My lady
Astrid przyszła na umówioną godzinę do chaty Czkawki, który wczorajszego wieczora poprosił ją o pomoc. Dziewczyna z chęcią się zgodziła, a poza tym na dzień dzisiejszy nie miała za wiele pracy.
Blondynka zapukała do drzwi przyjaciela, ale zamiast usłyszeć "proszę ", do jej uszu doleciał krzyk Czkawki. Czym prędzej otworzyła drzwi, a jej oczom ukazał się jeździec, który biegał po izbie, próbując opanować piekło, które wybuchło zbyt wielkim ogniem. Astrid otworzyła usta w zdumieniu, a potem doskoczyła do wiadra wody i wylała je na broń przyjaciela.
Czkawka upadł na twardą ziemię, rzucając metr dalej swój wynalazek, jakby bał się, że za chwilę znów zapłonie żywym ogniem.
- Coś ty wyrabiał ? - Zapytała dziewczyna, oglądając popalone ściany. Jej jasny wzrok wręcz błyszczał w zaskoczeniu, a kiedy spojrzała na przyjaciela, skrzywiła się.
- Próbowałem dodać gaz zębiroga do piekła - mruknął niepocieszony, a potem podrapał się w policzek ubrudzony sadzą. Astrid musiała zauważyć jego lekko poparzoną cerę, gdyż podeszła do małej skrzynki i wyjęła z niej wodę i gazę.
- Zobaczysz, kiedyś się zabijesz przez te wynalazki - odparła lekko zła, przykucając przy Czkawce. Dokładnie oczyściła jego twarz i nałożyła opatrunek.
- Bez ryzyka nie ma zabawy - zachichotał. Chłopak nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji, ale przeszywający wzrok blondyny sprawił, że szatyn od razu zamilkł.
- Cały Czkawka - powiedziała do siebie.
Chwilę później przyjaciele zaczęli przygotować materiały potrzebne do zrobienia nowego ogona dla Szczerbatka. Czkawka z dumą pokazał Astrid swój najnowszy projekt i z podekscytowaniem czekał na jej reakcję.
Hofferson chwyciła pożókłą kartkę w ręce i z uśmiechem przypatrzyła się dobrze rysunkowi.
- No, muszę stwierdzić, że wygląda naprawdę nieźle - powiedziała szczerze, oddając papier Czkawce, który ułożył go nad materiałami.
Astrid zauważyła, że chłopak nie przestaje się uśmiechać. Spostrzegła również, że szatyn patrzy na projekt jak na największy cud świata. Dziewczyna uwielbiała widzieć go w takim humorze. Kiedy Czkawka się uśmiechał widziała małe dołeczki, które według niej były urocze.
- To co, zaczynamy ? - Zapytał, wziąłwszy głęboki wdech.
- Pewnie - odparła.
Dwie godziny później Czkawka i Astrid nadal pracowali nad ogonem. Dziewczyna sądziła, że zrobienie lotki będzie o wiele łatwiejsze. Ze znużonym głosem zapytała o to szatyna.
- Akurat ta konstrukcja jest bardziej skomplikowana - wyjaśnił, pokazując poszczególne części na kartce. - Spójrz. Tutaj jest sprężyna, która będzie rozciągać ogon w zależności od ustawienia wiatru.
- Naprawdę sam to wymyśliłeś ? - Spytała w szoku. Dziewczyna była pod wrażeniem umiejętności przyjaciela. Czkawka był chyba najmądrzejszym wynalzcą na całym Archipelagu. Poza tym, nie tylko dobrze radził sobie z nowymi pomysłami, ale był również dojrzały i rozumiał sytuację lepiej niż niejeden przywódca Wikingów.
- Tak. Wiesz, twój najlepszy kumpel pod słońcem też czasami ma dobre pomysły - rzucił ze śmiechem, na co Astrid również się zaśmiała. Uderzyła delikatnie chłopaka w prawe ramię, by następnie wyprostować się.
- A gdzie jest Szczerbatek ? - Zapytała po kolejnych minutach pracy. Aktualnie trzymała napięty materiał w kolorze czerwieni, na którym Czkawka wyszył znak Berk.
- Śledzik zabrał go nad ocean. Chciał dokładniej zbadać grubość łusek - powiedział, wycinając ze skupieniem wzrok lotki.
- Zrób większe. Będziesz miał więcej miejsca na założenie materiału za pręty - zaproponowała blondynka, pokazując miejsce, by Czkawka mógł je wyminąć
- Dobry pomysł - pochwalił przyjaciółkę. - Dziękuję, m'lady - dodał.
M'lady. Jak ona uwielbiała to słowo - sposób, w jaki ją nazywał. Zawsze kojarzyło się jej z "my lady", czyli moja pani. Sama nie wiedziała, dlaczego aż bardzo lubiła, kiedy szatyn zwracał się tak do niej. Może dlatego, że wtedy czuła się, jakby byli parą ? Chociaż z drugiej strony nie za bardzo lubiła, gdy słodzono jej słowami typu "kwiatuszku", jak mawiał Smark. "My lady" było więc czymś idealnym. A może myślała tak, bo to wymyślił właśnie Czkawka ?
- Mogę cię o coś spytać ? - Przerwała ciszę, wciąż trzymając materiał, który Czkawka nadal ciął.
- Pewnie.
- Dlaczego nazywasz mnie "m'lady" ? - Rzuciła, przypatrując się, jak chłopak używa lewej ręki do strzepania niepotrzebnych nitek.
Zielonooki zaczerwienił się przez moment, a potem wzruszył ramionami.
- Sam nie wiem. Może dlatego, że lubię tak cię nazywać ? - Mruknął speszony. Astrid zachichotała pod nosem. - Ale jeśli nie chcesz, mogę mówić po prostu po imieniu - dodał szybko.
- Chcę. Lubię kiedy tak mówisz - wyjaśniła z rumieńcem.
Czkawka posłał jej wdzięczny uśmiech. Jego oczy lśniły tym samym blaskiem, ilekroć słyszał ten styl głosu Astrid.
Kiedy chłopak zauważył, że patrzą na siebie zbyt długo, odwrócił czerwoną twarz i chrząknął teatralnie.
- Zostało nam tylko założenie materiału na pręt - wytłumaczył i wstał, idąc po druty.
Założenie materiału zajęło im prawie dwadzieścia minut, ale efekt końcowy był oszałamiający. Lotka prezentowała się zachwycająco.
- Ty to masz głowę do pomysłów - wyznała, dotykając delikatnie sztucznego ogona.
- Też sobie chwalę - zachichotał. - Ale bez twojej pomocy byłoby o wiele ciężej.
Astrid machnęła ręką.
- Nic wielkiego - rzekła, wstając z podłogi. - Muszę iść. Obiecałam Wuchurce lot.
- O, to może polecimy razem ? - Zaproponował Haddock. - Zaraz wypróbujemy nowy ogon dla Szczerbatka.
Twarz Astrid rozjaśniła się, a na jej małych ustach pojawił się nieśmiały uśmiech.
- Z chęcią - zgodziła się i odwróciła w kierunku wyjścia, ale zanim zdołała opuścić chatę przyjaciela, usłyszała miękki głos jeźdźca:
- Dziękuję za pomoc, my lady.
Mam nadzieję, że nie męczę Was tak częstymi osami 😂
Miłej niedzieli, kochani 😙
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro