłego chaosu. Na dodatek Czkawka sobie gdzieś poleciał! A obiecał wcześniej, że znajdzie dla niej czas i zabierze ją na romantyczną kolację. Blondynka kopnęła ze złością kamyk.
- Już ja mu dam romantyczną kolację - warknęła pod nosem i skręciła w lewo. Zdziwiła się, gdy zobaczyła Szczerbatka. Obok niego stał Czkawka, rozmawiając z niewysoką dziewczyną. Astrid znała ją tylko z widzenia. Brunetka miała na imię Nora, miała dziewiętnaście lat i zajmowała się na codzień gospodarstwem. Hofferson szła wolnym krokiem, chcąc przysłuchać się rozmowie.
- Musisz być wyczerpany jako wódz... Choć radzisz sobie wspaniale! - Zachichotała Nora, uderzając kokieteryjnie wodza w pierś. Czkawka zaśmiał się, co zdenerwowało Astrid. Flirtu mu się zachciało!
- O, Astrid! - Zawołał wesoło jeździec, patrząc z uwielbieniem na ukochaną wojowniczkę. Blondynka skrzywiła się, ale podeszła. Spiorunowała wzrokiem nastolatkę, jednak ta nie ruszyła się nawet na krok.
- Widzę, że  nieźle się bawisz - zaczęła Astrid, krzyżując ręce na piersiach. Wódz podniósł brew w przypływie zaskocznia. - Eee, rozmawialiśmy tylko - odparł z krzywym uśmiechem. Kątem oka zauważył, jak Szczerbatek podkula ogon, a potem cicho wycofuje się do kuźni. Zdrajca - pomyślał Czkawka, doprowadzając wzrokiem przyjaciela.
- Czy ty przypadkiem nie masz innych spraw? Trzeba zanieść czystą wodę do stajen, wypuścić łodzie na połów, naprawić klatki dla kur, ah, no i oczywiście patrolujesz dzisiaj granice - powiedziała wojowniczka, wymachując rękami. Wódz próbował chwycić jej dłonie, lecz Astrid natychmiast się wyrwała.
- A ty na co czekasz? - Zwróciła się do Nory. - Twoje zwierzaki czekają.
Brunetka zamrugała kilkukrotnie i nie mówiąc nic więcej, ruszyła w swoją stronę.
- Co cię ugryzło? - Zapytał zdziwiony Czkawka, patrząc na swoją dziewczynę. Ta fuknęła zła.
- Twoje lenistwo. Wylatujesz sobie z Berk i nagle wszystko się sypie! - Odparła zgryźliwie i odwróciła się na pięcie. Miała dość tego dnia. Chciała wziąć kufel wina i usiąść wygodnie w fotelu, przy kominku.
- Ej! Czekaj! - Krzyknął za nią wódz. Złapał ją za ramię i odwrócił ku sobie, jednak Astrid popchnęła go.
- Daj mi spokój - warknęła. Myślała, że szatyn się odczepi, jednak jej nadzieja szybko prysła. Jeździec stanął przed nią, nie chcąc przepuścić.
- Co ci się stało? - Rzucił chłopak.
- Mi? - Zakpiła. - Chyba tobie. Idź najlepiej do Nory. Chętnie cię pocieszy - fuknęła, przepychając się ostatecznie obok wodza.
Szatyn dał za wygraną. Przepuścił dziewczynę, domyślając się, co ją ugryzło. Chciał dać jej kilka godzin relaksu, ale obiecał sobie, że przyjdzie do niej wieczorem. Bądź co bądź był dobrym chłopakiem, więc nie chciał, aby jego pani była na niego zła...

                Kilka godzin pracy minęło mu w mgnieniu oka. Otarł z czoła pot i westchnął głośno. Spojrzał na zachodzące słońce i uśmiechnął się słabo. Nadejście wieczora oznaczała koniec pracy, więc wódz odłożył sieci rybackie do kantora i udał się do domu. Wziął szybki prysznic i przebrał się w czarną koszulę, którą dostał kilka tygodni temu od mamy Astrid. Aně od zawsze uwielbiała obdarowywać przyjaciół podarunkiem. Kobieta szyła ubrania od ponad dwudziestu lat, więc prezenty najczęściej były w postaci koszul, szalów, czy ciepłych koców.
- Lecę do Astrid - powiedział Czkawka do Valki, która czytała książkę przy kominku. Kobieta tylko uśmiechnęła się do syna i wróciła do lektury. Zanim wódz wyszedł, wziął jeszcze mały koszyk i napełnił go smakołykami. Może Astrid da się przekupić...

                Kiedy po kolejnym pukaniu nikt nie otworzył, Czkawka nacisnął klamkę i wszedł do środka. W jadalni panował idealny porządek, jakby nikt tu nigdy nie mieszkał. Wódz zdziwił się na ten widok. Zazwyczaj cała jadalnia i kuchnia były w chaosie. Jeździec zamknął cicho drzwi i skierował się na górę. Rodziców Astrid nie było, więc cały dom był do jej dyspozycji. Czkawka zapukał do drzwi pokoju blondynki i wszedł po chwili. Dziewczyna leżała na łóżku, rysując w szkicowniku, który kupiła tydzień temu od Johana.
- Dobry wieczór - przywitał się szatyn, nachylając do dziewczyny, by pocałować ją w policzek. Jednak Astrid odsunęła się. Czkawka udał, że tego nie widział i cmoknął wojowniczkę w policzek. - Czemu nie otworzyłaś, jak pukałem?
Chłopak usiadł na skraju łóżka i przypatrzył się jeźdźczyni.
- Bo mi się nie chciało - odparła szorstko. - A ty nie jesteś u swojej nowej koleżanki? - Podpuściła go, odkładając szkicownik na szafkę nocną.
Czkawka przewrócił oczyma.
- Przecież tylko rozmawialiśmy, Astrid. Dlaczego jesteś taka uszczypliwa?
- Wydaje ci się - burknęła. Prawda była taka, że dziewczyna miała wielką ochotę przywalić Czkawce. Co on sobie w ogóle wyobraża?
- Przecież cię znam - zaśmiał się krótko. - Nie zachowujesz się tak na codzień.
- Najwyraźniej mnie nie znasz. A teraz, z łaski swojej, wyjdź. Chcę mieć święty spokój - rzuciła twardo. Zaskoczony do granic możliwości wódz rozejrzał się wokół, jakby szukał jakiegoś celu. Szczerze liczył, że Astrid robi sobie z niego żarty, że zaraz z szafy wyskoczą bliźniaki, krzycząc "mamy cię! ". Jednak nic takiego się nie stało. Astrid wciąż siedziała naburmuszona, obserwując Czkawkę uważnie, jakby obmyślała plan zabicia wodza.
- Możesz mi wyjaśnić, dlaczego tak się zachowujesz? - Zapytał Czkawka. Powoli tracił cierpliwość. Nienawidził tego uczucia, gdy nie wiedział, o co jego dziewczyna jest zła. Powoli zaczął wierzyć w teorię, że mężczyźni naprawdę nie rozumieją kobiet. Dotychczas był pewien, że dogadują się z Astrid doskonale.
- Zachowuję się tak, jak zawsze - odparła, wzruszając ramionami. Szatyn wziął głęboki wdech i spróbował chwycić dłoń blondynki.
- Gdzie pchasz te łapy! - Skarciła go. Jeździec natychmiast cofnął się. Zmierzył dziewczynę wzrokiem. Jeźdźczyni miała na sobie ciepłe spodnie z bawełny w śmieszne wzorki. Na stopach miała grube skarpetki, które wydziergała dla niej Aně. Astrid syknęła cicho, łapiąc się za brzuch. Poprawiła się następnie na poduszkach i chwyciła gorące wino, które zagrzała jakiś czas temu. Czkawka zaśmiał się pod nosem, wiedząc już, co dolega wojowniczce. Młody mężczyzna przysiadł obok Astrid i objął ją ramieniem.
- Weź mnie zostaw - warknęła, popychając go delikatnie. Szatyn uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Możesz mi po prostu powiedzieć, że masz okres - rzekł, podśmiewując się cicho. Spojrzał z rozbawieniem na Astrid, która krzywo na niego patrzyła.
- No i co się szczerzysz? - Rzuciła. - Chcesz się zamienić? - Spokojnie - Czkawka podniósł ręce w obronnym geście. - Przybyłem w pokoju!
Sięgnął po koszyk z jedzeniem i położył go na łóżko.
- Słyszałem, że jeśli kobieta jest zła, trzeba ją nakarmić - dodał i wyjął dwa zawiniątko. Ostrożnie podał jedno dziewczynie, która zaintrygowana odwinęła materiał. Okazało się, że Czkawka przygotował zapiekane warzywa z kawałkami kurczaka. Blondynka od razu wgryzła się w ciepłą bułkę.
- Thorze, jakie to dobre - rozpłynęła się, zamykając z rozkoszą oczy. Czkawka zaśmiał się i sam zaczął zajadać.
Astrid skończyła w mgnieniu oka, a następnie wzięła duży łyk wina.
- Co tam jeszcze masz? - Spytała, nabierając ochoty na więcej. Wódz otworzył koszyk i wyjął kolejne zawiniątko.
- O matko, czy to ciastka z cynamonem? - Zapytała, a jej oczy zaświeciły się. Czkawka przytaknął i podał jeszcze małe pudełko.
- Czekolada! - Uśmiechnęła się Astrid i zaczęła zajadać ciastka naprzemian z pyszną czekoladą z orzechami.

Po długiej chwili dziewczyna sprzątnęła okruszki z łóżka, a potem podreptała do łazienki. Kiedy wróciła, usiadła na kolanach Czkawki i złapała jego twarz w ręce.
- Gdybyś nakarmił mnie wcześniej, nie byłabym taka niemiła - powiedziała, masując delikatnie policzki jeźdźca. Ten złapał ją za talię i musnął ustami jej usta.
- Niemiła to za mało powiedziane - odparł. Astrid podniosła brew.
- Oj cicho! - Zarządziła i nachyliła się, by pocałować czule wodza. Bądź co bądź, miała ochotę na słodkie pieszczoty. Ale Czkawce to nie przeszkadzało. Co więcej, przyłożył się do pocałunku, ciesząc się, że jego Astrid powróciła. No, przynajmniej na teraz...

Jeżeli tu są jacyś panowie, to pamiętajcie - jeśli kobieta jest zła, to najlepiej ją nakarmić 😂

Szykujcie się na bloga! Za jakąś godzinkę dodam rozdział. Oczywiście chodzi mi o bloggera. Mam nadzieję, że po dwóch miesiącach nadal będą czytelnicy 😅

Trzymajcie się, ludziska. Miłego odpoczynku 🌼🍀

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro