Namiętność
Zachodzące słońce rzucało ostatnie promienie na twarz młodej wojowniczki, która siedziała na skraju klifu. Zimny powiew wiatru przeszył jej jasne futro, więc Astrid zadrżała nieco. Mimo coraz chłodniejszego wieczora, jeźdźczyni nie chciała wracać do domu. Tak przyjemnie siedziało się jej pośród wysokiej trawy. Poza tym zachód słońca był zbyt piękny, by go przegapić.
- Dobry wieczór pani - usłyszała delikatny, znajomy głos. Gdy odwróciła głowę, ujrzała smiejącą się twarz Czkawki, którego włosy wiły się śmiesznie na wietrze.
- Dobry wieczór, wodzu - odparła wysokim, poważnym głosem, którego Czkawka nie lubił, choć wiedział, że blondynka droczy się z nim.
Bezszelestnie podszedł do niej i usiadł blisko, by poczuć jej słodki zapach. Z oczarowaniem przyglądał się jej zamyślonej twarzy, małemu nosowi i ślicznym oczom, które beznamiętnie wpatrywały się w słońce znikające zza grubą linią horyzontu. Wyglądała zbyt poważnie.
- Nad czym myślisz? - Przerwał ciszę wódz, chwytając warkocz wojowniczki. Spojrzał na nią, a moc jego soczysto-zielonych oczu niemal ją poraził.
- Nad niczym szczególnym - wzruszyła ramionami. Chłopak westchnął ciężko i skierował twarz ku kolorowemu niebu.
- Cieszę się z pokoju, który jeszcze trwa - dodała ciszej i posłała uśmiech ukochanemu.
- W tych czasach nic nie jest pewne - przyznał jej rację i objął, wcześniej całując w skroń dziewczyny. - Ale twój wódz zrobi wszystko, byś była bezpieczna.
Astrid zachichotała, kładąc głowę na piersi swojego mężczyzny.
- Nie śmiałabym podważać tego.
Czkawka zamknął oczy, uśmiechając się pod nosem. Przytulał do siebie cały swój świat, kobietę, z którą miał zamiar spędzić resztę życia. I uwielbiał to uczucie - czuł spokój, a optymistyczne myśli zaczęły wypełniać jego umysł.
- Nie zaśnij - rzekła Astrid, a wódz otworzył oczy. Zauważył jak dziewczyna przygląda mu się z zaciekawieniem.
- Wiesz, z tobą chętnie bym zasnął. Nawet tutaj - odparł ze śmiechem, a potem musnął ustami policzek ukochanej.
- Też mi przyjemnie, ale wracajmy, robi się naprawdę późno.
Po chwilowym marudzeniu szatyna, Astrid niemal z siłą podciągnęła go z ziemi, a potem złączyła dłoń z szorstką dłonią jeźdźca.
- Masz ochotę na herbatę? - Spytała, kiedy znaleźli się przed jej chatą. Czkawka skinął głową, ciesząc się, że może spędzić z Astrid jeszcze kilka chwil.
Wódz rozgościł się w pokoju wojowniczki, siadajac na miękkie łóżko dziewczyny. Rozejrzał się po jasnym pokoju. Na wprost łóżka stało wyszczerbione biurko z dębu. Na ścianie Astrid powiesiła przeróżne rysunki. Jedne przedstawiały smoki, w tym Wichurę i Szczerbatka, inne jej rodziców. Pośrodku wisiał rysunek całego gangu jeźdźców smoków, które Czkawka narysował w wieku osiemnastu lat. Po lewej stronie na biurku wódz zauważył skecz jego podbizny i Astrid, która uśmiechała się szeroko. Wygląda pięknie, gdy się uśmiecha - rozmarzył się chłopak.
Zanim zdążył obejrzeć resztę rysunków na górę wkroczyła Astrid, niosąc dwa kubki. Podała jeden ukochanemu i przysiadła obok.
- Czasem chciałbym wrócić do przeszłości - zaczął rozmowę Czkawka, przypatrując się malowidłom. Astrid przytaknęła cicho, a potem upiła łyk herbaty z trawą cytrynową.
- Ale życie toczy się dalej i nic na to nie poradzimy - zaśmiała się delikatnie, kładąc głowę na ramieniu wodza.
- Cieszę się, że jesteś - szepnął jej na ucho. Przez ciało drobnej wojowniczki przeszły zimne, lecz przyjemne dreszcze, a na ustach pojawił się mały uśmiech.
- Zawsze dla ciebie będę - zapewniła, łącząc usta wodza ze swoimi. Zamknęła z przyjemnością oczy i skupiła się na pocałunku, który był spokojny, choć namiętny i głęboki. Ciepłe ręce Czkawki otoczyły jej szczupłą talię, przyciągając mocno. Astrid otoczyła biodra ukochanego i z lekkim uśmiechem pogłębiła pocałunek.
- Mówił ci ktoś, że świetne całujesz? - Zapytał w pewnym momencie Czkawka, patrząc iskrzącymi się oczyma na wojowniczkę. Ta zaśmiała się głośno, odchylając głowę.
- Jeszcze nie - zamruczała, muskając opuszkami palców usta szatyna. Czkawka nie krył zadowolenia, więc przymknął oczy, ciesząc się, że rodzice Astrid są poza domem. Lubił ich, ale chwilę prywatności wołał spędzić tylko z ukochaną.
Blondynka chwyciła kwadratową twarz Czkawki i ponownie złączyła usta wodza ze swoimi, tym razem domagając się czegoś więcej. Chłopak oddawał coraz gwałtowne pocałunki. Jego ręką wsunęła się wolno pod bluzkę jeźdźczyni, delikatnie dotykając nagiego biodra młodej kobiety. Serca obojga biły z zawrotną prędkością, ale nikt z zakochanych nie chciał przerywać słodkiej pieszczoty.
Astrid pociągnęła szatyna na środek łóżka. Chciała skorzystać z tego, że byli sami. W końcu praca wodza związana była z brakiem czasu, a Astrid chciała po prostu nacieszyć się obecnością wodza.
Jeździec całował szyję wojowniczki, wdychając słodki zapach jej perfum.
Mimo że wcześniej nie posunęli się tak daleko, Astrid nie czuła się bardzo skrępowana. Po prostu ufała Czkawce.
Jęknęła cicho, gdy chłopak ponownie gładził nagą talię dziewczyny. Astrid uśmiechnęła się szeroko, ciesząc, że mogą być sami. Że w tym momencie dla Czkawki liczy się TYLKO ona.
Gdy wódz oderwał się od obojczyków wojowniczki, spojrzał w jej oczy, jakby pytał, czy nie przeszkadza jej to. Astrid zaśmiała się krótko. Uwielbiała w Czkawce to, że w takich sprawach chłopak zawsze zważał na pozwolenie ukochanej.
Niebieskie oczy pięknej jeźdźczyni zabłyszczały tajemniczo. Nie mówiąc nic, chwyciła zapięcie kombinezonu chłopaka i zdjęła górę.
- Na pewno? - Zapytał szeptem, łapiąc oddech. Astrid pogładziła delikatny policzek wodza, kiwając głową. Chłopak ucałował ją dwa razy w usta, a potem sam zdjął bluzkę dziewczyny.
Delikatnie zaczął całować jej umięśniony brzuch, a Astrid uśmiechnęła się po raz kolejny, poczucie błogości powoli wypełniało jej umysł. W końcu mogła się odprężyć.
Czkawka czule całował dziewczynę, nie chcąc wyrządzić jej żadnej krzywdy.
Astrid westchnęła głośno, gdy szatyn wolno zdjął jej spódniczkę. Dopiero wtedy zaczęła się denerwować. Astrid miała obawy, że Czkawce może nie spodobać się jej chude ciało. Zarumieniła się lekko, chrząkając znacząco.
- Coś nie tak? - Spytał zaskoczony wódz, patrząc uważnie na swoją połówkę.
- Ja... Czy... ja podobam ci się? - Spytała nieśmiało. Szatyn uśmiechał się dobrodusznie, jakby pytanie było naprawdę niemądre.
- Jesteś piękna taka, jaka jesteś. Nie wymagam od ciebie nic więcej - szepnął, patrząc głęboko w jej niepewne oczy. Astrid cmoknęła go delikatnie i objęła rękami kark, by chwilę później pójść o krok dalej.
Kiedy pozbyli się reszty ubrań, Astrid myślała, że zwariuje. Jej ukochany był niezwykle delikatny i czuły, jakby dbał o największy skarb. I ona tak właśnie się czuła. Jak bezcenny diament...
Po namiętnej nocy Astrid obudziła się wczesnym rankiem. Leżała w objęciach Czkawki, który przyciskał ją do siebie. Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko i pogładziła włosy wodza. Czkawka jęknął przez sen, a potem chuchnął, jakby chciał odpędzić od siebie pyłki. Astrid zaśmiała się cichutko.
Niedługo potem wybudził się wódz. Kiedy ujrzał roześmianą twarz swojej ukochanej, jego serce zabiło szybciej.
- Dzień dobry, słońce - wymruczał, całując ją w czoło.
- Dzień dobry - odparła miło. - Jak się spało?
- Znakomicie.
Czkawka ziewnął i przeciągnął się. Kiedy spojrzał w oczy Astrid, poczuł się jakoś inaczej... Znacznie lepiej, jakby odżył.
Przyłożył czoło do czoła dziewczyny, dziękując za wszystkie chwile.Astrid słuchała uważnie, a na koniec zapewniła go ponownie, mówiąc:
- Dla ciebie zawsze będę.
Trochę dziwnie mi się to pisało :')
Na prośbę jednej z czytelniczek, mam nadzieję, że się spodobało 😅
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro