Bezsenna noc
Była głucha noc. Jeźdźcy spali w najlepsze, odsypiając poprzednie dni, podczas których wiele się działo. Księżyc wisiał wysoko, a jego posturę odbijało lekko falujące morze. Chmury nadciągały z południa, dając delikatny deszcz, który obmywał mosty, domy i boks smoków.
Astrid nie mogła zasnąć tej nocy. Nie wiedziała dlaczego, ale denerwowała ją bezsenność. Próbowała czytać księgę o szybkich szpicach, ale literki rozmazywały się przed oczyma. Tak więc blondynka zamknęła z łoskotem książkę i wrzuciła ją pod łóżko. Zsunęła z siebie ciepłe futro, włożyła beżowe buty i założyła na plecy płaszczyk. Wyszła na zewnątrz i obeszła swoją chatę z prawej strony, by dostać się do domu Czkawki. Ucieszyła się, kiedy zauważyła tlące się światło w oknie. Zapukała delikanie do drzwi, a po chwili otworzył je Szczerbatek, uśmiechając słodko. - Cześć, klego- zaszczebiotała wojowniczka, drapiąc z przyjemnością nocną furię. Dziewczyna zamknęła za sobą drzwi i podążyła do jeźdźca, który przyglądał się jej.
- Nie za późno na odwiedziny, my lady? - Zapytał z uśmiechem. Astrid przystanęła blisko niego i potargała mu psotnie włosy.
- Nie mogłam spać- wyjaśniła. Przysunęła krzesło i dosiadła się. - Z tego co widzę, ty też nie.
Czkawka przytaknął i odsunął się, pokazując rysunek. Przedstawiał on nocne koszmary i Szczerbatka.
- Niesamowity...- Powiedziała dziewczyna, biorąc do rąk śliczny szkic.
- Nic wielkiego - machnął ręką jeździec i zaczerwienił się. Lubił, gdy Astrid chwaliła jego rysunki.
- Narysujesz mnie? - Spytała po chwili. Zaskoczony szatyn otworzył szeroko usta.
- Nie jestem pewien, czy potrafię... - Zmieszał się.
Astrid zaśmiała się cicho i chwyciła dłoń jeźdźca. Czkawka spiął się delikanie.
- Nie przekonasz się, jeśli nie spróbujesz - wyjaśniła, a delikatny uśmiech rozjaśnił jej bladą twarz. Haddock skinął głową i chwycił nożyk, by naostrzyć węgielek. Już kilka chwil później zaczął szkicować kontur twarzy. Następnie zajął się szyją, a dopiero na końcu dopracował szczegóły. Astrid siedziała nieruchomo. Jej usta wykrzywione były w szeroki uśmiech, od którego Czkawka nie mógł uciec. Świecące oczy dziewczyny były jak dwie iskierki. Haddock udawał, że patrzy w jej oczy po to, aby idealnie je odwzorować, jednak prawda była taka, że uwielbiał patrzeć w te cudowne, niebieskie oczy. Gdyby Czkawka mógł je opisać jednym słowem, zapewne powiedziałby, że są magiczne.
- Jesteś bardzo symetryczna - zauważył chłopak, skupiając się teraz na nosie i ustach. Astrid roześmiała się głośno, ku zaskoczeniu jeźdźca.
- Co? - Zapytał zmieszany.
- To najoryginalniejszy komplement jaki kiedykolwiek słyszałam - odparła, ocierając z kącików oczu łzy. Szatyn zarumienił się mocno i schylił głowę, udając, że chce się skupić na rysunku. - Dziękuję - dodała wesoło.
- Nie ma za co - wzruszył ramionami i uśmiechnął się. Przez moment miał wrażenie, że blondynka pochyla się w jego stronę. Niestety jeździec spiął się i odsunął delikanie. Astrid posmutniała. Myślała, że Czkawka będzie chciał odwzajemnić pocałunek. Jednak chrząknęła, pozbywając się uczucia zawiedzenia. Wiedziałam, że nic do mnie nie czuje - przypomniała sobie, prostując się.
- Gotowe - oznajmił Czkawka i odwrócił rysunek w stronę przyjaciółki. Dziewczyna zamarła. Szkic był niemal idealny. Wszystkie detale, ułożenie włosów, ten sam uśmiech pokazywały tę samą Astrid.
- O mój Thorze! - Zachwyciła się, przyglądając rysunkowi. Przycisnęła go do piersi.
- Jest naprawdę śliczny. Dziękuję. Jeździec wzruszył ramionami.
- Nic wielkiego...
Przez chwilę nastała cisza. Astrid spojrzała przez okno na księżyc. Wciąż była noc, a zmęczenie nadal nie przychodziło.
- Chyba będę się zbierać - westchnęła, nie zwracając uwagi na przyjaciela. Jakoś smucił ją widok Czkawi.
- Nie chcesz zostać? - Spytał zaskoczony. Myślał, że spędzi całą noc na pogaduchach z blondynką.
- Nie chcę przeszkadzać - odwróciła do niego wzrok. Czkawka speszył się i chrząknął, zerkając ostatecznie na Szczerbatka.
- Ty nigdy nie przeszkadzasz... -Powiedział cicho.
- W takim razie zostanę - zaśmiała się deliaknie i odłożyła spokojnie rysunek na biurko, by go nie uszkodzić. Naprawdę cieszyła się z tego drobnego prezentu.
- Myślałeś kiedyś nad przyszłością? - Spytała.
- Tak, ale nie za bardzo chciałbym nad tym dumać - westchnął, opierając się o krzesło. Wziął do ręki węgielek i zaczął go obracać.
- Dlaczego?
- Ojciec chce mnie uczyć bycia wodzem... Astrid, ja mam dopiero dziewiętnaście lat! A poza tym, nie nadaję się do tej pracy - wyjaśnił. Dziewczyna poczuła, że jeździec jest z tego powodu przygnębiony. Wspołczuła mu, ponieważ doskonale wiedziała, że Czkawka obawia się przejęcia władzy. Inni pragną tronu od lat, a on chce tylko wolności...
- Na pewno nie zostaniesz nim teraz - uspokoiła go, kładąc deliaknie dłoń na jego ramię. Czkawka westchnął ciężko i podniósł zmęczony wzrok. - I tak w ogóle, dlaczego uważasz, że się nie nadajesz?
- Bo tak czuję...
- Powiem ci szczerze, że nie znam nikogo bardziej odpowiedniego na to miejsce. Potrafisz utrzymać w ryzach bandę dzieciaków, walczysz z Viggo, który jest nieobliczalny i już nie jeden raz przewidziałeś jego ruchy. Mądrość wodza bierze się z doświadczenia, a tak się składa, że ty masz go dość sporo.
Czkawka uśmiechnął się delikatnie. Dlaczego ona tak na niego działała? Zawsze wiedziała, co powiedzieć i chyba za to uwielbiał ją najbardziej. Choć słowo "uwielbiał" to za mało, by opisać jego uczucia.
- Myślisz, że byłbym dobrym wodzem?
Astrid przytuliła się ostrożnie do jego ramienia i pogładziła jego gęste włosy.
- Będziesz najlepszym przywódcą - szepnęła do jego ucha. Przyjemne dreszcze przeszły po jego ciele. - Twój ojciec też to wie - dodała pewnie.
Czkawka spojrzał na nią i zauważył, że dziewczyna przygląda mu się cały czas. Wyglądała uroczo w lekko potarganych włosach i dużych, świecących oczach.
- Nie wiem, jak mam ci dziękować za te wszystkie rady. Jesteś wspaniała i chyba nigdy nie będę w stanie się odwdzięczyć - objął ją delikanie. Astrid prychnęła.
- Przecież nie musisz. Wiesz, że zawsze ci pomogę - zapewniła i chwyciła jego zimą dłoń. Pod wpływem jej dotyku, skóra Czkawki rozgrzała się.
- Dziękuję mimo to.
Kiedy Astrid miała podnieść ponownie głowę, wyprzedził ją Czkawka, chwytając w obie dłonie jej okrągłą twarz. Spojrzał w jej oczy i bez zastanowienia pochylił się i zlaczył swe usta z ustami Astrid. Dziewczyna nie spodziewała się takiego obrotu sprawy, ale szybko oprzytomniała i odnalazła się w sytuacji. Nie przerywając pocałunku, usiadła na kolanach jeźdźca i włożyła dłoń w jego gęste, ciemne włosy. Była naprawdę zaskoczona tym, jak Czkawka delikatnie masuje jej kark i talię. Ale nie przeszkadzało jej to. Uśmiechnęła się i pozwoliła, aby ich języki złączyły się ze sobą. Czkawka wydawał się, że zapomniał o całym świecie. Chciał skupić się tylko na Astrid, która oddawała pocałunki równie namiętnie.
Jeźdźczyni oderwała się pierwsza. Położyła dłonie na szybko opadającej klatce piersiowej szatyna i uśmiechnęła się, jeszcze nie dowierzając w to, co stało się chwilę temu.
- Wow...nie spodziewałam się - wyjąkała, kładąc ręce na kark chłopaka. Ten zaczerwienił się. Sam nawet nie wiedział, że jest zdolny do czegoś takiego,
mimo że marzył od lat, by pocałować Astrid.
- Tak jak ja - zaśmiał się Haddock i nie czekając ani chwili dłużej, znów złączył swe usta z ustami najcudowniejszej dziewczyny na świecie...
Chyba wena mi uciekła 😐
Kolejny w weekend (o ile dobrze pójdzie).
Ps. Nie zapomnijcie o blogu 😉
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro