Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Bezsenna noc

              Była głucha noc. Jeźdźcy spali w najlepsze, odsypiając poprzednie dni, podczas których wiele się działo. Księżyc wisiał wysoko, a jego posturę odbijało lekko falujące morze. Chmury nadciągały z południa, dając delikatny deszcz, który obmywał mosty, domy i boks smoków.

              Astrid nie mogła zasnąć tej nocy. Nie wiedziała dlaczego, ale denerwowała ją bezsenność. Próbowała czytać księgę o szybkich szpicach, ale literki rozmazywały się przed oczyma. Tak więc blondynka zamknęła z łoskotem książkę i wrzuciła ją pod łóżko. Zsunęła z siebie ciepłe futro, włożyła beżowe buty i założyła na plecy płaszczyk. Wyszła na zewnątrz i obeszła swoją chatę z prawej strony, by dostać się do domu Czkawki. Ucieszyła się, kiedy zauważyła tlące się światło w oknie. Zapukała delikanie do drzwi, a po chwili otworzył je Szczerbatek, uśmiechając słodko. - Cześć, klego- zaszczebiotała wojowniczka, drapiąc z przyjemnością nocną furię.  Dziewczyna zamknęła za sobą drzwi i podążyła do jeźdźca, który przyglądał się jej.
- Nie za późno na odwiedziny, my lady? - Zapytał z uśmiechem. Astrid przystanęła blisko niego i potargała mu psotnie włosy.
- Nie mogłam spać- wyjaśniła. Przysunęła krzesło i dosiadła się. - Z tego co widzę, ty też nie.
Czkawka przytaknął i odsunął się, pokazując rysunek. Przedstawiał on nocne koszmary i Szczerbatka.
- Niesamowity...- Powiedziała dziewczyna, biorąc do rąk śliczny szkic.
- Nic wielkiego - machnął ręką jeździec i zaczerwienił się. Lubił, gdy Astrid chwaliła jego rysunki.
- Narysujesz mnie? - Spytała po chwili. Zaskoczony szatyn otworzył szeroko usta.
- Nie jestem pewien, czy potrafię... - Zmieszał się.
Astrid zaśmiała się cicho i chwyciła dłoń jeźdźca. Czkawka spiął się delikanie.
- Nie przekonasz się, jeśli nie spróbujesz - wyjaśniła, a delikatny uśmiech rozjaśnił jej bladą twarz. Haddock skinął głową i chwycił nożyk, by naostrzyć węgielek. Już kilka chwil później zaczął szkicować  kontur twarzy. Następnie zajął się szyją, a dopiero na końcu dopracował szczegóły. Astrid siedziała nieruchomo. Jej usta wykrzywione były w szeroki uśmiech, od którego Czkawka nie mógł uciec. Świecące oczy dziewczyny były jak dwie iskierki. Haddock udawał, że patrzy w jej oczy po to, aby idealnie je odwzorować, jednak  prawda była taka, że uwielbiał patrzeć w te cudowne, niebieskie oczy. Gdyby Czkawka mógł je opisać jednym słowem, zapewne powiedziałby, że są magiczne.
- Jesteś bardzo symetryczna - zauważył chłopak, skupiając się teraz na nosie i ustach. Astrid roześmiała się głośno, ku zaskoczeniu jeźdźca.
- Co? - Zapytał zmieszany.
- To najoryginalniejszy komplement jaki kiedykolwiek słyszałam - odparła, ocierając z kącików oczu łzy. Szatyn zarumienił się mocno i schylił głowę, udając, że chce się skupić na rysunku. - Dziękuję - dodała wesoło.
- Nie ma za co - wzruszył ramionami i uśmiechnął się. Przez moment miał wrażenie, że blondynka pochyla się w jego stronę. Niestety jeździec spiął się i odsunął delikanie. Astrid posmutniała. Myślała, że Czkawka będzie chciał odwzajemnić pocałunek. Jednak chrząknęła, pozbywając się uczucia zawiedzenia. Wiedziałam, że nic do mnie nie czuje - przypomniała sobie, prostując się.
- Gotowe - oznajmił Czkawka i odwrócił rysunek w stronę przyjaciółki. Dziewczyna zamarła. Szkic był niemal idealny. Wszystkie detale, ułożenie włosów, ten sam uśmiech pokazywały tę samą Astrid.
- O mój Thorze! - Zachwyciła się, przyglądając rysunkowi. Przycisnęła go do piersi.
- Jest naprawdę śliczny. Dziękuję. Jeździec wzruszył ramionami.
- Nic wielkiego...

              Przez chwilę nastała cisza. Astrid spojrzała przez okno na księżyc. Wciąż była noc, a zmęczenie nadal nie przychodziło.
- Chyba będę się zbierać - westchnęła, nie zwracając uwagi na przyjaciela. Jakoś smucił ją widok Czkawi.
- Nie chcesz zostać? - Spytał zaskoczony. Myślał, że spędzi całą noc na pogaduchach z blondynką.
- Nie chcę przeszkadzać - odwróciła do niego wzrok. Czkawka speszył się i chrząknął, zerkając ostatecznie na Szczerbatka.
- Ty nigdy nie przeszkadzasz... -Powiedział cicho.
- W takim razie zostanę - zaśmiała się deliaknie i odłożyła spokojnie rysunek na biurko, by go nie uszkodzić. Naprawdę cieszyła się z tego drobnego prezentu.
- Myślałeś kiedyś nad przyszłością? - Spytała.
- Tak, ale nie za bardzo chciałbym nad tym dumać  -  westchnął, opierając się o krzesło. Wziął do ręki węgielek i zaczął go obracać.
- Dlaczego?
- Ojciec chce mnie uczyć bycia wodzem... Astrid, ja mam dopiero dziewiętnaście lat! A poza tym, nie nadaję się do tej pracy - wyjaśnił. Dziewczyna poczuła, że jeździec jest z tego powodu przygnębiony. Wspołczuła mu, ponieważ doskonale wiedziała, że Czkawka obawia się przejęcia władzy. Inni pragną tronu od lat, a on chce tylko wolności...
- Na pewno nie zostaniesz nim teraz - uspokoiła go, kładąc deliaknie dłoń na jego ramię. Czkawka westchnął ciężko i podniósł zmęczony wzrok. - I tak w ogóle, dlaczego uważasz, że się nie nadajesz?
- Bo tak czuję...
- Powiem ci szczerze, że nie znam nikogo bardziej odpowiedniego na to miejsce. Potrafisz utrzymać w ryzach bandę dzieciaków, walczysz z Viggo, który jest nieobliczalny i już nie jeden raz przewidziałeś jego ruchy. Mądrość wodza bierze się z doświadczenia, a tak się składa, że ty masz go dość sporo.
Czkawka uśmiechnął się delikatnie. Dlaczego ona tak na niego działała? Zawsze wiedziała, co powiedzieć i chyba za to uwielbiał ją najbardziej. Choć słowo "uwielbiał" to za mało, by opisać jego uczucia.
- Myślisz, że byłbym dobrym wodzem?
Astrid przytuliła się ostrożnie do jego ramienia i pogładziła jego gęste włosy.
- Będziesz najlepszym przywódcą - szepnęła do jego ucha. Przyjemne dreszcze przeszły po jego ciele. - Twój ojciec też to wie - dodała pewnie.
Czkawka spojrzał na nią i zauważył, że dziewczyna przygląda mu się cały czas. Wyglądała uroczo w lekko potarganych włosach i dużych, świecących oczach.
- Nie wiem, jak mam ci dziękować za te wszystkie rady. Jesteś wspaniała i chyba nigdy nie będę w stanie się odwdzięczyć - objął ją delikanie. Astrid prychnęła.
- Przecież nie musisz. Wiesz, że zawsze ci pomogę - zapewniła i chwyciła jego zimą dłoń. Pod wpływem jej dotyku, skóra Czkawki rozgrzała się.
-  Dziękuję mimo to.
Kiedy Astrid miała podnieść ponownie głowę, wyprzedził ją Czkawka, chwytając w obie dłonie jej okrągłą twarz. Spojrzał w jej oczy i bez zastanowienia pochylił się i zlaczył swe usta z ustami Astrid. Dziewczyna nie spodziewała się takiego obrotu sprawy, ale szybko oprzytomniała i odnalazła się w sytuacji. Nie przerywając pocałunku, usiadła na kolanach jeźdźca i włożyła dłoń w jego gęste, ciemne włosy. Była naprawdę zaskoczona tym, jak Czkawka delikatnie masuje jej kark i talię. Ale nie przeszkadzało jej to. Uśmiechnęła się i pozwoliła, aby ich języki złączyły się ze sobą. Czkawka wydawał się, że  zapomniał o całym świecie. Chciał skupić się tylko na Astrid, która oddawała pocałunki równie namiętnie.
Jeźdźczyni oderwała się pierwsza. Położyła dłonie na szybko opadającej klatce piersiowej szatyna i uśmiechnęła się, jeszcze nie dowierzając w to, co stało się chwilę temu.
- Wow...nie spodziewałam się - wyjąkała, kładąc ręce na kark chłopaka. Ten zaczerwienił się. Sam nawet nie wiedział, że jest zdolny do czegoś takiego,
mimo że marzył od lat, by pocałować Astrid.
- Tak jak ja - zaśmiał się Haddock i nie czekając ani chwili dłużej, znów złączył swe usta z ustami najcudowniejszej dziewczyny na świecie...

Chyba wena mi uciekła 😐
Kolejny w weekend (o ile dobrze pójdzie).
Ps. Nie zapomnijcie o blogu 😉

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro