Dwa słowa
Astrid siedziała samotnie na Smoczym Skraju. Coraz częściej tu przylatywała, by powspominać stare czasy. Wojowniczka oglądała ruiny dawnej bazy jeźdźców, przywołując wspomnienia. Obtarła dłonią zniszczoną framugę i weszła do środka pokoju, gdzie kiedyś było miejsce spotkań wszystkich jeźdźców. Blondynka westchnęła głośno. Jeszcze nigdy wcześniej nie przywiązała się tak bardzo do jakiegoś miejsca. Dla innych mogło to się wydawać, że Smoczy Skraj to zwykła baza dzieciaków, które chcą się wyszumieć przed wejściem w dorosłość. Jednak tak nie było. Ten mały skrawek lądu połączył przyjaciół jeszcze bardziej. Stali się dla siebie niemal jak rodzina, której bronili, walcząc z łowcami smoków. Dziewczyna ze smutkiem wymalowanym na twarzy oglądała zniszczenia. Było jej żal tego miejsca. Przecież tu się wszystko zaczęło. Tu ich życie nabrało piękniejszych barw, sensu. Przynajmniej plus był taki, że cała paczka jeźdźców z Berk nabyła życiowego doświadczenia, które jest bardzo ważne.
- Nic tu po nas, mała - zwróciła się Astrid do Wichury, która siedziała pod pokojem spotkań. Wojowniczka podeszła do smoczycy i poklepała ją delikatnie po głowie. Wichurce też brakowało tych wspaniałych chwil spędzonych na tejże wyspie.
- Czkawka na nas czeka - dodała smutno blondynka i wskoczyła na grzbiet śmiertnika, który podniósł się leniwie i wystartował, zostawiając za sobą dawny dom...
Lecąc wolno na rodzinną wyspę, Astrid rozmyślała o swoim ukochanym. Byli parą od niemal trzech lat, układało im się wręcz wyśmienicie, jednak dziewczynie czegoś brakowało. Nie chodziło jej o to, że jeździec nocnej furii ma głowę zawaloną sprawami Berk i nie ma wiele czasu dla niej, ale że nigdy nie usłyszała od niego tych dwóch prostych, lecz magicznych słów. Wcześniej wystarczała jej świadomość, że Czkawka ją kocha i to okazuje. Jednak on o tym nigdy nie mówi. Jeszcze jakiś czas temu wojowniczce wydawało się, że nie musi słyszeć jak z jego ust padają te dwa słowa. Jednak teraz, kiedy ich związek był pewien i dziewczyna myślała już o wspólnej przyszłości, chciała mieć stuprocentową pewność. Nie zamierzała wymuszać na swoim chłopaku jakichkolwiek zapewnień. Chciała szczerości i stabilizacji, skoro myślała o Czkawce jako o przyszłym mężu.
Dziewczyna jęknęła głośno. Dlaczego miłość nie może być taka prosta? Dlaczego trzeba się jej doszukiwać i prosić, aby dała o sobie znać? Nawet kiedy ona i Czkawka są razem od tylu lat, nie znaczy, że ich głębokie uczucie jest przejrzyste jak kropla źródlanej wody...
Do Berk doleciały przed zachodem słońca. Astrid odprowadziła swą smoczycę do domu, a sama ruszyła do wodza. Para miała zamiar zjeść razem kolację i spędzić miło czas. Kiedy wojowniczka dotarła pod dom jeźdźca, poprawiła włosy i zapukała głośno. Usłyszała tupot nóg, a już po chwili stał przed nią Czkawka. Chłopak uśmiechnął się szeroko na widok Astrid i otworzył ramiona, by mocno ją przytulić. Blondynka westchnęła, będąc już nieco spokojna i wciągnęła zapach Czkawki. Morska bryza i żywica - zawsze tym pachniał.
- Cudownie jest cię widzieć - wyszeptał jej do ucha i musnął delikatnie jej skroń. Astrid poczuła jak przez jej ciało przechodzi fala przyjemnych dresczy.
- Ciebie też - odparła i oderwała się od wodza, by wejść do środka chaty. Oczywiście na stole leżało mnóstwo papierów, książek, trzy kubki po herbacie, a nawet stopniałe świece. Astrid pokręciła głową i odwróciła się do zakłopotanego szatyna. Ten wzruszył ramionami i poszedł bliżej.
- Taka praca - westchnął i zaczął zbierać papierzyska. Astrid pomogła mu uporać się z bałaganem, a potem wytarła stół brudny od wosku. Czkawka umył ręce i wszedł do kuchni, by zająć się przygotowaniem jedzenia. Wyjął warzywa, które rankiem kupiła Valka i ułożył je na desce do krojenia. Astrid zaś przygotowywała gorącą herbatę.
- Jak się czujesz? - Spytała, zerkając na chłopaka. Ten spojrzał na nią pytająco.
- Trochę zmęczony, ale szczęśliwy - wzruszył ramionami, choć na jego ustach pojawił się lekki uśmieszek. Astrid zbadała go wzrokiem, chcąc się upewnić, że szatyn mówi prawdę.
- Dziś chciałem z tobą polatać, ale nie mogłem cię znaleźć. Gdzie byłaś? - Spytał, wrzucając pokrojone pomidory do misy. Dodał trochę soli i wymieszał.
- Byłam na Smoczym Skraju... - Odparła cicho. Wiedziała, że dla każdego z jeźdźców to niemal jak rozdrapywanie starych ran, jednak dla tej wojowniczki było to przywoływanie pięknych wspomnień. Wódz skrzywił się, czego Astrid się spodziewała.
- Stare ruiny...- Mruknął Czkawka i podarł sałatę, by następnie umyć ją i wrzucić do misy. Wódz wyjął jeszcze spleśniały ser i pokroiwszy go ułożył na wierzchu sałatki.
- Wiesz, lubię tam przebywać. Wtedy pamiętam nasze cudowne lata - rozarzyła się na chwilę, patrząc na zachodzące słońce. Nigdy nie było prosto, ale zawsze czuli tę siłę, ilekroć pojawiał się problem. Mimo że czasem zdarzały się kłótnie czy nieporozumienia, drużyna jeźdźców potrafiła z nich wyjść.
- A teraz nie są cudowne? - Zaśmiał się delikatnie wódz. Astrid przekręciła oczyma.
- Oj, wiesz co mam na myśli - jęknęła, szturchając go lekko w bok. - Nie chcę zapominać tamtych czasów. Wtedy byliśmy wszyscy razem, a teraz każdy dorósł, zajmuje się poważnymi sprawami...
Czkawce zrobiło się smutno. Astrid miała rację. Wszyscy jeźdźcy mieli po dwadzieścia trzy lata, byli zajęci pracą na rzecz Berk. Życie dorosłych to nie łatwa sztuka, jak kiedyś mawiał Stoick.
- Wiesz, czego najbardziej nie chcę zapomnieć? - Rzuciła po chwili ciszy. Wódz spojrzał na nią, próbując zgadnąć, ale nie miał zielonego pojęcia, o co chodzi jego dziewczynie. Ta zaśmiała się cichutko i podeszła do ukochanego, by założyć ręce na jego piegowaty kark.
- Nas, Czkawka. Tego, co razem przeżyliśmy, jak o siebie dbaliśmy... co zrobiłeś, kiedy straciłam wzrok - mówiła tajemniczym głosem. Jej palce niemal jak muśnięcie skrzydeł motyla gładziły jego policzki. Zaś Czkawka wpatrywał się w Astrid, słuchając jej anielskiego głosu.
- Przeszłabym jeszcze raz to samo, byleby być z tobą - dodała z lekkim uśmiechem. Szatyn poczuł, jak jego serce nagle przyspiesza. Mieli tyle czasu, by przyzwyczaić się do takich słów, ale za każdym owym wyznaniem mieli wrażenie, jakby dopiero co się zakochali w sobie. Jakby pierwszy raz byli sam na sam. Zupełnie jak nastolatkowie poznający uroki bycia zakochanym.
Czkawka zamknął oczy i przybliżył się do niej, by usciskać ją. Nie mógł uwierzyć, że bogowie zesłali dla niego tę cudowną kobietę.
Oboje nie chcieli odrywać się od siebie przez kilka minut. W końcu przerwała Astrid, podnosząc głowę do góry.
- Mogę cię o coś zapytać?
Jeździec skinął głową, zsuwając ręce na jej wąską talię. Nie chciał jej puszczać. Dziewczyna zapłonęła nagle rumieńcem i spojrzała na swoje skarpetki. Chciała o to zapytać, ale z drugiej strony bała się odpowiedzi. Wzięła głęboki wdech i szepnęła:
- Kochasz mnie?
Totalnie zaskoczony Czkawka spojrzał w jej oczy. Zaśmiał się delikatnie i uniósł jej podbródek.
- A skąd to pytanie? - Rzucił z uśmiechem. Astrid wzruszyła ramionami.
- Nigdy wcześniej tego nie mówiłeś... - Speszyła się, znów spuszczając głowę. Potarła spoconymi dłońmi, a potem wytarła je o swoją bluzkę.
- Spojrz na mnie, Astrid - nakazał delikatnie, na co dziewczyna przystała, choć niechętnie. Jego zielone oczy tak mocno mieniły się w blasku zachodzącego słońca, które wlatywało przez kuchenne okno.
- Nie mówiłem ci tego, ponieważ bałem się... To nie są słowa, które rzuca się ot tak. Wcześniej były obawy, że nie damy rady, że rozstaniemy się. Lecz z każdym dniem, kiedy widzę ciebie, twój uśmiech czy śmiech, wiem, że to już jest to - mówił spokojne i czule jak nigdy dotąd. Astrid patrzyła w jego cudowne oczy, tonąc w nich, a jednak nie chciała uciekać wzrokiem. Pragnęła zapamiętać każdy detal.
- Kto wie, co przyniesie przyszłość. Może za jakiś czas klęknę przed tobą i poproszę cię o rękę? - Zaśmiali się lekko. - A potem będziemy bawić się do białego rana na własnym weselu - dodała z lekkim przekąsem, choć poczuła niesamowite szczęście, kiedy Czkawka wspomniał o wspólnej przyszłości.
- Oczywiście - poparł ją Haddock.
- A tak na poważnie... - Wódz wziął jej drobne ręce i całując je, klęknął przed nią. - Kocham cię, Astrid Hofferson. Jesteś całym moim światem i za żadne skarby nie mam zamiaru odpuścić sobie przyszłości z tobą - zapewnił ją gorąco, wzruszając tym samym blondynkę. Zazwyczaj Astrid nie płakała, ale tym razem kilka drobnych łez spłynęło po jej porcelanowych policzkach.
- Ja ciebie też kocham - powiedziała cicho. Już po chwili Jeździec mocno tulił ją do siebie. Wojowniczka czuła, jak bardzo mu na niej zależy, jak bardzo nie chce jej stracić w żaden możliwy sposób.
- Czkawka i Astrid na zawsze razem - wyszeptał jej do ucha, przez co dziewczyna objęła go jeszcze mocnej. Kiedy tylko blondynka odwróciła głowę w prawo, napotkała usta chłopaka. Oboje długo rozkoszowali się tym pocałunkiem, trzymając się w ramionach, jakby świat miałby zaraz się skończyć...
Luźny one shot na sobotnie popołudnie. U mnie jest strasznie brzydka pogoda 😟 A u Was? Chwalcie się, co robicie w wakacje 😉
Pozdrawiam Was, mordki kochane 😙
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro